poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Powodzenie?

30 grudnia 2011
Temat posta nawiązuje świadomie do wczorajszego. Bo kto wie czy tym razem nie trafiłem na właściwą osobę? Ale po kolei ;-) Wstałem około 5 rano po przespanej nocy - śniły mi się jak zwykle kompletnie odjechane filmy fabularne. Zapuściłem czata ale nie znalazłem nikogo ciekawego. I nagle zagadał mnie chłopak o nicku eRWCIO. Nietypowy nick. Może i pozytywnie nietypowy chłopak? Imię ma nietypowe, więc może chłopak też będzie nieprzeciętny?

Przedstawił się jako 18-latek, szczupły, delikatny kobiecy pasyw o kobiecej urodzie. Ale nie pisał nic o zakładaniu ciuszków damskich, więc zyskał mój szacun za to. Jest z miasta X (120 km od Warszawy) rodzice chcą aby się usamodzielnił i wypychają go z domu. Robi zaocznie LO. Rodzina wie o jego orientacji. Jest zodiakalną rybą a jego pasją jest taniec. Chciałby studiować choreografię. Lubi facetów z brzuszkiem, spodobaliśmy się sobie na zdjęciach. Ma profil na Fellow, i zdjęcia nie pod hasłem - to go podwójnie uwiarygadnia.

Podał mi telefon i pogadaliśmy sobie. Niedługo ta rozmowa trwała. Dokładnie 6 minut i 41 sekund. Dlaczego się skończyła? Bo się umówiliśmy na spotkanie. Konkretnie. Chcemy się spotkać i poznać, więc dlaczego mielibyśmy zwlekać? Umówiłem się, że da mi SMS-em adres który mam wpisać do nawigacji, a sam poszedłem się wykąpać i przebrać. Kiedy wróciłem był oczywiście SMS z adresem. Tak jak między ludźmi czynu - jak się umawiamy, tak realizujemy. 

Nazwałem go Lissek (przez dwa "s" dla wyróżnienia), ba tak mi się jego imię skojarzyło ;-)

niedziela, 29 kwietnia 2012

Powodzenia?

Na czatach bardzo często się zdarza, że gdy komuś nie pasuję i żegna się ze mną, to na pożegnanie pisze mi "powodzenia". Wydawałoby się to bardzo kulturalnym i miłym zakończeniem rozmowy, którą się niestety nie udała, ale przynajmniej ma miły akcent na końcu. Szczerze jednak mówiąc, nie odbieram tego w taki sposób. To raczej przykład czatowego barku kultury.

Przywitania i pożegnania na czacie są robione na odwal się, z konieczności. cala rozmowa większości ludzi skupia się na roli w seksie, centymetrach oraz pytaniu co lubisz? To jest dla ich istota czatowania i ustawiania się na seks czy seks układ. I takie nastawienie się ewidentnie czuje w czasie rozmowy. Nawet w sytuacji, gdy jest ona prowadzona z a pomocą niby formalnie kulturalnych zwrotów, przywitań, życzeń etc. Czuje się, że to tylko taka kulturalna, odruchowa maska - a rzeczywiste intencje rozmówcy są zupełnie inne.

Przypomina to urzędnicze formułki "z poważaniem" i inne tego typu sztuczne uprzejmości, czysto formalistyczne, a treści listu, który wbija w ziemie. Bank odmawia kredytu i nakazuje spłatę a w razie czego zlicytuje dom - "z poważaniem, życząc miłego dnia".  Można się podpisać "pański uniżony sługa" pod wyrokiem śmierci na kogoś - i nie zmieni to w niczym faktu, że jego egzekucja się jednak odbędzie ;-)

Zatem niech lepiej ludzie na czacie nie życzą mi mechanicznie "powodzenia" - bo mogą tylko zapeszyć ;-)

sobota, 28 kwietnia 2012

Mądrala po godzinach

Trafił mi się na czacie obiecujący po nicku rozmówca - maił nick "Warszawa Związek" - więc go zagadałem. Okazało się, że to ktoś z kim już kiedyś rozmawiałem i nie był zainteresowany poznawaniem się. To nie zdziwiło mnie w żadnym stopniu, bo normalne, że z wieloma ludźmi, z którymi już gadałem, nic się nie udało, i przy ponownej rozmowie się także nie uda. Tym razem jednak rozmówca mnie zaskoczył.

Otóż on uznał mnie za bardzo nieprzewidywalnego, który kilka raz do doku poznaje chłopaków i zakochuje się. W związku z tym nie ma sensu się ze mną zaznajamiać. Z zewnątrz to może tak oczywiście wyglądać. W związku z tym zrobiłem swój własny mały rachunek sumienia. Mój błąd polegał na tym, że nieraz za szybko i zbyt entuzjastycznie ogłaszałem się ze związkiem, a potem się to kończyło. Ale obserwując na przykład znajomych na Kumpello widzę, że to jest często spotykana sytuacja. Tyle, że oni często piszą entuzjastyczne opisy statusowe, a ja tylko zmieniałem stan związku i modyfikowałem opis.

Niestety, nie z każdym się udaje, a ja zdaję sobie sprawę z tego, że cześć poprzednich poszukań była robiona na błędnych zasadach - co z góry wykluczało sukces, albo go mocno ograniczało. Stąd też te niepowodzenia. Najpewniej jednak pokutuje w środowisku pogląd, że ci, którzy mają wielu partnerów są lekkoduchami. A niekoniecznie tak musi być. Po prostu kto szuka intensywnie, ten także popełnia wiele błędów - to jest konieczna cena.

Mój rozmówca szuka chyba jakiegoś niedoścignionego ideału. Kogoś chyba całkowicie dziewiczego ze swoją historią gejowską - oczywiście żartuję. Ale widać strasznie się obawia tych swoich wyimaginowanych nieprzewidywalności, które tak hojnie innym przypisuje. Mnie od razu zapewnił, że nikogo nie znajdę. Ciekawe czy wykupił na to stwierdzenie licencję od samego Pana Boga? Nazwałem go mądralą po godzinach, rodzajem działającego na własny rachunek kaznodziei.

Głupota nie polega jedynie ka kretynizmie samego człowieka - także na kretyńskich wnioskowaniach ;-)

piątek, 27 kwietnia 2012

Dam possać, szukam uczucia

Czasem rozmowa na czacie nadaje się w sam raz na niedzielny post - lekki i zabawny. Otóż miałem taką rozmowę na czacie Wirtualnej Polski. Zagadał mnie gość o nicku zawierającym słowo "bi". I zaczął rozmowę od typowego dla niektórych panów bi otwarcia - "dam possać". O jaki rozkoszniaczek. Da łaskawie possać penisa. No bo sam jest bi, więc zapewne nie ma chęci odessać  w zamian - tak się kochają jedynie pedały. A biseksualizm zobowiązuje ;-)

Wyjaśniłem więc temu panu, że nie szukam bi, ale geja do związku i życia razem. Z uczuciem, a nie dla samego seksu. A pan bi na to napisał od razu na czacie "szukam uczucia". Dziwna, natychmiastowa - żeby nie powiedzieć lekkomyślna - deklaracja. Normalnym ludziom to może zająć lata przemyśleń, a decyzja szukania uczucia nie jest często łatwa, szybka i prosta. Szukanie uczucia to nie szukanie snickersa na sklepowej półce. Jak się okaże, że nie smakuje, to następnym razem kupi się marsa albo twixa. Szukanie uczucia to oddanie swojego życia pod wspólne egzystowanie z kimś.

No ale dla pana bi, to tylko sprawa natychmiastowej deklaracji, czyli dwóch słów, dokładnie 13 liter. Kilka sekund na ich wklepanie, to żaden wysiłek. I nie pożałował tego wysiłku wklepując te dwa słowa po raz drugi, jakby dobitnie chciał mi udowodnić, że nagle ma oświecenie w zakresie szukania uczucia. Ale ja już w takie bajeczki nie wierzyłem. I nie chcąc nawet dowiedzieć się jaki kolejne cuda na kiju - przepraszam, na klawiaturze - by ten pan bi wymyślił, po prostu zignorowałem go zamykając rozmowę.

Ludzie powinni wiedzieć, że niektórymi słowami się nie szasta :-)

środa, 25 kwietnia 2012

Maciek skorpion, niestety z bajki ;-)

30 grudnia 2011
Trafiła mi się rozmowa na czacie, znów w kategorii zbyt pięknej aby mogła być prawdziwa - z 19-letnim Maćkiem z Elbląga, zodiakalnym skorpionem, a więc moim ulubionym znakiem zodiaku. Spodobałem mu się na zdjęciu, ale gdy on zaczął pisać co by chciał ze mną robić w seksie, a ja go poprosiłem o jego zdjęcie - zamknął okno rozmowy. Bajkopisarz jakich wielu - gadać potrafi, ale sam się nie ma odwagi pokazać :-)

Deklarował co prawda, że od razu może przyjechać do mnie na Sylwestra pociągiem, ale zapewne to było tylko czcze gadanie. Jak to u bajkopisarzy właśnie. A od samego gadania się nie zbuduje z nikim związku. Dlatego bajkopisarze są niestety utrapieniem czata i śmieciami w czasie poznawania wartościowych ludzi. Od ich górnolotnego gadania nic się bowiem nie polepszy.

Jedyne co potrafią robić, to rozbudzać fałszywe nadzieje. I co gorsza działają na niekorzyść ludzi wartościowych - bo rozmowy z nimi są prowadzone bez entuzjazmu, w obawie o to, że są także bajkopisarzami - a to może te szczere osoby niezamierzenie urazić. To jest właśnie ten prawdziwie negatywny wpływa bajkopisarzy na poznawanie naprawdę wartościowych osób.

Więc jedyne co pozostaje, to jak najszybciej bajkopisarzy odsiewać - i szukać cierpliwie dalej ;-)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Żonaty na poziomie

Jeśli jesteście ciekawi jak może wyglądać rozmowa z żonatym na poziomie, to ja właśnie taką rozmowę miałem, a rozmówca miał taki właśnie nick. Faktycznie, żonaty się od razu miło przedstawił, więc było na poziomie. Ja zaś od razu napisałem, że szukam związku. I żonaty napomknął o przyjaźni. Zgodziłem się z nim, że przyjaźń jest też piękną sprawą, choć żonaty sugerował, że w przyjaźni może się też coś zdarzyć... Zgadnijcie co?

Poszedłem więc tropem przyjaźni i zbyłem jego pytanie o to co lubię - pisząc, że lubię przyjaźnić się z wartościowymi osobami. W odpowiedzi na to żonaty na poziomie zapytał czy jestem "pasiv czy aktiv". Odpisałem mu, że w przypadku przyjaźni to nie ma żadnego znaczenia. I na tym ów na poziomie żonaty zamknął okno priva. Niczego innego się nie spodziewałem - biorąc pod uwagę poprzednią z nim rozmowę.

Ten jego poziom mógł dotyczyć co najwyżej kultury rozmowy i przedstawienia się. Ale mianownik się nie zmienił - ten człowiek szukał po prostu seksu. A ja nie szukam seksu z żonatymi facetami. A żonaci raczej nie szukają nikogo do związku. Bo takich wyjątków jak ja sam ze świecą szukać ;-)

Zawsze jednak milo było pogawędzić na poziomie :-)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Shortlista Bis?

29 grudnia 2011
Shortlista to taka lista wstępnie wybranych oferentów, którzy przechodzą do ostatecznego drugiego etapu jakiegoś konkursu, na przykład na wybór agencji reklamowej - jeśli mówimy o branży marketingowej. W moim przypadku to lista najciekawszych poznanych osób, wśród których, jeśli się nie wykruszą, może być potencjalny partner. A teraz chciałbym napisać o czymś, co nazwałem roboczo Shortlistą Bis - czyli drugą, nieco inne osoby grupującą.

Chodzi mi bowiem o osoby, z którymi rozmawiam, a które nie są poznawane, jak na razie, jako potencjalni partnerzy - ale wszystko w tym zakresie jest z nimi możliwe. To może być lepsze rozwiązanie - poznanie kogoś bez nastawiania się od razu na związek, a - kto wie - czy właśnie z kimś takim związek się nie uda. Ma na tej liście dwie osoby z Warszawy - co jest pozytywne, bo odpada długi dojazd. I niestety mają one tylko jedną drobną wadę - zaplanowanego już Sylwestra ;-)

Ale to nie problem, liczy się bowiem dalszy kontakt i - kto wie - może sukces z nimi. Są więc taką drugą linią rezerw przy szukaniu kogoś do związku. Albo też może się z nimi udać jakaś miła i wartościowa przyjaźń. To też byłby miły prezent od poznawania ludzi. Akurat obie te osoby poznałem przez profile - jedną na Fellow, drugą na Kumpello. Czyżby te profile miały być środkiem do poznawania właśnie takich ciekawych ludzi?

Byłoby miło, gdyby profile zaczęły spełniać właśnie takie zadania ;-)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Anons intelektualisty

A na niedzielę luźny temat, anons pewnego intelektualisty. Nick autora Tobi - kojarzy mi się z filmem "Roots" (Korzenie) czarnym niewolniku Kunta-Kinte, właśnie w Ameryce nazwanym Tobi. Poza tym żadnych wymiarów w anonsie nie podano. Oto jego treść:
Nie masz z kim spędzić Sylwestra i Nowego Roku? Do szczęścia potrzebujesz kontaktu z jedną osobą? Właśnie ją znalazłeś! Jestem wszechstronnie wykształconym humanistą, osobą obdarzoną niezwykłą emocjonalna głębią, bardzo spokojną, taktowną i kulturalną. Nie uznaję tytoniu ani alkoholu. Uwielbiam rozmawiać na tematy psychologiczne, roztrząsać kwestie filozoficzne (głównie egzystencjalne i metafizyczne), ale też pomilczeć. Jeśli Ty także uważasz, że nie ma większej przyjemności nad dzielenie się wewnętrznym kosmosem, to zapraszam. Ty: do 35 lat. Ja: prawie 50. Do 5 stycznia będę w Kołobrzegu. Spotkanie face to face możliwe po długiej rozmowie telefonicznej, więc zadzwoń, jeśli wiesz, czego chcesz. Aktualne od dziś, godz. od 22:00. Dzwoniąc, podaj hasło "Nowy Rok". xxxxxxxxx, xxxxxxxxx
Cały anons zamieściłem bez redakcji. Jedyne co zrobiłem, to oczywiście wyiksowałem numery telefonów. Mamy więc wszechstronnie wykształconego humanistę, który faktycznie napisał anons z polskimi znakami, interpunkcją, spacjami tam gdzie trzeba. Trochę podejrzane jest jego abstynencja - rozumiem brak palenia, sam też nie palę. Ale odkładanie na sile kieliszka wina czy wódki  to już pozerskie przegięcie. W końcu liczy się to, aby pić z umiarem, a nie żeby na silę wylewać dziecko z kąpielą. 

