środa, 30 maja 2012

Ciekawy anons

11 stycznia 2012
Przeglądałem anonse na Gejowie i trafiłem na anons, który mnie bardzo zainteresował. Facet pisze o swoich potrzebach, które są bardzo podobne do moich. Czyżbym wreszcie trafił na swoją drugą połówkę? Wczytałem się w treść anonsu ale coś mnie w niej zastanowiło. Przeczytałem dokładniej i nagle zrozumiałem dlaczego te ogłoszenie mis się podoba. To był plagiat mojego własnego anonsu!

Plagiat na szczęście twórczy - czyli przerobiony. Dodane własne myśli czy koncepty zamieszczającego. Ale konstrukcja i niektóre zdania po prostu żywcem skopiowane z mojego ogłoszenia. Na nieszczęście ja nie trzymam swoich starych anonsów na Gejowie tylko kasuję je - miałbym zatem problem z udowodnieniem plagiatu, chyba, że przesłałbym do portalu maile generowane przez ich system zawierające w załączeniu treść mojego ogłoszenia. Ale to i tak nie ma sensu bo Gejowo i tak ma w dupie to, czy ktoś komuś robi plagiat.

W sumie to jednak bez znaczenia, bo nie mam teraz opublikowanych anonsów i w razie czego zmienię treść, bo obecna jest w użyciu od kilku miesięcy i nie była za bardzo skuteczna. Zatem problemu nie ma, jest tylko zabawna historia, wystawiająca nie najlepsze świadectwo komuś, kto taki plagiat popełnił. Napisałem do autora "gratulacje" w powodu plagiatu. Ale odpowiedzi nie otrzymałem.

Zatem to nie tylko złodziej, ale i tchórz - bardzo częsta kombinacja ;-)

wtorek, 29 maja 2012

Będę twoim sługą

styczeń 2012
Nie mam chęci szukać seks przygód - tak mam napisane w moim responderze na GG. I czasem, ale bardzo rzadko, ludzie się do tego co jest napisane w moim responderze ustosunkowują. Ale tym razem ktoś mi napisał, w odpowiedzi na responder, że ma inną propozycję. Okazało się, że chce być moim niewolnikiem.

Na początku napisałem żartem, że nie jestem rzymskim patrycjuszem. To jednak go nie zniechęciło, więc napisałem po prostu, że nie szukam chłopaka ani nikogo do związku. Na to on napisał że będzie moim niewolnikiem. Widocznie zupełnie inaczej traktował tę uległość - nie widział jej ani jako relacji partnerskiej, ani jako relacji czysto seksualnej. Mistyka podlegania Panu była dla niego zapewne ważniejsza niż sam seks, nie mówiąc już o związku, i ona go zapewne nakręcała.

Oczywiście nie wyszło nic z tej rozmowy, nawet znajomości do pogadania - bo mój rozmówca nie potrafił jej podtrzymać. Typowa wada nie tylko niewolników, ale także wielu innych osób komunikujących się przez Internet. Trudno, nie ma czego żałować :-)

A ja wymyśliłem określenie na takie typy znajomości - są quasi-seksualne ;-)

poniedziałek, 28 maja 2012

Dlaczego nie szukasz przygód?

Mój responder w obecnej (stan na styczeń 2012) postaci zawiera dwie linijki, wypełnione rozmyślnym wierszykiem (dla jaj): Jestem gejem z Warszawy, mam 44 lata. Nie szukam seks przygód! Hakuna matata! I właśnie maiłem na GG rozmowę w której ktoś mnie zapytał - prawie filozoficznie - dlaczego nie szukam przygód?

No więc odpisałem temu chłopakowi: "bo jestem myślący" - taki mocny skrót. A on na to zapytał mnie, już mniej filozoficznie: "aha ok a co w tym złego jest jak chłopak chłopakowi pcha w buzie?". No właśnie - praktycznie sam sobie odpowiedział. W seksie nie ma nic złego jako takim, ale w "pchaniu sobie w buzię" - jest :-)

Nie chodzi oczywiście o rozumienie "pchania sobie w buzię" jako oralu. Ale o samo "pchanie" kojarzące się z seksem mechanicznym, bezmyślnym, gimnastycznym. Z seksem bez emocjonalnego zaangażowania, dla bardzo marnej zabawy, tylko i wyłącznie wytryskowej. W takim seksie dla seksu, jako takim, też nie ma nic złego - ale on mnie po prostu zwyczajnie nie spełni i nie nakręci tak, jak tego potrzebuję :-)

Ja po prostu potrzebuję nie tylko samego seksu dla seksu ale full opcji ;-)

niedziela, 27 maja 2012

Jurny SMS

11 stycznia 2012
Zamieściłem anonse na gej portalach i worek z prezentami się rozwiązał. Mam kilka różnych odpowiedzi, także w formie SMS-ów. Widać karnawał to taki urodzaj na poznawanie do związku ;-) I napisał mi pewien pan takiego SMS-a: "Witaj bardzo chciałbym cię poznać. Szukam mężczyzny do stałego związku. Nie ukrywam abyśmy się spotkali i zostali razem."

Milo brzmi, ale Jeszce milej byłoby aby się ten pan przedstawił jakoś. Ile ma lat, skąd jest może jak ma na imię. Byłoby to bardziej autentyczne, a nie takie bezosobowe. Odpisałem mu z propozycją pogadania na GG. Potem dojrzałem jeszcze jeden SMS który przyszedł razem z poprzednim: "Zależy mi abyśmy dali sobie szansę, a jeśli zostaniemy parą to ja w dowód swoich uczuć zrobię ci ustami ale tak do końca jako pierwszemu i jedynemu."

I zapanowała u mnie konsternacja. Ale zamiast rzucać gromy grzecznie odpisałem z prośbą aby ten pan napisał coś o sobie. Nie darowałbym sobie bowiem gdybym nie dowiedział się ile ma lat. Są tu bowiem możliwe dwa warianty. Pierwszy - jest bardzo młody, ma swoje marzenia, nie zawsze potrafi uczesać swoje szczere myśli. To nic złego. A drugi - może być też dorosłym facetem, wiek 25-30-40-50 i więcej lat, a wtedy taki opis jest żałośnie nieporadny i jakiś dziwnie pokręcony. Gdzie Rzym a gdzie Krym? Gdzie bycie razem w związku i danie sobie szansy na udane życie, a gdzie robienie ustami ale tak do końca? :-)

Nie dostałem odpowiedzi na prośbę o opisanie się - pozostanie to więc na zawsze tajemnicą ;-)

sobota, 26 maja 2012

Jurny staruszek

Nie szukam dojrzałych mężczyzn do związku - a przynajmniej dojrzale, czyli siwo, z Wielką Powagą na Obliczu wyglądających. Więc jeśli ktoś ma 55 lat, to oczywiście nie mieści się już w moim zakresie wiekowym poszukiwań. Ale pogadać z taką osobą zawsze warto. Choćby po to aby z nią wymienić myśli czy może się zaprzyjaźnić - bo wiek w przyjaźni (oczywiście nieseksualnie rozumianej) nie ma już żadnego większego znaczenia :-)

Miałem rozmowę z mężczyzną w wieku 55 lat, zatem można by się spodziewać dżentelmena starej daty - co jest bardzo miłą cechą u każdego, niezależnie od jego wieku. I pan spytał czy mam lokum w którym "byśmy mogli się spotkać i na spokojnie porozmawiać i wypić kawę". Brzmi miło, ale odpisałbym mu od razu że najpierwej chcę nabrać do kogoś sympatii w rozmowie netowej, zaakceptować się na zdjęciu, a potem spotykać się w realu. Bo chcę aby te spotkanie było radośnie wyczekiwane a nie na ślepo.

Niestety, bajeczne wyobrażenie aromatycznej opitej kawy zbezcześcił wpis, jaki pan dokonał od razu po zapytaniu o lokum. Napisał bowiem: "możliwe ze ci possę lub się oddam ale nie obiecuję". I zrobiło się obrzydliwie - bo z 55 latkiem taki seks wywołuje u mnie odruch wymiotny. Napisałem więc, że najpierw trzeba się poznać - to była taka dyplomatyczna odmowa. A pan zapewnił mnie od razu, że "oki spoko obciągnę ci i się oddam nie stresuj się proszę". A właśnie stres polega na wyobrażeniu sobie takiego seksu i z takim nastawieniem! Seks to nie zabawa na odwal się byle ja k i z byle kim. Ludzi coś powinno łączyć aby z seksu wykrzesać namiętność i rozkosz.

To jest coś więcej niż tylko gafa w rozmowie - to jest obrzydliwa gafa :-)

piątek, 25 maja 2012

Jestem jebnięty :-)

11 stycznia 2012
Otóż dowiedziałem się właśnie na czacie, że jestem jebnięty ;-) Rozmowa z chłopakiem o nicku "bardzo miły młody" zaczęła się rzeczywiście bardzo miło i uprzejmie. Chłopak szuka związku i kogoś w moim wieku. Ale chciałby mnie zobaczyć na Skype. Więc podałem mu skypowego nicka...

Nie trzeba było nawet rozmawiać, bo w nicku na Skype zawarta jest nazwa pod którą mam profile. I ów "bardzo miły młody" napisał "oj znam cię kurwa toż ty jebnięty ciągle się ogłaszasz". I oczywiście zamknął bez pożegnania okno rozmowy  ;-) A ja się po prostu uśmiałem. Owszem, rozmowa się nie udała, ale to przecież nie jest pierwsza rozmowa, która się na czacie nie udaje...

Bardziej zabawne, ale też miłe na swój sposób, jest to, że dla osób szukających związku jestem jakoś rozpoznawalny. Ktoś może powiedzieć, że to jest źle, bo ciągle szukam i nie znajduję - ale to przecież naturalne, że przy tak szczupłej podaży szukających związku nie jest łatwo znaleźć. Natomiast gdyby ktoś zastanawiał się, czy jestem wiarygodny jako szukający - to chyba właśnie moja obecność działa na moją korzyść, bo pokazuje, że szukam nie od wczoraj ;-)

Że szukam nie od wczoraj to fakt, ale wolałbym już znaleźć najpóźniej jutro ;-)

czwartek, 24 maja 2012

Homoemocjonalista

Oto na jaki anons trafiłem na Gejowie:
Nie jestem gejem, lecz HOMOEMOCJONALISTĄ. Nie szukam seksu ani pedalskich miłostek, lecz człowieka, z którym zbuduję bezpieczny dom – namiastkę rodziny. Sam jestem jedynakiem-niemaminsynkiem, dlatego myślę, że najlepiej zrozumie mnie drugi jedynak, niezwiązany emocjonalnie z rodziną lub jej nieposiadający (nie zwykłem dzielić się ludźmi, których kocham). Ty 30-35 lat, szlachetny, bez doświadczeń seksualnych, czysty duchem i ciałem, mający szerokie horyzonty, nieuczestniczący w wyścigu szczurów, odporny na pranie mózgu, jakie serwuje nam podkultura, a co za tym idzie – samodzielnie i krytycznie myślący.
Wszystko wydaje się zrozumiałe - jedynak, ale nie ktoś rozpieszczony. Ale dalej zaczyna być dwoiście. Z jednej strony - budowanie domu i związku, jak mniemam. Z drugiej - podejrzanie idealistyczna "czystość duchem i ciałem", co w połączeniu z "szerokimi horyzontami" i nie uczestniczeniem w wyścigu szczurów zakrawa na jakiegoś mędrca i filozofa - a jeszcze lepiej na cywilizacyjno-kulturowego snoba. Czyli typ człowieka, od którego mnie coś zdecydowanie odrzuca ;-)

W sumie to zamieszczenie tego anonsu na Gejowie jest śmieszne. W kategorii "szukam partnera" zaplątują się bowiem prostackie seks-anonse, a ogół ludzi tam się ogłaszających nie ma, mówiąc oględnie, wielkich emocjonalnych potrzeb. Nie mówiąc już o "kieleckim oszuście", o którym też pisałem - zamieszczającym anonse dla jaj. W takim towarzystwie szukający "zwykłego" związku ma nie lada kłopot - a taki "przeambicjonowany" idealista, moim zdaniem, nie ma w ogóle racji bytu.

Chyba, że nada się na temat do posta na blogu ;-)

środa, 23 maja 2012

Gorzka wróżba

11 stycznia 2012
I doczekałem się kolejnej wróżby, czy znaku, ale tym razem swoiście gorzkiego i - idiotycznie zabawnego :-) Poznałem na czacie chłopaka z Giżycka, w wieku 24 lat, który wydawał się być idealnym partnerem. Miał podobne doświadczenia życiowe, które sprawiały, że potrzebował tego samego uczuciowo czego ja potrzebuję. Wydawał się bardzo sympatyczny - ale mimo tego wszystkiego nie udało się z nim nic :-)

Był tylko po zawodowce, ale pisał wzorowo i bezbłędnie - mój wielki szacun za poziom. I w tym przypadku jego wykształcenie nie przeszkadzało mi. O co więc poszło? O to, że miał zasadę - w tym wypadku już kompletnie idiotyczną - że nie wysyła zdjęcia. A więc nie mogliśmy się zweryfikować. Gdyby przyjechał do Warszawy zaryzykowałbym randkę w ciemno. Ale nie miał na to kasy bo był bez pacy. I nie było jak się z nim spotkać. 

Niestety - chłopak dobrowolnie zastrzelił naszą powstającą znajomość. Po prostu ją zastrzelił. To dobre słowo. Rozumiem niechęć do wysyłania zdjęcia - ale jaki to ma sens, gdy od tego zależy być może poznanie osoby, z którą uda się życie? Takie działanie to już nie są zasady, którymi można się tłumaczyć. To już jest ewidentna ślepa głupota :-)

Potraktowałem to jako żart od Boga - chyba dlatego abym nie traktował poznawania do związku tak poważnie jak dotąd...

wtorek, 22 maja 2012

Znaki dwa...

11 stycznia 2012
Dwa małe znaki miałem dziś rozmawiając na czacie z ludźmi - ale może te znaki wskazują na to, że już niedługo sądzone mi będzie poznać kogoś odpowiedniego? Przywiązuję wagę do takich znaków, bowiem bardzo często zdumiewająco się sprawdzają :-)

Pierwszym znakiem była pierwsza rozmowa na czacie, gdy siedziałem przy porannej kawie. Chłopak w wieku 26 lat zapytał od razu czy szukam związku i życia razem. Właśnie te pytanie tak sformułowane uznałem za znak. A drugim znakiem była rozmowa z chłopakiem z dalekiego Szczecina - 20-letnim skorpionem. I to mi się skojarzyło: wiek, znak zodiaku oraz imię tego chłopaka były identyczne jak u mojego pierwszego partnera

Dlatego uznałem to za symboliczne domknięcie się kręgu poszukiwań - a raczej nie domknięcie, co domykanie się. Ten chłopak zamknął rozmowę ze mną z prostego i smutnego powodu. bał się zakochania we mnie na odległość i nie chciał cierpieć. Rozumiem te podejście. Ale uznałem za znak samą rozmowę z nim, a nie to czy go poznam, czy nie...

Teraz pozostaje czekać, oczywiście aktywnie szukając, na ewentualne potwierdzenie się tych znaków w życiu ;-)

poniedziałek, 21 maja 2012

Bi seks dyskret

Miałem "przyjemność" gadać na czacie z osobą o nicku takim jak w tytule posta. Jak taki nick można interpretować? Opcja jest oczywista - biseks, szukający seksu, kryjący się za parawanem tzw. dyskrecji. Pewnie facet ma żonę, która oczywiście nic nie wie, a lubi się puszczać z mężczyznami i szuka, oczywiście koniecznie dyskretnych, seks spotkań. No więc napisałem temu panu, że szukam związku. Na ogół to wystarczy, aby takiego gościa zniechęcić.

Ale tym razem pan mnie zadziwił - bo przedział, że też szuka związku, że jest tak naprawdę gejem, że w ogóle szuka tego czego ja. Powiedziałem mu więc, że jego nick świadczy o czymś kompletnie przeciwnym i żeby zmienił nicka, to wtedy pogadamy. Ale jakoś panu się zmiana nicka nie uśmiechała. A to znaczy tylko jedno - szuka tak jak w nicku, a mnie tylko czaruje. Tym bardziej, że zaczął rozmowę od podawania cyferek i pytania o rolę w seksie.

Dałem mu ostatnią szansę, ale nie wierzyłem w nią - posiadania profilu na necie, na którym by napisał w treści, że szuka związku. Nie dobijałem go mówiąc, że ideałem byłby gdyby komentarze na tym profilu pokazywały, że ludzie się już wcześniej ustosunkowywali do szukania przez autora profilu związku, co by uwiarygodniło jego chęci szukania związku podejmowane w przeszłości. Oczywiście gość takiego, ani w ogóle żadnego, profilu nie miał. Zatem jest po prostu niewiarygodnym bi.

Zamknąłem okno rozmowy bez żalu - przynajmniej mam materiał na posta ;-)

niedziela, 20 maja 2012

Trzej królowie...

7 stycznia 2012
Właśnie się przekonałem jak wygląda po gejowsku święto Trzech Króli. Lissek wychodząc ode mnie do klubu na imprezę a potem do Łodzi na casting wziął ni mniej ni więcej tylko trzy prezerwatywy - chciał Durexa ale dałem mu słabszej jakości. Sorry, nie będzie brał lepszych. Ja zresztą też nie używam, bo analu od dawna nie robiłem. Ale nie będę rozdawał wszystkiego na prawo i lewo jak charytatywna apteka.

Skojarzyło mi się zatem wzięcie tych trzech prezerwatyw jako święto trzech króli, którzy przybieżeli do jakiegoś klubu, wyruchali i prezerwatywy zużyli. Oczywiście Lissek, po całym swoim ciotowskim zachowaniu, biorąc te prezerwatywy wyszedł w moich oczach na gejowską kurwę i momentalnie zleciał na samo dno oceny. Można powiedzieć, że się praktycznie tym przekreślił w moich oczach.

Potem jeszcze mi wyskoczył z żądaniem aby go przeprosić i tak się rozstaliśmy. W sumie bylem zadowolony, bo to blokowało nas do kolejnego kontaktu - ale po kwadransie Lissek mi napisał przeprosiny SMS-em więc wypadało jedynie przeprosić go w zamian w tej sytuacji. Ale napisałem, że wracam dopiero w niedzielę wieczorem więc on do tego czasu się nie będzie kontaktował. I napisałem mu, że bylem na granicy wybuchu i muszę odpocząć. I to jest prawda.

Szczerze, bardzo mnie zawiódł swoim ciotowskim zachowaniem i tymi gumami - i długo potrwa, o ile w ogóle się da, aby dobudować do niego zaufanie...

sobota, 19 maja 2012

Fade Out

7 stycznia 2012
Wstałem około 10 i zastałem telefony od Lisska, któremu impreza - jak się potem okazało - skończyła się jeszcze poprzedniego dnia wieczorem, ale ja wtedy spałem, po mocnym zamuleniu mnie, kiedy wróciłem od jego zawiezienia na imprezę. Pogadałem z nim i prosił mnie o przywiezienie ciepłej kurtki. Posunąłem się jeszcze dalej i zrobiłem herbatę w szczelnie zakręcanym kubku termicznym. I pojechałem po niego do centrum. 

Lissek mnie wkurzył. Niby nie prosił o kurtkę, nie spojrzał na herbatę. Za to puścił muzę z komórki na prawie pełny regulator. I poprosił aby pojechać po jego koleżankę z którą miał jechać na casting. Pojechaliśmy i przywieźliśmy ją tu. Za ostanią kasę, pożyczając od koleżanki, kupił fajki. A ja już tylko dopatrywałem się jego arogancji, gejowskiej gwiazdeczkowości, i wszelkich negatywnych cech. I bylem już pewny, że nie chcę z nim się wiązać, bo nie uda nam się komfortowe życie. Być może uda się życie życzliwych - w miarę - współlokatorów, ale ja szukam związku, a nie lokatora.

