piątek, 30 września 2011

Mądre przemyślenia...

Napisałem kiedyś na Fellow mail do jednego chłopaka z Warszawy. Skomentowałem życzliwie jego profil, czyli to co napisał o szukaniu ludzi na Fellow. Przy okazji, ponieważ u mnie była burza, zapytałem czy u niego też jest.

W odpowiedzi napisał do mnie dwa zdania: Mądre przemyślenia. U mnie też burza. I pozdrowił mnie, nawet bez imienia czy nicka. Ewidentny znak końca korespondencji.

Zabawne jest, że mamy dysproporcję około pięciu linijek listu jaki napisałem, i niecałej linijki odpowiedzi. Widywałem większe dysproporcje, także w swoim wykonaniu jako osoby odmawiającej. Nie dziwi mnie więc takie podejście.

Dziwi mnie, i trochę bawi, odmowa ujęta w formie pochwały. Na przykład pochwalenie tego, co napisałem w mailu, komentarzu, albo pochwalenie całego profilu. Ale to pochwalenie jest tak napisane, że czujemy odmowę. Można trochę na siłę dalej korespondować, ale ta odmowa się nie zmieni - a może przybrać bardziej zdecydowane formy: zaprzestania korespondencji lub odmowy wprost.

To, że ktoś chwali i odmawia, boli trochę bardziej niż sytuacja, gdy ktoś pogardza mną. Ciachowata piękność, która nie raczy odpisać na maila, to norma. Nikogo to nie dziwi i nie martwi. Z góry wiadomo, że bezpieczniej założyć, iż takie ciacho nawet na mnie nie spojrzy. Co najwyżej się miło zdziwię. Ale odmowa w formie, bądź co bądź, życzliwej - boli najbardziej. Może dlatego, że taka forma odmowy sugeruje, że właśnie straciłem okazję poznania naprawdę wartościowej osoby.

Jest też lepsza strona medalu - przynajmniej nie wszystkie odmowy są brutalne i pogardliwe. A więc skończę dzisiejszy temat tym optymistycznym akcentem ;-)

#136 - witaj kiblu :-)

Oto sztuka czatowego refleksu. Rozmówca ma nick "23 realny Warszawa".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- pamiętasz? sraliśmy razem
Z nikim nie srałem razem, więc nie pamiętam ;-) Chwila namysłu i...
- witaj mój kochany kiblu :-)
- hahahahaha
Rozmówca zamknął okno priva.

czwartek, 29 września 2011

Czy kłamstwo jest moralne?

Czy kłamstwo jest moralnie dopuszczalne? Oczywiście, że jest - pod warunkiem, że ważniejsze moralne zasady uchylają złe znaczenie kłamstwa. Kłamstwo może być dopuszczalne moralnie w wyjątkowych przypadkach.

O takim przypadku chciałbym napisać. To jest przypadek, gdy ktoś nie jest w moim typie z wyglądu. Czy powinienem mu powiedzieć wprost prawdę, czy powinienem skłamać? Ja wolę skłamać i zwalić winę na inne czynniki, które powodują, że z tą osobą się nie uda. Najlepiej na czynniki niemożliwe do poprawienia przez tą aosobę. Na przykład jest ona nałogowym palaczem - a ja od razu udaję, że na widok tytoniu mdleję.

Niedawno poznałem, a raczej zostałem zagadany, przez 30-latka z Gdańska. Szuka związku i mógłby potencjalnie być dobrym partnerem. Co z tego, skoro ma skończoną szkołę zawodową i raczej widzę po rozmowie, że wiele z nim do pogadania mieć nie będę. Przysłał mi zdjęcie, na którym wygląda misiowato, owłosiony i dojrzały - aż trzy czynniki, które mnie emocjonalnie wyłączają.

Zdecydowałem się nie mówić mu, że nie jest w moim typie. Facet nie jest brzydki, a mnie w nim wyłącza dojrzałość, na którą jestem uczulony. To moja fobia - a nie jego problem. Wielu ludziom się będzie podobał, znacznie bardziej niż ja. Więc nie ma co wskazywać mu na wygląd, którego ocena przeze mnie jest mocno subiektywnie wypaczona. Użyłem innego argumentu - że nie udawało mi się z ludźmi po szkole zawodowej i dlatego niestety szukam kogoś po lub w trakcie studiów.

Ten argument także może być bolesny, ale odmowa jest zawsze bolesna. Sam to przerabiałem dosłownie tysiące razy. Jednak edukacja, jaką ktoś przeszedł, to choć po części sprawa jego wyboru - a nie genów, które od nas nie zależą, a od których zależy nasz wygląd. Lepiej więc zwalić winę na coś, co sami wybraliśmy, niż na coś co od nas nie zależy.

A wygląd to kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Nieważne ilu osobom się nie spodobam. Ważne ilu się spodobam, z iloma możne udać mi się relacja, której szukam. Tamci, którym się nie podobam, nie mają znaczenia - tak jak obumarłe plemniki nie mają znaczenia, gdy jeden z nich dociera do komórki jajowej i ją zapładnia. Tego "plemnika" szukam - a nie całej reszty.

Są rozmówcy, przeważająca liczba, którzy wygłaszają nieśmiertelną formułkę sory nie mój typ pa - po czym zamykają rozmowę. Ja tak nie potrafię - to zbyt brutalne. Oni zaś nie potrafią inaczej, gdyż najwyraźniej natura nie dała im umiejętności kończenia rozmowy w bardziej subtelny sposób. Mało kto po stwierdzeniu, że nie jestem w jego typie, ma kulturę aby ze mną chwilę jeszcze porozmawiać. Ludzie gonią od rozmowy do rozmowy, niczym pies z wywalonym językiem, tak jakby czat za chwilę miał się skończyć.

Przypadki, gdy ja jestem w czyimś typie, nie są tak liczne jak przeciwne. Może dlatego potrafię tak starannie wygaszać rozmowy, bo nie mam ich zbyt wiele do wygaszania. Gdybym miał 10 adoratorów na minutę, to może też stosowałbym metodę brutalną, ale szybką...

Generalnie, odmowa zawsze jest przykra. I nieważne jaki jest powód - ważne aby go tak sformułować, aby zrobić drugiej osobie jak najmniej przykrości. A czy to się uda w praktyce - ludzie są i zawsze będą omylni...

#135 - dojrzała mądrość

Od dojrzałego faceta można oczekiwać mądrości. Oto jak gościu z nickiem "dojrzały" zagaduje mnie z nickiem "związku".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć szukam kochanka
- odpada szukam uczucia
- ok pa
Rozmówca zamknął okno priva.

Ludzie mają naprawdę dziwne poczucie związku i mylą go z seks układem.

środa, 28 września 2011

Sztuka zniechęcania

Jak można zniechęcić kogoś do dalszego kontaktu, nie robiąc tego jednak wprost? Bo wprost byłoby niegrzecznie i może dla niego boleśnie. Pytanie tylko, czy nie wprost nie będzie także bolesne, z innych powodów. Bo może da mu nadzieję, której zniechęcenie wprost by nie zdążyło dać.

Dostałem mail na profilu na Fellow, od gościa mającego 45 lat, a więc wiadomo, że będącego poza moim zasięgiem poszukiwań, który jest i tak przeciągnięty do wieku 40. Cóż, po prostu tak mam, że dojrzali faceci mnie nie podniecają.

Autor maila pisze wprost, że mu się podobam i pyta (choć bez znaku zapytania) czy się może poznamy. Co mu odpisać? I wpadłem na pomysł jak się z tego wywinąć. Dwoma krokami, które dla inteligentnej osoby powinny dać  do myślenia. A czy trafię na kogoś myślącego - czas pokaże :-)

Krok pierwszy - odpowiedź na maila. Odpowiedziałem pytaniem - czy ma na myśli zaprzyjaźnienie się? Jeśli tak, to czemu nie - ale zaznaczyłem, że musielibyśmy mieć tematy do rozmów, a ja mam hermetyczne pasje i zainteresowania. Czyli z góry skierowałem zaznajomienie się na tory nie-seksualne i nie-uczuciowe.

Krok drugi - zobaczyłem w zajawce profilu, że nie ma zdjęcia, więc nie odwiedziłem go. W wynikach wyszukiwania podejrzałem treść profilu - zaiste obszerną, bo cały opis składa się z jednego słowa: "fajny". Nie odwiedzam profilu dając do zrozumienia, że ta osoba mnie nie ciekawi.

Ciekawe czy ten facet pojmie aluzję? Okazało się, że pojął. Nie odpisał już mi na maila, po przeczytaniu mojego. Przynajmniej wykazał się inteligencją, czego nie zawsze można się dopatrzyć w zachowaniach ludzi na czatach czy profilach :-)

#134 - sztuka zniechęcania

Oto jak można grzecznie zniechęcić kogoś, kto nie pasuje, nie mówiąc mu o tym wprost. Rozmówca ma nick "Warszawa 47 mam lokum", zatem jego wiek jest daleko poza moimi widełkami i można się założyć, że z tym nickiem szuka seksu.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cze
- cze
- jakie kryteria?
- wzajemne dobranie, szukam chłopaka do wspólnego życia
[usiłuję go zniechęcić słowem "chłopaka"]
- ja też
[ha ha, nie bardzo wierzę w szukanie związku u osoby z nickiem "mam lokum"]
- mam 47 latek
[przecież to widzę w nicku, jakoś nie załapał aluzji do słowa "chłopaka"]
- szukam pasjonata fotografii i RPG [próbuję zniechęcić moimi pasjami]
- no nie jestem w tym temacie
- szkoda bo to moje pasje, którym poświęcam dziennie po kilkanaście godzin
- oki
- powodzenia, pozdro
Rozmówca zamknął okno priva.

wtorek, 27 września 2011

Poznawanie przez SMS ;-)

Zamieszczając anons na Gejowie, w kategorii "Szukam partnera" umieściłem w nim takie zdanie: Szukam partnera do związku - czyli wspólnego życia, pełnego bliskości, uczucia oraz dzielenia się codziennymi troskami i sukcesami. I podałem też numer telefonu.