Gadanie zaś o filozoficznych rozmowach - faktycznie pokazuje głębię, ale słaby to temat na anons gejowski. I łatwo może przerazić. O tym się powinno mówić w bliższym kontakcie, gdy się wyczuje, że ktoś ma podobne potrzeby intelektualne. Mając "prawie 50" (równie dobrze może to być 49 jak i 51) nasz filozof i humanista bardzo podcina skrzydła potencjalnym partnerom. Onieśmiela ich i nieumyślnie wdeptuje w ziemię. W dodatku, na pewno nieświadomie, zrobił końcówkę jak z castingu. A ludzie nie lubią, jak mają wrażenie, że się ich przedmiotowo, castingowo, traktuje.

Humanistą jest bez dwóch zdań - ale pracy domowej z marketingu na pewno nie odrobił ;-)

sobota, 21 kwietnia 2012

Psychoanaliza anonsu

Oto taki list dostałem od kogoś dotyczący mojego anonsu - przytaczam najbardziej nietresujący fragment: wygląda na to,ze nikt nie odpisał na Twój anons... Zastanowiło mnie to... Zerknąłem wiec na foto (i nic poza tym,ze musisz być fajnie owłosiony nie zobaczyłem, no dobra - brak, de facto, twarzy/sylwetki sugeruje, że chcesz coś ukryć). A ogłoszenie samo w sobie jest fajne. Teoretycznie mógłbym potencjalny brak odpowiedzi zwalić na kanwę faktu, że nie sugerujesz sponsoringu (wtedy odpowiedzi byłaby masa i wszystko przed 30ka) ale jesteś najwyraźniej człowiekiem o zdrowych zmysłach i poczuciu własnej wartości wiec nie w tym kierunku...

Odpisałem mu na ten mail - i to był błąd :-) Okazało się bowiem, że nie ma takiego adresu, który ów analizator podał jako swój mail. Napracowałem się więc na próżno. Generalnie więc mogę odpisać na blogu. Po pierwsze, takie ogłoszenia jak moje generują mało odpowiedzi - i wcale mnie to nie dziwi. Mało kto szuka związku, a jeśli to mało kto z 44-latkiem. Więc brak odpowiedzi na anons nie zdumiewa mnie w jakikolwiek sposób. A co do zdjęcia, dałem akurat zdjęcie "marketingowe" które przypomnę obok. To zdjęcie ma charakter prześmiewczy i nie musi mnie pokazywać - co bynajmniej nie znaczy, że mam coś do ukrycia - skoro podałem profile, na których mam normalne zdjęcie i każdy mądry człowiek mógłby to sprawdzić - ale widać mojemu analizatorowi to do głowy nie przyszło ;-)

Jako ciekawostki można jeszcze powiedzieć, że na szczęście owłosiony nie jestem. Poza tym analizator pisał o zainteresowaniach i marketingu. I nawet określił mój anons jako marketingowo kiepski - no bo nie wygenerował odpowiedzi. Widać, że o marketingu nie ma pojęcia. W trudnych warunkach nawet Philip Kotler nie naleje z próżnego ;-)

Ale przynajmniej jest notka na bloga - bynajmniej nie marketingowa ;-)

piątek, 20 kwietnia 2012

Schrupałbym, o kurwa?

Trafiła mi się zabawna rozmowa na GG, pokazująca ludzką ślepotę i być może zakłamanie. Zagaduje do mnie chłopak z którego katalogu wynika że ma 17 lat. Zaczyna od tekstu: ale bym cię schrupał kotku mmm;* Ja na to napisałem spokojnie, że szukam życia razem i związku i zapytałem czego on szuka. Potwierdził, że również - co wydaje się nieco podejrzane, gdyż w niezbyt odpowiedzialny sposób zalecał się do mnie na ślepo w pierwszym zdaniu.

Zapytałem go czy ma 17 lat. Napisał że ma 23 i "tak tylko wpisane". Znów podejrzane, kto wie czy nie ma tych 17. Skoro tak tyko wpisane, to czemu nie poprawił? Ja napisałem ile mam lat - co było podane w responderze, który skróciłem do dwóch linijek teraz. Ale widać on tego nie przeczytał i dopiero teraz się zorientował ile mam lat. A więc ślepota. Zapytałem go jeszcze, podając swój wiek, czy ma profil w necie.

Odpowiedź rozbawiła mnie szczerze: o kurwa ty za stary jesteś znajdę sobie młodszą ciotę którą będę posuwał. siema. Rozbawiło mnie kilka rzeczy na raz. Ślepota nie doczytującego krótkiego respondera. Idiotyczne zalecanie się na ślepo. Niby szukanie związku. Problem z określeniem wieku. I naglę ów związek ukazał się w całym pięknie - jako posuwanie młodszej cioty. Po prostu wyborne - tyle idiotyzmów na raz rzadko się zdarza, niczym zaćmienie słońca ;-)

Mimo, że już zmęczony kładłem się spać - koniecznie uwieczniłem tę rozmowę w poście, bo było warto ;-)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Lista Szkodnika

Była Lista Schindlera, to ja zrobię Listę Szkodnika. Mowa o moim ostatnim nieudanym podejściu czyli o Rodim. Otóż dziś przekonałem się niemiło jaką mi zrobił, nieumyślnie, szkodę. Miałem upgrade do oprogramowania Nikona i instalowałem je na wszystkich Makach. Wyjąłem też małego Maka na którym Rodi trochę pracował. I niestety jego bateria do wyrzucenia, system już jej nie chce ładować...

Mak się uśpił przez niechlujstwo Rodiego i wyczerpał do cna baterię. Zostawiam go z podłączonym zasilaczem na noc, ale wątpię czy  bateria zacznie się ładować. No i niestety będzie tylko dekoracją. Na szczęście nie potrzebuję koniecznie baterii w tym kompie, ale makowe wtyczki zasilania są na magnesy i dziecinnie łatwo je wyrwać - po to są tak zrobione, aby nie było szkody przy nieumyślnym wyrwaniu. Tyle, że w tym przypadku oderwanie wtyczki oznacza natychmiastowe wyłączenie kompa.