W sumie napięcia zaczęły narastać, bo Lissek zaczynał się przy tej koleżance zachowywać jak przegięta ciota. Miałem zaś tego dnia propozycję aby pojechać towarzysko do kogoś (nie geja) zrobić zdjęcia, więc zdecydowałem się tam pojechać. Gdy Lissek wrócił z koleżanką z McDonalda zakomunikowałem mu że jadę i oni zaczęli się pakować do wyjścia. A gdy Lissek w bardzo ciotowski sposób chciał się popsikać moimi perfumami (może nie najlepsze ale około 500 zł kosztowały, a on już wypsikał w dwa dni z pól centymetra butelki), to prawie wybuchłem i położyłem szlaban. Prawie się pokłóciliśmy i potem oni szybko wyszli - na imprezę do klubu, a potem na casting do Łodzi.

I tak kończy się powoli znajomość z Lisskiem - cenna nauka, która znakomicie uzupełnia moją wiedzę i pomoże mi wybrać właściwą osobę w przyszłości. O tak to odbieram - od pozytywnej strony ;-)

piątek, 18 maja 2012

Ułomny weekend, ułomna impreza

6 stycznia 2012
Lissek się nudzi. Poszedłby na jakąś imprezę ale mnie się to nie uśmiecha - pretekstem jest oczywiście kasa którą trzeba by wydać, nawet rzędu 50 złotych, na piwo czy colę. I może na wejściówkę. Z kimś, z kim mam poczucie że się uda - bardzo chętnie. Ale nie z chłopakiem, który budzi wątpliwości. Nie jest zły, ale po prostu nie do końca jest dopasowany. 

A ja potrzebuję większego dopasowania, aby ruszyć z moim życiem do przodu i aby miłość z chłopakiem dała mi motywację. I boję się, że Lissek to tylko w połowie udana znajomość. Jestem teraz już przewrażliwiony na punkcie oznak potencjalnie kulejącego związku. A taki się z nim chyba zapowiada, a przynajmniej grozi. Nie mam ochoty ryzykować sprawdzania tego chłopaka na silę, aby się potem jedynie przekonać, że miałem od samego początku rację.

Lissek znalazł imprezę u znajomych, zawiozłem go. Dałem mu resztkę kasy z portfela ale postawiłem sprawę jasno, zresztą za jego sugestią - dziś kasa na imprezę, a on wraca do siebie do domu autostopem, bo na bus nie starczy mi kasy. Nie mam portfela z gumy, nie dla chłopaka który budzi coraz więcej wątpliwości, choć jest naprawdę fajnym kociakiem. Ale być kociakiem to za mało aby być w pełni motywującym i szczęśliwym związku.

Piątek nieudany, zapowiada się równie ułomny weekend - siedzę bowiem z chłopakiem, który zaczyna mi blokować poznawanie innych ;-(

czwartek, 17 maja 2012

Ułomny seks, ułomny związek

6 stycznia 2012
Lissek przyjechał do mnie w piątek rano, nie mógł w czwartek wieczorem z ważnych powodów. Było zimno i zmarzł czekając na mnie przy Galerii Centrum. Poszliśmy więc w domu dosłownie do łózka aby się ogrzać, ale nie spodziewałem się że będzie od razu seks. I był. Lissek przeżywa go emocjonalnie. Wydawało się, że trafiłem na właściwego chłopaka w sensie seksualnym także.

Ale potem gadaliśmy i okazało się, że nie jest tak różowo. Lissek nie może się przełamać do pewnych aspektów seksu, np nie robi oralu, a tym bardziej z połykiem. Ominie mnie to o czym marzę, czyli całowanie się ze spermą w ustach. Moje lizanie stóp też mu nie bardzo odpowiada. Nie chce się też całować ze mną z pewnego nietypowego powodu. W sumie zapowiada się zubożony seks.

To nie byłoby jeszcze aż tak tragiczne, gdyby nie zapowiadał się równie zubożony związek - z chłopakiem z którym nie łączą mnie pasje, zainteresowania, przegadane noce, mocna i pogłębiana bliskość. Lissek na pytanie czy nam wyjdzie powiedział z rozbrajającą szczerością że przeciwieństwa się przyciągają. Niby tak, ale wtedy się przyciągają gdy jest wspólny, choć niewidoczny na pozór, emocjonalny mianownik. A tego chyba nam też brakuje. 

W sumie zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym, czy Lissek jest sensowną przyszłością dla mojego życia.

środa, 16 maja 2012

A związku nie chciałbyś?

Nie ma to jak rozmowy z ludźmi na Gadu-Gadu. Nie wiem dlaczego, ale debilizm rozmów na Gadu-gadu znacznie przewyższa rozmowy czatowe. Może dlatego, że od komunikatora spodziewamy się czegoś na poziomie - i upadek poziomu rozmowy jest tym bardziej zauważalny. Oto taki przykład idiotycznej rozmowy.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej kotek ;**
Przywitanie w sposób tak spoufalający się źle wróży sensowności dalszej rozmowy.
- (Autoreply): 
- Jestem gejem z Warszawy i mam swoje lata.  
- Szukam miłych znajomych. Hakuna matata!
- ...
To mój obecny autoresponder :-)
- hej
- Masz ochotę na jakąś pałkę ?;**
Dno - na szczęście od razu się pokazało ;-)
- nie
- A ja mogę ci zrobić dobrze?;**
- nie szukam seksu
- A w związku nie chciałbyś z chłopakiem??
O lol! Po nie udaniu się propozycji zajmowania jakąś pałką czy robienia dobrze, nagle naszła go ochota na związek :-) Wyjaśniłem więc...
- szukam związku
- co nie znaczy ze szukam seks przygód

Oczywiście koncept się skończył temu "szukającemu związku" rozmówcy więc mogłem spokojnie zamknąć rozmowę.

wtorek, 15 maja 2012

Nasz długi weekend ;-)

5 stycznia 2012
Lissek miło mnie zaskoczył. Trzeciego grudnia bowiem powiedział, że przyjedzie w piątek, kiedy ma dzień wolny, do Warszawy - a w niedzielę pojedzie do Łodzi na casting do jakiegoś programu. Poradziłem mu aby sobie spokojnie ustawił jakieś spotkanie ze znajomymi w stolicy, bo ja spotkam go jak już wyjdę od dziecka około 19.30. I będziemy mieli weekend, a przynajmniej sobotę, dla siebie. zaskoczenie jest mile, bo zupełnie nie planowaliśmy tego weekendu razem ;-)

Ale wczoraj Lissek ucieszył mnie jeszcze bardziej, bo powiedział, że skoro piątek jest wolny, to przyjedzie dziś wieczorem. I mamy dla siebie znaczną cześć piątku wolnego (bo przecież będę się jak co dzień zajmował dzieckiem) oraz całą sobotę. Ale potem okazało się, że będzie tylko lepiej. W domu bowiem się wododziałem, że dziś nie muszę odbierać synka ze szkoły, bo odbiera go mama kolegi z klasy zabierając na kinder imprezę. A jutro - o czym jako Mały Kretyn się nie dowiedziałem - jest przecież święto Trzech Króli - i dlatego Lissek nie ma lekcji. Zatem jutro też nie muszę iść po dziecko.