Oto jaką korespondencję miałem z kimś, kto odpowiedział na mój anons.

Oznaczenie: jego SMS / mój SMS
- hej mam na imię Rafał 29 lat
- hejka ja jestem Maciek
- kogo szukasz
- partnera do życia razem
Długie milczenie, myślałem, że darował sobie.
- jak tam moja fota
A więc wysłał MMS a ja nie maiłem w tym fonie skonfigurowanego odbioru MMS.
- nie mam nic poczekaj spróbuję ustawić MMS bo to fon zapasowy
- ściągam konfig do fona
- ok opisz się
- 178/95
- lat masz 
- 44
Chyba nie czytał anonsu - tam wszystkie cyferki są podane!
Przyszła konfiguracja i potem MMS o treści:
- to ja Rafał czekam na twoją fotę
Nie znoszę słowa fota, tak samo jak słów konkret, dyskret, pasyw, aktyw i tym podobnych. Zdecydowanie wolę słowo fotka - jedna litera więcej a brzmi o niebo milej :-)
- mam
- masz fotę
- mam
- czekam na twoja
- niestety nie mam foty w ciemnych okularach
Dostałem fotkę gościa w ciemnych okularach - czyli bezwartościową, wręcz obraźliwą. Żądanie mojej foty w zamian traktuję jakby ktoś mnie chciał oglądać przez weneckie lustro: on mnie widzi a ja jego nie. Sorry Gregory - nici z tego. Teraz się z tobą pobawię w korespondencję.
- tak w okularach
Ale debil, nie zorientował się o co chodzi!
- jak masz to wyślij
- poszukam
- ok czekam
Zrobiłem zdjęcie na wzór jego - wziąłem mniej więcej podobne zdjęcie siebie i zakryłem oczy dwoma czarnymi elipsami tworzącymi jakby komiczne okulary.
- coś długo szukasz
Ale niecierpliwy. Ale właśnie wysyłam MMS...
- fajne okulary
Debil. To są "okulary" dorobione w Photoshopie. Chciałem napisać że nie mnie oceniać, ale postanowiłem być konkretny.
- kogo szukasz?
Bo się jeszcze nie określił choć mnie o to spytał. I już mam gotową odpowiedź.
- faceta do związku
Tego się spodziewałam i mam reply:
- dziwne, bo wypytujesz jak na seks randkę i posyłasz typowe zdjęcie jak do seks ustawki
- a masz fotę całej twarzy
Bezczelny dupek, sam wysłał byle zdjęcie sylwetki w bzykowych okularach a sam chce moją twarz w pełnej krasie... Rzekomo szuka związku, a śmierdzi to na kilometr prostacką pedalską seks ustawką.
- jaką rolę pełnisz w sexie
Wypisz wymaluj ustawianie się. A ja mu na to zrobię zonka
- uczuciową
- jak to uczuciową? [zignorowałem to]
- to wyślij [chodzi o zdjęcie twarzy] żadnej seks randki nie szukam nie kręcą mnie takie tematy
Zażyję go inaczej:
- podaj swój profil i hasło do fotek to cię odwiedzę i mnie zobaczysz
W międzyczasie przyszedł MMS z jego zdjęciem bez okularów.
- nie mam profilu
- poczekaj poszukam fotki bez okularów
Zrobiłem to samo zdjęcie bez "okularów" i wysłałem.
- no i fajnie
Tym razem nie odpowiadam, bo nie zarzucił żadnego tematu. Oglądam - dopiero teraz, bo wcześniej byłem zajęty robieniem swojego - jego zdjęcie.  Ani ładny, ani mu dobrze z oczu patrzy, a siedzi w jakimś piwnym ogródku, choć piwa nie widać. Okulary na łbie. Parasol chroni przed słońcem, on jest w cieniu. Zatem czarne okulary na pierwszej fotce założył specjalnie - słońce go nie raziło. Jest niewiarygodny, bo pokazał się w specjalnie nieczytelny sposób.
Mam nadzieję, że na tym ta żałosna korespondencja szybko się skończy.
- skąd dokładnie jesteś
Dosyć tej seksualnej ankiety. Najpierw będzie miło:
- wypytujesz jak do seks ustawki nie związku, wymiary seks itp.
- nie
- to dla przypomnienia 
Wielki przypominacz z seks ankietą w ręce. Zadałem sobie trud i napisałem:
- wymieniliśmy już 43 wiadomości a nie wiemy nic sensownego o sobie z wyjątkiem imion, a wiemy prawie wszystko jak na seks ustawkę
Zaczyna mnie to nudzić i kosztować (za te wiadomości) więc pora to skończyć.
- na co dzień pracuję w fabryce telewizorów LG a ty
Teraz, na siłę, pisze coś o sobie. Too late...
- ja mam firmę. I tak za bardzo mnie wypytywałeś o seks aby być teraz wiarygodnym sorki 
I pora na koniec korespondencji.
- nie pytałem o sex ej  
- aby odzyskać wiarygodność musiałbyś długo korespondować i nie przez SMS za kasę ale w necie, bo już dość wydaliśmy na sms
- rozegrałeś to jakbyś chciał ustawki, dalsza korespondencja przez net, kontakt do mnie masz, bo tego numeru z powietrza nie wziąłeś
- mam darmówki widzę że warto pisać 
Ale ja nie mam i widzę że nie warto pisać! Co za kretyński egoista.
- ale ja nie mam! to ostatni SMS, reszta kontaktu w necie, starczy że powiesz iż wymieniliśmy 50 SMS to sobie skojarzę
- widzę że się podajesz [pisownia oryginalna] i rezygnujesz
Tak - podaję sobie telefon z ręki do ręki ale już nie odpiszę. Teraz pora na echa z jego strony zanim rozmowa wygaśnie.
- ja nie liczę 
Jak się ma darmówki, to się nie liczy. Za to ja orientacyjnie szacuję koszty rozmowy na jakie 25 złotych. I co za to dostałem? Debilną seks ankietę, przepychanie się, dupka nie potrafiącego pisać ciekawie, który nie sklecił ani jednego dłuższego zdania - i szuka do związku tak, jakby miał ochotę na seks.

Przynajmniej jest materiał na bloga - dobrze, że inne posty tak nie kosztują ;-)

#133 - "poznawanie" przez czat

Oto romzowa na czacie, która napatoczyła się równolegle z korespondencją SMS-ową opisywaną dziś. Nick rozmówcy "Warszawa 28 Wysport&Fu?".

Oznaczenie: jego tekst / mój tekst
- cześć
- cześć
- jak poszukiwania
- normalnie
- teraz piszę bloga :-)
- oki
- a Ty kogo szukasz? 
Dłuższe milczenie.
- w sumie nikogo... spadam stąd... pozdro
Rozmówca zamknął okno priva.

Oczywiście nie spadał z czata. Wręcz przeciwnie, nadal tam był i rozmawiał z kimś na privie - już ustawiał się z kimś innym ;-)

poniedziałek, 26 września 2011

Uwaga, intelektualista krytykuje :-)

Czyli coś takiego jak "Uwaga, wróg podsłuchuje" - napis umieszczany na wojskowych radiostacjach.

Dwa dni temu opublikowałem rozmowę na GG z intelektualistą - tak skrótowo określam człowieka o bardzo szerokich horyzontach intelektualnych, choć dla zwykłych ludzi - a ja często przyjmuję ich punkt widzenia - czasem zbyt szerokich, a przez to niezrozumiałych.

Przypadek sprawił, że tego samego dnia miałem jeszcze inną rozmowę na Skype - z osobą poznaną poprzedniego dnia. To, wydawało by się, bardzo sympatyczny chłopak, 25-letni doktorant z Poznania. Jest też - co zaskakujące - bardzo emocjonalny w sferze intymnej. Nawiasem mówiąc, rozmowa z nim dorównywała seksualną tematyką najlepszym tradycjom czata - i pokazał się z tej strony jako osoba bez seksualnych zahamowań. W sumie, jako sympatyczny chłopak, wydawał się ciekawym potencjalnym kandydatem na partnera - pod każdym względem.

Następnego dnia rozmawialiśmy na Skype o moim blogu. W skrócie mówiąc, mój blog oczywiście nie zaspokaja jego potrzeb czytelniczych, które są napromieniowane twórczością takich Mistrzów jak Marquez, Miłosz czy Herbert. Bardzo bym się zdziwił gdyby tak było. Bo ten blog jest tylko ledwo obrobionym, nieomal surowym zapisem moich, często na gorąco pisanych, refleksji. Nie jest to tekst poprawiany, szlifowany i bardzo głęboko przemyślany pod względem sztuki literackiej oraz przekazu dla czytelnika.

Ja nie wytwarzam  kompletnych obrazów, ja tylko kreślę szkice, czasem fragmentaryczne i cząstkowe. Być może na ich podstawie można potem stworzyć jakiś obraz - czyli książkę - odpowiednio starannie napisaną. Ale to, co jest na blogu, to zaledwie surowiec, prosty surowiec.

Zatem, w zetknięciu z bardzo starannym, literackim - niejako eksportowym - językiem Herberta czy Miłosza, mój prosty surowiec oczywiście wydaje się toporny, niczym lniane płótno porównane do jedwabiu. Tematyka też jest mniej przystająca do Mistrzów, którzy podejmują się innego rodzaju obserwacji, innego rodzaju uogólnień - z punktu widzenia innej wrażliwości w postrzeganiu świata.

W pewnym sensie oczekiwania moje do mojego blogu i oczekiwania jego do mojego blogu są jak przedmioty na szklanych półkach, które z góry (gdy nie widać szkła) wydają się w konflikcie, ale z boku (patrząc pólkami) są na kompletnie innych płaszczyznach.

Usiłowałem mu to wyjaśnić. Moje wyjaśnienia zbywał jako tłumaczenie oczywistości niemal uwłaczającej jego inteligencji, a moje metafory, którymi ułatwiałem zrozumienie - jako tanie literackie fajerwerki. To było traktowanie z góry, w intelektualnie wielkopański sposób.

Postanowiłem więc ostatecznie podsumować tą różnopłaszczyznowość mojego blogu i twórczości Mistrzów. Zacząłem od zapytania jaka jest różnica między moim blogiem a twórczością Miłosza czy Herberta. Chciałem napisać o różnicy między prostym surowcem mojego blogu, a wyrafinowaną literacką sztuką, jaką oni opublikowali. Podkreślam to słowo, bo to, co pisarze publikują, nie jest wszystkim co piszą. Publikuje się to, co na ogół starannie napisane. Chyba, że publikuje się surowe szkice po śmierci samego autora. A ja publikuję prawie nieokrzesany surowiec.

Nie napisałem mu też jak piszę moje notki, bo nie chciał tego wiedzieć. A notki, pisane są zawsze w czasie rzeczywistym, czyli od razu kompletne. Nie poprawiam ich - oczywiście nie licząc korekty, korygowania literówek wynikających ze zbyt szybkiego pisania (za wolne sprawiłoby, że straciłbym wątek splatany w moim umyśle). Poprawiam też pojedyncze wyrazy, zastępując powtarzające się te same innymi, lub niekiedy coś drobnego dopisując - ale zawsze po to, aby merytorycznie czytelniej przedstawić opisywane wydarzenie.

Nie szlifuję natomiast blogu poprzez wielokrotne pisanie tych samych akapitów, kreślenie i zaczynanie od nowa. Byłoby miło, gdyby on zdawał sobie sprawę z tego jak piszę. Nie można porównywać twórczości w czasie rzeczywistym do starannie cyzelowanej pracy zawodowego literata. I to tego czytanej kilka razy przez zawodowego korektora, który robi to starannie i spokojnie. A ja - mimo starannej korekty - wciąż znajduję w niektórych notkach literówki, bo nie czytam ich do korekty z szybkością ślimaka :-)

I najciekawsza była jego reakcja na moją próbę wytłumaczenia kuchni blogowej. Uniósł się chyba z oburzenia na myśl o moim porównaniu do Miłosza czy Herberta. Mam wrażenie że od razu zaskoczyły mu klapki na mózgu - odruch obrony Mistrzów, którym jakiś prostak usiłuje dorastać do pięt. I nie chciał przyjąć mojego wytłumaczenia - porównania blogu do surowca. Okej, poczułem się niemiło. Bo dyskusja zamieniła się w okładanie pięściami w jedwabnych rękawiczkach.

Trafiłem na osobę nieprzemakalną. Takiego kogoś można duchowo olać, gdyż i tak jest nieprzemakalny. Więc go olewam. Czym - to już zostawię swobodnej interpretacji Czytelnika ;-)

I cieszę się, że dzięki temu napisałem coś na blogu - o blogu ;-)

#132 - wymiana uprzejmości

Tematem dnia jest rozmowa z intelektualistą, czyli siewcą kultury. Oto temat czata, zabawnie nawiązujący do kulturalnej rozmowy - wymiana uprzejmości. Rozmówca ma nick "Młody real Warszawa".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć cioto
- cześć wujku
Rozmowa wisiała w nieskończoność, aż po godzinie litościwie ją zamknąłem.

niedziela, 25 września 2011

Wesołe 23 cm

Wczoraj było smutne 5 cm a teraz będzie o wesołych 23 cm. Otóż jakiś czas temu na czacie Interii jakiś 27-latek ogłaszał się dumnie, że jest bogaty i daje 5 tysięcy miesięcznie dla posiadacza penisa 23 cm. Sprytnie sobie tą granicę ustawił, aby pierwszy lepszy jej nie przekroczył.

Zabawne jak on będzie mierzyć te 23 cm i czy z miarką będzie oczekiwał wybranków podczas castingu. Miarka to chyba bardziej z budowlańcem się kojarzy. Albo z Adamem Słodowym - a dziś pokaże wam jak z kilku nikomu niepotrzebnych elementów zrobić penisa 23 cm...

Pewnie zda się na swoją heroiczną intuicję. I oceni wizualnie, a najlepiej organoleptycznie rozmiar penisa. Tylko czy ma odpowiednie warunki, aby doprowadzić do odpowiedniego wzwodu u uczestników castingu? A może w warunkach castingu jest drobnym druczkiem zapis, że wzwód każdy uczestnik przynosi we własnym zakresie?

I wreszcie czy wręczy kasę w gotówce, czy bardziej elegancko przelewem na konto? Chyba w gotówce aby nie było śladów ;-) A jakby ktoś postawił warunek, że na konto? I miałby 25 cm? To czy on by uległ? I czy by dopłacił coś ekstra?

Można się z tego wszystkiego śmiać - i trzeba - ale ogólnie powstaje smutek. Bynajmniej nie za rozmiarem własnego penisa - bo nie na rozmiarze się seks buduje. A miłość tym bardziej :-)

Smutek - a może też niesmak - z tego powodu, że są ludzie, którzy chcą kupować seks. Niech kupują skoro mają kasę - ale to nie jest taka prosta relacja. Seks to nie batonik. Kupuje się drugiego człowieka, którego życie może zostać wypaczone tą łatwą kasą. A od wypaczenia prosta droga do nałogu, a potem - gdy się ciałko robi już brzydsze - nagle jest koniec, i brak perspektyw. Zaniedbana edukacja, praca, życie. Ląduje się na bruku, w ostatnim secie modnych ciuchów, i nagle jest się na dnie.

Oby przynajmniej ci, którzy seks sprzedają, mieli trochę rozsądku co do własnej przyszłości. Bo nie mam nic przeciw temu, że wykazują się przedsiębiorczością i odpowiadają na rynkowe potrzeby ;-)

#131 - sponsora szukam i nie szukam

Oto pouczająca rozmowa z nickiem "Sponsora Warszawa".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- siema
- szukam kolesia konkreta
- nie szukam sponsa ale uczucia
- ok ja też szukam związku
- taki nik se wybrałem
- czyli nie szukasz sponsora?
Dłuższe milczenie i zamknięcie okna rozmowy.

Gość pomylił związek z układem sponsorskim. Przepraszam, konkretnym układem sponsorskim - czyli dogadujemy cenę i warunki, a potem się jebiemy za kasę, bez zbędnych formalności. Ale cóż, w końcu taki nik se wybrał ;-)

sobota, 24 września 2011

Smutne 5 cm

Geje z rozmiaru penisa robią prawdziwy fetysz. Ale tym bardziej dziwi, że są tacy, którzy robią fetysz ze zbyt małego rozmiaru. Na czacie widziałem raz taki anons od gościa o nicku "smutne 5 cm":

Zapraszam, jestem niepełnosprawny, lubię pokazywać moje 5 cm, które nie stoją i nie tryskają. 

Nie jestem lekarzem, ale chyba każdy penis może stać i tryskać. Zatem to była raczej licentia poetica. no, chyba że ta jego niepełnosprawność naprawdę powoduje impotencję, ale w to raczej nie wierzę.

Nie mam pojęcia co taki chłopak chce osiągnąć, ale wydaje mi się, że współczucie innych. A może nawet coś bardziej wyrafinowanego, czyli współczucie samego siebie. Psychologiem też nie jestem, więc nie będę tego klasyfikował, choć intuicja podpowiada że psychologia to na pewno umiejętnie zaszufladkowała.

Może jest to sposób na wyróżnienie się z tłumu poprzez wywołanie szoku. Ale na mój gust to jest bardzo ryzykowne przedsięwzięcie, bo na gej czacie łatwiej się narazić na kpinę czy śmiech, niż na współczucie. Chyba, że to publiczne wystąpienie jest tylko pretekstem do uzyskania autoakceptacji ze strony samego siebie. Bo ze strony innych osób na czacie raczej współczucia czy zrozumienia bym się nie doczekiwał.

