niedziela, 31 sierpnia 2014

Duszny związek

Kolejny z przykładów mądrości życiowych, na które natrafiam podczas przeglądania anonsów w kategorii - jak zawsze - szukania partnera. Tym razem pseudonim autora to Oxygen (czyli tlen) ale anons wydaje się mimo wszystko nieco duszny... Pisownia anonsu, jak zwykle, oryginalna.

Poszukuje kogos choc troche do mnie podobnego, chlopaka z dobrego domu ( bez alkoholu,.wulgarnego jezyka, zwiazkow na kocia lape i rozwodow). Jesli dokonales czegos, co Cie przezyje, to mamy cos wspolnego. Uzywani seksualnie, siegajacy po alkohol, papierosy i uzywki - bez szans. Zylem w dumnym malzenstwie (bez seksu, rzecz jasna), dlatego nie interesuja mnie zwiazeczki gejowskie, tylko czlowiek, z ktorym zbuduje dom, posadze drzewo i eychowam dziecko. Kiedy bedziesz pisal list do mnie, pamietaj POWTORZYC na koniec ADRES E-MAIL!

Zadziwiające są wymagania, ale - przyznam - nieco budujące. Z dobrego domu - bez alkoholu i wulgarnego języka. Ale związki a kocią łapę już mi zgrzytają. Każdy może mieć taki związek jaki szczerze uznaje za odpowiedni - nawet na kocią łapę. Wielu ludzi żyje w takich "kocich" związkach tak samo dobrze jak w małżeństwach, odchowują dzieci... No właśnie, a co do dzieci - to gościu ma dziecko, bo dokonał czegoś co go przeżyje.

Dziwne - ma dziecko, ale pisze, że był w dumnym małżeństwie bez seksu rzecz jasna. Czyli dziecko powstało przez zapylenie? Albo in vitro? A może to nie jego dziecko? Żarty na bok - ale pan jest nieco sprzeczny sam ze sobą. Jak to się fachowo nazywa? Chyba zakłamany. Nie chce kogoś z rozwodem w życiorysie, ale sam jest po związku małżeńskim (dumnym) i ma rozwód czy nie? Oj, bardzo zakłamany jest. 

Każdy może mieć za sobą różne koleje życia - ale trzeba być sobą i wyjść do potencjalnego partnera, a nie zamykać się w wieży z kości słoniowej...

sobota, 30 sierpnia 2014

Chłopak kręci

19 czerwca 2014
Boże Ciało miałem nietypowe. Bylem obudzony wcześnie rano z ważnych powodów i przy okazji wszedłem około 6 na czata. I zagadał mnie tam chłopak, który bardzo szybko podesłał mi nawet swoje fotki. I napisał (na podstawie mojego nicka) że szukamy tego samego, czyli związku. Bardzo miło :-)

Przeliśmy na GG choć okazało się, że miał też telefon w Play, a więc mogę do niego mieć bezpłatne rozmowy i SMS-y - ale tego telefonu jakoś mi nie podał. Wydało się to lekko podejrzane. Rozmawialiśmy już jaką godzinę, gdy zapytał mnie czy bym nie poratował go 20 złotymi na jedzenie. Naprawdę nie maiłem kasy na koncie, więc mu to napisałem, a poza tym nie pomagam dopiero co poznanym osobom. I te pytanie o pomoc też było podejrzane. Zapaliła się w mojej głowie pomarańczowa lampka. Potem okazało się, że jest na bani po joincie - a rozmowa wyraźnie straciła tempo gdy odmówiłem mu pomocy finansowej.  Jego bania dała mi pretekst aby zapowiedzieć że idę na drzemkę i wyłączyć GG.

Faktycznie poszedłem na drzemkę, bo spałem w nocy - a nawet w większości leżałem nie zasnąwszy - około trzy godziny jedynie. Kiedy zasiadłem znów do kompa, zagadałem go na GG. Tym razem prawie od razu poprosił mnie o 25 złotych pomocy - kwota wzrosła jak widać. Zupełnie jakby zapomniał, że już muu napisałem iż nie mam kasy. I gdy odmówiłem, rozmowa umarła. Więc nieważne czy on naprawdę przebuduje pomocy czy nie - jawi mi się jako naciągacz. Trafił do lodówki na GG. I nie zamierzam go sam zagadywać - a jeśli ma uczciwe intencje, to podtrzyma kontakt ze swojej strony. Choć na razie, po kilku godzinach, nic na to nie wskazuje.

Brawo pomarańczowa lampko - jeśli się chce mieć różową przyszłość, trzeba unikać pomarańczowych lampek :-)

piątek, 29 sierpnia 2014

Anatomia normalności

Oto jak można - pośrednio - zdefiniować normalność. Bo ktoś poszukuje normalnego chłopaka. A raczej kupuje go - używa słowa "oferta" i oferuje all inclusive. Definicja wydaje się prawie celna. Ale "prawie" robi przecież wielką różnicę... Pisownia jak zawsze oryginalna.

Oferta dla NORMALNEGO CHŁOPAKA!!!! Układ dla geja w wieku do 28 lat szczupłego w miarę przystojnego (przypakowani i otyli, bi oraz tylko aktywni - nie pisać ), pasywa w analu o miłym, kulturalnym i sympatycznym sposobie bycia, bez nałogów, oferta dla osoby uczciwej z wspólnym zamieszkaniem (to jest warunek). Jest to oferta dla Ciebie jeśli lubisz towarzystwo eleganckiego i odpowiedzialnego Pana w średnim wieku o sportowej sylwetce. Wymagam i oczekuję, abyś napisał kilka zdań o sobie, gdzie mieszkasz, co porabiasz, opisz się, podaj nr telefonu, konieczne będzie przysłanie kilku aktualnych fotek. ZAPEWNIAM PEŁNE UTRZYMANIE ALE DLA OSOBY NORMALNEJ!!! Oszuści, złodzieje naciągacze, liczący na dużą kasę, studenci, bi oraz tylko aktywni ----- proszę nie pisać, szkoda naszego czasu.... Pozdrawiam czytających ;) 

A więc normalni to osoby spełniające pewne wymogi cielesne, społeczne i osobiste. Wymogi cielesne to brak przypakowania i otyłości. No, można to naciągnąć do pojęcia normalności - ale w sensie przeciętności, a nie normalności moralnej (czyli moralnej wyższości nad moralnie nienormalnymi). Wymogi społeczne to nie bycie studentem albo bi. Co do bi można się zgodzić jeśli normalny znaczy dla tego pana to samo co gej.A student? Pan pomylił chyba definicje...

Najwięcej zabawy jest przy osobistych cechach normalności. Zaliczają się do nich: tylko aktywność w analu, kultura, brak nałogów a także brak takich cech jak oszukiwanie, naciąganie. Nie mam nic przeciw normalności jako poziomowi reprezentowanemu przez większość cech z tej wyliczanki. Ale rola w analu jest oczywiście śmieszna i bardzo subiektywna. Ale każdy może być subiektywny.

A jakie mam wrażenie ogólne z tego promującego normalność anonsu? Takie, że osoba go nadająca podchodzi do tematu trochę wielkopańsko. I to na pewno nie jest normalne...

czwartek, 28 sierpnia 2014

Babka wróżyła

połowa czerwca 2014
Na szczęście niepewność nie trwała tak długo jak mogłaby. Nasz przyjaciel skontaktował się z nami rozradowany, bo jego koleżanka skontaktowała się z osobą, na której mu zależało. I okazuje się, że ta osoba kompletnie nic nie wie o żadnej "aferze". Zatem jest to jakiś zawistny "żart". Jedno zmartwienie mamy mniej z głowy. Ale potem było tylko ciekawiej...

Kolejnym razem okazało się, że ta osoba się zainteresowała sprawą i postanowiła zrobić przyjacielowi pozytywną niespodziankę. Tyle, że ta koleżanka nie mogła nic powiedzieć. A przyjaciel ją naciskał - ja już wiedziałem dlaczego. Bo dla niego niepewność równa się destrukcji. No to w końcu okazało się, że wszystko będzie dobrze.

Ja zaś realizowałem swoje Nowe Podejście do Życia, czyli zainteresowanie sprawami innych, i poszedłem do Lidla kupić chleb i coś do niego aby było do jedzenia. Ale kiedy wróciłem, zastałem sytuację nieomal o 180 stopni obróconą. Paweł powiedział mi że gadał z przyjacielem, który się jednak bardzo denerwował, bo z logicznej analizy wyszło mu, że ta osoba która się wydawała do niego pozytywnie nastawiona - może mieć jednak złe zamiary. Wskazywały na to pewne logiczne niekonsekwencje jej działania.

Zatem wraca demon niepewności...

środa, 27 sierpnia 2014

Anatomia niepewności

połowa czerwca 2014
Sprawa złośliwości jakie spotkały ostatnio naszego przyjaciela zaczyna mieć kontynuację. Największy problem polegał na tym, że nie wiadomo było jak zareaguje pewna ważna osoba, którą także w tę "aferę" wplątano. Akurat jest to osoba, ze zdaniem której ten przyjaciel się liczy i bardzo ją szanuje. A niepewność bardzo rozwala w takiej sytuacji.

Przy okazji nasz przyjaciel wyjaśnił mnie i Pawłowi dlaczego nienawidzi niepewności w życiu. Otóż sporą część dzieciństwa żył w niepewności i niestety wiązała się ona z zeskoczeniami negatywnymi. Dlatego niepewność kojarzy mu się z oczekiwaniem na katastrofę. Teraz rozumiem dlaczego chce wszystko w miarę możliwości wyjaśnić - nawet jeśli to miałaby być pozytywna niespodzianka. Ale jak mówił jego psychika jest taka, że nawet pozytywne zaskoczenie go nie ucieszy. Bo jest zaskoczeniem.

Teraz rozumiem męczarnie naszego przyjaciela, który nie wie w jaką stronę potoczą się wydarzenia. Czy wszystko będzie dobrze, czy źle. Czy osoba na której opinii mu zależy będzie wyrozumiała, czy wściekła. Nie wiadomo jaka będzie przyszłość - i to tak bardzo rujnuje.

Ale na razie możemy tylko czekać bezsilnie na rozwój wydarzeń.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Zosia samosia

Anonse szukania partnera to kopalnia ciekawostek przyrodniczych. Genialnie pokazują różne ludzkie podejścia do szukania partnera i do samego życia. Oto przykład w wykonaniu pewnego 46-latka, czyli osoby w podobnym do mojego wieku.

Sam prasuję, sprzątam, gotuję. Ładnie pachnę, przyodziewek gustowny noszę, do upiora z opery mi daleko. Nie smarkam do umywalki, codziennie zmieniam bieliznę. Stopy mi nie walą. Jestem demonem inteligencji, wulkanem humoru i opiekuńczy jak Matka Teresa. I to chyba główny powód, dla którego jestem sam albowiem mało kto ma odwagę mnie zagadać 46.179.72, młody wygląd, sportowa sylwetka, aktyw. Poszukiwany inteligentny, emocjonalnie dojrzały mężczyzna, bez zbędnych problemów z sobą, przytulak, wierny i lojalny. Odważnych zapraszam do korespondencji 

Prawdziwa gejowska Zosia samosia. Zabawne jest to że nie smarka do umywalki. Może za to dłubie w nosie? ja smarkam do umywalki jeśli mam katar aby oszczędzić nosowi wycierania chusteczkami. Obcieram dopiero po wypluciu nosem tego co trzeba. Ale nie uważam się za niedostępnego demona inteligencji, którego obawiają się zagadać.

No właśnie - w tym tkwi błąd logiczny. Ktoś kto zagaduje może nie wiedzieć że druga osoba jest demonem inteligencji. Więc jeśli nie zagaduje to może z innego powodu? Może dlatego że ta druga osoba wydaje się tak perfekcyjna, że niedostępna? Może ten pan po prostu sam buduje mury wokół siebie? A potem - oczywiście inteligentnie - narzeka.

Na jego użytek będę "tchórzem" i nie napiszę - a zresztą nie szukam w jego wieku ;-)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Misterna sztuka zniechęcania

Oto bardzo nietypowy anons jaki pojawił się swego czasu w kategorii szukania partnera. Przytaczam go w całości.

Byłego męża poznałem dzięki mojemu artykułowi, który ukazał się w miesięczniku towarzyskim. Przez 2 miesiące listonosz przynosił mi paczki pełne listów. Jedne były długie, inne krótkie, jedne mądrzejsze, inne głupsze, jedne ciekawsze, inne nudne, jedne napisane poprawną polszczyzną, inne – „po polskiemu”. Gdy wyłowiłem z tej sterty list mojego przyszłego małżonka, mocniej zabiło mi serce. Jeszcze zanim otworzyłem kopertę, czułem jak gdyby szóstym zmysłem, że autor listu wywróci moje życie do góry nogami, a gdy zagłębiłem się w lekturze, wiedziałem już: ten albo żaden. Jego pierwszy list nie wyróżniał się niczym szczególnym, może poza jednym – perfekcyjnym językiem i bezbłędną interpunkcją. Nie był ani długi, ani krótki, ani bardzo mądry, ani głupi, ale był prawdziwy, szczery, ciepły, odrobinę melancholijny, okraszony szczyptą poczucia humoru, zdradzający ogromny potencjał intelektualny i emocjonalny autora – taki smutno-wesoły, jak scharakteryzował go potem sam Marcin. Tak naprawdę list sam się czytał!! Uszyma duszy słyszałem głos nadawcy – niski i aksamitny, męski i zarazem chłopięcy, typowo radiowy (później miało się okazać, że taki był w rzeczywistości). Ja zakochałem się w pierwszym jego liście do mnie – on w moim drugim do niego. Po wymianie kilku wiedzieliśmy, że nie możemy bez siebie żyć… Korespondowaliśmy intensywnie 8 miesięcy, by potem stanąć twarzą w twarz – nie po to, by ocenić swoją przydatność do związku (o tym, że chcemy być razem, zdecydowaliśmy po miesiącu pisania), lecz by okazać sobie całą tę miłość, która nagromadziła się w nas w czasie wymiany listów. Nie mieliśmy wrażenia, że spotykamy się po raz pierwszy, przeciwnie – czuliśmy się tak, jakbyśmy wrócili do siebie z dalekiej podróży, wszak dzięki listom wiedzieliśmy o sobie wszystko. Nasze pierwsze spotkanie było też pierwszym dniem naszego wspólnego życia. Na drugie przyjechałem z całym dobytkiem i zostałem - dopóki nas los nie rozłączył… Dzięki związkowi z Marcinem wiem, że jeśli nie zakocham się w pierwszym liście, nie zakocham się też w 51. Wiem też, że kto nie zachwyci mnie w korespondencji, ten nie dokona tego także na spotkaniu twarzą w twarz, a zatem spotkanie nie ma sensu, jeśli w trakcie pisania nie zrodzi się czyste i płomienne (wzajemne) uczucie. Nie wiem, czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia, ale mam pewność, że istnieje miłość od pierwszego listu. To jednak zdarza się wyłącznie ludziom niezwykłym. Jeśli Ty też do nich należysz, czekam na Twój list. Ja: 80/192, intelektualista, wrażliwiec, samotnik, indywidualista do potęgi. Bądź sam jak ten kołek w płocie, bo tylko wtedy mnie zrozumiesz i zdołasz docenić moje oddanie. 

Ciekawy anons i nasuwa jedną refleksję. Ogromnie obszerny opis, którego większość ludzi nie będzie w stanie przeczytać, pokazuje proces poznawania "byłego męża". Pomijam już pytania jakie się mogą komuś nasunąć o to, że skro tak pięknie się poznawali - to czemu im nie wyszło. Ale tak naprawdę autor anonsu pokazuje jak wysokie ma oczekiwania wobec pierwszego kontaktu. Oczekuje listu wartego nieomal Nagrody Nobla. A komu by się chciało męczyć i siedzieć nad Pięknym Listem do Jaśnie Wielmożnego Pana Intelektualisty-Wrażliwca?

Chyba JWP I-W postawił zbyt wysoki mur naokoło swojej twierdzy. I mało kto ten mur będzie w stanie przeskoczyć. A poza tym mało kto jest "sam jak ten kołek w płocie" - więc takimi oczekiwaniami masakruje i tak mikroskopijne grono potencjalnych kandydatów. Niestety JWP I-W zapewne nie zdaje sobie sprawy z tego, że pisze raczej w kosmos. Trzeba mieć bowiem tylko takie wymagania jakie są konieczne. Bo jeśli ma się ich za dużo, to można odrzucić kogoś z kim by się jednak udało.

A tak naprawdę błąd tkwi w myśleniu JWP I-W - nie zakochujemy się w liście, ale w człowieku ;-)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Podstawowa komórka społeczna

Anonse są kopalnią niekiedy ciekawych rozważań na temat życia i relacji międzyludzkich. Niekiedy mogą one przybierać formę dość zaskakującą, ale każdy ma prawo do swego zdania jeśli w nie wierzy. A najlepiej jeśli zapoznając się z cudzymi poglądami czegoś się od nich nauczymy, lub przedyskutujemy z samymi sobą nasze do nich podejście. Oto anons w kategorii szukania partnera, autorem jest ktoś o nicku "Najinniejszy" - czyli najbardziej inny.

Homoseksualista nie potrzebuje seksu, bo dzieci z tego nie będzie. Potrzeba mu ciepłego i bezpiecznego domu, do którego chce się wracać – skały na ruchomych piaskach życia. Szukam człowieka (tej samej lub przeciwnej płci), z którym zbuduje dwuosobową rodzinę – kogoś, komu będę mógł ufać tak, jak sobie samemu. Do tego nie potrzeba wielkiego zauroczenia ani nawet miłości. Nie w każdej rodzinie wszyscy się kochają, a jednak większość rodzin się nie rozpada, bo nie wymyślono dotąd alternatywy dla najważniejszej komórki społecznej. O metrykalny wiek nie pytam, wszak w rodzinie są młodzi i starzy. Ważne, żebyś dojrzał do zrozumienia, co w tym krótkim, nędznym życiu liczy się naprawdę. Nie toleruję pijących, palących ani pracoholików. Mile widziany światopogląd zbliżony do chrześcijańskiego. Odpowiem na list, który mnie zainspiruje. Komu nie chce się przysiąść do napisania porządnego listu, ten nie rokuje dobrze jako fundament rodziny. 

Czy homoseksualista nie potrzebuje seksu? Oczywiście "debile z czata" umawiający się na szybkie numerki mają inne zdanie na ten temat. A jakie ja mam zdanie? Oczywiście że potrzebuje - seks to element życia. Ale sztuką jest uprawiać go we właściwy sposób. Czyli we właściwym, szerszym kontekście - jako uzupełnienie bliskości, uczucia. Wtedy seks wspaniale cementuje związek. Ale sam w sobie nie zapewnia jego trwałości.

Autor anonsu chce zbudować rodzinę, ale ta rodzina to dla niego "podstawowa komórka społeczna" - określenie rodem z PRL. I ma ono głębszy sens w tym anonsie. Te określenie kojarzy mi się bowiem z urzędowym podejściem do rodziny. Czyli metryki, podatki, GUS. Taka rodzina to instytucja, ale niekoniecznie uczucie. Sam autor pisze że do tego nie potrzeba wielkiego zauroczenia, ani nawet miłości. A więc szuka instytucji, ale nie uczuciowej relacji. A ja uważam, że sama instytucja nie wystarczy aby żyć pełnią życia i być szczęśliwym.

Ale szanuję cudzy odmienny od mojego pogląd - i to jest najważniejsze :-)

sobota, 23 sierpnia 2014

Znikający Aleks

W międzyczasie zabawne wydarzenie z serii ciekawostek poznawania ludzi. Odpisałem na czyjś anons (niejakiego Alexa) w kategorii szukania partnera. I zaczęła się korespondencja. Mila i sensowna. Optymizm zaczął więc się pojawiać. Kto wie, czy nie trafiłem właśnie na właściwą osobę. A jednak do czasu.

W końcu coś tam napisałem a mój korespondent napisał w odniesieniu do tego, że jakby co ma Facebooka. Podałem mu swój profil na fejsie. I od tej pory już się nie odezwał. No cóż, pewnie mu się nie spodobałem - normalna sprawa, nie każdy się podoba każdemu. Ale najciekawsze było gdy wyśledziłem Facebooka mojego korespondenta.

Wystarczyło klika wskazówek z maila i anonsu. I raczej na 100% trafiłem na właściwy profil. A ze zdjęcia profilowego patrzył na mnie typowy pedałek - z wyglądu jak ciota. Aż dziw, że taki "stuprocentowy gej" szuka tak ambitnie związku, a przy tym deklaruje na przykład, że wygląd nie jest najważńiejszy. A tymczasem sam dba o swój wygląd wręcz przykładnie pedalsko. Komiczne :-) 

Przynajmniej tym razem odmowa (co prawda milcząca ale skuteczna) była zabawna :-)

piątek, 22 sierpnia 2014

Piątek przełomowy?

15 czerwca 2014
Niedzielnego piątku trzynastego końcówka. Ja ze swojej strony odczuwam bardzo pozytywny przełom, bo wiele cennych nauk wyniosłem. A szkoła życia jak wiadomo najlepiej uczy. Ale rysuje się także potencjalny przełom w naszej głównej sprawie całego tego trzynastkowego weekendu. 

Nasz przyjaciel, za radą Pawła, skontaktował się bowiem z osobą, która mogła czuć się dotknięta jego rzekomymi działaniami, które w perfidny sposób sugerowano jako rzekomo przez niego zrobione. A ta osoba, która pierwsza powinna się o sprawie dowiedzieć i być wściekła - i przyjaciel był pewny że była na niego wściekła - jak się okazuje nic o tej sprawie nie wie

Ale nie ma w tym dla tego posądzonego żadnej ulgi. Wręcz przeciwnie - jak mnie i Pawłowi powiedział, klepki mu się w mózgu posypały. Bo tak naprawdę można zgłupieć. Nie wiadomo w końcu nie tylko to o co w całej sprawie dokładnie chodzi, ale nawet nie wiadomo czy sama sprawa rzeczywiście miała miejsce. Może to głupi "żart" kogoś nieżyczliwego lub zawistnego? Ale nawet jeśli tak - to już bardzo mocno dotknął tego człowieka i podkopał jego zaufanie do ludzi. 

Jeśli ktoś faktycznie zrobił "tylko" żart - to z gracją słonia w składzie porcelany

czwartek, 21 sierpnia 2014

Piątek pozytywny

15 czerwca 2014
Krytyka nie jest zwykle miła, a bywa bardzo bolesna. Ale jeśli jest słuszna, to odbieram ją nie jako atak na mnie, ale jako cenną naukę, która pozwala mi się doskonalić. A doskonalenie się daje mi wielką radość. Poza tym jest w tym prosty pragmatyzm - im lepiej będę postępował i układał relację z innymi, tym mniej będzie problemów i zgrzytów. A tych nikt chyba nie chce :-)

Po całej tej słusznej awanturze mam trochę ważnych przemyśleń. Przede wszystkim, okazuje się, że nieważne co ja sam myślę o swoim postępowaniu i jakie mam motywacje - liczy się także to jak inni je widzą i odbierają. Jeśli moje intencje są nawet dobre ale inni odbierają moje postępowanie jako złe, to jest ono dla nic złe. I to ja muszę się zmienić, mimo że wydawało mi się, że postępowałem słusznie.

Poza tym moje postępowanie w pewnych sprawach międzyludzkich może budzić poważne zastrzeżenia. I znów nieważne dlaczego jak tak a nie inaczej postępuję i czy robię to złośliwie czy w dobrej wierze. Ważne jak inni to odczuwają. Bo co z tego, że ja mam poczcie że wszystko jest dobrze - jeśli dla innych nie jest? A mnie czasem bardzo trudno dostrzec od środka te błędy, które o wiele lepiej widać ze zewnątrz, oczyma osób trzecich. Dlatego ich krytyka jest taka cenna.

Ale to nie był koniec lepszych wiadomości tego dnia...

środa, 20 sierpnia 2014

Piątek niedzielny

15 czerwca 2014
Piątek trzynastego trwa dalej w niedziele. Rano wrócił Paweł ze znajomą której pomagał - okazuje się, że o 5.30 dostali mandaty za jazdę bez biletu. Lepszego niefartu nie można sobie wyobrazić. Jest wręcz operetkowo tragikomiczny. Ale to był tylko przedsmak wydarzeń tego dnia.

W dalszej kolejności ja się popisałem - odpysknąłem Pawłowi. A on nie był w nastroju do żartów. Wybuchła taka awantura że powinienem się schować pod ziemię. Oberwało mi się po całości, za wszystkie grzechy jakie w ciągu ostatnich miesięcy popełniłem. Za to co kuleje w moim postępowaniu. Za to co może ranić innych. Paweł poszedł za ciosem i dowalił mi za wszystkie moje przewinienia. I słusznie dowalił. Awantura była wręcz upokarzająca, ale jak najbardziej słuszna

To było bardzo bolesne przeżycie - ale jak najbardziej cenne. Otworzył mi oczy na wiele spraw. Wiele rzeczy mi umykało uwadze. Łatwo się bowiem odnalazłem w roli neutralnego współlokatora, zbyt mało interesującego się sprawami Pawła. A powinienem interesować się o wiele więcej. Więc słusznie mi się oberwało za te zaniechania. 

Kiedy dochodziłem do siebie, mogłem zacząć sobie układać wszystko w głowie...

wtorek, 19 sierpnia 2014

Piątek sobotni

14 czerwca 2014
Piątek trzynastego rozciągnął się na sobotę. Rano przyjechała nasza znajoma i rozmawialiśmy o tych sprawach jakie wyszły ostatnio. Okazuje się że z formalnego punktu widzenia osoba poszkodowana, której chcemy pomóc, nie ma wiele możliwości aby kogoś za to ścigać. Nie bardzo wiadomo nawet o czym rozpowiadano. Opieramy się na relacjach osób trzecich, poszlakach i domysłach. 

Pogadaliśmy ale nie bardzo wiadomo jak się za to zabrać. Nawet nie wiemy jaka jest merytoryka sprawy. Nie mamy nawet jak tego sprawdzić choćby na Facebooku i teraz nie wiemy co ewentualnie o tym mogą pisać jakieś osoby trzecie. Poruszamy się jak zagubione dzieci we mgle

Paweł, w ramach pomocy, pojechał ze znajomą zasięgnąć języka na miejscu wydarzenia. A potem pojechali do koleżanki na przyjęcie. Sytuacja nie wyjaśniła się za bardzo, ale robi się nieciekawa, bo najgorsze jest oczekiwanie na niewiadomą. Czasem się potem okazuje że denerwowaliśmy się bardziej niż było trzeba - ale kto wiedział ile trzeba? Ja pracowałem na kompie do późna i potem się położyłem spać. 

Ale piątek trzynastego się jeszcze nie skończył...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Piątek nie odpuszcza

13/14 czerwca 2014
Piątek trzynastego jednak nie odpuszcza. Mnie się nic na rowerze nie przydarzyło, poza tym, że zmokłem i nieco zabłociłem pojazd. Opłukałem go na balkonie, bo był deszcz i sąsiad z dołu nie będzie się czepiał że mu zalewam balkon. Kiedy kończyłem płukanie roweru on jednak wyszedł na balkon i dziwił się że woda tak spływa, więc uciekłem. A jednak mały wpływ piątku na mnie był.

Jednak to nic w porównaniu z sytuacją jednego z moich przyjaciół. Okazuje się bowiem, że ktoś w czasie jego niedawnej wizyty w pewnym klubie, w którym był z osobą towarzyszącą, ktoś podłożył mu świnię. I co ciekawe nikt tej "świni" nie mógł pokazać - nie wiadomo czy ona w ogóle istnieje. Ale plotka już poszła. Nikt niestety nie sprawdza merytoryki plotki, ludzi zadowalają się sensacyjnym wrażeniem. A potem cierpi na tym ktoś niewinnie oplotkowany.

Nie dziwne że przyjaciel się wściekł i nawet chciał to zgłosić na policję. Problem w tym, że czuje się dotknięty pomówieniem, może to zaszkodzić jego reputacji w środowisku, ale jednocześnie nie wie do końca o co go pomawiają i w jaki sposób. Zgłoszenie opierałoby się na zasłyszanych poszlakach i rozmowach o tym pomówieniu z osobami trzecimi. Policja pewnie uznałaby to za niewystarczający dowód w sprawie.

Ale to na pewno wystarczy aby zdenerwowany przyjaciel nie spał całą noc...

niedziela, 17 sierpnia 2014

Piątek trzynastego

13 czerwca 2014
Dziś piątek trzynastego. Ja - na szczęście - nie miałem tego dnia nic specjalnie negatywnego. Ale za to inne osoby nadrobiły z nawiązką plan dnia. Najpierw kolega dowiedział się o mandacie sprzed pół roku, który dopiero teraz przyszedł do jego miejsca zameldowania. Imponująca szybkość działania. I problem, bo jak się rodzina dowie, to będą gromy. A kolega już nawet nie pamięta za co ten mandat.

Ale to niestety nie jedyny problem. Koleżanka ma o wiele gorszą sytuację - bo wyrzucono ją z pracy stażowej. Nie ma więc zarobku, może nie mieć zaliczonych praktyk zawodowych. A do tego szefowa jej zakładu dzwoni podobno do jej matki z informacją, że ona się spóźniła do pracy klika godzin i była pijana. Akurat nie była pijana ale zmęczona - ale przecież ważne jak to widzą, a nie jak było naprawdę. Na pewno zaś problem jest. W domu będzie miała sajgon. 

Poza tym kilka innych osób narzeka na życie i w ogóle. Faktycznie, piątek trzynastego fajnie przebiega. A raczej fajnie-inaczej. Ja tylko się zastanawiam co mnie jeszcze tego dnia czeka. Pada deszcz a ja zamierzałem jechać na codzienną rutynową przejażdżkę rowerem. No i w końcu pojechałem, podejmując ryzyko. Ciekawe jak to się skończy.

Nie spodziewałem się jak to może się skończyć...

sobota, 16 sierpnia 2014

Układ modelowy

Czasem można trafić na anons, który pokazuje coś modelowo. Chyba na taki właśnie modelowy anons trafiłem. Ukazuje on jak powinien wyglądać modelowy układ - czyli relacja pseudo-związkowa, nastawiona na inne korzyści. zazwyczaj seksualne (seks układ) ale w tym wypadku także ekonomiczne. Autorem jest niejaki Dominik, dwudziestolatek z Poznania. Pisownia oryginalna.

Ja szukam tatusia który będzie mi pomagał finansowona sex spacer kino i wgl nie pozwolisz żeby brakowało kasy oczywiście jakby doszło do rozstania to nie wchodzimy w życie prywatne bez nękania i zwrotu kosztów pasuje ci taki układ? Nie wykluczam wspólnego zamieszkania po dłuższej znajomości. **** 

Rzadko kiedy ktoś potrafi napisać coś tak krótko, zwięźle i dobitnie. Układ zaczyna się od pomocy finansowej. Oczywiste jest że w zamian będzie seks - i zapewne piękna przyjaźń. Nawet wspólne zamieszkanie w perspektywnie. To, że pisze o nim "po dłuższej znajomości" dobrze świadczy, bo nie narzuca się jak wygłodniały z tym zamieszkaniem. Prawdziwy dźentelmen. 

A właśnie dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają. Więc jeśli układ się kończy - to nie ma w nim nękania i zwrotu kosztów. A potem już się kończy dżentelmen - bo zapytanie "pasuje ci taki układ?" godne jest bardziej tzw. spoko kolesia niż człowieka z klasą. 

Ale w sumie jaki dżentelmen zniżałby się do poziomu żebraka?

piątek, 15 sierpnia 2014

Spoko, spadaj

Czasem na Gadu Gadu dochodzi do zabawnych sytuacji. Miałem tak jakiś czas temu, gdy napisałem na GG komuś informacje, że trafiłem na jego anons (w kategorii oczywiście szukania partnera). Tego samego dnia nie odpisał mi, więc zapomniałem o całej sprawie, ale niespodzianka czekała mnie następnego dnia.

A kolejnego dnia pojawiło się jego przywitanie - napisał do mnie "spoko". Takie słowo kojarzy mi się raczej z mniej myślącym rozmówcą, zresztą często samodzielnie się określającym jako "spoko koleś" czyli dla mnie - "spoko idiota". Ale to nie przesądza niczego o tym, że i normalny człowiek może od czasu do czasu tak napisać. Więc ja się przywitałem w odpowiedzi na ten tekst.

Tym razem respons był naprawdę ciekawy - też pojedyncze słowo "spadaj". Widocznie chłopak zobaczył w katalogu mój wiek czy też dodatkowo mój awatar i nie spodobałem mu się do koncepcji. nawet chwilę myślałem nad ripostą ale dałem spokój. Nic i tak mu w głowie po tym nie zostanie. A ja mam przynajmniej temat na bloga, więc rozmowa nie była zmarnowana.

Przeczytaliście tę notkę? Spoko. To spadać. Proszę ;-)

czwartek, 14 sierpnia 2014

Dwoje mężczyzn

Oto anons na jaki trafiłem w kategorii szukania do związku. Zawiera ciekawą definicję partnera i samego związku dlatego go przytaczam. Autorem jest ktoś z Krosna (jego imieniem była nazwa miasta), w wieku 35 lat.Oto jak widzi partnera i związek...

Poszukiwany partner :-) Definicja - facet mocno stąpający po ziemi, wiedzący czego chce, jasno wyrażający swoje emocje i potrzeby, potrafiący pierdolnąć pięścią w stół jeśli sytuacja tego wymaga, stabilny i samodzielny, koleś pachnący testosteronem. Skurwiel a jednocześnie empatyczna istota. Szukam realnej znajomości, nie jestem zwolennikiem wiecznego pisania w nieskończoność, najlepiej jak szybko wymienimy się telefonami--> jedna, druga rozmowa--> spotkanie twarzą w twarz. Oczywiście relacja kumpel - kumpel mile widziana. Poszukiwania faceta nie oznaczają że żyje w celibacie więc jeśli masz inne propozycje wal śmiało :-) Jeśli już piszemy chcę Ciebie widzieć, jesteśmy na gejowskim profilu nie widzę potrzeby ukrywania twarzy, nie zadawaj mi pytania "co lubię" bo działa to na mnie jak płachta na byka. Oczywiście świętej dziewicy zgrywać nie mam zamiaru, bo swoje za uszami też mam :-) Krótka definicja związku - dwoje mężczyzn mieszkających razem, tworzących swoja prywatną przestrzeń, wspierających się i w tych dobrych i w tych złych chwilach życia. Faceci, którzy potrafią o siebie zadbać, obejrzeć dobry film, wyskoczyć na rower, pójść ze znajomymi na browara do kina......zazdrośni o siebie w granicach rozsądku bo nie da jej się całkowicie wyeliminować, a trochę ognia zawsze podnieci uczucie.....jestem w stanie przypierdolić jeśli ktoś będzie wpierdalał mi się w związek, tak nawiasem :-) Jeśli dotarłeś aż tutaj i troszkę Cię to wszytko zainteresowało podejmij ryzyko i napisz a może urodzi się z tego jakaś fajna znajomość. 

W sumie można się pod tym podpisać. Co do aspektów technicznych poznawania - jak najbardziej. Bez pisania w nieskończoność (no chyba że nie ma technicznie innej opcji przez jakiś czas), bez ukrywania się w internecie (czyli bez bez-twarzy). Kumpelstwo też jest mile widziane, bo ie z każdym związek pisany. 

A w sferze intymnej? Święci faktycznie nie jesteśmy. Nie ma sensu pozować na niewinne dziewice. Życie jest dla ludzi - ale najlepiej aby to było życie z sensem, a nie tylko z seksem ;-) Bo sens jest bratem bliźniakiem seksu. A związek to - jak słusznie napisał autor anonsu - także tworzenie prywatnej przestrzeni i wspieranie się. To całe życie. Nie tylko z piwem, i winem, ale także troskami i radościami jakie los nam przynosi. A nawet to także jest zazdrość - choć jak mądrze napisał - w granicach rozsądku ;-)

Jedyne co śmieszy w tej definicji to słowo "dwoje" - mężczyzn powinno być bowiem dwóch. I oby tylko takie błędy popełniali ludzie ;-)

środa, 13 sierpnia 2014

Młodszy niedostępny

A teraz dla odmiany ktoś mniej ambitny ale za to bardziej ludzki - młodszy chłopak (21 lat) bez takich przesadzonych lordowskich ambicji jakie miał przytaczany wczoraj autor anonsu. Szukający kogoś w moim przedziale wiekowym. Ale jednak też niedostępny - z innego powodu. Poniżej jego anons w pisowni oryginalnej.

Mlodszy chlopak 21/185/68 Szukam faceta na stale, z ktorym bede przezywal super chwile, i ktoremu te super chwile warto bedzie dawac.Faceta, ktory bedzie mi jak partner i ojciec.Chcialbym z Toba zamieszkac i zyc dniem codziennym, i co najwazniejsze cieszyc sie z zycia razem.Mieszkam w Warszawie, ale nic mnie tu nie trzyma, wiec partnera szukam z calego kraju.W mezczyznie szukam najpierw lojalnosci, czulosci, i szczerosci dopiero potem, wymiarow i preferencji, choc wymiary i preferencje nie maja dla mnie zadnego znaczenia.Istotny jest wiek, bo ja szukam kogos starszego, kogos w wieku 40-57 lat, wyglad najlepiej adekwatny do wieku, (bez zadnych przegiec typu ''nie godze sie z wiekiem, wiec sie odmladzam'' takiego kogos nie chce), po to szukam starszego, 40-57 lat zeby tego uniknac.Pociaga mnie meskosc, dojrzalego mezczyzny, a nie przegietosc.Wyglad moze byc sredni.Wole faceta z brzuchem niz napakowanego miesniami.Charakter mile widziany cieply i opiekunczy, a po pierwsze czuly.Jestem pracowitym chlopakiem, jesli mam sie dla kogo starac to, to robie.Mam prawo jazdy, lubie prowadzic.Duzo pasji i celow w zyciu.Bardziej jestem na tak.Najwazniejsze by w zyciu bylo do przodu, a nie do tylu dlatego tez wierze w lepsze chwile i w powodzenie w przyszlosci.To co bylo, juz do nas nie wroci,choc jak najwieksze byly uczucia, to jedna strona nie ma szans nic zrobic,gdy druga odchodzi.Moze odnajde wkoncu to czego szukam, czyli prawdziwe partnerstwo.Podobno, zeby wygrac trzeba grac, wiec dziala to tez w tym przypadku zeby poznac, trzeba Szczesciu pomoc i trzeba sie oglosic, wlasnie to zrobilem.Prosze o odpowiedzi dluzsze, bo do krotkich nie wiadomo jak sie odniesc.Kilka szczerych zdan o sobie i o swoich pragnieniach, mozna spokojnie komus podarowac, to nic nie kosztuje.Pozdrawiam. 

Może mniej czytelny niż wczorajszy anons Lorda ale za to bardziej przemawiający do serca - a w anonsach o to przecież chodzi. W moim przypadku zachodzą dwie obawy, która sprawiają że nie skontaktowałem się z autorem anonsu. Po pierwsze co prawda nie odmładzam się sztucznie, akceptuję też mój formalny wiek - ale nie czuję się po prostu w tym wieku. Mam w sobie więcej pogody ducha niż niejeden śmiertelnie poważny czterdziestolatek. Więc chyba jednak nie pasowałbym do koncepcji Super Poważnego Faceta. I nie wyglądam na takiego, bo siwy nie jestem i na razie nie zamierzam być - i mam tu namyśli naturalne włosy których nie przewiduję farbować ;-)

A po drugie, choć to o tylko śladowa obawa - być może już kiedyś z tym kimś korespondowałem, więc nie chcę ponownie tego "ryzykować". Zresztą jestem święcie przekonany że i tak nie byłby to ktoś dla mnie. On jednak oczekuje zbyt wielkiej powagi na co dzień od faceta a ja taki nie chcę być. Choć ostatnio bylem także świadkiem "niepowagi" w czyimś wykonaniu - i to też nie jest moja droga :-)

Cóż, nikt nie jest idealny i nie pasuje każdemu ;-)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Lord Jim

Oto kolejny przykład ogłoszenia danego przez kogoś mającego obsesję na punkcie własnej samotności, którą chciałby "zarazić" także poszukiwaną osobę. Autor anonsu ma pseudonim "Jim w Lustrze" - stąd tytuł mojego posta. Jak na system ogłoszeń gejowskich ma bowiem nieco lordowskie wymagania.

Poznam człowieka złaknionego rozmowy. Tematem może być nasze życie, nauka, sztuka itp. Przegadajmy całe wakacje! Cóż może być lepszego niż dialog wynikający z pokrewieństwa dusz? Mile widziany ktoś całkowicie samotny (bez rodziny i znajomych), kto – tak jak ja – nie ma planów na lipiec i sierpień. Nie ma na świecie wrażliwego i inteligentnego człowieka, który by się ze mną nudził. Jestem filologiem i psychoanalitykiem, tłumaczem literatury pięknej, publicystą, wykładowcą, a moimi sukcesami i porażkami można by obdarzyć połowę mieszkańców Pcimia Dolnego. itd. W ludziach cenię intelekt, głębię emocjonalną i kręgosłup moralny. Spotkanie face to face musi poprzedzić intensywna korespondencja. PS Na wakacje wybieram się do ukochanego Torunia, dołączysz? 

Już widzę jak kandydaci walą drzwiami i oknami w celu "złaknienia się" rozmową. Lord Jim nie jest bowiem byle kim - ma całą baterię ambitnych zawodów za sobą i w rozmowie robi zapewne lepszą kanonadę niż Reduta Ordona, która co prawda "sześć tylko miała armat" ale "wciąż dymią i świecą". Lord Jim jest też dodatkowo Wielkim Człowiekiem Sukcesu, zdolnym obdarzyć nim mieszkańców Pcimia Dolnego, a w przyszłości zapewne także Pcimia Górnego.

Ceni w ludziach to co uznajemy za przyzwoite. Intelekt, głębia emocjonalna, kręg słup moralny - to pozytywne cechy. Ale w sosie Wielkich Sukcesów i Jeszcze Większych Wymagań zaczynają powodować zgagę. Lord Jim zamiast kojarzyć się z kimś na wysokim poziomie, ale też otwierającym się na ludzi - staje się zimnym pomnikiem na zimnym piedestale. A z pomnikiem najlepiej wychodzi się na zdjęciu.

I może dlatego wciąż jest sam.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Samotny związek

Życie niesie wiele zabawnych i zaskakujących sytuacji, ale rzadko kiedy zdarzają się prawdziwe perełki. Tak było pewnego dnia gdy ktoś odpisał na moje ogłoszenie dotyczące szukania chłopaka do związku. napisał, że też szuka do związku i podał cyferki. Zabierałem się do udzielenia mu zapoznawczej odpowiedzi gdy coś mnie powstrzymało

Przypadkiem spojrzałem na maila i skojarzyłem ten adres - przecież ja tego chłopaka znam. On też mnie zresztą zna. A niedawno, dosłownie tydzień wcześniej, na swoim profilu oznajmił, że jest w związku. I po tygodniu pisze do mnie, że szuka do związku? Nie chodzi o to, że do mnie - bo nie wie że ja jestem adresatem. Ale że w ogóle ten jego hucznie zapowiedziany związek już chyba nie istnieje. I zabawne, i smutne niestety.

A dla mnie chwila zastanowienia - co robić? Czy napisać mu że to ja? Czy nie odpisywać w ogóle? Wybrałem drugą opcję. Bo ten chłopak nie jest w moim typie. No to lepiej niech nie wie że szukam do związku, a nawet jeśli się dowie to pytając mnie na moim profilu (bo mnie pamięta) a nie przez ten anons. Tym razem dziękowałem Bogu że jest taka słaba liczba odpowiedzi na maile wysłane do autorów anonsów - mój brak odpowiedzi nie będzie niczym nadzwyczajnym.

A poza tym nauka z tego taka by pochopnie nie oznajmiać że jest się w związku ;-)

niedziela, 10 sierpnia 2014

Samotne wymagania

Kolejny anons z kopalni anonsów dotyczących szukania partnera. Tym razem krótko i na temat. A temat dotyczy samotności - gigantycznej wręcz samotności. Byłoby w niej coś pięknego, bo kogoś samotnego można przygarnąć pod swe skrzydła i ofiarować mu serce i uczucie. Ale czasem czar pryska. Zobaczmy dlaczego.

List mają nory, ptaki mają gniazda, a ja jestem sam, samiuteńki, niczyj – bezdomne serce uwięzione w bezdomnym ciele. Brzmi znajomo? Zaopiekujmy się sobą w nadchodzące wakacje. Niech będą inne, wyjątkowe. Ty: 25-100 lat, staranie wykształcony, mający kręgosłup moralny, nie tylko samotny, ale i SAM (bez rodziny, przyjaciół, ważnych znajomych), cechujący się wielką kulturą osobistą, zdeterminowany do założenie dwuosobowej rodziny, nieuznający używek. Ja: podobnie. 

Samotny jest na tyle samotny, że nie poprawił literówki w pierwszym słowie (T i Y są obok siebie na klawiaturze). Ma bezdomne serce - może tym wzbudzić opiekuńcze uczucia. Ale potem wystawia na widok swoje oczekiwania. Starannie wykształcony - to kojarzy mi się nie tylko z edukacją. Ja w tym widzę przemycone oczekiwanie wysokiego standardu życia. Bo starannie wykształcony = starannie zarabiający. Czyżby takie oczekiwanie było intencją autora?

A dalej jest już pewne logiczna sprzeczność. Bo autor oczekuje że ten starannie wykształcony będzie "nie tylko samotny ale i SAM" - i nieprzypadkowo napisał te ostatnie słowo wersalikami. To wydaje mi się dziwne. Ktoś starannie wykształcony, w domyśle ustawiony życiowo, na pewno nie narzeka na brak przyjaciół. A poza tym niezmiernie rzadko pozostaje bez rodziny. Zatem autor anonsu szuka raczej kogoś, kto nie powinien istnieć. Bo z reguły zupełnie sam powinien być ktoś odpychający, a nie - jak mi się wydaje po oczekiwaniach autora - miły i niegłupi. A do tego zawęża i tak wąską grupę docelową oczekiwaniem poznania człowiek stroniącego od używek. Skro szuka się igły w stogu siana nie powinno się tego stogu zawężać, bo wtedy szansa że tam jest igła znacznie się zmniejsza.

Wizja życia tylko we dwóch z takim "koszmarnym samotnikiem" jakim wydaje się być autor anonsu, powinna chyba przerażać każdego starannie wykształconego ;-)

sobota, 9 sierpnia 2014

Anonse dwa

Kolejny post z serii podwójnych. Tym razem coś na co trafiłem nieco dalej pod opisywanymi wczoraj anonsami. Tym razem trzeba było zrobić zrzut ekranu aby ukazać zagadnienie. Bo nie jest to częste zjawisko. Oto dwa anonse nadane przez dwie (biorąc pod uwagę imiona) osoby.

W istocie oczywiście to jeden anons nadany przez jedną osobę, która posługuje się dwoma imionami w dwóch województwach. Czemu? Nie mam pojęcia. Ale domyślam się, że wiele z czytających ten anons osób pomyśli że ma do czynienia z krętaczem, który nie wiadomo jak się nazywa. Skoro oszukuje przy anonsach (bo któryś jest raczej fałszywy - wątpię aby użył  w tych anonsach swoje dwa prawdziwe imiona), to jakim jest wiarygodnym partnerem do kontaktu?

Poza tym nie podaje wieku - pisze tylko że "prawie czterdziestolatek". Wstydzi się swego wieku? Jeśli ma na przykład 38 lat, to mógłby napisać też 35+. Są tacy którzy w ten sposób "oszukują" z wiekiem. Ale czemu? Boją się swojego życiorysu? A poza tym czemu szuka w dwóch województwach? Fakt że z Szydłowca do Kielc może bliżej niż do Radomia - ale i tak dziwnie wygląda ta jego zmiana imion przy zmianie województwa.

Jak widać wśród ludzi nie brak kameleonów ;-)

piątek, 8 sierpnia 2014

Związki dwa

Oto jakie mogą być dwa spojrzenia na związek, wyrażone w anonsach zamieszczonych w kategorii szukania partnera. Pierwszy anons został zamieszczony przez chłopaka 22-letniego, o czym zresztą pisze w treści ogłoszenia. Oto ten anons (pisownia oryginalna).

Każdy ma prawo do miłości, ja takowej nie doznaje, czego bardzo pragnę i czego potrzebuje, mam dopiero 22 lata, lecz jak na swój wiek jestem dojrzały. Były escort, z bogatym bagażem doświadczeń życiowych. Czysty, honorowy dawca krwi. Szukam partnera który wie co znaczą słowa "Kocham Cię" Nazywam się Mateusz jestem aktywny 181 wzrostu 75 kg wagi 16 cm penis 44 stopa. Podnieca mnie sneakers, dres, lubię dominować, lecz to nie warunek, jestem osobą kompromisową i ugodową. Mieszkam w małej miejscowości i tego nie zmienię, nie teraz, może w przyszłości, za dużo osiągnąłem. Pracuję uczę się pomagam przy remoncie. Szukam dojrzałego emocjonalnie i fizycznie faceta dbającego o higienę osobistą w przedziale wiekowym 24 - 36 lat. Nie zależnego finansowo, mam dość ludzi którzy starają żerować się na innych. Nie dojeżdżam na spotkania bo po pierwsze nie zdzierżę więcej wyjebek a po drugie jeśli zależy Ci na szczęściu, prawdziwej miłości i kimś dojrzałym z odpowiednim podejściem do życia to daj coś od siebie i postaraj się, "żeby coś dostać sam musisz najpierw dać" Po wielu przejściach co wpływa na zaufanie do ludzi "nie ufam" Nie potrzebuję snobów, otyłych, obleśnych, bez kultury i aroganckich.... Kontakt tylko na meila **** proszę dołączyć zdjęcie oraz zwrotny adres meilowy. Odpiszę czy też oddzwonię gdy znajdę chwilę Jestem raptusem czyli człowiekiem w gorącej wodzie kąpanym, już teraz natychmiast to moje motto, wyautowany przed najbliższymi. 

Drugi anons był umieszczony tuż obok i należał do kogoś o nieokreślonym wieku (pisownia oryginalna):

hej szukam chlopaka do zwiakzu z ktorym wyjde na spacer i milo spedze czas pozdrawiam - - - -

Nie chodzi nawet o porównanie objętości dwóch anonsów. W pierwszym mamy wiele informacji, także takich, które mogą zniechęcić potencjalnego kandydata - mnie zniechęciło to że jestem poza przedziałem wiekowym i jestem zapewne dla autora anonsu otyły. Ale to dobrze, że anons mnie zniechęcił, bo dobry anons powinien odsiać niewłaściwych kandydatów, a ja najwyraźniej takim dla tego Mateusza jestem. Dlatego też uznaję ten anons za bardzo dobry i nawet długość mi nie przeszkadza. Bo osoba naprawdę zainteresowana przeczyta go do końca, a osoby niezainteresowane nie są dla autora anonsu istotne.

Drugi anons jest zabawnym przeciwieństwem pierwszego. Krótki - za krótki, bo nie zawierający jakichkolwiek sensownych informacji. Poza tym ukazuje prostactwo autora  związek to nie "wyjście na spacer i miłe spędzenie czasu". To raczej układ. Ale zapewne ten drugi anons będzie miał większe powodzenie. Bo to co proste bardziej przemawia do prostych ludzi ;-)

Jednak ci szukający naprawdę poważnie muszą się nastawić na bardziej myślącą publiczność :-)

czwartek, 7 sierpnia 2014

Maciek felietonista

Dziś mam prawdziwą perełkę z ogłoszeń w dziale szukania partnera - autorstwa jakiegoś Maćka, a przypadkowo nawet w moim wieku. Anons jest tak wspaniały, że postanowiłem niezwłocznie go uratować dla potomności. Oto jego treść.

Jest wiele sposobów budowania relacji. Dwa podstawowe to „pochodzenie ze sobą” lub szybkie poznanie się od dupy strony. Osobiście preferuję te pierwsza metodę albowiem uwielbiam budowanie napięcia. Trafił mi się Kandydat na faceta. Chłop mowny, gęba mu się nie zamykała, więc i nudno nie było. Relacja rozwijała się prawidłowo i choć obaj mieliśmy ochotę ja skonsumować tort nadal pozostawał w lodówce. Każdy ma swoje zdolności i umiejętności, ale nie zawsze koniecznie te, które przydają się z rzadka. Otóż Kandydat był zdeka atechniczny, więc nabywszy nowego smartfona poprosił mnie o wprawienie go w ruch. No problem, od czego jest potencjalny kandydat na męża. Zainstalowawszy router w mieszkaniu Kandydata zająłem się ściąganiem aktualizacji i całą konfiguracja dokładnie dopytując co wgrać, a co nie, jaki dzwonek ustawić itp. Nie było to proste bo a to raz dzwoniła mama do Kandydata, raz siostra. Byłem już u finału, gdy nagle przyszedł sms, którego treść zgodnie z życzeniem kandydata wyświetliła się od razu na ekranie: „Hej, superfajnie piłeś wczoraj mój sok. Kiedy powtórka?”. Z zegarmistrzowską precyzją nakleiłem folię ochronną na ekran. PS. Panowie, dziękuję za maile w odpowiedzi na mój poprzedni anons, za gratulowanie mi lekkiego pióra itd. To miłe. Ale to nie „feljeton” jak to ktoś określił. To ogłoszenie!

Pisownia oczywiście oryginalna, ale nie było potrzeby niczego poprawiać. Faktycznie to nie tyle anons, co raczej felieton albo mikro opowiadanie. I to bardzo starannie napisane, z cudzysłowami drukarskimi (dolne i górne) zamiast jedynie górnych anglosaskich. Prawdziwa perełka. I subtelna ironia w obserwacji zachowania żarliwych kandydatów na męża.

A co podoba mi się najbardziej w tym felietonie? Pewnie nikt nie zgadnie. Zapewne ludzie by pomyśleli, że lekkie pióro, ciekawa narracja. Nie. Mnie się podoba coś bardzo prostego, coś bardzo pozytywnego, podwójnie pozytywnego. Po pierwsze - to że to nie mnie się owa historia wydarzyła. A po drugie to, że z cudzej historii też można wyciągnąć życiowe nauki.

I tym pozytywnym akcentem zakończę moją mini recenzję ;-)

środa, 6 sierpnia 2014

Penetracja duszy

Nie wiesz c ze sobą zrobić w lipcu i sierpniu? To może ten anons odnaleziony w internecie może ci pomóc.Co prawda czas wakacji już minął - ale te ogłoszenie jest chyba aktualne cały rok, wystarczy tylko zmienić cytowane w nim miesiące na inne. Choći bowiem o nie byle co - lecz o penetrację duszy. Oto głos autora.

Ogłoszenie adresowane przede wszystkim do tych, którzy nie wiedzą, co z sobą zrobić w lipcu i sierpniu, a od partnera oczekują w pierwszym rzędzie penetracji… duszy. Jeśli chcesz seksu, musisz być bezdyskusyjnie piękny. Na przeciętniaka nawet mi nie drgnie. Jeżeli chcesz przyjaźni, musisz być erudytą o błyskotliwym intelekcie. Mierzi mnie intelektualna przeciętność. Jeśli chcesz miłości, wystarczy, że będziesz mnie kochał. Cokolwiek wybrałeś, czekam na dłuuugi, bardzo osobisty list.

I będzie czekał jak królewna Fiona, długo, długo - aż zjawi się ... Shrek. Biedy książę z bajki. Nie drga mu na widok przeciętniaka. Mierzi go intelektualna przeciętność. Tylko pytanie - kto zechce poddać się testowi na ową przeciętność? Kto zaryzykuje kontakt z kimś tak odpychającym i narazi się na uszczerbek swojego ego - uznany przez Jaśnie Pana za przeciętniaka?

Są oczywiście ludzie nieprzeciętni - ale oni raczej nie potrzebują się o tym upewniać. I mają coś, czego Jaśnie Pan nie posiada. Współczucie dla pomniejszych ludzi, kulturę, która nie pozwala im olewać ich na chama. Są ponadprzeciętni, ale nie są Jaśnie Panami. I dlatego kontakt z Jaśnie Panami nie rajcuje ich. A "dłuuugie, bardzo osobiste listy" wolą pisać do kogoś kto wychodzi do nich z sercem na dłoni, a nie z przemądrzałym "szkiełkiem i okiem". Oczywiście - zostaje też trzecia droga - miłość. Wystarczy że pokochamy Jaśnie Pana.

Ale czy lokaj potrafi tak kochać - bo jaśnie Pan chyba nikogo innego poza lokajem nie potrzebuje ;-)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Król szczurów

21 maja 2014
Do Pawła przyjechał jego kolega i, po pewnym spięciu - postanowił w ramach przeprosin zrobić sałatkę grecką, a ściślej improwizację nawiązującą nieznacznie do greckiej sałatki. Więc kiedy on robił sałatkę ja zbierałem resztki jedzenia i dawałem głodnym szczurom. A potem zjedliśmy sałatkę - była faktycznie pyszna.

Następnego dnia okazało się że facet napisał Pawłowi że czuł się niezręcznie bo wydawało mu się że ja mu ciągle patrzę na ręce w czasie pracy w kuchni, a moje bieganie do szczurów z jedzeniem było dla niego komiczne. Głupi jestem, bo zaślepiony tymi szczurami zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. A tutaj mam recenzję mojego postępowania oczami kogoś, kto mnie widzi po raz pierwszy w życiu.

I co widzi? faceta w średnim wieku, który go inwigiluje w kuchni i biega karmić szczury. Prawdziwy król szczurów. Ale to nie musi być dla tej osoby zabawne.A raczej jest wysoce irytujące. I pewnie dla mnie też byłoby irytujące, ale ja nie miałem pojęcia jak to wygląda z zewnątrz. A teraz mam pojęcie. Wygląda to strasznie.

Oj dużo zmian muszę wprowadzić w moim życiu ;-)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Optymalizacja

20 maja 2014
Zbliża się weekend inspekcji - przyjadą osoby z rodziny Pawła i trzeba ich ugościć. A także odpowiednio się "sprzedać" aby rodzina Pawła "kupiła" to i pomogła nam finansowo. I w trakcie sprzątania oraz przygotowań Paweł wpadł na pomysł przemeblowania.

Ostatnio robiliśmy przemeblowanie gdy stworzyliśmy bloga z naszą ofertą. Dzięki temu wygospodarowaliśmy kącik na wykonywanie pracy. Teraz nieco zmieniliśmy układ i dzięki temu już posiadanymi środkami możemy lepiej ten kącik odseparować od reszty pokoju, a zarazem w samym pokoju jest widniej i bardziej przestronnie gdy nie tworzymy bariery w czasie pracy. Zatem bardzo pozytywna zmiana. 

Ale nie o tej zmianie jedynie piszę. Najciekawsze jest bowiem postępowanie Pawła. Zaczął mnie krytykować za sceptyczne podejście do jego pomysłu (bo faktycznie część jego pomysłu była od czapy - chciał ruszać wielką szafę wnękową z przedpokoju w miejsce gdzie się nie zmieści wygodnie i zablokuje drzwi od łazienki). Najciekawsze że potem bardzo podkreślał swoją rolę sprawczą w tym - bardzo wartościowym przemeblowaniu. Naprawdę Paweł ma chyba deficyt samooceny :-)

Dopiero potem zrozumiałem, że to moje postępowanie było w tym wysoce naganne. Zamiast pomyśleć nad przemeblowanie, postawiłem siebie w sytuacji przemądrzałego krytyka. A tak naprawdę powinien zacząć przemeblowanie od własnej głowy :-)  

niedziela, 3 sierpnia 2014

Noc muzeów

19/20 maja 2014
Tego samego wieczora wydarzyły się dwa równoległe komputerowe zdarzenia. U Pawła posypał się Windows a ja zobaczyłem że jest nowsza wersja 10.9.3 OS Mavericks. Więc Paweł zaczął instalować nowszą wersję Windowsa, bo akurat robiliśmy przemeblowanie i znalazła się przy przenoszeniu rzeczy z szafy. Ja w tym czasie robiłem backup komputera i zgrywałem osobno dane na wszelki wypadek. Kiedy jemu nowy system zaczął działać ja zacząłem instalować Mavericks.

Wszystko pięknie się zainstalowało i obaj byliśmy zadowoleni, poszliśmy spać około 4. Ale rano okazało się że u Pawła jednak system nie działa - więc wraca do poprzedniego. A u mnie Mavericks się jednak znowu wiesza - jak wcześniejsze wersje. Zatem zmiana z 10.9.2 na 10.9.3 nie pomogła. No to postanowiłem odtworzyć stary system z backupu. Bardzo użyteczna opcja. I cieszyłem się, że w tym czasie nie wysłałem żadnego maila od siebie, bo bym go stracił - chyba że ręcznie bym go umieszczał w odtworzonej poczcie.

Można więc powiedzieć że przerobiliśmy swoją małą noc muzeów - wracając do muzealnych wersji systemów operacyjnych (Windows Vista i Mac OS 10.6.8 Snow Leopard) po nieudanej próbie instalacji nowszych. A ja chyba długo nie zdecyduję się na kolejną próbę z mavericks - może w wersji 10.9.6 dopiero. Ale chyba i wtedy się nie uda, podejrzewam coś z kartą graficzną u siebie i nie wiem czy poprawią kompatybilność systemu z nią.

Ważne że teraz obaj będziemy mieli działające systemy - choć stare ;-)

sobota, 2 sierpnia 2014

Regulamin rodzinny

Oto na jaki anons trafiłem w kategorii szukania partnera - przyznam się, że czasem piszący anonse potrafią mnie zadziwić. Czasem zamieszczają w anonsie prawdziwy koncert życzeń. Anons pisany był ciurkiem ale dla czytelności pozwoliłem sobie rozbić go na wypunktowanie które zawiera. Jego autorem jest niejaki Onyx zamieszkały w "całej Polsce".

1. Nie mam nikogo, rodziny ani przyjaciół, dlatego nie interesuje mnie zabawa w związeczki. Szukam kogoś równie samotnego, stojącego nad przepaścią, z kimś stworzę RODZINĘ. Związki są na chwilę, rodzina jest na zawsze. 
2. Cenię przymioty ducha i intelektu. 
3. Wymagam wysokiej kultury osobistej. 
4. Nie toleruję tytoniu ani alkoholu. 
5. Potrzebuję człowieka bez seksualnej przeszłości. 
6. Chętnie poznam katolika, który żyje wiarą i czerpie z niej siłę. 
Oferuję tyle, ile oczekuję.

Podejrzana ta rodzina, którą chce stworzyć. Bałbym się takiej "rodziny" ziejącej pustką samotności we dwóch. Bez przyjaciół i otwarcia na świat. Nie chodzi o to że chciałbym u przyjaciół wiecznie przesiadywać, ale o to, że ten człowiek szuka pustelni. A poza tym stawia różne wygórowane wymagania - nie mówię o używkach, ale o braku przeszłości seksualnej. Do kogo adresuje ten anons - do dziecka?

A jakby tego było mało, najchętniej szuka katolika żyjącego wiarą. Coś mi się wydaje, że nie znajdzie takiego skomplikowanego połączenia - samotnego katolika, bez nałogów i seksualnej przeszłości, posiadającego same przymioty kultury, ducha oraz intelektu. W efekcie nie zgrzeszy z gejem (przyjmuję bowiem założenie że skoro oferuje tyle ile oczekuje - to sam też nie ma seksualnej przeszłości) i pójdzie do nieba.

W sumie to dobre wyjście dla katolika, nieprawdaż?

piątek, 1 sierpnia 2014

Godzina "W"

maj 2014
Godzina "W" to (w nawiązaniu do daty publikacji tego posta) rozpoczęcie Powstania Warszawskiego. W moim przypadku jednak, a ściślej nie w moim ale Pawła, to umowny czas nie tyle powstania, co zakończenia, jego drugiej (albo ściślej - trzeciej) znajomości, czy związku z Sylwestrem. Więc można powiedzieć że godzina "W" to w tym przypadku godzina wkurzenia

Pierwszy raz Paweł i Sylwester rozstali się jeszcze przed moim poznaniem Pawła. Dlatego dla mnie będzie to drugie rozstanie, ale dla Pawła - trzecie. A podobno właśnie do trzech razy sztuka. Tym razem Paweł wkurzył się bardzo na Sylwestra i wygarnął mu nieźle w SMS-ach. Nie ma co nawet się rozpisywać na ten temat - po prostu doszedł do wniosku, że Sylwester znów się z nim "pogodził" jedynie dla seksu, ale już ponownie się pokazują wszystkie jego wady i zakłamania

Scenariusz jest jak zwykle wyniszczający. Paweł się zastanawia, denerwuje, kombinuje co się dzieje z Sylwestrem. A Sylwester w ten czy inny sposób go olewa. Więc Paweł postanowił to przeciąć. Tym razem zajęło mu to już o wiele mniej czasu. Niestety, ma w tym zakresie doświadczenia z przeszłości. Smutne to ale też optymistyczne - bo może wreszcie raz na zawsze się uwolni do tej znajomości, która jak widać bardziej go niszczy niż stawia na nogi...

Oby nie nastąpiła więc kolejna godzina "P" czyli nieszczęśliwego powrotu do tej niestety toksycznej znajomości.