Taki drobiazg, ale świadczy o tym jak niestety niechlujstwo Rodiego powoduje kolejne szkody. Traktuję to jako operetkowy przykład. Można by kilka takich pomniejszych szkód wymienić - nawet bardzo drobnych, bo na przykład zginęło mi kilka paczek zapałek, groszowa sprawa, ale nie miałem czym świeczek zapalać. Zginał hub USB który kupiłem a Rodi zaklinał się, że źle mu działa z kompem i oddał mi go. I nagle nie kogę się go doszukać. Trochę to zakrawa na hipokryzję - wyrzekać się czegoś a najwyraźniej to potem ukraść...

Smród się ciągnie za Rodim niestety - choć niektórych rzeczy formalnie nie można mu udowodnić to wiadomo, że to jego sprawka :-)

środa, 18 kwietnia 2012

Niezawodny zodiak

29 grudnia 2011
Zawsze zadaję 3 pytania na czacie czy na GG nowo poznawanym osobom. Pytam ich o znak zodiaku - odpowiednik pytania innych o centymetry, które akurat mnie nie interesują. Drugie pytanie jest o to co studiowali albo planują studiować - generalnie chodzi o dowiedzenie się jaką mają edukację, czyli czy nie są przypadkiem po zawodówce, co mnie raczej odrzuca. Akceptowalnym minimum jest matura. Trzecie pytanie jest o ich pasje czy zainteresowania.

I miałem rozmowę z pasywnym 27-latkiem, szukającym związku. Zaczęło się pięknie, ale po pytaniu o zodiak zamknął okno rozmowy. Widać nikt inny o to nie pyta, a mnie zapamiętał jako nie w swoim typie, zadającego takie pytanie. No więc zamknął okno, nawet zapomniawszy się ze mną pożegnać. Ale po co sobie zawracać głowę kulturą, skoro ktoś jest nie w jego typie? Prosta ekonomia czata, skuteczna ale trochę zbyt brutalna czasem ;-)

Sam też stosuję taką metodę, bo jeśli ktoś na moje pytanie odpowiada, od razu na początku rozmowy, że nie szuka związku, to czasem zamykam okno bez pożegnania, szczególnie gdy nick rozmówcy wskazywał z dużym prawdopodobieństwem, że szuka on seksu. Dla takich ludzi faktycznie nie ma co bawić się w kulturę bo i tak jej nie docenią ;-)

Czat jest kuźnią lakoniczności posuniętej do granic absurdu ;-)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Kto lepszy ten pierwszy

29 grudnia 2011
Jest takie powiedzenie, że kto pierwszy ten lepszy, ale ja postanowiłem je odwrócić. W pierwotnym znaczeniu sugeruje ono bowiem jakiegoś rodzaju przypadkowy wybór, a mnie na przypadku nie zależy - raczej na wybraniu najwłaściwszej osoby. Dlatego nie chcę pierwszego lepszego, ale właśnie lepszego pierwszego. Czyli kogoś, kto okaże się lepszy od innych i dlatego będzie pierwszy...

Miałem shortlistę złożoną z kilku chłopaków, teoretycznie czterech, ale trzech z nich nie daje znaku życia. A czwarty zaproponował mi właśnie hazardowy deal i przyjazd na ślepo, tylko, że nie dziś, ale najwcześniej jutro lub 31 grudnia. Dlatego też wszedłem znowu na czata i zacząłem przeglądać poranne, nieliczne nicki. I zagadałem z chłopakiem o nicku "Młody Pomocy", Takie nicki mnie interesują, bo często oznaczają ludzi, którzy chcą zmienić swoje życie, zamieszkać z kimś kto da im wsparcie emocjonalne i miłość, a nie wymagają sponsorowania, jedynie dachu nad głową.

I z takim przypadkiem miałem do czynienia. Chłopak 19-letni ze Słupska. Święta, podobnie jak ja, spędził sam - bo takiego dokonał wyboru. Rodzice wiedzą o nim, ale nie są szczęśliwi, a on chce zmienić życie i miejsce zamieszkania. Pogadaliśmy na czacie, zobaczyliśmy swoje profile (szybkie uwiarygodnienie, którego brakuje wciąż 3 panom ze shortlisty!), a potem pogadaliśmy przez telefon. I zapytałem go czy chce przyjechać. Odrzekł, że się zastanowi, ale mocno jest to prawdopodobne. Znalazłem mu połączenia kolejowe i godziny odjazdów. Umówiliśmy się, że da znać jeśli zdecyduje się do mnie wyjechać, a ja będę miał i tak 9 godzin na przygotowanie się.

Jest zodiakalnym wodnikiem, a więc znakiem teoretycznie nieodpowiednim dla raka. Czytałem mu na głos horoskop partnerski ale część uwag o swoim znaku wyśmiał. Nie mam nic przeciwko sprawdzeniu w rzeczywistości czy słusznie wyśmiał te swoje wady ;-) Na razie piszę te słowa na gorąco i nie wiem jeszcze jak się potoczy sytuacja, czy on się zdecyduje. Ale jeśli się zdecyduje, to da zasłużonego prztyczka w nos panom ze shortlisty, którzy się nie pofatygowali na czas z uwiarygodnieniem się i chęcią spotkania.Aha i jedna ważna sprawa - on uwielbia mieć lizane stopy. Mniam mniam ;-)

Bo kto lepszy ten będzie po prostu pierwszy - a strata innych mało mnie obchodzi, jeśli z tym "lepszym" się uda ;-)

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Hazardous Meeting

29 grudnia 2011
Gadam i gadam z chłopakiem z Gdyni. Już rozmawiamy kilka dobrych dni, coraz lepiej się przekonujemy, że się mamy ku sobie - a on ciągle nie ma do mnie zaufania aby przesłać mi swoje zdjęcie. Niby go rozumiem, ale wydaje mi się to w jakiś sposób podejrzane. Bo skoro chce się spotkać, a w przypadku wyczucia wzajemnej bliskości także iść do łóżka i się ze mną kochać, a nie ma odwagi wysłać głupiej fotki - to coś w tym dziwnego jest. Zatem nie bardzo wiem co o nim sądzić, nie tylko o jego wyglądzie, którego nie widziałem, ale też o takim postępowaniu...

Dziś wymyślił ciekawy koncept - aby się spotkać w ciemno, i dzięki temu będzie mógł zobaczyć na żywo moją reakcję na jego widok. Koncept jest ciekawy, ale uczciwie uprzedziłem go, że może być niezręcznie, gdyby się okazało że jednak z jakichś powodów nie jest w moim typie. Oczywiście przyjął to do wiadomości. Ale mimo wszystko jest w tym jakiś hazard, choć może to być hazard zdrowy...

Bardziej martwi mnie to, że on nie bardzo widzi wcześniejszy przyjazd, niż na prawie samego Sylwestra, a to oznacza mniej czasu, który akurat teraz mam, na poznawanie się. Co do jego wyglądu nie jestem zbyt zmartwiony, bo jest szczupłym chłopakiem, więc to co mogłoby w jego wieku 19 lat mnie blokować, czyli misiowatość, nie ma miejsca. Nie chciałbym jednak marnować jeszcze jednego czy dwóch dni na samotne życie, w czasie gdy on teoretycznie mógłby już przyjechać. A ma na to szansę, bo obaj Tomkowie nie dali znaku życia. A krakowski wytrysk także się na razie nie odezwał.

Czyżby więc ten Hazardous Meeting miał się rzeczywiście odbyć? ;-)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Krakowski wytrysk

28 grudnia 2011
Rozmowy na GG są także ciekawe. Nie tylko czat ma monopol na interesujące tematy. Poznałem na GG chłopaka z okolic Krakowa, który wydał się bardzo sympatyczną osobą. Jest ode mnie trochę niższy, może ciut bardziej niż trochę, i to jest jego jedyna, ale niezbyt wielka (dosłownie i w przenośni) wada. Pogadaliśmy o sprawach intymnych także i zrobił na mnie, pomimo teoretycznego podobieństwa charakterów i oczekiwań uczuciowych, dość specyficzne i sceptyczne wrażenie...

Ma, tak jak ja, potrzebę czułości i bliskości. I napisał także, że ma penisa 23 cm oraz bardzo obfite, gęste wytryski. Zaczął opisywać co można z taką spermą robić. I w ogóle co by chciał robić ze mną. A nadmienię, że nie zobaczyłem go jeszcze na zdjęciu, choć on widział mój profil - bo zdjęcia ani profilu nie posiadał. Była prawie 3 w nocy, więc postanowiłem uciąć opisywanie przez niego seksualnych wizji i poprosiłem o odezwanie się do mnie gdy będzie miał fotkę. Przeprosiłem go mówiąc, zresztą zgodnie z prawdą, że chcę iść już spać.

Dlaczego nie chciałem z nim na tym etapie dalej rozmawiać? Bo skupianie się na seksie bez pokazania zdjęcia to bardzo często oznaka bycia bajkopisarzem. Kimś kto nie ma odwagi się pokazać, ale za to nawija o seksie, wytryskach, czułości i Bóg wie czym jeszcze. A mnie na bajkopisarzach nie zależy. Dlatego zdecydowanie wolę aby chłopak się najpierw uwiarygodnił, niż aby opisywał takie miraże, które się jednak nigdy nie spełnią, bo on nie ma woli politycznej aby z kimś zamieszkać. A ten chłopak podobno może się przenieść bez problemu - więc tym bardziej powinno mu zależeć na tym aby się uwiarygodnić i móc zrealizować marzenie o zamieszkaniu z kimś :-)

Więc czekam na jego uwiarygodnienie się i nie obawiam się, że naglę będę miał kilku chętnych do zamieszkania na raz - raczej obstawiam że będzie kilku bajkopisarzy mniej ;-)

sobota, 14 kwietnia 2012

Anatomia głupoty

Oto rozmowa na GG, która jest przykładem kompletnej głupoty. Najpierw pytanie "kogo" - oczywiście bez znaku zapytania. Napisałem, że związku. Kolejne pytanie - z kim ten związek. No wiadomo, że z chłopakiem. W jakim wieku. Co najmniej 18. To jeszcze wszystko da się pojąć jako normalna rozmowa w której jedna osoba chce poznać drugą. Ale najlepsze jest potem ;-)

Następne pytanie poraża swoją głębią: a co byś chciał robić w związku? Odpisałem mu aby pomyślał na czym polega związek. Nie wiem czy pomyślał. Może pomyślał, bo kolejne pytanie jakie zadał brzmi - na stałe związek. Znaku zapytania nie dał ale to uznaję za standard u niego. Napisałem czy są inne związki jak tylko na stale i zapytałem go o wiek. Nie odpisał ile ma lat ale zapytał - jaki musi być. Napisałem, że taki aby się z nim udało. Na to ostatnie pytanie - ślub też. Napisałem że niekoniecznie musi być.

Potem napisałem, że jestem po niestety nieudanym małżeństwie i nie wezmę ślubu póki nie przeprowadzę rozwodu. Ale rozmówcy widać skończyła się faza na wypytywanie mnie o związek, bo już się nie odezwał. Widać jego koncept sięgał jedynie do tych wstępnych kilku pytań i odpowiedzi.

Głupota na czacie i GG to niestety standard - ale ciągle się dziwię jak bardzo piramidalna może być ;-)

piątek, 13 kwietnia 2012

Pechowy partner

Notka w sam raz na piątek trzynastego :-) Na czacie WP trafiłem na kogoś o obiecującym nicku "Partnera na dobre i na złe" - sam miałem nick ze słowem "Partnera" więc oczywiście zapukałem. Ponieważ nie wypadało obcesowo pytać go o wiek czy miejsce zamieszkania, więc wybrałem grzeczny wariant rozmowy i zapytałem najpierw czy nie przeszkadzam. Ku mojemu zdumieniu gość napisał: troszkę, a co?

Oczywiście przestałem mieć chęć do dalszej rozmowy. Napisałem mu zatem, że w takim wypadku nie będę się narzucał i dodałem uśmieszek. Gość mógł jeszcze grzecznościowo zaprzeczyć, ale napisał po prostu: ok, pa. I zamknąłem okno bez wahania. Trudno, nick zapowiadał się dobrze, ale może ten chłopak był za młody na mnie - w swoim przekonaniu. Nie dowiemy się tego i nie ma to już znaczenia. Nie wszystko złoto co się świeci i nie każdy nick wartościowy, który się takim wydaje ;-)

Kiedy pukam do ludzi na czacie oczywiście kieruję się ich nickami. Pukam do tych, którzy są albo z interesującego mnie przedziału wiekowego, albo mają w nickach jakieś informacje, które mnie interesują. Oczywiście nie każdy będzie chciał gadać z 44-latkiem ;-) Niestety, na czacie jedna rozmowa na mniej więcej tysiąc daje realną szansę na coś wartościowego i te statystyczne 999 wpadek trzeba zaliczyć :-)

Nic się nie da poradzić na taką okrutną czatową statystykę ;-)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Tomek 2.0

28 grudnia 2011
W wigilię 24 grudnia w nocy gadałem z Tomkiem, który się do dziś nie odezwał, a miał w środę przyjechać do mnie do Warszawy. Został więc uznany za bajkopisarza. A w nocy 28 grudnia poznałem 19-latka z Olsztyna, też Tomka, którego nazwałem Tomkiem 2.0. I rozmowa z tym chłopakiem była tak cudowna, że aż bolesna. Bo pasowało nam wszystko w uczuciowości i charakterze. Zastanawiałem się więc gdzie tkwi haczyk od losu - bo to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.

Sceptycyzm w takich przypadkach jest jak najbardziej uzasadniony. Bajkopisarze lubią pisać w sposób bardzo sugestywny i dostosowywać się do oczekiwań rozmówcy. Kto wie czy nie walą sobie dyskretnie konia w czasie takiej pisaniny. Myśmy gadali około 4-5 rano i nagle po moim opisie chłopak przestał się odzywać. Może po prostu zwalił konia i spełniony poszedł spać. Niestety, ale w rozmowie z gejem takie wytłumaczenie ma sens...

I jak się nie odezwał - na GG - od tego momentu, to już nie napisał więcej. I raczej nie spodziewam się aby napisał. Chyba, że będzie miał jakieś racjonalne wytłumaczenie - na przykład że zawiesił mu się Internet i nie mógł się ze mną skontaktować. Ale raczej nie sądzę aby taki wypadek miał miejsce. Raczej spodziewam się kolejnego bajkopisarza. I najgorsze jest w tym to, że tylko tracę czas na takie rozmowy, niby fajne - ale puste, bo bez żadnej kontynuacji znajomości. Kiedy ta pusta passa się skończy?

Teoretycznie możliwe jest, że wszyscy ci bajkopisarze naprawdę mieli ważne powody aby się nie odzywać i nagle się do mnie zgłoszą na raz - ale wtedy od przybytku głowa nie zaboli ;-)

środa, 11 kwietnia 2012

Do szkoły wracaj grubasie

Wielce zabawną rozmowę miałem z panem o nicku "Śląsk 36 męski szuka". Pan się opisał, ma 199/95/18 - oczywiście kutas zmierzony pieczołowicie. O czym to świadczy? Ja mam 178/95. Jakie było drugie, po opisz się, pytanie? Ty aktyw, pas? Napisałem więc na złość, że nie uprawiam analu. Nie jest to do końca prawda, po prostu anal mnie nie kręci, bo to przeważnie gimnastyka. A na pewno nie anal w wykonaniu głupka, dla którego rola pasywna czy aktywna jest sensem życia :-)

Facet zabawił się w filozofa i zapytał mnie: a po co ci facet? A nie np. kobieta? Tym razem wkurzył mnie więc odpisałem mu po męsku: ale debilne pytanie zdajesz, myślisz, że jebanie w dupę to sens bycia gejem? Zawsze w takich wypadkach ciekawa jest reakcja drugiej strony. Pan musiał się poczuć bardzo niedowartościowany bo przeszedł do ataku. I udzielił mi wskazówek, że jaki to seks bez penetracji i że mylę petting z seksem. 

Po czym ważący tyle co ja (choć wyższy o 10 cm) pan zaproponował mi to, co podałem w tytule notki :-) Oczywiście zadowolony z sobie zamknął okno priva. A ja spokojnie zrelacjonowałem rozmowę na blogu. Cóż, niektórzy widzą sens życia jedynie w jebaniu się w dupę. Bo po takim debilu trudno się spodziewać analu, który byłby misterium bliskości i uczucia. Właśnie dlatego anal w wykonaniu takich jełopów mnie nie kręci.

Ktoś kiedyś powiedział, że najseksowniejszym organem faceta jest mózg - i to tym durniom dedykuję ;-)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Kwietniowe rocznice...

Dziesiątego kwietnia mamy drugą rocznicę tragedii smoleńskiej. Dla mnie to dokładnie jest rocznica dostania mandatu za przekroczenie prędkości, i to mniej więcej w tym samym czasie gdy prezydencki samolot spadał. Mój los splótł się zatem symbolicznie z losem ofiar tej tragedii - tylko, że ja byłem ofiarą na jakościowo mniejszą skalę. Kosztowało mnie to bodaj sto złotych i 5 punktów karnych. Gdybym został złapany pół godziny później - to bym nie został w ogóle złapany, bo nikt by nie miał głowy to łapania na radar...

To - jak się okazuje - nie jest moja jedyna rocznica związana z 10 kwietnia. Tego dnia mija bowiem 4 rocznica zaczęcia mojej gry w World of Warcraft. Zaczynałem , jak widać, pamiętnego dnia. Tyle, że teraz moja subskrypcja w grze nie jest już aktywna i na razie od kilku miesięcy się do tej gry nie dotykam. Samemu nie bardzo się chce grać, a kasy wydawać na samodzielne granie mi się już nie chce. Może gdybym grał z chłopakiem, ale najpierw trzeba mieć chłopaka - i to zainteresowanego taką grą :-)

Kwiecień jest zatem miesiącem rocznic, ale mam nadzieję, że kolejne rocznice jakie się pojawią w moim życiu, będą już tylko pozytywne ;-)

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Na złodzieju czapka gore...

27 grudnia 2011
Dostałem dziś kontakt od koleżanki na Facebooku, którą poznałem przy okazji próby z księciem, który jak wiadomo ukradł moją własność mu wypożyczoną. Zdzwoniliśmy się przez telefon i pogadałem z nią. Okazuje się, że książę ukradł i jej kasę, i to kilka razy. A ktoś kto jest znajomym jej przyjaciela, i kto miał już kiedyś z księciem styczność, powiedział, że ten chłopak ma lepkie ręce. Trafiłem więc na ewidentnego złodzieja.

I przede wszystkim trafiłem na dupka, bo kradzież ma krótkie nogi i szybko wychodzi na wierzch - a wtedy jest smród. Ja się bałem, że ten książę jako ambicję mający na bycie drag queen, będzie złośliwie po ciotowsku rozpowiadał, że ja go - niewiniątko - posądzam o kradzież. No bo książę będzie balował w lokalach i miał kontakty. A tu się okazuje, że koleżanka, znająca osobiście właścicieli wielu klubów i znaczną część opiniotwórczego środowiska, sama zrobi mu właściwą reklamę.

A przy okazji wypytała mnie o Sylwestra i zaprosiła na imprezę do swojego ulubionego klubu, gdzie ma chody. Oczywiście zgodziłem się ale zastrzegłem, że na razie jestem sam i nie wiem czy to się zmieni do Sylwestra. W końcu zostało tylko kilka dni. Ja intensywnie szukam, ale po ostatnich bajkopisarskich "castingach" jestem raczej sceptyczny...

Ważne, że w sprawie książęcego złodzieja sprawiedliwość będzie się dopominała swego - a złodziejska czapka na nim zapłonie :-)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Chłopaków ci u nas dostatek

27 grudnia 2011
Grudzień był okresem poznawania, a raczej przymierzania się do poznawania, nowych ludzi. Wigilijna rozmowa z ciekawym chłopakiem, "casting" na partnera życiowego. Wszystko w teorii wygląda pięknie, ale praktyka, jak się tego spodziewałem, odstaje od teorii. Z Tomkiem "wigilijnym" kontakt wygasł. Napisałem dziś do niego 2 SMS-y ale nie doczekałem się odpowiedzi na którykolwiek z nich. Zatem można tego chłopaka wymazać ze shortlisty...

A shortlista jest naprawdę krótka i nie wiadomo czy nie zawiera kolejnych bajkopisarzy, którzy tylko potrafią gadać o tym jak bardzo chcieliby się ze mną poznać - ale nie są w stanie za tymi słowami zrealizować żadnych czynów. A od samego gadania się chłopaka do związku nie pozna :-) Bajkopisarstwo jest niestety wielką plagą czatów i w ogóle poznawania ludzi przez Internet, ale kto szuka ten niestety nie ustrzeże się spotkań z bajkopisarzami...