Najzabawniejsze jest to, że myślę, iż to jest "mój" nieszczęśliwy Ferdynand o którym pisałem na blogu w dniu 22 sierpnia. On też - z tamtym nickiem - "chwalił się" swoim mizernym penisem. Jeśli więc to on - w ogóle sprawa się komplikuje. Bo to chłopak głęboko wierzący, zbierający różańce - a zarazem mający takie kompletnie niezrozumiałe odjazdy. Chyba, że te odjazdy są wyrazem jego rzeczywistego zagubienia i niepełnosprawności. Ale to już byłaby wyższa szkoła psychologii :-)

Wymagająca wiedzy znacznie dłuższej niż tytułowe 5 cm ;-)

#130 - tak i nie

Oto przykład rozmowy, która była od początku skazana na porażkę. Rozmówca miał nick "Warszawa 43 starszego teraz" - i ten nick mnie wkurzył. Po pierwsze, poczułem się niekomfortowo jako "starszy", a po drugie - nie szukam szybkiego seksu (co sugeruje określenie "teraz").

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- yo man [specjalnie młodzieżowo, aby go może zniechęcić]
- tak [pewnie konsternacja u niego, ale nie zniechęcił się jeszcze]
- nie [zarówno odwrotne do "tak", jak i niosące odmowny przekaz]
Rozmówca zamknął okno priva.

Młodzieżowy slang jest dobrym antidotum na starszych facetów - albo stykając się z czymś nieznanym, albo uważają rozmówcę za idiotę (bo używa niezrozumiałego slangu). W efekcie nie potrafią się odnaleźć i kończą rozmowę :-)

piątek, 23 września 2011

Wahań część druga

18 lipca 2011
Wahania, towarzyszące mi przy odnowieniu kontaktu z Rafim, nie były jedynymi, jakie w tym czasie miałem. Miałem wtedy nadzieję na poznanie - i związanie się być może - z pewnym intelektualistą, ale rozmowa z nim kompletnie mnie zniechęciła. Opublikuję ją zresztą w poniedziałek. Była to rozmowa z napuszonym wielkopańskim snobem, który nie dopuszczał mnie do głosu, wyśmiewał moją argumentację i pogardzał moim blogiem, wskazując na fascynację Marquesem, Miłoszem i Herbertem - po lekturze których mój blog jawił mu się jako "disco-polo".

Cóż, takie starcia się zdarzają. Szkoda, że zamiast rozmowy zaczęło się szybko jednostajne tokowanie po każdej stronie. Coś irytującego i wkurzającego. I coś, co jest ewidentnie złym prognostykiem dla zawierania znajomości z takim bufonem. Przykre i prawdziwe. No i mam jego z głowy :-)

Ale nie on jeden był na shortliście, czyli liście najbardziej wartościowych kandydatów do poznania - oczywiście nie licząc Rafiego, o którym wczoraj pisałem. Było na niej jeszcze kilka innych osób.

Niektóre kontakty były dopiero co rozpoczęte i od biedy można by się spotkać (choć trzeba by pokonać po około 300 km), ale takie spotkania na szybko nie bardzo mi odpowiadają.

Miałem kontakt z okolic Opola, ale chłopak, mimo że sympatyczny, wydawał się nie do końca odpowiedni ze względu na pozycję zawodową. Korespondencja SMS-owa z nim mogła być ożywiona, ale jakoś intuicyjnie nie czułem bliskości - a na takie coś, po wpadce (nota bene z innym opolaninem) bylem już - aż za bardzo - uwrażliwiony.

Miałem też znajomość - zaczętą kilka miesięcy wcześniej ale nie rozwijaną intensywnie - z chłopakiem o fajnej, gejowskiej urodzie (choć wcale nie ciachem - i dobrze, że nie), który spędził u mnie noc przejazdem gdy jechał do koleżanki w odwiedziny z jednego krańca Polski na drugi. I to był najciekawszy z kontaktów - chłopak szuka związku tak jak ja.

A do tego dochodzą kontakty zawierane na czacie czy innymi kanałami, które zapowiadają się sensownie - choć potem  mogą się okazać beznadziejne.  I mam pewien kłopot z wyborem kierunku szukania. Ale nie jest to świadomość nadmiaru kandydatów. Raczej ustalanie czy w ogóle w pełni sensownie mogą być kandydatami.

Paradoksalnie, najsensowniejszy jest Rafi - bo jego już znam. I powstaje wybór czy trzecia próba z nim, czy pierwsza z kimś innym ;-)

#129 - dziś pytanie, dziś odpowiedź

Oto jak autoresponder na GG pięknie wychodzi naprzeciw pytającym.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Jesteś gejem?
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
I cisza. Nie napisał już nic więcej. 

Dlaczego? Przecież zobaczył, że jestem gejem. Ale zobaczył też, że nie szukam tego, czego on szukał. Seksu? Cyber seksu?

To pozostanie na zawsze tajemnicą ;-)

czwartek, 22 września 2011

Wahania, wahania...

17 lipca 2011
Dwa i pół miesiąca karencji - tego jeszcze nie było. Ale są na to dwa powody. Pierwszy techniczny - co prawda najbliższe wolne terminy na posty są około 20 września, ale zdecydowałem się tą notkę zaplanować na nieco później. Wiąże się to z drugim powodem - pewna rocznica przypada 5 września, zatem 5 października byłby fajną datą na jej przypomnienie w razie potrzeby. Też piąty.

A dziś też siedemnasty. Bo nawiązuje to także do daty 17 lutego. Obie daty dotyczą roku 2009. I poznawania Rafiego, tego chłopaka, który mnie zawiódł i nie chciałem z nim rozmawiać przez wiele miesięcy. A niedawno znów się do mnie odezwał - i tym razem zacząłem z nim rozmawiać, bo potraktowałem to jako kolejny znak od Boga, w ciągu znaków jakie od pewnego czasu otrzymywałem.

I zastanawiam się co o nim myśleć. Jest to chłopak z którym byłem dwa razy. Pierwszy raz to była znajomość wtedy gdy jeszcze nie mieszkałem osobno od rodziny, stąd była bardziej na dochodne, a raczej na spacerowo. Wtedy nie bylem do końca przekonany o tym, czy to jest odpowiedni chłopak. Nie miałem, że tak to określę, entuzjastycznej pewności. Poznałem go wtedy właśnie 17 lutego 2009 - czyli 29 miesięcy temu.

Drugi raz to było miesięczne mieszkanie razem - gdy już miałem osobne mieszkanie - spotkaliśmy się 5 września 2009. Bywało że się ze sobą ścieraliśmy, na zasadzie spięć, czy raczej humorów - nigdy kłótni. Ale czasem te humory były okropne - raz żartem powiedziałem, żeby się zaczął wyprowadzać, a on naprawdę zaczął się pakować. Ja siadłem przy kompie, wszedłem na profil, zmieniłem status ze związany na wolny i wszedłem na czata. On, jak się potem okazało, zobaczył profil, wszedł na czata, zaczął ze mną gadać. Wysłał mi na maila cudze zdjęcie, zaczął rozmawiać na innym GG niż te które znałem. I w ten sposób, siedząc trzy metry od siebie, rozmawialiśmy ze sobą. Potem się przyznał do tego podchodu.

Pogodziliśmy się wtedy, nawet chyba skasowałem profile osobiste po tym wydarzeniu. Ale pozostała pamięć o takich podchodzie poniżej pasa. Potem rozstaliśmy się dlatego, że jemu nagle wypadły poważne sprawy daleko na drugim krańcu Polski. Potraktowałem to jako rękę Boga odsuwającą go ode mnie. Spakował się do wyjazdu tak starannie, że zabrał wszystko co było kupione w czasie, gdy byliśmy razem - a nie zapytał formalnie o to czy może. Tylko notebooka z góry nie pozwoliłem brać.

Nie mogłem go sprawdzać w czasie pakowania, bo pomagałem wtedy robić zakupy żonie i jej siostrze. I gdy się niespodziewanie dowiedziałem o jego pakowaniu - zostawiłem je i dałem im pieniądze na taksówkę, by się zabrały nią z zakupami. Chciałem jak najszybciej przyjechać do siebie i mieć rękę na pulsie. I zastałem Rafiego szczelnie spakowanego. Dyskretnie rzuciłem okiem do łazienki i do szaf z moim sprzętem - aby się upewnić, że nic nie wziął. Potem się okazało, że on to widział i bardzo go to zabolało. Nie ma się co dziwić, skoro nie spakował się w mojej obecności...

Zostawił tylko kapcie, które mu się nie podobały. To zabrzmiało jak policzek - mógłby je przynajmniej po cichu wywalić do śmieci.

Potem o tego notebooka, którego nie pozwoliłem mu zabrać, były kwasy, gdyż on domagał się go - jako swojej własności. Był on kupiony dla niego, ale za moje pieniądze i ja go zatrzymałem. Rafi straszył mnie nawet policją - niestety taki charakter ma, jest bardzo konfrontacyjny. Potem wpadał w ton przepraszający, potem znów w groźby.

Dlatego nie miałem zamiaru z nim utrzymywać kontaktu. Kilka razy podchodził mnie - oficjalnie lub pod zmyślonymi profilami - na Fellow, gdy zakładałem profile w okresie nie posiadania chłopaka. Albo gdy miałem profil z chłopakiem. To krecie podejście też mi się nie podobało.

A teraz  znów się odezwał, w sytuacji, gdy mam serię znaków od Boga. I nie wiem czy mam go brać pod uwagę, czy nie. A uwaga to musi być jednoznaczna - z nim nie ma połowicznej znajomości. Jeśli się z nim spotkam nie w miejscu publicznym, to od razu będzie seks bez gadania. On rzuci się na mnie a potem będziemy się namiętnie pierdolić. Bo mam ochotę się pierdolić. I on ma ochotę. To pewne jak amen w pacierzu.

Tylko, że to nie może być pierdolenie się dla zabawy. W praktyce oznacza to zaręczyny i ponowne bycie razem. Pierdolić się bym z nim bardzo chciał, bo wiem, że to będzie ostry pedalski seks bez zahamowań. Ale czy możemy, czy powinniśmy, wrócić do siebie po raz trzeci? Niby do trzech razy sztuka.

A więc wahanie moje dotyczy nie spotkania się, nie seksu - ale całości. Bo trudno z nim sobie wyobrazić spotkanie towarzyskie, chyba, że w miejscu bardzo publicznym, na widoku - tak aby nie było okazji do niekrępującej bliskości.

Jak widać mam dużo do przemyślenia. Znajomość z nim miała swoje plusy i minusy i chodzi o to aby te plusy nie przesłoniły nam minusów. A minusy są do zaakceptowania tylko wtedy, gdy nie zniszczą związku. Po raz trzeci.

#128 - kolejny inteligentny

Ten rozmówca zapukał do mnie w tym samym czasie, co facet z rozmowy 127 i miał niewiele mniej, bo 36 lat. I rozmowa potoczyła się identycznie na początku.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- elo
- szukasz na stałe
- only
- to chyba oczywiste gdy szuka się związku
- coś o sobie
Chamska prośba - nawet bez znaku zapytania i grzecznej formułki, na przykład: może napisałbyś coś o sobie?
- anubius mój profil na necie - tam o mnie można przeczytać :-) 
Amator uzyskania informacji o mnie chyba nie ma profilu, bo długo się nie odzywał. Ja zdążyłem w tym czasie wpisać do bloga rozmowę 127, potem tą - a następnie zamierzałem spokojnie zamknąć okno rozmowy, ale rozmówca sam się wylogował - czyli uciekł.

środa, 21 września 2011

Nic na to nie poradzę...

Guzik prawda. Właśnie, że poradzisz - tylko trzeba chcieć ;-)

Dwie były genialne myśli, które kiedyś przeczytałem na jakiś profilach. O jednej już kiedyś napisałem post - że IQ poniżej 120 kończy się z chwilą wtrysku. Genialne spuentowanie gejowskiego seksu, w którym ci mniej bogaci duchowo walą się na łóżko w samozadowoleniu po przeżytym orgazmie i nie dbają już w ogóle o partnera.

Druga równie genialna myśl nie była już tak genialnie prosto sformułowana. Brzmiała ona mniej więcej tak - w XXI wieku nie ma wytłumaczenia faktu, że ktoś nie ma zdjęcia. Myśl ta była rozwinięta bardziej - autor wskazywał na to, że są różne możliwości zrobienia zdjęcia: aparat fotograficzny, komórka, nawet kamerka internetowa. A co więcej - dodam od siebie - gdyby ktoś nie miał aparatu, telefonu z aparatem czy kamerki (choć to się już wydaje mało prawdopodobne), to zawsze można poprosić przyjaciela o zrobienie fotki i przesłanie jej mailem.

Innymi słowy, nie ma żadnego wytłumaczenia, że ktoś nie ma zdjęcia. Jeśli się chce mieć zdjęcie - to się je zrobi. I ta myśl zawsze do mnie wraca, gdy mam do czynienia z internetowymi sierotkami, które biedne nie mają swoich zdjęć. Niedawno gadałem na czacie z facetem szukającym związku i nie mającym zdjęcia. Wytłumaczył się maksymalnie idiotycznie - nic na to nie poradzę. Guzik prawda. Poradzić może, ale nie chce.

Brak woli politycznej. Brak chęci pokazania się komuś. Przecież nie chodzi o wystawianie zdjęcia na widok publiczny, nie każdy tak musi robić. Ja mam zdjęcia publicznie widoczne w profilu, nie kryję się za hasłami, bo chcę być wiarygodny od początku. I tak traktuję innych ludzi, którzy nie wstydzą (lub nie boją) się pokazać swojej twarzy. Tak samo zresztą traktuję osoby, które mają zdjęcia pod hasłem, ale podają je w pierwszym kontakcie, z własnej inicjatywy. Zdjęcie pod hasłem nie jest samo w sobie niczym niestosownym, ale niestosowne jest ukrywanie go, mimo prowadzenia z kimś rozmowy.

Rozumiem jeszcze transa, który się boi pokazać twarzy - a szuka seksu. Więc pokazuje ochoczo swoją dupę i nogi w pończoszkach i szpilkach. Ma to swoją logikę. Ale nie rozumiem szukającego poważnej relacji, który nie odrobił elementarnej pracy domowej, i nie chce się pokazać innym.

Zawsze wtedy wyobrażam sobie dwie sytuacje. Obie dotyczą spotkania się na przysłowiową kawę. Puszczam wodze wyobraźni i widzę zbliżającego się rozmówcę. Zbliża się aby usiąść przy moim kawiarnianym stoliku. Jest albo bez głowy, albo ma głowę w worku czy torbie. Na tej samej zasadzie kogoś, kto ma na profilu zdjęcia dupy czy penisa, wyobrażam sobie z dupą czy penisem w miejscu głowy.

Śmieszne? Niestety tak. I żałosne. Bo traci się swój i cudzy czas, rozpoczynając rozmowę, która nie może się sfinalizować (czyli rozstrzygnąć), gdyż w pewnym etapie ścieżka rozmowy trafia na przepaść, przez którą nie przerzucono mostu.

#127 - sorki że zaczepiłem

Oto jak inteligentni bywają 39-latkowie, bo taki był nick rozmówcy, który zagadał mnie, z nickiem zawierającym słowo "związku".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- elo
- szukasz na stałe?
- only
- to chyba oczywiste gdy się szuka związku?
- to sorki że zaczepiłem
Zamknąłem okno rozmowy.

Obstawiam, że w tym wieku to jakiś rozkoszny BI szukający przygód bez zobowiązań. Bo gej w tym wieku chyba już by starał się znaleźć jakąś stabilizację.

wtorek, 20 września 2011

Rozmowa ambitna :-)

Głupcy zaczynają od ślepych ankiet seksualnych, nie troszcząc się nawet o to czy ktoś w ogóle szuka - tak jak oni - szybkiego seksu. A jak rozmawiają ludzie światli? Dziś zapis takiej rozmowy na GG z kimś na poziomie.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej, właśnie zobaczyłem twój anons na Gejowie, i rzuciłem okiem na bloga...
Pisze z polskimi literami i starannie - co jest imponujące. ja piszę zawsze szybko i bez polskich znaków - dopiero na użytek bloga poprawiam teksty. Poza tym on nie tylko się przywitał, ale napisał od razu jedno zdanie - szacun za to.
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
- o matko.... następny też będzie "autoreply"??
- autoreply jest jak się rozmowa zaczyna od nowa
- aha. Ale teraz na pewno rozmawiam z Tobą?
- tak
- :-) ja niestety zaraz będę spadał do pracy, wiec długo nie popiszę. Ale o sobie: Wojtek, 36 lat, humanista, oczytany, inteligentny itd...
- miło mi Maciek
- miło mi będzie poznać Twoje impresje na temat mojego bloga
- o, tylko zajrzałem, poczytałem trochę.
- wiesz, blogi mają to do siebie.. że w którymś momencie trudno pisać tam coś nowego, w kółko się obraca wokół tego samego tematu.
- najczęściej: skutecznego poszukiwania partnera :-)
To była aluzja do mojego bloga, ale miła i na jak najbardziej fajnym poziomie ;-)
- ja mam jak na razie co pisać
- i w tej chwili kończę notki na wrzesień a niedługo będę pisał notki na październik
[rozmowa była 19 lipca]
- tyle mam różnych tematów
- i dziś znów 2 lub 3 mi przyszły do głowy
- Oho :) ja pisałem tylko w chwilach burz uczuciowych... już mi się znudziło
- ja piszę systematycznie
- nie, mi to przeszło, już dawno
- ja piszę dzienniki od 28 lat
- więc mi nie przeszło
- podobno ludzie dzielą się na tych co piszą i tych co czytają :-)
- ja zdecydowanie czytam
Oby więc to nie był jakiś przeintelektualizowany gejowski mól książkowy ;-)
- ja piszę
- mogę Ci polecić Thomasa Bernhardta - doskonały pisarz, geniusz
Oj, molem książkowym i snobem kulturalnym zaczyna zalatywać ;-)
- nie czytam pisarzy
- czytam książki popularnonaukowe
- interesuję się taką tematyką
- literatura piękna mnie nie pociąga
- ooo :-(
- szkoda
Chyba myślał, że trafie we mnie na bliźniaczego snoba ;-)
- sam pisałem kiedyś i wiem jak się pisze
- odpada nam duża część tematów do rozmów
Rozmowy o tym co autor miał na myśli? Nie lepiej rozmawiać o pięknie świata czy ludzkiej duszy - tworząc samą rozmową najpiękniejszą literaturę świata?
- to tak jak kucharz którego nie pociągają wizyty w restauracjach
- bo zna gotowanie od kuchni
- wiesz BTW co bym chciał zobaczyć jeśli chodzi o film?
- co?
- chciałbym zobaczyć filmy Almodovara bo żadnego nie widziałem
- a ciekawi mnie jakie on robi filmy
- jest ikoną snobów kulturalnych i chce zorientować się czy słusznie :-)
- bo jeśli to jest ambitne kino typu nikt nie wie co autor miał na myśli, to źle świadczy o euro snobizmie kulturalnym ;-)
- nie jest to takie kino
- polecam jak najbardziej Almodovara
- A co do filmów, w których nikt nie wie o co chodzi.. to też je bardzo lubię
OMG to jest traktowanie kina jako źródła zagadek, podczas gdy życie samo w sobie niesie ich na tyle dużo, że kino powinno bawić i uczyć, a nie łamać głowy ;-)
- widziałeś Avatar?
- lubię Camerona i Petera Weira
- nie, Avatara nie widziałem, Cameron wydaje mi się... cóż, trochę dla dzieci
- Weir może bliżej :-)
No tak, bo Pana i władcę na krańcu świata Petera Weira raczej nie wypada oglądać intelektualiście, ale Piknik pod Wiszącą Skałą już się chyba łapie do kanonu kina ambitnego ;-)
- mnie w Avatarze urzekł jeden element
- statek kosmiczny
- interesowałem się astronautyką kiedyś
- zobaczyłem na pierwszy rzut oka, że projektowali go inżynierowie astronautycy
- to był prawdopodobny statek kosmiczny jak ten z Odysei Kubricka
- autentyczny, sensowny
- potem czytałem o nim w necie i o jego napędzie
- okazało się że ten napęd jest rozpatrywany jako hipoteza naukowa
- lubię filmy w których przykłada się wagę do detali
- szczególnie technicznych lub cywilizacyjnych
- nie wiem, serio. nie widziałem Avatara. A Odyseja Kubricka genialna. Dałem chyba 9 na filmwebie.
Kubrick się łapie na kino, którego się intelektualista nie wstydzi - Avatar jest oczywiście trędowaty w tym zakresie.
- widziałeś Der Untergang?
- o upadku Hitlera?
- interesuje mnie historia III Rzeszy więc ten film to mój kanon
- znowu nie widziałem :-)
Czyżby Upadek był też zbyt mało ambitny? ;-)
- raz oglądałem ten film w typowy dla mnie sposób
- odpaliłem stronę internetową ze stopniami wojskowymi SS
 