No to mamy wolną dzisiejszą noc, cały piątek i sobotę oraz cześć niedzieli. Faktyczny długi weekend - nie tylko kalendarzowy (święto) ale także nasz osobisty. Bardzo cenny, bo potrzebujemy tego czasu aby się poznać i sobie zaufać. Znamy się tylko tydzień a już wiemy, że chcemy się sprawdzić ze sobą. Wolę polityczną mamy, ale teraz pozostaje właśnie owo sprawdzenie się ;-) A ja obieram to jako ewidentny znak od Boga - który jest dla nas bardzo przyjazny i świadczy o tym, że warto poznawać tego chłopaka :-)

Nareszcie nawet Niebo jest po naszej stronie :-)

poniedziałek, 14 maja 2012

Czas na timer

Już pisałem kiedyś o timerze jaki mam w telefonie, ale dziś napiszę nieco obszerniej. Mam taki timer ustawiony od początku posiadania Nokii N900 i już i około 30 chłopaków przewinęło się przez niego, gdy wpisywałem daty rozpoczęcia z nimi znajomości, albo najczęściej wydawania mi się rozpoczęcia z nimi znajomości. Sam timer pewnie już zmęczył się tymi zamianami i czas najwyższy aby się wreszcie ustabilizował - bo co ta za radość mieć timer, który jest ciągle resetowany?

W sumie są dwa timery, każdy o nieco innym nagłówku. Pierwszy timer ma nagłówek

=[ L]= Maciek & Chłopak =[ L]=

gdzie oczywiście są imiona moje i mojego chłopaka - te ostatnie się ciągle zmieniają :-) Symbole =[ L]= w tym nagłówku oznaczają oczywiście tarczę kwadratowego zegarka (na pasku ze znaków równości). Ten timer odlicza czas od momentu poznania danej osoby.

Drugi timer ma nagłówek

=[OO]= Maciek & Chłopak =[OO]=

Gdzie znaki OO symbolizują obrączki - to jest timer wspólnego zamieszkania razem - albo czasu który ma upłynąć do tego wspólnego zamieszkania. Jeśli więc zamieszkam z chłopakiem w innym terminie niż poznanie się z nim, to oba timery mają jak najbardziej sens. Szczególnie, że do czasu wspólnego zamieszkania ten drugi timer pokazuje ile do niego zostało jeszcze czasu :-)

Oby tylko już nigdy więcej nie były resetowane ;-)

niedziela, 13 maja 2012

Czas na zmiany

3 stycznia 2012
Tytuł posta można zrozumieć dwojako - albo jako czas na dokonywanie jakiś zmian, czyli rozpoczęcie procesu zmian, albo jak czas, który się na zmiany rozplanowuje. No i właśnie w tym drugim znaczeniu go wybrałem, choć mam świadomość, że ludziom kojarzyć się będzie zdecydowanie z pierwszym znaczeniem - ale to taka moja mała złośliwość :-)

Lissek dzwonił do mnie - to ważne, że on dzwonił, bo tym samym wykazuje inicjatywę i to, że mu na mnie zależy. I powiedział, że załatwił sobie przenosiny do innej szkoły - nie w sensie wybrania tej innej szkoły, ale w sensie ustalenia w obecnej, że takie przenosiny będą możliwe. Tak jak się spodziewałem, najdogodniejszym dla szkoły terminem będzie 27 stycznia, gdy w jego województwie kończy się semestr i zaczynają ferie. Lissek dostanie podsumowanie semestralne i będzie mógł spokojnie i legalnie zmienić szkołę.

Zatem zamieszkać razem na dobre moglibyśmy od końca stycznia. Tak jak ustaliliśmy, Lissek wybierze oczywiście szkołę zaoczną aby mógł iść do pracy. Jego obecność i jego wkład finansowy pomogą nam bardzo we wspólnym życiu - a mam nadzieję, że to życie nam się uda. Przy okazji, rozdzieliły się oba timery jakie mam w telefonie. Ale to temat na innego posta ;-)

Tak czy siak, wiemy jakie są ramy czasowe początku naszego wspólnego życia ;-)

sobota, 12 maja 2012

SMS-owy partner ;-)

Robiąc porządki na fonie trafiłem na konwersację SMS-ową z panem, który podpisał na mój ówczesny anons na Gejowie. Przytaczam ją jako modelowy przykład SMS-owego kretynizmu w poznawaniu partnera - bo mój anons był w dziale "szukam partnera" a nie "dobry seks".

Pan napisał mi w pieszym SMS-ie "hej". Trochę głupio jak na płatną komunikację. Zaprosiłem go na GG ale miał "tylko SMS" więc poprosiłem go o przedstawienie się. Napisał: "Jacek 43 170 14" - czyli wiek, wzrost i długość penisa są kluczowe. Napisałem mu, że to dobre dla szukania seksu na czacie i że oczekuję czegoś więcej niż kilku cyferek. W odpowiedzi napisał coś o sobie, co mnie zamurowało: "Lubię być pieszczony wspulna kąpiel filmy". Żeby 43-latek popełniał błędy ortograficzne? Napisałem, że szkoda SMS na taką zdawkową komunikację. A w odpowiedzi zastrzelił mnie tekstem: "Doładuję ci, ale pisz konkretnie, adres i walimy"

Co za bezczelny tupet :-) Traktować mnie jak smarka, któremu się łaskawie konto doładuje. I jak kurwę do seksu na żądanie. Szkoda było odpisywać na ten obraźliwy SMS. Postanowiłem jedynie uwiecznić to na blogu. Zabawne, że ludzie szukający seksu, i to w kurewskiej (sponsorowanej zapewne) wersji zawracają głowę osobom szukającym partnera do związku. Ale widać nie stać ich na myślenie ;-)

No cóż, przynajmniej temat na bloga mam - mały, ale zawsze zysk z tej całej "konwersacji" ;-)

piątek, 11 maja 2012

Do trzech znaków sztuka

2 stycznia 2012
Zawiozłem Lisska do centrum. Miał jechać busem do Miasta Z, ale jakoś przy mnie nie kupił biletu i nie wsiadł. Niby miał spotkać się z koleżanką, ale zaczynałem nabierać podejrzeń, że może być oszustem. Ciągle nie umiem tego określić - ciągle wszystko jest niejednoznaczne. Pewne szczegóły przemawiają za uczciwością Lisska, ale pro forma muszę brać pod uwagę i drugą możliwość.

Dlatego tak ważne są dla mnie znaki "od Boga", które pomogą mi psychicznie się zorientować w sytuacji. Pierwszym takim znakiem było to, że zapomniałem dokumentów samochodowych gdy szliśmy z Lisskiem do auta. Musiałem się po nie wracać. Uznałem to za dobry znak - zakręcony jestem na punkcie Lisska i zapominam. A nie byłbym zakręcony, gdybym intuicyjnie czuł że nie ma dobrych zamiarów. Mam więc nadzieję, że ten chłopak jest w porządku.

Gdy wracałem z odwiezienia go, miałem jednak rozumowo liczne obawy co do jego uczciwości. Przydałyby się nowe znaki. Poszedłem do domu z garażu i rozpakowałem się, między innymi wyjmując telefony. I znów zapomniałem wziąć, tym razem telefonu z auta. I to tego, z którego rozmawiam z Lisskiem. Wróciłem się więc do garażu. I znów zapomniałem - wziąć kluczyki od auta! A więc wróciłem się z wracania. I tym razem klucz wziąłem, a telefon przyniosłem.

Trzy zakręcenia, trzy zapomnienia, trzy znaki - mam nadzieję, że jednak będzie dobrze ;-)

czwartek, 10 maja 2012

Do trzech razy sztuka

1 stycznia 2012
Z Lisskiem już dwa razy się nie dogadałem. Za pierwszym razem przyjechałem po niego aby go zabrać do Warszawy, ale nie mógł jechać. Za drugim razem przyjechałem do niego na Sylwestra - ale się nie udało. A teraz pojechałem do niego po raz trzeci, do Miasta Y a potem jeszcze do Miasta X, aby zabrać go już do Warszawy, bo sam nie był w stanie znaleźć autostopu do stolicy, w co akurat wierzę. No więc pojechałem.

Przywiozłem Lisska do Warszawy. Czyżby wreszcie sądzone nam było zamieszkać razem i sprawdzić się? Niestety, nie dogadaliśmy się po raz trzeci :-) Tym razem Lissek niepotrzebnie mechanicznie potwierdził moje zapytanie w czasie rozmowy na czacie, czy uczy się zaocznie - napisał bowiem, że ma wiele czasu a ja spytałem o zaoczną naukę. Okazuje się jednak, że uczy się w szkole dziennej, w rodzimym Mieście Z. A więc aby się przenieść do Warszawy musi przenieść szkołę i rentę edukacyjną, którą otrzymuje od opieki społecznej.

Zatem Lissek wyjedzie jutro załatwiać sprawy. Jedyne co - to zostawia ciuchy u mnie. Za to pożyczył nieużywane przeze mnie duże słuchawki. I mam nadzieję, że okaże się uczciwym chłopakiem, a nie kolejnym oszustem czy złodziejem. Na razie nie jestem w stanie zdiagnozować jego zamiarów - ciągle na dwoje babka wróży. Dlatego chętnie będę się zdawał na rożne znaki. W przypadku niewiedzy znaki są dobre przynajmniej jako metoda samooszukiwania się ;-)

Zatem czas pokaże czy będziemy razem, czy nie ;-)

środa, 9 maja 2012

Prze chuj

Oto anons z Gejowa faceta o nicku, którym zatytułowałem posta (pisownia 100% oryginalna):
27 180 70 cierzki harakter prze chuja szukam konkretnego faceta do zycia w wieku od 25 do 40 lat nie interesuja mnie przegiete kurwy z damskim glosem i torepka ! wiec niech mi nie zawracaja pizdy ! a ulegle kurwy ktore udaja ze szukaja milosci tylko do pierwszego wsadzenia chuja w pizde wyczuje odrazu tylko konkretne i zdecydowane odpowiedzi to tyle z mojej strony
Mnie też przegięte kurwy z torepką nie interesują. Ale mam wątpliwość czy to mężczyzna, czy kobieta - skoro pisze aby mu nie zawracali pizdy ;-)

Nic dodać, nic ująć - potraktujmy to jako ciekawostkę przyrodniczą :-)

wtorek, 8 maja 2012

Noworoczna wróżba

1 stycznia 2012
Wróciłem do Warszawy i około 22 położyłem się spać. Mam w dupie Sylwestra. No niestety nie udało mi się przespać nocy, bo oczywiście obudziła mnie kanonada. Nawet nie wychodziłem na balkon. Poleżałem kilka minut na łóżku a potem wstałem, zaciekawiony tym, czy na moich blogach pokaże się inaczej archiwum rozmów, razem z nowym rokiem. Na razie nie pokazało się, ale może dlatego, że nie opublikowała się jeszcze żadna noworoczna notka...

Oto jakie miałem sylwestrowe myśli. Postanowiłem wejść na czata aby zobaczyć jaka będzie pierwsza rozmowa, to miała być wróżba na Nowy Rok. Przy okazji zinterpretowałem te lampki awaryjne w czasie spotkania z Lisskiem - to był znak, że sama impreza sylwestrowa się nie uda :-) 

Pierwsza rozmowa w 2012 była na czacie Interii, a więc tym samym  na którym poznałem Lisska. I oto jak wyglądała:

Wróżba jest ewidentnie bardzo spektakularna - nick rozmówcy jest wręcz symboliczny. I idealnie oddaje to, kogo szukam. Co do samej zawartości rozmowy - typowy czatowy dupek, któremu nie chce się zobaczyć profilu i woli dostać na tacy pocztą, albo który zobaczył, że wyglądam o kilka procent nie na mój wiek - i zamknął okno. Nie wiadomo czy szukał kogoś młodziej wyglądającego, czy dojrzale. Bez znaczenia. Dla mnie dużo ważniejsze jest to - z punktu widzenia mojej pojebanej estetyki -  że cała rozmowa zmieściła się w normalnym rozmiarze oknie rozmowy, bez przewijania. To ewidentny przykład w pigułce - i przez to jeszcze bardziej spektakularny.

Czyżby więc oznaczało to, że poznam kogoś wiernego do związku? Albo może - już poznałem? ;-)

poniedziałek, 7 maja 2012

Dialektyczny Sylwester

31 grudnia 2011
Lissek poprosił byśmy wsiedli do auta. Mieliśmy pojechać do sklepu po alkohol. No cóż, nie ma sprawy. Odpaliłem auto. Ale okazało się, że Lissek liczy na to, że mam kasę. A nie mam. No to nici z zakupów i Lissek jest w kłopocie. Ten alkohol (4 piwa i wódka) który wczoraj kupił - za moje pieniądze - już poszedł, jako jego "wkupne". Zaś imprezowicze, jak mówił, są "materialistami" i należałoby kupić alkohol aby było to dobrze widziane. A ja kasy nie zabierałem, więc nic nie kupię. I mamy problem.

Szybko zdecydowałem, że w takiej sytuacji nie mam zamiaru iść na imprezę, aby świecić oczami. Decyzja przyszła mi łatwo, bo przecież poza Lisskiem nie znałem tam nikogo i pożegnałem się z myślą o imprezie bez żalu. W końcu jeśli miałbym tam być z laski - to wolę wracać do domu.  Lissek miotał się. Chciał rzucić wszystko i jechać ze mną. Miał chyba wszystko, co jego, ze sobą więc nie musiał się wracać po rzeczy. Ale z drugiej strony to jego równi znajomi, których nie można wystawiać do wiatru. I zapytał mnie czy bym jutro po niego przyjechał. Odmówiłem, bo nie mam kasy na kolejne 250 km jazdy. I to w takich idiotycznych okolicznościach. 

Lissek zasmucony zapytał mnie czy po tym wszystkim będę go jeszcze chciał. Powiedziałem mu, że szukam chłopaka do związku a nie sytuacji z Sylwestrem ;-) I Lissek powiedział mi, że sam jutro przyjedzie do Warszawy - choćby nie wiem co. Pojedzie autostopem bo nie ma kasy. Powiedziałem mu, że przyjadę po niego w obrębie Warszawy - niech mi po prostu da znać jak będzie. Pożegnaliśmy się i wyskoczył z powrotem. A ja zdjąłem kurtkę i nastawiłem nawigacje do domu. Oczywiście drogą, którą przyjechałem - bo jest wygodniejsza.

Dialektyczny Sylwester - niby jest, ale go nie ma ;-)

niedziela, 6 maja 2012

W drodze na Sylwestra

31 grudnia 2011
Pojechałem do Lisska, wyjeżdżając dokładnie o godzinie 16. Tym razem jednak zawierzyłem samochodowej nawigacji, która prowadziła mnie 122 kilometry, łukiem. Najpierw obwodnicą, potem drogą dwucyfrową. Droga niby dłuższa, ale jakże płynna - bez odcinków w budowie i trzeciorzędnych nawierzchni. Po prostu jechało się zajebiście, i - kto wie - czy nie spaliło mniej paliwa ze względu na spokojną, jednostajną jazdę ;-)

Nie brałem ze sobą kasy, a jedynie dokumenty niezbędne do kierowania autem, telefony (najmniejszy z kartą Orange, do kontaktu z Lisskiem, kluczyki od auta, klucze od domu i ... różdżkę radiestezyjną, bo chciałem tam na miejscu sprawdzić im żyły wodne. Miałem pomysł aby kupić szampana w sklepie, ale zrezygnowałem  z tego. Dojechałem już prawie na miejsce do Miasta X, gdy Lissek napisał mi abym zadzwonił i powiedział mi, że impreza jest w Mieście Y, przez który 10 minut wcześniej przejechałem.

Trochę to zaczyna być wadą Lisska, że co chwila nie dogadujemy się ze sobą - tym razem niepotrzebnie przejechałem 13 kilometrów, a raczej 26 - bo musiałem zawracać. Zaparkowałem i dałem mu znać, że jestem. Wyszedłem z auta i ubrałem się w kurtkę. I spacerowałem sobie koło samochodu - zastanawiając się z którego domku wyjdzie po mnie Lissek. Okazało się, że wyszedł z domku gdzieś dalej położonego, bo przyszedł od innej strony. A raczej podbiegł, bo ubrany lekko a na dworze w okolicach zera.

No to idziemy na imprezę sylwestrową - z Lisskiem ;-)

sobota, 5 maja 2012

Dwie rozmowy - dwa znaki

31 grudnia 2011
Wstałem około 3 w nocy, wyspawszy się w naturalny sposób. Zacząłem się zastanawiać nad Lisskiem. Byłem w konfuzji nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć - intuicje podpowiadały mi że zarówno można mu zaufać, jak i że może to być jakieś oszustwo. Ale raczej obstawiałem zaufanie - po różnych drobiazgach pozornie bez znaczenia, ale które można było interpretować na korzyść chłopaka.  Postanowiłem więc zrobić prosty test - od samego Pana Boga - który by mi może pokazał jak mam się zdecydować.

Odpaliłem czaty i postanowiłem, że zobaczę kto się zgłosi i z kim będę rozmawiał. Rozumowałem, że jeśli Bóg chce abym był z Lisskiem, to da mi na czacie stosowny znak. A jeśli nie chce - to ześle kogoś, z kim poznam się i może spędzę Sylwestra. I trafiły mi się dwie  rozmowy na czacie WP. Pierwsza to Szymon (20 lat) z Torunia. Szuka związku jak ja i w ogóle jest super. Ale po 15 minutach rozmowy nagle zamyka okno. Drugi to 19 latek z Warszawy, skorpion (mój ulubiony znak), zainteresowany historią i RPG - jak ja! I szukający dokładnie partnera. Gadamy wspaniale - i nagle on także zamyka okno rozmowy.

Nie trzeba być mądrym, aby dopatrzyć się w tych dwóch rozmowach drwiny Pana Boga z mojej koncepcji sprawdzenia czy może trafię na kogoś, kto by mnie zniechęcił do Lisska. To ojcowski prztyczek w nos od Boga i jasny komunikat abym nie szukał. Zostawię jeszcze czata, ale nie spodziewam się żadnych rewelacji. W takim przypadku jadę do Miasta X na Sylwestra z Lisskiem i jestem otwarty na poznanie tego chłopaka. Chcę bowiem mieć uczciwe przekonanie, że więcej znaków wskazuje na to, żeby go poznać - niż może być interpretowanych przeciw niemu (jak te wczorajsze diodki w samochodzie).

Ktoś powie, że jestem zdrowo popierdolony z tymi znakami od Boga - no i jestem, a co - buhahaha! ;-)

piątek, 4 maja 2012

Dwie kontrolki - dwa znaki

30 grudnia 2011
Kiedy jechałem samochodem z Lisskiem zapaliła mi się kontrola silnika na tablicy wskaźników samochodu. Coś nie tak jest - ale nie dziwi mnie to. Ta kontrolka się zapala od jakich 2-3 lat, a ostatnio przez dłuższy czas zgasła, i to mnie bardziej zdziwiło ;-) Ale w czasie jazdy z Lisskiem zastanawiam się czy ta kontrolka, to nie znak od Boga, że coś z tym chłopakiem jest nie tak. Żebym uważał. A zaraz potem niebieska dioda w rozgałęziaczu gniazda zapalniczki samochodowej zaczęła migotać jakby miała się przepalić - ale zasilanie z zapalniczki było przekazywane normalnie.

Zacząłem się zastanawiać czy i jakie to mogą być znaki. Pozytywne czy negatywne? Czy mam uważać na tego chłopaka, czy może wręcz przeciwnie, zaufać mu? Jestem zawsze w konfuzji, gdy takie znaki się pojawiają, bo one bardzo często się sprawdzają. A więc zdawałoby się, że racjonalnie naiwna wiara w nie - ma jednak racjonalne uzasadnienie. I nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Potrzebuję po prostu dalszych punktów zaczepienia, aby zorientować się w którą stronę biegnie linia.

Na razie wróciłem do Warszawy sam. Po przyjeździe ogarnąłem się - akurat na złość 4 czy 5 osób zagadało mnie na GG. Zostawiłem w domu telefon na który maila dzwonić koleżanka z potwierdzeniem imprezy sylwestrowej, ale nie było tam telefonu od niej. Był jakiś SMS od kogoś, kto mnie chciał poznać z ogłoszenia, odpisałem mu podając GG ale nie zgłosił się nikt na GG, kto powołałby się na SMS. Popracowałem przy moim blogu. A potem poszedłem spać.

Ciekawe co przyniesie jutrzejszy dzień i potem cały Nowy Rok ;-)

czwartek, 3 maja 2012

Poznawanie w kółko za kółkiem ;-)

30 grudnia 2011
Wróciliśmy zatem oddać pieniądze do Miasta Y. Potem pojechaliśmy do Warszawy ale nie dojechaliśmy, bo Lissek powiedział, że obiecał kolegom u których nocuje że im pomoże w przygotowaniach na Sylwestra. Fakt, że nie wypada mu odwrócić się do nich dupą i uciec do Warszawy. Obiecał, chce dotrzymać obietnicy - to pozytyw. Ale zastanowiłem się czy warto jechać do Warszawy w tej sytuacji. W sumie zdecydowałem, że nie warto.

Lissek zaprosił mnie do Miasta X na Sylwestra, grono jego kolegów z dziewczynami to kilka podobno zajefajnych osób. Rozumiem, że nie wypada mu spędzać Sylwestra ze mną, skoro od tygodnia ustala z tamtymi imprezę u nich. Gdybym zawiózł go do warszawy musiałbym odwieźć go dziś do Miasta X, potem jutro jechać do nich na Sylwestra, po którym zabrałbym już Lisska do siebie. W sumie byłyby to 3 jazdy, 750 kilometrów. Postanowiłem więc pojeździć po okolicy z nim, bo szkoda czasu na jazdę do Warszawy.

Jeździłem około 9 godzin, włącznie z powrotem do Warszawy - a oo zgraniu ścieżki jazdy z nawigacji do komputera podsumowałem trasę na 460 km - niewiele mniej niż przy odwiezieniu go dziś z Warszawy. Ale myślę, że tak jest lepiej, bo jeśli to miałby być oszust, to przynajmniej nie wie gdzie mieszkam. Poza tym co byśmy zrobili w 2-3 godziny w Warszawie? Szkoda byłoby przyjeżdżać. Zgodziłem się przyjechać do niego na Sylwestra, ale mam nadal mieszane uczucia i nie jestem pewny czy powinienem. 

Bo ciągle babka wróżyć może na dwoje - a zapracowali na to "uczciwie" oszuści na których trafiłem przed Lisskiem. Poczekam na znaki, i zależnie od nich zdecyduję się na wyjazd lub nie... Chcę poznać tego chłopaka bo mam nadzieję, że jest dla mnie odpowiedni. Obaj mamy ciężką sytuację i obaj potrzebujemy miłości. Potrzebuję poznać kogoś takiego, który powie po prostu "damy radę" - zresztą Lissek mówił tak dziś około dziesięciu razy ;-)
Nie chciałbym już popełniać błędów poznając chłopaka - ale nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi :-)

środa, 2 maja 2012

Lissek Chytrusek? ;-)

30 grudnia 2011
No i dojechałem do Miasta X aby się spotkać z Lisskiem. Chłopak ma blond włosy i czub na głowie, ale nie taki jak książę, który wyglądał jak Indianin z takimi włosami, lecz naturalnie wyglądający. I jest wręcz niemożebnie zgrabny i szczupły. Pojechaliśmy do mnie, ale w drodze Lissek sobie przypomniał, że ma pilną sprawę do załatwienia - musi oddać 50 złotych pożyczone od kogoś. Chciał zastawić telefon. Zastanowiłem się co robić. Taką kwotę mogę zaryzykować więc mu pożyczyłem. Ma rentę więc może oddać z niej 11 stycznia. Zatem podjedziemy do pobliskiego Miasta Y oddać te pieniądze.

Ale podwoiłem uwagę. Nie wiem bowiem czy mogę mu zaufać. Na pewnym castingu ukradziono mu torbę z dokumentami i ciuchami. Może mówić prawdę, ale może to być sprytne tłumaczenie oszusta aby się nie wylegitymować. Na dwoje babka wróżyła. Do tego Lissek przyznał się uczciwie do swego życia. Okłamał mnie na czacie w dobrej wierze. A raczej nie okłamał, ale nie powiedział wszystkiego. Jest z rodziny zastępczej, był 12 lat w domu dziecka, bo jego biologiczni rodzice nie nadawali się do opieki nad nim. Rodzinę ma taką, że tylko niestety można się wstydzić - ale sam chce być kompletnie inny, stronić od alkoholu, prowadzić normalne uczciwie życie...

To uwiarygadnia go mocno, bo taka deklaracja od kogoś, kto w życiu miał pod górkę, jest o wiele więcej warta od  deklaracji kogoś wychowanego w puchu. Oczywiście boję się czy jednak on nie jest oszustem, ale to naturalna obawa, zresztą mu o niej powiedziałem. Wydaje mi się, że czuję z jednej strony uczciwego chłopaka, ale muszę być czujny póki on tej uczciwości nie udowodni życiem. Póki co, drogi oszusta i uczciwego chłopaka splatają się i nie sposób jednoznacznie przekonać się która z nich jest prawdziwa. Dlatego dałem tytuł posta "Lissek Chytrusek?" bo mimo wszystko muszę się zastanawiać nad wariantem negatywnym.

Jedno nie ulega żadnej dyskusji - Lissek ma mega przystojne oczy ;-)

wtorek, 1 maja 2012

Święto pracy

Oto zapis rozmowy z czata Interii z radosnym panem w wieku - jak wskazuje nick - 46 lat, czyli poza moim zasięgiem zainteresowania. Pan jest przykładem ciężko pracującego na złą reputację czata. Otóż ten człowiek pracy skupia się jedynie na tym - o ile dobrze odczytałem rozmowę - aby ciągnąć i być ruchanym przez chuje powyżej 18 cm. Oczywiście, jego IQ jest proporcjonalne, zapewne około 18 właśnie, może nieco powyżej.

Zabawne są te ironiczne i złośliwe przytupywanki debili szukających bezmyślnego ruchańska, gdy nagle trafiają na kogoś kto im psuje z góry założoną koncepcję. Jak można nie mierzyć penisa? Jak można nie podniecać się jego rozmiarami? Jak można być tak nie-seksualnym? To nieomal bycie wrogiem ludu w czasach komuny. 

Ma rację, że szkoda mu odpisywać - po chuja bowiem? ;-)