Ważne aby po prostu jak najszybciej odkrywać bajkopisarzy i odpowiednio z nimi postępować. W przypadku Tomka po prostu zaprzestaję z nim kontaktu, ale przez jakiś czas nie będę go kasował z telefonu. Nie wiadomo bowiem czy nie trafiły mu się jakiś losowe sprawy, które go oderwały od kontaktu z ważnych powodów - nie mogę na zapas tego chłopaka oceniać. Ale na 99% obstawiam, że jest to bajkopisarz, bo ktoś naprawdę zainteresowany poznaniem przynajmniej by dał znak życia ;-)

Każdemu trzeba dać szansę na wypadek losowych sytuacji, ale nie z każdym trzeba się nastawiać, że cokolwiek się uda, gdy dana osoba się nie odzywa ;-)

sobota, 7 kwietnia 2012

Męczysz mnie

Czasem na czacie zagaduje mnie ktoś o nicku, który nie zawiera w sobie wieku. Więc jest to potencjalnie ciekawa osoba, bo być może jest w wieku i ma charakter, które by mnie interesowały. Czar pryska oczywiście gdy osoba się opisze, może bowiem nie pasować jej wiek czy rozmiary. I tak było tym razem, bo pan miał 48 lat, zatem był z definicji raczej blokujący mnie z wyglądu...

Jednak, jak często w takich wypadkach bywa, nie zakończyłem z nim od razu, w brutalny sposób rozmowy, ale pogadałem trochę. Na jego zakusy aby mnie wypytywać o seks reagowałem jednak niechętnie i nie podtrzymywałem jego seksualnych tematów.Ale to normalne także w rozmowie z innymi osobami, same tematy seksualne nie bardzo mnie ciekawią. A szczególnie mnie bawi narzędziowe traktowanie seksu - wypytywanie kto komu czym.

Dla mnie liczy się klimat w seksie, jego uczuciowość, emocjonalność, bliskość - które rodzą zaangażowanie, namiętność, szaleństwo, nawet bezwstydną perwersję. A nie jest w takim przypadku ważne kto co robi. Ludzie zaś skupiają się na tym kto ma co komu włożyć i myślą, że na tym polega wartość seksu. Dlatego rozmowa się robiła coraz bardziej nudna i w końcu facet napisał, że męczę go. Odpaliłem mu bez namysłu że on mnie też, po czym zamknąłem rozmowę z ulgą.

Męczy mnie jeśli ktoś wypytuje mnie o duperele a nie pasuje mi w sprawach generalnych ;-)

piątek, 6 kwietnia 2012

Ferdynand z odkurzaczem

Jakiś czas temu opublikowałem post o nieszczęśliwym Ferdynandzie (imię oczywiście zmienione), który kolekcjonuje różańce i jest bardzo religijny,a le chwali się swoim 5 cm penisem, który nie tryska. Innymi słowy pomieszkanie z poplątaniem. A po jakimś czasie trafiłem na niego na oknie głównym czata gdy pytał innych czy próbowali sobie obciągać odkurzaczem. Czyżby Ferdynand szedł z duchem techniki? ;-)

Zastanawiałem się czy ten człowiek ze swojego nieszczęścia nie robi szaty, która ma go zdobić. Ale teraz, po dodaniu tego ssącego elementu nowoczesnej techniki, nie wiem już kompletnie co o nim sądzić. Czy jest to przykład jakiegoś opętańczego bajkopisarstwa, połączonego do tego z masochistycznym pokazywaniem swojej słabości i mierności - owo podkreślanie nie tryskającego penisa 5 cm. Czy może po prostu rzuciło mu się na mózg?

A może po prostu gość wymyśla takie historie, bo tak naprawdę to go nakręca, a potem wali sobie konia parząc na reakcje ludzi na jego wypisywanki? Lub rozmawiając i użalając się w rozmowach prywatnych? Nie dojdę do tego jakie ma intencje, ale po prostu zasygnalizowałem po raz kolejny tego niepodrabianego dziwoląga, o zawsze tym samym nicku. I ciekawe co jeszcze wymyśli w przyszłości.

Nieważne co wymyśli, byle się to nadawało na kolejną notkę na bloga ;-)

czwartek, 5 kwietnia 2012

Biały murzyn

Zagadał mnie jakiś Justin na GG. Dziwne imię. Standardowo sprawdziłem katalog, miejsce zamieszkania Ełk, a wiek 15 lat. A Justin ma niby 20 i jest ...murzynem. Pokazał mi dane jakiegoś piosenkarza który ma ładnie umięśnioną klatę - to niby jego wujek i chrzestny. Sam wydał płytę a Ameryce z Davidem Guettą. Ale jak prosiłem go o link do tej płyty, to nie miał nic. Zaczęło się to robić bardzo podejrzane...

W sumie potem mnie prosił abym mu wysłał na komórkę zdjęcie klatki piersiowej "wujka" - ci wydało się jeszcze bardziej dziwaczne. A więc niby ma wujka, ale nie ma jego zdjęcia? Profilu nie ma  żadnego, nie ma Skype z kamerką aby można go było zobaczyć na żywo i uwiarygodnić. Za to chwali się swoim 21 cm penisem i opowiada jak w wieku 12 lat zobaczył u wujka penis 24 cm. Sprowadziłem go na ziemię mówiąc, że mnie to nie interesuje. I zażądałem uwiarygodnienia aby kontynuować rozmowę.

Oczywiście nie był w stanie się uwiarygodnić i w końcu się przyznał - Patryk lat 15 z Ełku, zatem jego katalog GG był prawdziwy. Nie powiedziałem mu jednak o tym, że wydal mi się podejrzany, aby na przyszłość ten chłopak nie zmieniał katalogu. Po przyznaniu się przez niego do winy oznajmiłem mu, że dostanie bana za oszustwo. I tak skończył się biały murzyn z bajeczki rodem.

Dobra metoda, dopatrywać się niekonsekwencji lub dziwnych treści - zazwyczaj oznaczają oszusta ;-)

środa, 4 kwietnia 2012

Tyle czasu o responder

Nie przeczytanie respondera, który się pokazuje na początku rozmowy na Gadu-Gadu, prowadzi do kompletnie idiotycznych sytuacji - i tylko pisanie w tym czasie bloga uchroniło mnie od wkurzenia się na gadulcowego rozmówcę. Ale za to stało się kolejnym tematem na blog ;-)

Mój responder w obecnym kształcie wygląda następująco:
(Autoreply) :
Jestem gejem z Warszawy, mam 44 lata.
Nie szukam seks przygód ani cyber seksu!
Szukam normalnych, wartościowych ludzi.
Z nimi chętnie rozmawiam i poznaję się…

Let them come. Frostmourne hungers!
...
Dałem wiek i miejsce zamieszkania w pierwszej linijce, aby naiwnie oczekiwać, że rozmówcy od razu dowiedzą się tego i ci, którym nie pasuję, zaprzestaną rozmowy. I faktycznie, cześć ludzi wprost mi pisze, że to nie to i pozdrawia - może nie pasuje im miejsce czy wiek, może brak szukania seksu. Wszystko jedno, to pokazuje skuteczność respondera. Ale to jest skuteczność tylko wobec ludzi choćby trochę myślących ;-)

Mój rozmówca przywitał się i zapytał ile mam lat. Odpisałem aby poczytał. Zapytał co, więc napisałem, że responder. On napisał, że nie czytał bo niechcący skasował. Nie wiem czy to możliwe, nawet w czasie korzystania z GG na komórce. Raczej to głupkowate wytłumaczenie. Wkleiłem mu więc responder ponownie. 

To już była 12 minuta naszej rozmowy - a nie powiedzieliśmy nic sensownego. Tylko pisanie bloga sprawiło, że miałem co robić i nie przeszkadzała mi tak martwa konwersacja. Ale ponieważ zakończyłem pisać notkę - właśnie o nim, czyli tą, którą teraz czytacie - a on się nadal nie odezwał (po 40 minutach od zaczęcia rozmowy!!!) - więc zamknąłem rozmowę.

Jednak dobrym pomysłem jest nigdy nie siedzieć tylko na GG - zawsze mieć coś do robienia poza nim, wtedy długie i głupie rozmowy na GG nie bolą ;-)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Niewiarygodny opowiadacz

Miałem na czacie rozmowę z kimś w wieku 27 lat. Zaczął od pytania kogo szukam i prośby o opis. Napisałem, że szukam związku. Zazwyczaj to kończy rozmowę, bo prośba o opis wskazuje na to, że ktoś rozgląda się raczej za szybkim seksem. Jednak on napisał, że też szuka do związku i nawet się może przeprowadzić (nick wskazywał na to, że pochodzi z Łodzi). Zrobiło się więc całkiem miło, z nadzieją na sukces :-)

Opisał się z naciskiem na to, że jest pasywkiem z ciasną dupą - znów zaleciało seksem. Napisałem mu, jak często w takich przypadkach, że mam 100% aktywny i gwarantowany w aktywnej roli wibrator. Pogadaliśmy o mechanicznych i organicznych elementach seksu. W sumie taką rozmową się nie brzydzę, choć wolałbym poznać go od strony charakteru, bo to mi powie znacznie więcej o nim, także w sferze seksualnej.

Zapytał czy pasuje mi jego wiek (27 lat) - miał go w nicku. Oczywiście, że mi pasował, inaczej bym z nim tak nie rozmawiał.Ale od razu po pytaniu o wiek, nie czekając na odpowiedź z mojej strony, ponownie podkreśli że jest pasywny. Czyli nie dość że fan analu, to jeszcze zdeterminowany przez seks. Nie straciłem jednak do niego życzliwości i podałem mu swój profil na necie z zapytaniem czy ma zdjęcie twarzy. I po tej ostatniej prośbie on się szybko wylogował. 

Chyba trafiłem na bajkopisarza, który pisze, że chce - ale tylko pisze. A zdjęcia, które by go uwiarygodniło, nie posiada. A żeby się z kimś spotkać i poznać - szczególnie gdy się szuka związku a nie seks ustawki - trzeba nabrać do drugiej osoby zaufania, przez kilka kroków. Wymiana zdjęć to pierwszy krok, potem rozmowa telefoniczna i samo spotkanie i wyczucie osoby w realu. Bez przejścia tych etapów nie ma sensu spotykać się w ciemno.

Wiarygodność drugiego człowieka jest bowiem jedyną sensowną podstawą budowania związku :-)

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Liberalizm i kawa

Miałem rozmowę na czacie, z chłopakiem o nicku 22 lata pasywny Warszawa. On zaczął rozmowę od słowa "teraz" a ja napisałem na to "związek". I myślałem, że tym samym rozmowa zostanie w naturalny sposób zakończona, bo na takich ludzi słowo związek działa jak święcona woda na diabła. Okazało się jednak, że rozmowa wcale się nie zakończyła...

Mój rozmówca napisał bowiem, ze nie wyklucza związku ale dziś szuka na seks. A ja mu odpisałem, że nie wykluczam seksu ale szukam docelowo związku. Wykazałem się typowym dla siebie myśleniem liberalnym - nie mam bowiem nic przeciw umówieniu się na spotkanie, w czasie którego będę kogoś poznawał i będzie na tyle miło, że stanie się seks. Ale nie chcę się na sam seks umawiać - bo to byłoby instrumentalnym traktowaniem drugiej osoby jak zabawki... Takiego braku szacunku nie przewiduję ;-)

A rozmówca podał swoją kolejność - najpierw spotkanie na seks, potem może jutro na kawę, jak się nam spodoba. Tym samym postawił wszystko na głowie i zaczął (dosłownie i w przenośni) od dupy strony. Seks mu przesłania wszystko inne. Niestety, ja co prawda nie wymagam kawy przed seksem, ale nie nastawiam się spotykając kogoś, szczególnie w środku nocy, na musowy seks. Jest jakieś minimum przyzwoitości więc mu napisałem, że umawianie się od razu na seks odziera seks z jego całej frajdy, dlatego wolę się umówić na poznanie kogoś, a co się wydarzy tego nie wiemy.

Wiemy natomiast, że nic nie będzie, bo gość zamknął rozmowę - za bardzo swędziała go dupa i taki z nim byłby związek jak wilka z owcą ;-)

niedziela, 1 kwietnia 2012

Święto Prawdy?

Tak sobie myślę, że Prima Aprilis powinien być gejowskim Świętem Prawdy, bo to zakłamane na co dzień środowisko chyba tylko w tym dniu kłamiąc w kłamstwie mówiłoby rzeczy prawdziwe ;-) Ale raczej prawdy bym się w tym dniu nie spodziewał, ani nawet smutnej refleksji nad środowiskowym zakłamaniem.

Zastanawiam się czasem dlaczego środowisko gejowskie jest tak zakłamane. Być może dlatego, że kontestując wiele klasycznych wartości, samo się ich pozbawiło. Swoboda seksualna, posunięta do wmówienia sobie podejścia czysto hedonistycznego, pociąga za sobą instrumentalne traktowanie ludzi. A takie traktowanie chętnie wspiera się kłamstwem jako prostą drogą osiągania celów. Okłamiemy boyka, zaciągniemy go do łóżka, zaliczymy - i jest się czym chwalić znajomym ciotom.

Tylko, że takie radosne życie w kłamstwie kiedyś pociągnie nas do odpowiedzialności. Sami oszukujemy innych i zostaniemy przez innych i przez życie także oszukani. Tylko, że kłamstwo ma jedną taktyczną zaletę - pozwala przez jakiś czas unosić się nad tym bagnem gejowskiego środowiska. I mamy wrażenie, że unosić się będziemy do końca świata. A kiedy nasz balon siada, nagle zaczynamy się topić w tej śmierdzącej brei. I na zmiany jest już za późno, bo zakłamane życie generuje zakłamany koniec ;-)

Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie - z kłamstwem jest tak samo ;-)