- o ile pamiętam on chyba kilka lat temu dostał oscara za nieanglojezyczny
Miłe zaskoczenie, bo oscary się nie kojarzą z nagrodami śledzonymi przez intelektualistów ;-) 
- które zmieniały się 4 razy, ostatnio w 1943
- i sprawdzałem dokładnie czy stopnie na mundurach są identyczne z tytulaturą
- A to mogę Ci polecić Łaskawe Jonathana Littela, bardzo dobra powieść, w tym temacie
Znowu powieść - a mnie interesuje literatura faktu!
- i odkryłem błąd u Hermanna Fegeleina
- miał patki na mundurze i tytulaturę odmienne
- jedne SS-brigadeführera drugie SS-grupenführera z tego co pamiętam
- jak widzisz potrafię oglądać filmy jak Sherlock Holmes śledząc detale których nikt inny nie zauważa
- co do książek, mało mnie pasjonuje literatura powieściowa poza klasyką
- Sienkiewicz, a nawet Forsyth czy Grisham
- wolę zdecydowanie czytać książki biograficzne
- o historii
- o technice czy wojskowości
- ba, nawet raz przeglądałem U-boot fact file czyli spis wszystkich U-bootów
- i na przykład sprawdzałem dane U-99 Otto Kretschmera
- takie mam historyczno-techniczne zainteresowania
- muszę spadać do pracy.
- Porozmawiamy jak dotrę :-)
Ciekawe czy to ucieczka, czy naprawdę praca :-)
- mogę ci powiedzieć ile silników miał największy czołg wszechczasów który robił profesor Porsche
- :-)
- zapraszam
I na razie rozmowa się w naturalny sposób skończyła.

Jakie wnioski? Ja bardziej o życiu, on o literaturze. Ja o konkretach (historia, technika, konkretne refleksje na temat filmu), on o ogólniejszych dziełach, najlepiej powieściach. Zapewne ma dziesiątki autorów w głowie i wystrzeliwuje ich w trakcie rozmowy :-)

Oczywiście to jest facet do pogadania przy kawie lub herbacie (piwa czy coli chyba nie wypada mu pić) - a raczej do spierania się, bo mamy inne podejście. A ja lubię się spierać z ludźmi tak mocno osadzonymi w konsumpcji kultury. Mój ulubiony temat to rola kina rozrywkowego w kulturze. Bo dla wielu z nich kino rozrywkowe jest trędowate.

No i, last but not least, widać jak przebiega rozmowa z kimś na poziomie - długość, wątki, cytowanie nazwisk etc. To nie jest krótka rozmówka na czacie ;-)

#126 - ślepa ankieta

Ankieta na czacie ma sens gdy się szuka ustawki na seks. Ale czy zagadując człowieka o nicku zawierającym słowo "związku" można liczyć na szybką seks ustawkę? Warto chyba pomyśleć zanim się wyskakiwać będzie z ankietą. Nick rozmówcy jest mega konkretny: "Wa25/175/77/17".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- hejka
- opisz się
- 178/95
- jaka dzielnica?
- Bemowo
- sex?
- haha nie szukam seksu
Rozmówca zamknął okno priva.

Wystarczyło napisać "sex?" na początku. Wyjaśniło by się od razu. A najlepiej czytać i rozumieć nicki ;-)

poniedziałek, 19 września 2011

Uroki bezdomności

Bezdomność kojarzy się z brudem, zaniedbaniem, dziadowaniem. Nie mam na myśli takich skrajnych, kloszardowych, przypadków - ale bezdomność rozumianą szerzej, jako zjawisko społeczne.

W szerszym znaczeniu bezdomność jest to rzucenie na głęboką wodę życia połączone z samotnością. Na przykład chłopak w wieku 18 czy 19 lat musi opuścić dom rodzinny i szukać nowego życia, może trochę przedwcześnie, na własną rękę. Przyczyny mogą być różne - sytuacja w domu (na przykład alkoholizm rodziców, bieda), homofobia ze strony rodziny i tym podobne.

Taka bezdomność ma swój urok, gdyż można osobę nią dotkniętą otoczyć opieką, podać jej dłoń i być może stworzyć z nią udany związek. Oczywiście nie mam tu na myśli wykorzystania czyjejś sytuacji - a na pewno są osoby, które wykorzystałyby kogoś z problemami, aby go wziąć jako maskotkę, póki się on nie znudzi. Nie piszę jednak o wykorzystywaniu czyjejś trudnej sytuacji do spełniania własnych wielkopańskich zachcianek.

Dla mnie poznanie osoby w tym znaczeniu bezdomnej, czyli poszukującej przystani życiowej i stabilizacji, jest atrakcyjne także z innego punktu widzenia - taka osoba może się szybko przenieść do mnie i zamieszkać ze mną. Czyli nie traci się czasu na oczekiwanie na nią i można budować relację od ręki.

Zresztą, bezdomność jest przypadkiem skrajnym. Są osoby bezdomne wirtualnie, które choć mieszkają z rodziną, najchętniej wyrwały by się z tego kręgu i zaczęły nowe życie. One są także równie atrakcyjnymi kandydatami na partnera - bo także mogą szybko, lub w miarę szybko, wyprowadzić się.

Najchętniej znalazłbym bowiem osobę, która jest chętna do jak najszybszej zmiany swojego życia i układania go z kimś innym - ja sam chcę zmieniać swoje życie, więc dobrze by się to składało. Naturalnie trzeba by się dobrać w różnych kwestiach, co jest przecież nieodzowne do stworzenia udanej relacji, ale to zawsze musi mieć miejsce. Inaczej jednak się podchodzi do związku, który można realnie zacząć budować bardzo szybko, a inaczej do potencjalnie możliwego związku, który miesiącami musi czekać na realizację, gdyż trafił na przeszkody.

Urok bezdomności może być fajny, gdy trafi na urok chęci pomagania innym :-)

#125 - dziś pytanie dziś odpowiedź

Oto jakie pytania można otrzymać na GG.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Mam pytanie :-) cześć :-)
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
- słucham
- Nie wiesz może czy maści powiększające penisa coś dają? Bo mój ma 15 a chciałbym by był większy i grubszy 
- nie znam się na tym
- :-)
- poczytaj w necie i zapytaj Wujka Google
- Ale tam tego za dużo
- Dzięki, część
Wujku Google pomóż nam, bo penisa mało mam ;-)

niedziela, 18 września 2011

Korona czatów

Było wczoraj o koronie portali gejowskich, to dziś, w niedzielę, temat znacznie lżejszy - korona gejowskich czatów. Z tym nie ma wielkiego problemu :-)

Od samego początku czatowania korzystałem z pięciu czatów. Zawsze największym czatem gejowskim był i jest czat na Interii. Tam potrafi być tysiąc kilkaset czy ponad dwa tysiące osób na raz. Oczywiście proporcjonalnie do liczby userów mamy dużo spamowego i floodowego śmiecia na kanale głównym czata i masę nieciekawych rozmów na privach. Niestety, ilość nie przechodzi w jakość. Zaletą Interii jest to, że osoby zablokowane są wyróżnione szarym kolorem nicka - blokować można osoby, z którymi rozmowa nie wyszła, i dzięki temu nie wracamy do nich ponownie w czasie sesji czata. Można też od razu zamknąć wywołanie do rozmowy lub zablokować rozmówcę bez otwierania okna samej rozmowy.

