sobota, 21 kwietnia 2012

Psychoanaliza anonsu

Oto taki list dostałem od kogoś dotyczący mojego anonsu - przytaczam najbardziej nietresujący fragment: wygląda na to,ze nikt nie odpisał na Twój anons... Zastanowiło mnie to... Zerknąłem wiec na foto (i nic poza tym,ze musisz być fajnie owłosiony nie zobaczyłem, no dobra - brak, de facto, twarzy/sylwetki sugeruje, że chcesz coś ukryć). A ogłoszenie samo w sobie jest fajne. Teoretycznie mógłbym potencjalny brak odpowiedzi zwalić na kanwę faktu, że nie sugerujesz sponsoringu (wtedy odpowiedzi byłaby masa i wszystko przed 30ka) ale jesteś najwyraźniej człowiekiem o zdrowych zmysłach i poczuciu własnej wartości wiec nie w tym kierunku...

Odpisałem mu na ten mail - i to był błąd :-) Okazało się bowiem, że nie ma takiego adresu, który ów analizator podał jako swój mail. Napracowałem się więc na próżno. Generalnie więc mogę odpisać na blogu. Po pierwsze, takie ogłoszenia jak moje generują mało odpowiedzi - i wcale mnie to nie dziwi. Mało kto szuka związku, a jeśli to mało kto z 44-latkiem. Więc brak odpowiedzi na anons nie zdumiewa mnie w jakikolwiek sposób. A co do zdjęcia, dałem akurat zdjęcie "marketingowe" które przypomnę obok. To zdjęcie ma charakter prześmiewczy i nie musi mnie pokazywać - co bynajmniej nie znaczy, że mam coś do ukrycia - skoro podałem profile, na których mam normalne zdjęcie i każdy mądry człowiek mógłby to sprawdzić - ale widać mojemu analizatorowi to do głowy nie przyszło ;-)

Jako ciekawostki można jeszcze powiedzieć, że na szczęście owłosiony nie jestem. Poza tym analizator pisał o zainteresowaniach i marketingu. I nawet określił mój anons jako marketingowo kiepski - no bo nie wygenerował odpowiedzi. Widać, że o marketingu nie ma pojęcia. W trudnych warunkach nawet Philip Kotler nie naleje z próżnego ;-)

Ale przynajmniej jest notka na bloga - bynajmniej nie marketingowa ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz