sobota, 31 sierpnia 2013

Różnica bez różnicy

maj 2013
Po kilku dniach od wykonania dość zmasowanego mailingu na portalu Różnica Wieku (wysłałem maile do około 55 osób) przyszła pora na wstępne podsumowanie wyników. I choć liczba potencjalnych partnerów na tym portalu chyba trochę wzrosła w porównaniu do mojego ostatniego tam próbowania, to odzew na mój mail był żenujący.

W sumie tylko 5 osób odpisało. Szóstej nie liczę, bo wcześniej z nim pisałem i naturalne było, że jak mnie zobaczył to się przypomniał. Z jedną teoretycznie mógłbym się spotkać, ale jej nie podobało się, że mam czarno-białe zdjęcia na profilu. A mnie zupełnie nie było żal straty takiego potencjalnego partnera, który przejmuje się takimi idiotyzmami.

Postanowiłem więc zacząć wycofywać się z tego portalu - ale bez kasowania konta na razie. Mam bowiem wrażenie, że zdecydowana większość adresatów mojego maila jeszcze w ogóle go nie odczytała. To świadczy o randze portalu, który być może wielu odwiedza raz na tydzień czy na miesiąc. Na szczęście mam powiadomienia e-mailem o nowych wiadomościach, więc nie muszę się logować na portalu aby sprawdzać pocztę. 

Dam może tydzień lub dwa szansy innym na odezwanie się. Zresztą profil mogę tam zostawić - kto wie czy jakiś chłopak nie zarejestruje się za jakiś czas i sam nie odezwie. Ale zapominam o tym portalu jako sensownym narzędziu poznawania ludzi. Tym śmieszniej, że tam powinny być osoby najlepiej dobrane do moich potrzeb i vice versa. Typowa ironia losu.

Różnica Wieku bez różnicy w żenująco niskiej skuteczności ;-)

piątek, 30 sierpnia 2013

Masaż z botoksem

maj 2013
Trafił mi się raz klient na ciekawy masaż. Miał 28 lat, a więc wiek dość młody jak na masaż wyciszający. Za to była nadzieja na to, że okaże się kimś sympatycznym. I faktycznie, był sympatycznym pedałkiem, mającym gejowski urok i wdzięk. Ale, jak się okazało, cały masaż był jedną wielką porażką - albo raczej porażką-inaczej.

Chłopak kupił pół litra, więc był to masaż zakrapiany. Rozumiem, może dla odwagi. Dziwne było jednak to, że od razu myślał o zamawianiu kogoś na trzeciego - pomylił raczej masaż z seksem. Jakoś udało się go odwieść od tego zamiaru. Zacząłem masaż. Co jakiś czas gadaliśmy ze sobą. Niestety popełniłem nieświadomie drugi błąd - od strony głowy łóżka było lustro w szafie. I mój klient gapił się w nie jak urzeczony.

Nie było nic w tym złego, ale gość po prostu wariował. Ciągle narzekał, z urokiem cioty, na swoje zmarszczki i modlił się o botoks. Było to tak głupie, że zdecydowanie autentyczne. Niestety, autentyka okazała się głębsza - po wypiciu kilku kieliszków mój książę usnął, a potem dokonywał zwrotów pod łóżko. Dobrze, że nie jadł śniadania.

Upił się tak, że priorytetem było pozbycie się go. Do tego stopnia, że zapomniałem upomnieć się o należność za masaż. Zatem usługa zamieniła się w farsę towarzyską - ale raz na jakiś czas można popełnić i takie szaleństwo. 

Z botoksem oczywiście ;-)

czwartek, 29 sierpnia 2013

Wiadomość od strusia

maj 2013
Czasem obok wielkich wydarzeń trafiają się perełki absurdu czy śmieszności, o których warto także napisać na blogu. Pozwalają się uśmiechnąć i odprężyć nieco w tych dniach pełnych skupienia i bolesnego wyczekiwania na poukładanie się lub nie życiowych spraw. I jedną z takich perełek była wiadomość jaką dostałem na Kumpello. Oto ona:

Fajnie jest być jakby mini-celebrytą, bo to oni budzą u jednych podziw a u innych nienawiść. Ale bardziej mnie ciekawi czemu gościu zadał sobie tyle trudu aby pisać wiadomość a potem ukrywać profil. A śmieszy mnie jego tchórzostwo - skoro ma swoje racje, to może powinien ich bronić. Ukrywanie się w mysiej norze nie jest obroną. To tchórzliwa ucieczka, niczym przysłowiowe chowanie przez strusia głowy w piasek.

Na szczęście nie płacą mi za rozkminy takich kretynizmów. Po prostu czasem lepiej umieścić coś lżejszego na blogu, niż ciągle pisać o Wielkich Wydarzeniach. W życiu miło jest czasem mieć chwilę miłego oddechu. Nawet jeśli to jest oddech w oparach absurdu ;-)

środa, 28 sierpnia 2013

Mogę być gejem

Kiedy na czacie zagaduje mnie ktoś kto w nicku ma informacje o damskiej bieliźnie, to już raczej wiem, że nie będzie z tego materiału do stworzenia związku. Przeważnie to jest bowiem bi, który związku oczywiście nie szuka. Szuka jedynie przebieranek w damskie ciuszki i seksu.

I zagadał mnie taki 24-latek na nicku na którym szukałem związku. Napisałem ile mam lat i zaznaczyłem, że szukam miłości. A on oczywiście pytał czy chcę aby zakładał damskie ciuszki. To mało ważne, liczy się czy da się uda żyć razem. Kiedy napisał, że jest bi poddałem w wątpliwość to czy szuka uczucia z facetem. Na to on napisał, że może być gejem. Tak jakby gejem stawało się na pstryknięcie palcem.

Napisałem mu więc, że miłość to życie razem być może na resztę życia. Na co on napisał że rozumie. I o co spytał po chwili? Czy bym mu wsadził! Napisałem że jestem pas i oczywiście zamknął okno priva. W zasadzie nie powinno mnie to już bawić - takich rozmów miałem wiele. Ale na tyle bylem zmęczony innymi sprawami, że tym razem się uśmiechnąłem.

Tak wygląda miłość w wykonaniu noszącego ciuszki bi - anal i przebieranki...

wtorek, 27 sierpnia 2013

Spijający reporter

6 maja 2013
Skoro szukam dalej, to odwiedzam profile na Fellow i Kumpello także - piszę do niektórych i tak dalej. I z tego "tak dalej" wychodzą czasem zabawne sytuacje. Z jednym chłopakiem zacząłem pisać o zaproszeniu go na kawę, o czym wspominał w swoim opisie na profilu. Potem zeszło na temat wódki cytrynowej, która mi została w lodowce po piciu z Pawłem. I wtedy ów chłopak napisał coś co mnie rozbawiło...

Napisał mianowicie, że pewnie spiję go i napiszę na blogu o tym. Okazuje się, że czytał od czasu do czasu mojego bloga i relacje ze swojego życia i poszukiwania miłości jakie na nim zamieszczam. Poczułem się jednak trochę dotknięty tym. Bo nie posuwam się do spijania ludzi aby o tym pisać na blogu. Aby coś na blogu zamieścić, trzeba mieć temat. Nie każda rozmowa z kimś, na trzeźwo czy po wypiciu alkoholu, ma sens sprawiający, że warto ja uwiecznić.

Ale to zdarzenie - jak widać - ma taki sens, bo jest ciekawostką samą w s obie. A o ciekawostkach chętnie piszę na blogu, pełnym wcale nie tak ciekawych i frywolnych scen z mojego własnego życia. I wolałbym aby tych miłych czy zabawnych opowieści było coraz więcej, a tych smutnych, z życia wziętych, coraz mniej. Ale na razie jestem w fazie kolejnego szukania chłopaka i te smutne historie przeważają.

W sumie więc ten chłopak trafił na mój blog nie spotykając się ze mną - tak też można ;-)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Ostrzeliwanie

5 maja 2013
Czasem się zdarza, że nawet w klęsce tkwi szansa na zwycięstwo. Jak kropki przeciwnego rodzaju które są w środku kropel w symbolu Tao. I takim płomykiem nadziei po "rozstaniu się" z Pawłem (trudno pisać o tym bez cudzysłowu bo przecież nie byliśmy w żadnym związku) było to, co mi powiedział w czasie naszej rozmowy. A wspomniał o portalu Rożnica Wieku, na którym miał też swój profil.

Miałem tam profile nie raz. Ostatnio odniosłem wrażenie że mało tam jest misiolubów. Ale postanowiłem iść za ciosem i znów założyć tam konto. I dokonać ostrzału - wysłać maile do wszystkich osób które mogłyby być potencjalnymi partnerami. Czyli do młodych chłopaków. W sumie wysłałem tych maili 52. Niczym talia kart. Nie bawiłem się w podchody - napisałem wprost, że szukam związku lub przyjaźni. I zapraszam do kontaktu, jeśli adresat uzna to za stosowne.

Uśmiałbym się gdybym poznał przez ten portal właściwego chłopaka. Byłby to zabawny łańcuch zdarzeń. Najpierw inna osoba na Kumpello dołącza do grupy misiów i to mnie inspiruje do przeglądania takich grup. Poznaję Pawła i on mnie inspiruje do założenia ponownie konta na Różnicy Wieku. To byłaby niezła układanka. A na razie kończy się długi weekend a ja muszę znów coś sprzedać aby mieć na pokrycie czynszu.

I co dalej? Kolejny miesiąc wegetacji, czy może rozpoczęcie budowania czegoś sensowego?

niedziela, 25 sierpnia 2013

Bez odpowiedzi

5 maja 2013
I znów jestem sam, w punkcie wyjścia. Bogatszy o pewne doświadczenia, ale czy to mi pomoże w osiągnięciu celu? I zastanawiałem się nad jednym - czy poznanie Pawła to była moja praca magisterska w Szkole Życia jaką od kilku co najmniej lat przerabiam.A więc może po zapoznaniu Pawła wreszcie trafię na tego naprawdę Jedynego?

Mam nieodparte wrażenie, że Bóg doświadcza mnie w bolesny sposób, ale też szalenie kształcący. Coraz więcej się uczę. Coraz więcej rozumiem. Jestem - jakby - przygotowywany do czegoś. Ale do czego? Do samobójstwa? Jaki to by miało sens? A może do związku z kimś naprawdę odpowiednim? Ale ile czasu jeszcze potrwa jego odnajdywanie? A przede wszystkim - czy mam ten czas?

Czy przeżyję egzystencjalnie do tego momentu? Czy nie załamię się psychicznie? Czy nie będę jak chory, który zbyt późno trafił do szpitala - i nawet najlepsi lekarze już nie są w stanie go uratować? Ciężkie pytania i bez odpowiedzi. Ciężkie życie i bez przyszłości.

Ale jedno jest pewne - za załamywanie się nikt mi nie płaci...

sobota, 24 sierpnia 2013

Bez pożegnania

5 maja 2013
Wczesnym przedpołudniem Paweł miał telefon od brata jego partnera. Wiele się wydarzyło. Po pierwsze, partner Pawła wyznał swojemu bratu że Pawła kocha. Nie tylko to potwierdził, ale też zarazem ujawnił się wobec rodziny jako bi. To musiało być dla niego bardzo trudne - i dlatego skoro to zrobił, to ma znaczenie szczególne. Poza tym szukał Pawła w swojej okolicy, a potem trafił do szpitala - pewnie z powodu stresu jaki przeżył.

Nie zastanawiałem się, ale jednoznacznie poparłem decyzję Pawła aby natychmiast do niego jechać. On ma pierwszeństwo i prawo do unormowania z Pawłem relacji. A ja z łatwością odstępuję mu Pawła. Wolałbym z nim zacząć coś budować, ale nie będę tego robił na cudzej krzywdzie. Nie pierwszy raz odstępuję kogoś komuś innemu. Mam tylko nadzieję, że te dobro które wyświadczam wróci do mnie jeszcze w tym wcieleniu.

Powiedziałem Pawłowi, że zostajemy przyjaciółmi i na razie nie musimy niczego więcej oczekiwać. Odprowadziłem go na przystanek. Zostawił ładowarkę do telefonu w domu. Poleciałem do domu i obiecałem sobie, że jeśli zdążę mu ją oddać, to będzie dobra wróżba. Kiedy wracałem, jego autobus już skręcał na skrzyżowanie. Dałem mu ją dosłownie krok od wejścia do autobusu. Nie mieliśmy się nawet czasu pożegnać. 

Ale może dobra wróżba się spełni ;-)

piątek, 23 sierpnia 2013

Bez entuzjazmu

4-5 maja 2013
Napiliśmy się i przegadaliśmy sporą cześć wieczoru. Naprawdę nadajemy na tej samej fali. Czyżbym znalazł wreszcie swoją drugą polówkę? Wszystko na to wskazuje. Ale całe moje poznawanie Pawła jest kompletnie bez entuzjazmu. To zapewne wina tych wszystkich stresów i niepokojów jakie przeżyłem. A poza tym wina świadomości tego, że on uwikłany jest w związek, którego nie zlikwiduje z dnia na dzień. I szansa na to, że nam się uda jest nie tak duża.

Paweł powiedział mi, że jestem wyjątkowy. Jestem jedynym facetem poza jego miłością, który na niego tak samo mocno działa. To oznacza, że gdybyśmy byli razem, mógłbym z czasem odwrócić strzałkę busoli jego serca ku sobie. Mieliśmy się ku sobie bardzo w czasie tej rozmowy. Ale - co mile i zaskakujące - bez żadnego seksualnego podniecenia. I gdy całowaliśmy się i poszli razem sapć - też nie byliśmy seksualnie napaleni. Nigdy nie maiłem takiego uczucia. 

W nocy mogło się wiele dziać, bo nad nami obu czuwają różne moce nie-z-tego-świata, ale nie było nic nadzwyczajnego. Być może owe moce zawarły ze sobą rozejm. A rano obudziłem się obok chłopaka, z którym być może spędzę resztę życia. O ile nam się uda. Nadal nie ma entuzjazmu, ale raczej spokojne i pełne czujności skupienie. Nie mam miejsca na odpoczynek i rozluźnienie.

Jestem jak kierowca który jeszcze nie dojechał do domu i wciąż musi uważać na drodze...

czwartek, 22 sierpnia 2013

Spotkanie

4 maja 2013
Znów kolejne spotkanie z nim. Znów byłem w tym samym miejscu i znów czekałem, ale tym razem faktycznie się zjawił. Poszliśmy na przystanek aby podjechać kilka przystanków tramwajem. I tu przeraziło mnie to, że Paweł pachniał jak kloszard, który się długo nie mył. Bałem się, że jest takim rozbitkiem życiowym, który mieszka pod jakimś przysłowiowym mostem, a udaje że z kimś jest, aby omamić kolejne ofiary.

Potem pojechaliśmy autobusem i zapachu już nie było czuć. Czyli to nie Paweł tak śmierdział ale fotel w tramwaju lub osoba siedząca przed nami. No to mam o jeden stres mniej. A ja dziwiłem się swojej podejrzliwości, szlifowanej poprzednimi życiowymi doświadczeniami. Paweł opowiadał mi dość niepokojące historie ze swojego życia - ale będące dla mnie pozytywnym wyzwaniem. 

Przyszliśmy do mnie. Paweł nie chciał za dużo gadać, bo ciągle dręczyły go myśli związane z tym jego facetem. Dlatego postanowiliśmy pograć w jakąś grę. Ale oba moje komputery jak na złość nie do końca stanęły na wysokości zadania. Ten z Linuksem miał jakieś problemy z uszkodzonymi plikami, mój mały Mac udźwignął tylko Diablo II - ale nie mogliśmy zagrać przez TCP/IP. Poszliśmy więc do sklepu po wódkę aby się napić.

Napić, zapomnieć, zresetować...

środa, 21 sierpnia 2013

Średniowieczna modlitwa

4 maja 2013
Do późnej nocy poprzedniego dnia nie miałem już wiadomości od Pawła więc sam położyłem się spać. Ustawiłem telefon na który daje mi sygnał na profil Outdoor na wszelki wypadek, aby dźwięk telefonu mógł mnie obudzić. Śniły mi się jakieś surrealistyczne sny jak zawsze - jakieś rozważania o zabytkach Warszawy i Krakowa, o tym, że w Warszawie nie ma nowoczesnego popiersia Lenina, o Wiśle w Krakowie ze 3 razy mniejszej od tej jaka tam fajtycznie płynie. Kino nocne bez biletu ;-)

Około 7.40, gdy już sam wstałem (w weekend budziki u mnie nie dzwonią) i parzyłem kawę -  zadzwonił. Rozmawiałem z nim. Spokojnie jak zawsze - ten spokój samego mnie koi. Jest już wolny, ale chce przejść się sam na spacer i ułożyć sobie wszystko. Nie było by w tym nic złego, gdyby nie to, że w jego stanie ducha i serca są możliwe teraz wszystkie opcje - łącznie z samobójstwem.

A co ja - pomagający tylu ludziom w życiowych problemach - z nim zrobiłem? Po pierwsze przypomniałem mu, że obaj mamy życie do układania na nowo tak samo. I że zawsze może spróbować ze mną. Ale to jego decyzja - ja nie mogę mu na silę nic robić. Mogę się tylko modlić w średniowieczny sposób - w tym sensie, że układać wszystko w rękach Boga. Ze spokojem i ufnością - a co ma być to będzie. Nawet gdyby miał się zabić, nie wolno mi na silę go powstrzymywać. Nie wolno na siłę go "uszczęśliwiać". 

Nie wolno wchodzić z "humanizmem" naszych czasów jak z butami w jego życie. Bo to będzie deptanie jego samego. On musi to choćby wstępnie opanować w sobie. Inaczej będzie nieautentyczny i zacznie budować związek na zgniłym fundamencie który może runąć. Można mieć tylko nadzieję, że wszystkie ziarna dobra i wsparcia, które w nim posiałem, zakiełkują. A wtedy będziemy mogli układać życie ciężko nad tym pracując. Ale już pracując razem.

Zamieniłem więc jeden stres (czekania na wypuszczenie go) na inny, o wiele większy - czkania na jego życie. Dosłownie na jego życie...

wtorek, 20 sierpnia 2013

Recenzja

3 maja 2013
Skoro życie pisze scenariusze lepsze niż w Hollywood, to przydałaby się może teraz recenzja z tego show życiowego jakiego jesteśmy z Pawłem uczestnikami. I chwila spokojnej refleksji, bo na razie mam na to czas. Jestem w oczekiwaniu na kontakt ze strony Pawła. jak go tylko wypuszczą to Paweł chce po prostu przyjechać do mnie.

Zrobić mu nic raczej nie mogą, jest pełnoletni, więc go przymusem do domu nie odeślą. A dokumentów nikt nie ma obowiązku mieć przy sobie. Wystarczy że poda imię i nazwisko, datę urodzenia i miejscowość a namierzą go bez trudu. Jego rodzina zna tego jego faceta. W razie czego mogą (jak sądzę) zaświadczyć za nim. A ten facet deklarował rodzinie Pawła swoją miłość do niego. I teraz nagle zamienia ową miłość w nękanie? Nawet noże się okazać że ten facet miałby smród przez to. Ja się tylko boję przeciągania sprawy i kolejnych smutnych godzin. 

Ale też cieszę się, że wydarzenia bardzo mocno odsuwają tego faceta od Pawła. Ten truciciel powinien przestać mu robić krzywdę. Teoretycznie powinienem zadawać sobie pytanie czy wierzę Pawłowi. Innemu bym nie wierzył. Wątpił. A w przypadku Pawła, rozumowo wiem, że można mu teoretycznie nie wierzyć - ale mu wierzę. Stąd ta siła spokoju we mnie. Po prostu kiedy się poznaję osobę ponadnormatywnie do siebie dopasowaną, to już jest inna fizyka. I ta świadomość boskiego planu, który trzeba bez wahania przetrwać, aby otem zgarnąć słuszną nagrodę. 

I jakże inaczej wygląda ta sytuacja pomiędzy Pawłami - obecnym i byłym, którego niejednoznaczne zachowanie tak mnie martwiło i skłaniało do wariantowego brania pod uwagę negatywnych opcji. W przypadku Pawła wiem o takiej możliwości, ale parzę na nią ze spokojem, jak na dryfujące po falach rzeki śmieci. Przepływają sobie obok, nie robiąc na mnie większego wrażenia. 

Warto grać o tak wysoką stawkę jaką jest, najbardziej jak dotąd w mojej historii prawdopodobne, szczęście na resztę życia ;-)

Życiowy Hollywood

3 maja 2013
Po półtorej godziny, czyli w pół godziny od naszej ostatniej rozmowy, w czasie której zapłakany Paweł obiecał że zaraz wyjdzie, postanowiłem ponownie zadzwonić. W tym momencie obawiałem się o moje zdrowie - deszcz, zimno a ja nie byłem na to przygotowany. I jeszcze przeziębienia się mi tylko brakowało na początku maja...

Tym razem oniemiałem. Paweł jest na dworze ale jego facet ... wezwał policję! I oskarża Pawła o nękanie! A Paweł nie ma przy sobie dokumentów. Więc muszą pojechać na komisariat, na pewno to potrwa ze dwie-trzy godziny. Nie wiedziałem tylko czy płakać, czy śmiać się, czy zadziwiać. Płakać nad losem chłopaka tak okrutnie skrzywdzonego przez pożal się Boże "partnera". Śmiać się z przewrotnego humoru Pana Boga rzucającego nam kłody pod nogi. Zadziwiać tym, że życie pisze scenariusze lesze niż spece w Holyywood.

A jakie wnioski? Po pierwsze - siła niebiańskiego spokoju we mnie. Po drugie - pewność, że to wszystko się ułoży pomyślnie i każdy z tych elementów będzie miał pozytywne znaczenie, które miło nas zaskoczy. Po trzecie - że moje zadanie polega na wytrzymaniu tych prób, po to żeby odebrać słuszną nagrodę, proporcjonalną do wysiłku i upokorzeń jakie przechodzę. Mam poczucie, że to wszytko ma swój misterny sens, który się ujawni potem w perfekcyjnym dopasowaniu do siebie tych wszystkich elementów układanki.

Na tym polega bowiem perfekcja boskich planów ;-)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

W deszczu

3 maja 2013
I pojechałem jak tylko szybko mogłem na Pragę aby się spotkać z Pawłem i go "eskortować" do siebie - bo nie znał po prostu Warszawy i bal się zagubienia. Na przystanku niestety go nie zastałem. Zdziwiło mnie to, bo wydawało mi się, że on już praktycznie czeka tam na mnie. Że po prostu zabieram go i wracamy najbliższym autobusem w drugą stronę.

Już i tak byłem w stresie, bo automat biletowy nie działał na moim przystanku i musiałem jechać na gapę. A teraz nie ma Pawła. Zadzwoniłem do niego, mimo że SMS wysłany z autobusu do niego nie doszedł. Na szczęście telefon odebrał. Zaraz będzie. Był załamany i zapłakany. Powiedziałem gdzie spaceruję w kółko i zacząłem czekać.

A jego nie ma, nie ma i nie ma. Równo po godzinie zadzwoniłem - znów był zapłakany, powiedział, że zaraz wychodzi. Siedzi u tego swego faceta, który zatruwa mu umysł, nie może się wyrwać. No to czekam znowu. Deszcz pada drobny, zimno. A ja podziwiam moją siłę spokoju w głosie w czasie dzisiejszych rozmów i brak nerwów. Ale boję się, że po prostu się zaziębię, bo jestem za lekko ubrany. A jego ciągle nie ma - i zaczynam się martwić. 

Czyżby znów los miał mnie z nim wystawić?

niedziela, 18 sierpnia 2013

Majowe analogie

3 maja 2013
I nagle sobie uświadomiłem, że z Rafałem się spotkałem 3 maja zeszłego roku około 9. To wyraźna analogia do mojej sytuacji z Pawłem. Choć Pawła już wczoraj widziałem na oczy. Nie chodzi jednak przecież o dokładne powielanie się sytuacji, ale o pewną symboliczną analogię.

Teraz rozumiem także dlaczego nie mogło mi wyjść nocne spotkanie. Nie to było mi przeznaczone, bo moim zdaniem jest czekać na Pawła i przyjść go w domu i w sercu. Prawie tak samo jak się przyjmuje Pana Jezusa. I to też jest mądra analogia - miłość w dom, to Bóg w dom

Nie żałuję jednak niczego - ani tego że chciałem się do kogoś po prostu przytulić (bo wątpię aby seks mi wyszedł w takim stanie ducha), ani tym bardziej, że to się nie udało. Jest sobą i mam tak wielkie niespełnione potrzeby serca, że gotów bylem uciekać się do żałosnych może półśrodków. Ale nie robiłem tego jak dupek szukający szybkiego seksu, ale jak ktoś kto lojalnie uprzedza o tym, że ma serce dla kogo innego i kot się dobrze zastanowi zanim podejmie decyzję o takim spotkaniu w środku nocy.

Nie wątpię że mój brak snu i nadpobudliwość w nocy jest spowodowana tym, że zadurzyłem się, zakochałem lub jestem na najlepszej drodze do zakochania się w tym chłopaku. I to samo sprawia, że potrafię robić lub brać pod uwagę rzeczy pozornie absurdalne - takie jak spontaniczne umówienie się ż kimś na czułość lub nawet seks w środku nocy. 

Zakochani nie takie szaleństwa popełniają ;-)

sobota, 17 sierpnia 2013

Delikatny budzik

3 maja 2013
Położyłem się spać około 5 nad ranem. A już o 7.42 obudził mnie delikatny i dyskretny dźwięk telefonu z kartą Orange. Normalnie bym spał jak zabity, ale poderwałem się bez problemu. To chyba jakiś znak czasu. I całkiem dosłowny znak od Pawła abym oddzwonił do niego. Zamawiał rozmowę na mój koszt. Od razu oddzwoniłem. Niewsypanie momentalnie się oddaliło. Ciekaw byłem wiadomości i tego cz są dobre. 

Po pierwsze już samo zadzwonienie było dobre, bałem się bowiem, że Paweł w rozpaczy spowodowanej swoją sytuacją z obecnym facetem może sobie zrobić coś złego. Okazało się, że nocował u niego, a ten jego "zakochany facet" chce go wypchnąć jak najszybciej z Warszawy do domu na Dolny Śląsk. Do domu, który Paweł właśnie z hukiem opuścił nie chcąc do niego wracać przez jakiś w miarę długi czas. Doprawdy, piękna to usługa ze strony kogoś kto niby Pawła kocha...

Oczywiście wiadomo co Pawłowi doradziłem - zapraszam go do siebie. I Paweł chce przyjechać, ale powiadomi mnie co i jak, bo jeszcze nie wie jak z tym jego facetem się dogada. Czy po dobroci od niego wyjdzie, czy niby wsiądzie do pociągu ale wysiądzie na Dworcu Centralnym. Dałem mu ten pomysł ale on miał identyczny. Myślimy po prostu tak samo ;-)

Szkoda tylko, że nie wiem kiedy się dziś zobaczymy - ale wytrzymam ;-)

piątek, 16 sierpnia 2013

Niespokojna noc

2/3 maja 2013
Nie mogłem zasnąć, wstał o 1 i zabrałem się za czaty. Chciałem może znaleźć klienta na masaż i pracując zapomnieć o tym, że czekam i tęsknię. Do Pawła wysłałem kilka SMS z informacją o moim stanie ducha. A na Kumpello zagadał mnie chłopak z którym pisałem od kilku dni. Chciał się spotkać tej nocy - zresztą na spotkanie zapraszał mnie kilka dni wcześniej już.

Uprzedziłem go lojalnie, że prawo pierwokupu mojego serca ma kto inny. A on nadal się Chciał spotkać więc zapytałem go co chce robić. Odpisał że czułość i nie tylko. Zapytałem go więc czy sądzi że spotykanie się z kimś (w domyśle na seks) gdy chcę się zakochać w innym chłopaku jest sensowne. A on zapytał czy ma sobie darować. Napisałem mu, że niedługo mnie zmuli i pójdę do łóżka - a on na to mi odpisał, że nie chce się ze mną wiązać.

Napisałem mu szczerze, że mam ochotę na seks, odreagowanie, reset - ale spontanicznie, teraz (bo on też rozważał przyjazd rano). W sumie umówiliśmy się na spotkanie. Potrzebowałem się do kogoś przytulić, nawet kogoś z kim nie będę w związku. Ale Bóg chciał inaczej - chłopak zadzwonił do mnie z informacją, że nie wiedział iż nocny zatrzymuje się na żądanie. A potem się okazało że w zimie i deszczu nie dotrwał do kolejnego autobusu.

Problem się zatem sam rozwiązał. To jakiś znak - pomyślałem. Nieprzypadkowo nie dane mi było się spotkać z tym chłopakiem. Może Paweł przyjedzie z rana? Kto wie ;-)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Spokojna niecierpliwość

2 maja 2013
Odprowadziłem Pawła na przystanek aż do Rotundy. Torowisko tramwajowe było remontowane i trzeba było iść na zastępczy autobus. Teoretycznie Paweł może do mnie wrócić na noc - ale raczej nie należy się tego spodziewać, w każdym razie umówiliśmy się że da jakby co znak. Na taki znak bym nie liczył, znając jego szczere uczucie do tego, który nim pomiata. Może jutro się spotkamy.

Wracałem na Dworzec Centralny w nieomal niebiańskim, całkowitym spokoju. A powinienem się denerwować. Może mam po prostu poczucie tego, że nadajemy na tych samych falach i że jesteśmy sobie przeznaczeni. Może to Ktoś na Górze działa tak na mnie uspokajająco. A przecież racjonalnie jest masa powodów do obaw i stresu.

Skasowałem bilet. rzuciłem okiem na nadruk i zdumiałem się - godzina ważności to 21.18. Odwrotność godziny naszego poznania się - 12.18. Godzinę poznania można opisać jako one to love (bo 18 znaczy u mnie także miłość) - czyli ten jedyny do miłości. A teraz można tę godzinę opisać jako two, one love - czyli dwóch do jednej miłości.

Podoba mi się taki znak ;-)

środa, 14 sierpnia 2013

Obietnica

2 maja 2013
Spotkaliśmy się z Pawłem. Wysiadł z pociągu, poszliśmy do Złotych Tarasów usiąść tam i pogadać. Trochę się o nim dowiedziałem, zauważyłem też że ma śliczne oczy. Wykurwiście śliczne. W takich oczach można się zakochać - i mam taki zamiar. O ile on to kiedyś odwzajemni. A w jego sytuacji to nie jest łatwe i ja to doskonale rozumiem.

Jego popzredni-obecny związek jest takim prawie jednostronnym zakochaniem. Szczere z jego strony, sadystyczne ze strony jego partnera. Ale widać partner taki po prostu jest - traktuje go jak zabawkę, wygodną bo wierną. Szkoda, że los wrzucił mnie w ten układ, bo ja potrzebuję też wiernej, ale nie zabawki. Ja potrzebuję wiernej drugiej połówki ;-)

Obiecałem Pawłowi, że nie będę go zatrzymywał choćby cokolwiek decydował nie po mojej myśli. I gdy postanowił pojechać do tego faceta nie moglem opanować. Przykro było słuchać jak z nim gada przez telefon - on z sercem na dłoni, tamten zapewne z wyrachowaniem. A ja czuję, że marnujemy czas który moglibyśmy zużyć na rozpoczęcie budowania życia razem. Ale z drugiej strony doskonale rozumiem, że Paweł ma swoje bolesne - i piękne, bo pokazujące jego człowieczeństwo - uwarunkowania.

Zapowiada się oczekiwanie na rozwój wypadków...

wtorek, 13 sierpnia 2013

Repawłowizacja

2 maja 2013
I stało się. Umarły powstał z grobu. Paweł skontaktował się ze mną następnego dnia. Jedzie do Warszawy. Musiał wracać do domu na pogrzeb. Ma życie i sytuację w proszku. Jest zupełnie sam, z nieszczęśliwą miłością w sercu. Wszystko sprzysięga się przeciw niemu. Wszystko z wyjątkiem mnie.

Rozmawiałem z nim z sercem, spokojnie, ciepło. W sumie ustaliliśmy że spotykamy się na Dworcu Centralnym, o 18.50 - gdy przyjedzie pociąg z Wrocławia. Mam więc nowy timer, nieco ponad 6 godzin do tego spotkania. Ale tym razem wiem na czym stoję. Mam poczucie, że naprawdę się spotkamy, bo mam z nim kontakt. I oczywiście przywracam wszystko co zmienione w ramach robionej wczoraj depawłowizacji.

A jakie mam uczucia w środku? Pewnie ulgę. Ale przede wszystkim - dojrzałem przez te kilka dni nerwów. Traktuję nasze poznanie ze spokojem i pietyzmem. To bardzo dobry znak. Wolę takie podejście od zbytniego spontanicznego zadurzenia się jakie w nim miałem. Mamy wiele do przegadania i wiele do poprawiania w życiu każdego z nas. I trzeba podejść do tego na luzie, ale też z sercem i motywacją.

Mam luz - jestem po prostu sobą i tylko takiego Paweł ma poznać, a potem (kto wie) może wybrać do wspólnego życia ;-)

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Depowłowizacja

1 maja 2013
No i Paweł nie odezwał się w dniu 30 kwietnia. Ani widu ani słychu - a SMS do niego na telefon dochodziły. Coś więc nie gra, ale nie wiem co. Obstawiam że wytłumaczenie będzie bardzo proste, ale nie mam zupełnie pojęcia o co może chodzić. I nie zakładam zlej woli Pawła ale czynniki trzecie. Ale postanowiłem na wszelki wypadek dokonać depawłowizacji.

Postanowiłem więc częściowo usunąć Pawła z komputera albo zmienić jego status. Wiąże się to z próbą "odkochania" w nim i przerzuceniem znajomości z nim na luźny bieg. To zabieg służący temu abym się po prostu nie męczył. Zracjonalizuję sobie to tak, że już nie jestem Pawłem "zainteresowany". 

A jeśli on się odezwie to oczywiście natychmiast odżyję i co najwyżej będę zmieniał wszystko do poprzedniego stanu. Dlatego zadbałem o wykonanie backupu komputera, aby potem mieć ewentualne przywrócenie bez żadnego problemu. Tylko szkoda, że nie przywrócę swojej radości sprzed tego bolesnego, upokarzającego zawodu jaki przeżyłem nie mogąc się z Pawłem spotkać.

Nie ma we mnie złości ani gniewu - jest tylko smutek...

niedziela, 11 sierpnia 2013

Męki czekania

30 kwietnia 2013
Serce szaleje a rozum jest nadal spokojny. Dzień się jeszcze nie skończył. Wiele mogło się wydarzyć i spowodować utratę kontaktu. W poprzednie dni Paweł też dzwonił o różnych porach. Może mu się poprzestawiało coś w planach. Ale nawet gdyby się poprzestawiało, to wypadałoby po prostu jakoś dać mi znać abym się nie denerwował i nie martwił.

A tymczasem zacząłem się czuć upokorzony przez los. Tak wspaniały chłopak, na wyciągnięcie ręki, w Warszawie, miał ze mną się dziś spotkać - i nie daje znaku życia. Pomęczę się jeszcze jakiś czas zanim sprawa się (tak lub inaczej) wyjaśni. Jeśli się spotkamy, to będę to wspominał jako męczarnię która miała sens. Ale jeśli się nie spotkamy? Jak zniosę ten policzek do losu? I czy w ogóle go zniosę?

Kto wie czy to nie będzie kropla, która po prostu przepełni kielich goryczy. Jestem silny, ale jeśli zaliczę prawdziwą załamkę, to kto wie czy już nie ostateczną, taką po której już nie da się podnieść - a czasem nawet nie da się już nawet żyć. W sumie to też dobrze. Niech to cale życie jakoś się wyjaśni - w dobrą lub złą stronę. Czasem wolę już aby złe rozwiązanie się ujawniło i spełniło, niż aby czekać w nieskończoność na nie-wiadomo-co.

A na razie czekam i męczę się strasznie - lecz do końca dnia jeszcze co najmniej kilka ładnych godzin. Tylko czy warto mieć nadzieję? W mojej obecnej sytuacji jest mi już powoli wszystko jedno. Za wiele serca włożylem w nadzieję, którą karmiłem od kilku dni. 

Teraz nie mam już siły...

sobota, 10 sierpnia 2013

Czekanie na ekspres

30 kwietnia 2013
Bylem z Pawłem wstępnie umówiony na godzinę 13. I tak sobie ustawiłem timer. Czas odliczał się do spotkania. Ale im bliżej spotkania, tym większy niepokój - obawa czy ono się w ogóle odbędzie. Nadal zero kontaktu, a nie będzie spotkania bez potwierdzenia. Zresztą, nawet ta godzina trzynasta była niedookreślona - nie wiadomo było czy to godzina kontaktu, czy samego spotkania się. I wreszcie wybiła trzynasta - a kontaktu wciąż brak...

Serce od dawna szalało. Niepokój i czarnowidztwo było na porządku dziennym. Rozum był spokojniejszy. Już wcześniej rozum brał pod uwagę to, że nie będzie spotkania o 13, ale z poślizgiem - obstawiał 16-17. Jak to w życiu - sprawy się przesuwają. Najgorsze było jednak to, że nie było odzewu na moje próby zatelefonowania. czyżby Paweł nie chciał albo nie mógł odbierać telefonu? Może go w ogóle wyciszył.

Zobaczyłem, że ekspres do Wrocławia wyjeżdża o 16.08 z Dworca Wschodniego. Gdyby Paweł wracał faktycznie do domu, to tym właśnie ekspresem. Jeśli więc jego facet odprowadzi go na Dworzec, to na ten pociąg. A to znaczy że po 16.08 mam szansę złapać Pawła już w pociągu. Jeśli jednak nadal nie będzie odbierał, to już nie bardzo wiem co o tym myśleć. Jak wytłumaczy dalsze pozostawanie w Warszawie skoro ucieka mu wygodny pociąg do domu?

O 16.15 zadzwoniłem do niego. Oczywiście nikt nie odebrał...

piątek, 9 sierpnia 2013

Ktoś mocno tęskni

28-30 kwietnia 2013
I tęsknię mocno do kontaktu z Pawłem, a mam przez ostatnie dwa dni posuchę w komunikacji. W niedzielę i poniedziałek nie rozmawialiśmy przez telefon, jak w poprzednie dwa dni gdy był w Warszawie. Zacząłem się nawet tym niepokoić i martwić - przychodziły mi do głowy same czarne scenariusze. To było od serca, bo rozum twierdził coś innego. Ale niepokoje serca są po prostu bardziej nośne.

Rozum uznał, że powody nie odzywania się Pawła mogą być różne i jak najbardziej racjonalne. Począwszy od tego, że nie ma już kasy na koncie aby dawać mi sygnał (ale raczej to się nie sprawdza, bo wczoraj mu napisałem SMS z informacją że zadzwonię do niego na wypadek gdyby on nie mógł mi dać sygnału - i nie odebrał). Raczej obstawiam to, że Paweł nie chce się dekonspirować wobec swojego faceta. Być może ten coś podejrzewa i Paweł nie chce mu dawać kolejnych powodów do podejrzeń.

A może, dodatkowo, on też zadurzył się we mnie - i nie chce wpadać w szaleństwo świergotania przez telefon, które go zdradzi przed obecnym facetem? Zrozumiałe, że w nim chce mieć Plan B na wypadek gdyby ze mną się jednak nie udało. jego zna pół roku, mnie tydzień, choć ten tydzień zdaje się już przeważać tamte pół roku. Ale Plan B zawsze warto mieć i ja nie mam nic przeciw temu aby on taki miał.

Więc czeka mnie bolesne i monotonne czekanie. Ale coraz mniej czasu do ewentualnego spotkania. Już nie kilkadziesiąt godzin ale kilkanaście, a teraz nawet tylko kilka. Wytrzymam. Na pewno wydarzy się coś wielkiego. Albo wielki sukces, albo wielka porażka, albo wielkie upokorzenie, gdy do spotkania w ogóle nie dojdzie.

Wolałbym oczywiście wielki sukces, ale to nie ode mnie jednego zależy ;-)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Ktoś mnie kocha?

kwiecień 2013
Publikuję tę notkę 8 sierpnia czyli 8 dnia 8 miesiąca. I chciałbym napisać o czymś co mi powiedział Paweł. Otóż znane jest pojęcie "imieniny godziny" - czyli taki czas gdy godzina i liczba minut są identyczne. Paweł uważa, że jeśli spojrzy na zegarek i akurat zobaczy imieniny godziny, to znaczy że ktoś go kocha. Bardzo miły znak miłości ;-)

No to napiszę o tym kochaniu. Poznałem Pawła kilka dni temu, w dnu pisania tego posta jest to już prawie tydzień. I chyba zakochałem się w nim - na tyle na ile można się zakochać w kimś kogo się jeszcze nie spotkało i nie wyczuło w realnym świecie. Odliczam czas do naszego spotkania się, nie wiem co ze sobą zrobić, mam mętlik w głowie. Proste czynności wymykają mi się z rąk. To chyba jednoznaczne oznaki zadurzenia się w kimś.

Ktoś powie że zadurzenie się to nie jest zakochanie. Pewnie nie jest - ale bardzo od niego blisko do zakochania. Dosłownie jeden mały krok. Pod warunkiem, że jest to pozytywne zadurzenie się, że ten ktoś okaże się osobą zasługującą na uczucie. Bo jeśli lokujemy uczucia i emocje w zlej osobie, to potem przegramy. Ale lepiej próbować i lokować uczucie - z całą starannością analizy danej osoby jaką możemy przeprowadzić poznając ją w necie - niż czekać na księcia z bajki, który nie nadjedzie. 

Więc trwam z zadurzeniu - mam nadzieję, że tym razem pozytywnym ;-)

środa, 7 sierpnia 2013

Miłość w jedną stronę

kwiecień 2013
Paweł jest zakochany w kimś kto najwyraźniej nie dorósł do tego aby lokować w nim miłość i oddawać mu serce. Z jednej strony pełne oddanie (dzięki temu zawalił maturę) - a z drugiej traktowanie jak kochanka. Gdy ma humor to go kocha, gdy nie ma - won. To jest miłość szlachetna ale pełna cierpienia i nie odwzajemniona tak, jak na to zasługuje. Takiego nieszczęśliwie zakochanego chłopaka poznałem.

Dla mnie to okazja pokazanie na ile moja miłość może być prawdziwa i pełna. A dla Pawła okazja aby tę miłość w pełni docenić i odwzajemnić. Dlatego nie żałuję, że "traciłem" czas z innym (nomen omen) Pawłem w czasie gdy moglem poznać tego Pawła. Bo dzięki temu obaj mamy za sobą dodatkowe doświadczenia, które na pewno pomogą nam się wzajemnie lepiej docenić i przez to mocniej związać ze sobą.

Dzięki temu Paweł przyjechał do Warszawy już w piątek, 26 kwietnia. Ale będzie do wtorku u swego obecnego faceta, na taki przedłużony weekend. Za to w długi weekend nie będzie u niego, bo ten go nie chce wtedy - ma swoje ważniejsze od miłości sprawy. I umówiliśmy się, że Paweł oficjalnie (dla swego faceta) wróci we wtorek do domu, a faktycznie przyjedzie do mnie. Na drugi kraniec Warszawy.

I wtedy, być może, poznamy czym jest pełna i w pełni odwzajemniona miłość ;-)

wtorek, 6 sierpnia 2013

Przeciwieństwa się przyciągają

kwiecień 2013
Rozmawiam z Pawłem i coraz bardziej jesteśmy przekonani, że dobraliśmy się jak w korcu maku. Jest tylko jeden problem, który nas dzieli. W jednej kwestii się różnimy, zasadniczo, ale jak mawiają - przeciwieństwa się przyciągają. I ta kwestia jest prawdziwym wyzwaniem dla nas. Tak wielkim, że bylem gotów uciec, wycofać się z poznania Pawła. Porzucić nadzieję na lepsze życie i na miłość, w obawie przed wleką różnicą, która nas dzieli...

Ale na tym właśnie polega siła miłości, że miłość wszystko zwycięża. I nagle zrozumiałem, że ta różnica jest tylko częściowa, a poza tym wynika ona nie z różnicy charakterów - ale ze smutnych i nie zawinionych przez nas okoliczności życiowych. Inni ponoszą za to pełną odpowiedzialność. I nagle zrozumiałem, że Bóg daje mi zadanie - pokochać Pawła. Dać mu serce, miłość, oddanie, ciepło. I to samo otrzymać od niego. Bo Bóg jest miłością i wszystko zwycięża.

A moje chwilowe załamanie? Nie pierwsze i nie ostatnie - takie samo jak niedawno, gdy się dowiedziałem, że Paweł ma faceta. To po matce mam - jestem delikatny i łatwo się poddaję. Ale po ojcu mam twardość i determinację, którą rozwalam mury aby osiągnąć cel. A my jesteśmy z Pawłem jak anioł i diabeł. Choć tak naprawdę każdy z nas ma w sobie coś z demona i anioła. Zaczynam się "obawiać" że znalazłem naprawdę chłopaka swojego życia.

I niech te "obawy" się sprawdzą ;-)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Katastrofa-inaczej

24 kwietnia 2013
Następnego dnia znak przebitej dętki wyjaśnił się. Gadałem z Pawłem na GG i dowiedziałem się, że jedzie jutro do Warszawy. Spytałem do kogo, bo dziwne byliby gdyby jechał w próżnię. Okazało się, że jedzie do swego faceta, któremu przysiągł wierność. Załamałem się. No tak - dętka oznaczała skuchę w poznawaniu Pawła. A miało być tak pięknie... Postanowiłem się poddać.

Ale Paweł nie pozwolił na to. Mógł rozmawiać przez telefon więc wykupiłem pakiet tysiąca minut w moim Orange i zadzwoniłem do niego. I co się okazało? Zna tego faceta od pół roku, czyli niewiele dłużej niż ja swojego Pawła, ale wcale nie jest z nim dobrze. Zakochał się w nim, ale ten facet go najwyraźniej lekceważy, nawet zdradza. I nie chce mieszkać z nim razem.

Więc Paweł jest otwarty na poznawanie innych. I moje nastawienie od razu się zmieniło. Miejsce wycofującego się delikatnego romantyka zajął PzKW VI Tiger - potężny czołg. Teraz będę szedł do przodu jak czołg i rozwalał każdy mur. Bez walki nie oddam poznawania Pawła. A symbolika dętki zupełnie się zmieniła. To znak, że Pawłowi pękła dotychczasowa znajomość i pora zastąpić ją nową, a nie próbować naprawiać.

Czekam teraz na kolejne znaki. I spotkam się z Pawłem jutro o 20.25 gdy przyjedzie do Warszawy. Będzie u faceta do wtorku kiedy "wyjedzie" do domu. A faktycznie, jak ustaliliśmy, zostanie przez święta i weekend u mnie. A kto wie czy nie przyjedzie do mnie wcześniej - jeśli z tym facetem się na przykład pokłóci. Wcale bym się nie zdziwił gdyby "nagle" zdarzyło się mu coś co by go od razu oderwało od tego faceta. Nie takie miałem już sytuacje w życiu, gdy Ktoś Na Górze opiekował się mną ;-)

Zatem nie oddam Pawła bez walki ;-)

niedziela, 4 sierpnia 2013

Katastrofa?

23 kwietnia 2013
Rozmowa z Pawłem tak mnie nakręciła że nie mogłem się skupić. Postanowiłem więc zrobić sobie wycieczkę rowerową - na Most Północny, na kolektor, aby sfotografować mewy uganiające się tam za odpadkami. No to pojechałem. Trochę trwało zanim tam dojechałem - zejście było takie, że poprowadziłem rower obok siebie, idąc po różnych śmieciach. Dotarłem na kolektor - ale nie było mew. Ani jednej.

Kolektor nie wyrzuca już odpadków. Widać działa oczyszczalnia ścieków. No to porobiłem zdjęcia samej rzeki. A potem postanowiłem zrobić wycieczkę przez Młociny aż po krawędź Puszczy Kampinoskiej. I pojechałem. Pod górę też na rowerze. A potem, już na Młocinach, zobaczyłem że mam flaka z tyłu. Pękła dętka. Katastrofa. Powinienem od górę prowadzić rower, wtedy nie przebiłby opony pod swoim ciężarem. Ale pod moim najechał i przebił.

Wycofałem się na pobocze aby próbować naprawić koło. Zobaczyłem gdzie jest drzazga metalowa w oponie, ale na dętce nie umaiłem określić dziury, mimo że zwilżałem ją wodą. Wreszcie poddałem się - miałem na szczęście w plecaku zapasową dętkę i ją założyłem. Skończyło się dobrze ;-) Ale powstał stres - bo takie coś nie jest być może przypadkiem. Jaki znak daje mi Bóg tym wypadkiem? Że z Pawłem nastąpi jakaś katastrofa? Boję się tego.

Zdziwiłbym się gdyby to nie był jakiś specjalny znak.

sobota, 3 sierpnia 2013

One to love?

23 kwietnia 2013, 12.18
I doczekałem się odpowiedzi od tego chłopaka dokładnie o godzinie 12.18. Jaką można temu przypisać symbolikę? Osiemnasta od dawna jest u mnie symbolem miłości (1 - symbolizuje penisa, 8 - jądra). A 12? Po prostu po angielsku one-two, albo one to. Czyżby więc one to love? Jeden do miłości? Kto wie...

Chłopak odpisał bardzo ciepło i zaczęliśmy korespondować na Kumpello. Potwierdziło się, to co wyczuwałem. Nadajemy na tych samych falach. Zaprosiłem go na GG. I co się okazało? Ma numer GG prawe z samych 6 i 9. A 69 to moje inicjały, zaś 96 WM czyli wielka miłość - od dawna symbolizuje to miłość w mojej numerologii. Nieprzypadkowo w gejowskim telefonie mam zarówno 18, jak i 69 oraz 96. A teraz to wszystko pojawiło się w godzinie jego odpowiedzi oraz w jego numerze GG.

Takich znaków już nie mogę lekceważyć. Ale to nie był koniec. Okazało się, że ma na imię Paweł - jak mój ostatni chłopak. Tak jakby Pan Bóg litościwie pozwolił mi nie zapominać używanego ostatnio często imienia. A na dodatek jest zodiakalnym skorpionem - który mnie elektryzuje emocjonalnie. Zaczęło się robić gorąco - nie seksualnie, ale emocjonalnie.

Nigdy w życiu nie miałem tylu znaków w czasie poznawania jednego chłopaka - czyżby faktycznie to miał być Jeden do Miłości?

piątek, 2 sierpnia 2013

Nie lubię misiów, ale...

23 kwietnia 2013, 11.17
Nie lubię misiów - czyli starszych, grubszych i owłosionych facetów. Emocjonalnie mnie wyłączają - kompletnie uziemiają. Ale zwróciłem uwagę w strumieniu informacji na Kumpello, że jeden z moich znajomych dołączył do grupy zainteresowań skupującej lubiących misie. I nagle zaświtał mi w głowie pewien ciekawy pomysł.

Wyszukałem takie grupy na Kumpello i zacząłem je przeglądać. Oczywiście szukałem chaserków, czyli wielbicieli misiów, a nie samych grubasków. I do tych, którzy mnie zaintrygowali, napisałem listy. A szczególnie zaintrygował mnie jeden chłopak - miał 19 lat a z jego opisu wręcz wylewało się pragnienie miłości, dokładnie takiej jakiej i ja potrzebuję. Po prostu aby być razem. Być dla siebie całym światem. 

No to napisałem do niego maila. Zacząłem żartem - napisałem, że odpadam bo nie mam wanny (a on napisał w opisie że lubi w wannie się wylegiwać). Była godzina 11.17. Nic szczególnego w tej numerologii nie ma, może poza tym że siódemka oznacza szczęście. A do tego typu znaków przywiązuję duża wagę - ale w tym wypadku byłaby to waga mocno naciągana.

Teraz pozostało jedynie czekać na ewentualną odpowiedź :-)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Powstanie warszawskie

kwiecień 2013
Powstanie warszawskie - przez małe W. Bo nie chodzi tu o godzinę "W", ale o powstanie jak najbardziej dosłowne - coś powstało, rozpoczęło się, stworzyło. W Warszawie oczywiście. I w moim życiu. I kto wie, czy to nie jest faktycznie początek nowego życia dla mnie i dla kogoś jeszcze.

Skoro mowa o takich ogólnych sprawach, to pozwolę sobie najpierw na krotki przegląd metod "powstańczych" (czyli powstawania znajomości, poznawania chłopaków) jakie do tej pory stosowałem. Większość z nic poznawałem przez czaty (mniej więcej po równo z Interii i Wirtualnej Polski, co dobrze świadczy o tej ostatniej mającej kilka razy mniej uczestników). Ale też wszystkie nieudane znajomości z czatów pochodziły.

Najwartościowszy dotąd chłopak odpisał na mój anons. Ostatni chłopak, Paweł, poznany był przez Fellow. Zatem - jak widać - poznawanie przez anonse czy portale wcale nie jest złe. Może dlatego, że na czatach zdecydowana większość szuka seksu - a w przypadku portali czy anonsów nieco łatwiej takich kretynów odsiać. Jeśli ktoś bowiem nie zaciekawi nas swoim przekazem, to go pomijamy.

I właśnie o takim zaciekawieniu napiszę jutro ;-)