Drugim czatem jest czat na Wirtualnej Polsce - mniejszy i bardziej kameralny, na około sto do trzystu kilkudziesięciu osób. Na tym czacie okna rozmów wyskakują same, blokuje się trochę inaczej i nie jest to wyróżnione na liście czata. Trzeba więc pamiętać z kim rozmowa się nie udała, aby go nie atakować ponownie. Na głównym kanale czata rozmowa jest mniej intensywna niż na Interii, co wynika z kilkakrotnie mniejszej liczny użytkowników. Ciekawostką jest fakt, że pomimo takiej dysproporcji liczba rozmów wartościowych jest mniej więcej podobna na obu czatach, co działa na korzyść mniejszej liczebnie WP.

W początkowym okresie poznawania przez net, kilka lat temu, korzystałem jeszcze z trzech innych czatów. Na Gejowie był niewielki czat na 20-30 osób. Dziś wszedłem na ten czat aby sprawdzić go - i byłem jedynym użytkownikiem. Nieco lepiej jest na Fellow - mimo dużej liczby osób online było tylko 19 na czacie. Niestety, okno czata jest na cały ekran i zmniejszanie go obcina zawartość, więc czat ten nie nadaje się do poważnego użycia. Na obu tych czatach logujemy się nickiem profilu, więc łatwo nas "namierzyć" i podejrzeć od razu nasz profil - ale też rozmówców nie ma zbyt wielu.

Osobnym zagadnieniem był gej czat na Onecie - było na nim rozpaczliwie mało osób i chyba nigdy  z nikim tam nie gadałem. A niedawno sprawdzałem Onet i nie mogłem znaleźć gej czata na tym portalu (a jest czat dla lesbijek). W porównaniu do potęgi Onetu w polskim internecie czat gejowski na tym portalu w ogóle nie istnieje.

W sumie więc korona gej czatów ma tylko dwa rogi. Poza Interią i WP inne czaty się nie liczą, chyba że ktoś chce hobbystycznie posiedzieć na Gejowie czy Fellow.

Osobnym zagadnieniem jest sprawa nicka na czatach Interii i WP. Nie rejestrowałem nicków na tych czatach i na ogół nie gadam z zarejestrowanymi userami. Wychodzę bowiem z prostego złożenia, że zarejestrowany nick przydaje się dla stałych bywalców, którzy traktują czat tak, jak się go traktować powinno - czyli rozmawiają towarzysko na kanale głównym. A ja szukam czata jako miejsca poznawania ludzi do potencjalnego związku, czyli nie szukam stałych bywalców. Wolę więc zagadywać ludzi na nickach tymczasowych i sam taki nick mam, aby mnie bylo można znaleźć tam, gdzie więcej userów. Nicki zarejestrowane są wyświetlane bowiem na początku listy czata i nie każdy będzie tam sprawdzał - często tylko przejrzy nicki tymczasowe.

A ponieważ ludzie chętnie poprzedzają nicka nazwą miasta czy rejonu, więc nicki osób z tego samego terenu są grupowane obok siebie i łatwo wyszukiwać "sąsiadów". Dlatego wolę być w sąsiedztwie większej liczby osób na liście nicków tymczasowych, niż na znacznie szczuplejszej liście nicków zarejestrowanych.

I tak oto wygląda moje czatowanie ;-)

#124 - przyjaźń to jest to

Oto jak piękna może być chęć szukania przyjaźni. Rozmówca ma nick "Warszawa real".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- cześć
- ja mam 39 lat
- kogo szukasz?
- przyjaźni
Miło, że szuka przyjaźni, bo przyjaciół też nigdy za wielu, ale koniecznie wypada doprecyzować to pojęcie.
- przyjaźń też może być, oczywiście przyjaźń jest bez seksu
No bo taka jest chyba definicja przyjaźni, nieprawdaż?
- ok
Rozmówca wylogował się.

Końcowe "ok" oznaczało nie tyle akceptację, co bezmyślne potwierdzenie - zaś piękna przyjaźń o jakiej mówił oczywiście była przykrywką dla seks układu, którego szukał, najpewniej seks układu bez tak zwanych zobowiązań.

sobota, 17 września 2011

Korona portali

Podsumowanie nie jest dostępne. Kliknij tutaj, by wyświetlić tego posta.

#123 - napalony i autoresponder

Oto jak na GG napalony zderza się z autoresponderem. Rozmówca, według katalogu GG, ma 33 lata.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Dużego masz kutasa ale mi stoi zaraz se zwale 
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
Dzielny poeta nie odezwał się już po autoresponderze ponownie ;-)

piątek, 16 września 2011

Sztuka multitaskingu

Poznawanie chłopaka do związku może być procesem bardzo skomplikowanym i wielowątkowym. Skomplikowanym, bo wiele jest kwestii w których trzeba się wzajemnie dopasować. Wielowątkowym, bo najbardziej sensownie jest poznawać jak najwięcej osób na raz, aby nie tracić czasu na czekanie z jednym.

Jak najwięcej nie znaczy, że dowolnie wiele. Trzeba poznawać tyle osób, na ile pozwala wydajność naszego poznawania. I oczywiście, raczej nie wygląda to na robienie randki za randką, niczym na castingu. Poznawanie zaczynane w necie ma bowiem swoją netową część wstępną, a wtedy wskazana jest właśnie wielowątkowość. Okres osobistego poznawania ludzi z reguły wymaga innego podejścia i gotowości poświęcenia się "rozpracowaniu" jednej osoby ;-)

Z reguły, szukając związku, a zatem ludzi nielicznie spotykanych na czatach, w anonsach czy na portalach, nie ograniczamy się do naszego miejsca zamieszkania. Jesteśmy otwarci na poznawanie ludzi z całej Polski, bo niekiedy inne osoby (wydawało by się z daleka) mogą się przenieść do nas lub my do nich. W takim przypadku ewentualne spotkanie się z tymi osobami nie jest łatwe, bo trzeba się dograć czasem wolnym i możliwościami przyjazdu. Nie warto więc bezczynnie czekać na spotkanie i wyjaśnienie się sprawy z jedną osobą, skoro można mieć równocześnie wiele poszukiwań pod parą.

Każde z tych poszukiwań może dojrzeć do spotkania i określenia się w innym czasie. Nawet zresztą niekoniecznie do spotkania - bo bliższe poznanie kogoś w necie, poprzez korespondencje, komunikator netowy, albo telefon czy SMS - może doprowadzić do odkrycia przeciwwskazań do kontynuowania z kimś znajomości. Wtedy odpada spotykanie się z tą osobą i mamy "problem z głowy".

Póki się z jakąś osobą nie określiliśmy, nie jesteśmy z nią związani ani nawet zaręczeni. Możemy więc szukać swobodnie. Ja preferuję szukanie do ostatniej chwili, aby mieć pewność, że nie znalazłem nikogo lepszego - nie w tym sensie, że poznałem osobę kiepską, ale w tym, że nie poznałem nikogo kto by jej zagroził. Dlatego szukam tak intensywnie, jak mogę. I nie przejmuję się tym, że mam "na tapecie" ileś osób na raz. Te osoby z jednej strony się wykruszają, a z drugiej strony wciąż przybywają nowe.

Takie poznawanie jest jak praca wielordzeniowego procesora, który na raz wykonuje ileś programów. Zresztą, procesor może być jednordzeniowy - liczy się wykonywanie wielu prac na raz, choć oczywiście w danym momencie robi on tylko jedno zadanie. Ale na przemian zajmuje się rożnymi wątkami i dzięki temu różne programy działają w tym samym czasie. Procesor pracuje oczywiście bardzo szybko i nie dostrzegamy tego, że robi coś na przemian.

Człowiek działa wolno, ale przecież kosmiczna szybkość nie jest tu potrzebna. Z jednym kandydatem wymienimy maila, z drugim pogadamy na GG, z trzecim przez telefon - nie musi to być wszystko na raz. Kontakty też najczęściej nie są mega ożywione - bo pisanie na raz SMS-ów z 3 osobami co chwila wysyłającymi wiadomości faktycznie nie byłoby wygodne. Może dałoby się to ogarnąć na trzech  komórkach, ale na jednej byłoby to niebezpieczne - można by pomylić adresata ;-)

Zasada jest taka, aby nie brać na siebie tak wiele wysiłku iż go nie zdołamy unieść, ale też nie brać go tak mało aby siedzieć bezczynnie w czasie, gdy można coś robić. To wszystko zależy od czasu, którym dysponujemy na poszukiwanie. Ktoś, kto wykroi kwadrans czy pół godziny dziennie, może nie mieć czasu na rozmowę z kilkoma osobami.

Ja mam wiele czasu, więc staram się go maksymalnie wykorzystać. Dzięki temu moja szansa na szybszy sukces znacznie rośnie, a ja nie mam poczucia, że marnuję czas i nic nie robię ;-)

#122 - gej hej

Za szybkie pisanie szkodzi zdrowiu ;-) Oto przykład z GG.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Gej
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
- Hej 
- gej hej
- Cybersex? 
- poczytaj mój responder
- Pa
Jakby przeczytał responder, nie musiałby pytać ;-)

czwartek, 15 września 2011

Mirażowy rekordzista

Skoro temat mirażu poruszyłem wczoraj, to wypada napisać o mirażowym rekordziście, jakiego poznałem, czy raczej próbowałem poznać.

Chłopak ma teraz 22 lata, ale kiedy gadaliśmy z nim miał 18. Pochodzi z wioski w pobliżu małego miasteczka, 150 kilometrów od Warszawy. Ma, tak jak ja, wielkie zamiłowanie do stóp. To na pewno sprawiło by - że związek mógłby nam cudownie się spełnić na płaszczyźnie seksu. Ale widać nie było to nam pisane.

Gadałem z nim wiele razy na czatach, GG i przez telefon.  Wiele razy znajomość się urywała, po czym nawiązywała na nowo - a on przepraszał za swoją niedojrzałość i zrywanie kontaktu. Niestety nie byliśmy w stanie znaleźć czasu na jakiekolwiek spotkanie. Ja wtedy nie mieszkałem jeszcze osobno, nie byłem tak swobodny w spotykaniu się jak to jest obecnie (zarówno wyjazdowym, jak i zaproszeniu kogoś do siebie na noc czy na weekend). On miał jeszcze szkolę, w klasie maturalnej, więc też nie bardzo mógł się wyrwać.

Potem przeniósł się na studia do Warszawy, ale ja kogoś znalazłem i po zobaczeniu mnie z innym chłopakiem na profilu on napisał tylko w mailu "szok w trampkach" i zablokował mnie. Potem już próby kontaktu się nie udały i przestałem się nim interesować. Kiedyś do niego coś napisałem na Fellow, ale nie odpisał. Odwiedziłem go dopiero teraz, aby zaczerpnąć informacje z jego profilu, jeśli się takie okażą ciekawe - ale nie ma tam nic poza informacją, że lubi stopy.

I tak skończyła się ta seria kontaktów, nawiązanych po to, aby zbudować związek na specjalnej stopie ;-)

#121 - gawarit po jazykom

Przyjęło się, że jeśli ktoś zna jakiś język obcy, to może mówić że go zna posługując się tym językiem. Na przykład mogę powiedzieć I speak English. Oto jak wygląda na czacie znajomość języków obcych u 46-letniego pana.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- kogo do związania? [mam w nicku "związku"]
- rozwiązłego :-P [gra słów]
- oo, a to miło
- z jakiej okolicy?
- Bemowo
- ja Białołęka
- też na B
- ok
- 178.75 ty?
- 178/95 
- pk 
Zrozumiałem, że pk to było zapytanie o to czy jestem pakerem z tą wagą, bo leniwe cioty lubią czasem wszystko skracać do przesady.
- pk? what's mean?
- who
- what's mean pk?
- ok
Czyli napisał OK ale mu się omsknęło i wyszło PK.
- :-)
- goworim na ruskom, espanskom, italianskom jazykach
Niby zna trzy języki obce ale pisze tylko po rosyjsku, a jak na ciotę mógłby przyszpanować w pięknej kastylijskiej i italiańskiej mowie - a poza tym nawet nie jestem pewien czy po rosyjsku napisał poprawnie, bo coś mi się z dawnych lat przypomina, że się mówi gawarim pa russkij ;-)
- using only English, because is sufficient in our world ;-)
Milczenie, milczenie, milczenie - zamknąłem okno rozmowy.

Była rozmowa, nie ma rozmowy. Charaszo ;-)

środa, 14 września 2011

Słodki miraż

Czasem poznaje się ludzi, zdawało by się, bardzo odpowiednich do bycia z nimi w związku - ale potem się okazuje, że to były jedynie miraże.

Miałem ostatnio taki przypadek. Poznałem dwudziestolatka z Torunia, chłopaka ślicznego jak malowanie, z pięknie opaloną cerą, wspaniałymi brązowymi oczami, delikatnymi ustami i dłońmi. Ja przy nim relatywnie byłem brzydki, ale mimo to on mi powiedział, po obejrzeniu mojego profilu, że jestem w jego typie. Czyżby maksymalne szczęście było na wyciągnięcie ręki? Nie mogłem w to uwierzyć.

Co czułem w tej sytuacji? Podniecenie? Radość? Triumf? Nic z tych rzeczy - spokojnie z nim rozmawiałem, bez zbytniego entuzjazmu. Potraktowałem to jako przypadek zbyt piękny aby mógł być prawdziwym. Nic mi nie groziło z tego powodu - co najwyżej bym się miło zdziwił, gdyby to się potwierdziło. A jeśli nie potwierdzi się, to będzie tylko smutek, że zmarnowałem czas na rozmowę z nim.

Przeszliśmy na kontakt telefoniczny. Zadzwoniłem do niego i rozmawiałem z nim. I nagle rozmowa się urwała. Podszedłem do kompa (w czasie rozmowy leżałem dla wygody na kanapie) a na GG o napisał, że nic z tego nie będzie i pożegnał się. Nie zdziwiło mnie to, bo już miałem takie przypadki urywania rozmów, więc skasowałem jego zdjęcie, kontakt z telefonu i rozmowę z archiwum GG.

Kilka dni później ktoś mnie zagadał na GG i mówi, że mnie zna. Ja go nie kojarzę. Przesłał mi zdjęcie i okazało się, że to ten sam chłopak. Niby wszystko przemyślał i chce zacząć poznawanie od nowa. No to zaczęliśmy gadać na GG i po 20 minutach rozmowa się znów urwała, a dokładniej on przestał pisać. Tym razem nie zdziwiło mnie to zbytnio - już mam praktykę jego ucinanych rozmów, choć tym razem było to jedynie zaprzestanie pisania, a nie pożegnanie. I nawet to zaprzestanie mnie nie dziwi, była bowiem niedziela i 6.36 rano, więc mógł odejść do jakiś zajęć lub położyć się spać - kto wie, czy nie miał za sobą nieprzespanej nocy, bo chyba by nie wstawał tak wcześnie w niedzielę. Mógł po prostu - dosłownie - usnąć przy komputerze.

Zobaczymy więc, jak się ta znajomość potoczy dalej, ale ja wątpię w jej powodzenie. Ponieważ jednak do publikacji tego posta na blogu (od momentu pisania) mam prawie dwa miesiące, więc może do tego czasu coś dopiszę ;-)

#120 - mnie wygląd nie interesuje...

Czy wygląd się nie liczy? Oto ilustracja ;-) Rozmówca ma nick "23 Warszawa 40+ na stałe_1". To podkreślenie i jedynka na końcu nicka oznaczają ponowne zalogowanie na tym samym nicku po zawieszeniu się czata.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hejka
- hejka
- Robert miło mi :-)
- Maciek też mi miło
- widzę, że obaj szukamy tego samego :-)
- tak, mamy 5% szans na sukces
- myślę, że jakie 20-25% gdybyśmy się zaakceptowali z wyglądu
- mnie wygląd zupełnie nie interesuje
- wygląd się liczy, ale liczy się raz :-)
- wygląd może rozwalić budowany związek, ale jest łatwy do oceny i klepnięcia
- a nie charakter, który trudniej ocenić
- ja lubię siwych gości :-P
- niestety
- nie dość, że nie jestem siwy i to bez farbowania
- to dają mi jakie 35 z wyglądu ;-)
- aha, jakoś to przeżyję :-)
- zobacz mój profil [podałem adres]
Rozmówca odszedł z rozmowy (na WP nie wiadomo czy się wylogował, czy zamknął okno rozmowy).

Pierwsza myśl - nie podpasowało mu, że jestem za młodo wyglądający. Druga myśl - mogło go wywalić z czata (nick sugerował, że już go raz wywaliło), może też stracił na tyle połączenie z netem, że nie mógł się już zalogować ponownie.

Tak czy inaczej - pozostanie to a complete mystery ;-)

wtorek, 13 września 2011

Duży dzidziuś

Ostatnio na czacie widziałem anons kogoś o nicku "Warszawa 27 dzidziuś", który szukał dojrzałego faceta do relacji, a sam chętnie by się z nim relacjonował mając pieluszkę między nogami. To akurat technicznie jest możliwe, bo są przecież pampersy dla dorosłych. Kusiło mnie aby zapytać go, czy także sra w tą pieluszkę, czy pije mleko z butelki i używa smoczka.

Pytanie tylko, czy aby nie powinien on szukać jakiegoś kulturysty, bo normalny człowiek raczej nie uniesie i nie przytuli do piersi takiego przerośniętego bachora ;-)

W zasadzie na czacie można znaleźć wiele różnych osób o nietypowych potrzebach.  Moje też nie są typowe, gdyż dojrzali faceci, w moim wieku lub starsi, blokują mnie emocjonalnie - i dlatego się zdecydowanie łatwiej dogaduję z młodymi ludźmi, nawet nastolatkami. Ale co jak co - nie pakowałbym sobie pieluszki między nogi.

I trudno mi zrozumieć skąd taka potrzeba u wyrośniętego 27-latka.  Zapewne jest to wina braku jakiś uczuć macierzyńskich, których nie otrzymywał, albo tęsknota za niewinnym dzieciństwem. A może po prostu mega uległa potrzeba bycia przedmiotem czyjejś opieki? Bardziej zastanawia mnie, na ile takie "duże dziecko" ma wzięcie na czacie.

Małe dzieci to mały kłopot, duże dzieci duży kłopot. A tu chyba byśmy mieli do czynienia z największym kłopotem. Kłopotem w pieluszce ;-)