poniedziałek, 30 listopada 2015

Drugie RPG

Tym razem pora na inny anons, położony dosłownie kilka nanosów dalej od wczoraj prezentowanej drugiej Japonii. Więc dziś nazwę go drugim RPG. Tym razem to coś dla mnie, bo lubię gry RPG. Choć jednak nie do końca dla mnie. Najpierw przytoczę anons:

Hej. Jeśli jesteś fanem RPG-ów takich jak The Elder Scrolls, Dragon Age, Mass Effect, Gothic - To odezwij się do mnie. Osobiście interesuje się rynkiem gier od wielu lat. Znam większość produkcji od roku 2000 do dzisiaj. Przede wszystkim jestem graczem RPG-owym. Chciał bym poznać osobę, która podobnie jak ja Lubi GRY i ma ochotę wspólnie rozwijać to zainteresowanie. Sam mam 22 lata i interesują mnie osoby w wieku od 18 do 25 roku życia. Zapraszam do kontaktu.

Lubię RPG, ale bardziej MMORPG, a dokładnie moją grę - World of Warcraft. Nie gram w inne gry, nie mam na to ani czasu, ani chęci. WoW zajmuje wystarczająco wiele czasu. Więc raczej nie pogramy razem z tym kimś, chyba że on by spróbował WoW-a.

Napisałem do niego, że jeśli chciałby grać w WoW-a to znam dobrą polską gildię. Zaznaczyłem, że nie jestem w jego widełkach wiekowych. I zdumiało mnie to, co on napisał - zapytał czy mam poniżej 18 lat. No cóż, jakby do tych 18 lat dodać 30 to byłby akurat mój wiek :-) Oczywiście gdy mu napisem ile mam lat, to korespondencja, nawet o samej grze, zakończyła się.

Game over? ;-)

niedziela, 29 listopada 2015

Druga Japonia

O Polsce kiedyś Lech Wałęsą mówił, że będzie drugą Japonią. A tak naprawdę w anonsie, który dziś przytoczę pojęcie "druga Japonia" jest inaczej rozumiane. Otóż ktoś chce, aby Japonia była dla niego drugą ojczyzną. Pierwszy taki przypadek, z którym się stykam. Oddajmy głos autorowi:

Witaj. Lubisz kulturę Azji? Fascynują cię zwyczaje Samurajów? Oglądasz Anime? Smakuje ci Sushi? Chciał byś żyć na wyspie? Marzysz o wyjechaniu daleko z Polski? Lubisz spokój wsi? Chciał byś żyć we własnym domu? Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na większość pytań to Japonia jest miejscem dla ciebie. Ja osobiście planuje wyjechać na stałe do tego kraju za kilka lat. Do tej pory chce dobrze nauczyć się języka, lepiej zgłębić historię i nauczyć się zwyczajów tam panujących. Myślę też o wyjeździe w celach turystycznych. Chcę poznać osobę, z którą w przyszłości tam się osiedlę. Sam jestem gejem i mam 22 lata. Interesuje mnie gej w wieku od 18 do 25 lat. Wstępnie oferuję swoją przyjaźń i z czasem liczę, że rozwinie się z tego związek.

Pięknie jest mieć marzenia życiowe, i jeszcze piękniej tak konkretnie ujęte. Trudno będzie jednak naleźć kogoś, kto tak samo pragnie osiedlić się w Kraju Kwitnącej Wiśni. Oczywiście każdy by tam chętnie zamieszkał gdyby mu dano to na tacy. Ale co innego podjąć trud, opanować język, zamieszkać tam z myślą o pozostaniu być może do końca życia. 

Jednak każdy chyba z nas ma swoją drugą Japonię. Nie tę realnie istniejącą, ale wymarzoną, uplecioną z własnych - być może nierealnych - marzeń. Każdy z nas ma jakieś marzenia, które chciałby spełnić, choć pewnie dla większości z nas nigdy to się nie uda. 

I właśnie warto żyć dla takich marzeń :-)

sobota, 28 listopada 2015

Kwinesencja geja?

Tytuł posta mówi już sam za siebie. W pewnym momencie trafiłem bowiem na jakiś profil internetowy, którego właściciel pod koniec swego opisu zamieścił ciekawy fragment, a raczej wyliczankę, którą zdecydowałem się przytoczyć. Myślę że warta jest uwagi, oto ta wyliczanka:

To bardzo źle o Tobie świadczy:
- telefon w Orange
- buciki z literką "N"
- zainteresowania modą, mediami, fryzjerstwem
- spożywanie sushi, lasagne i tiramisu, picie latte, frappe, ...
- irokez
- mączna twarz
- woń perfum pod wiatr

Czyżby to była kwintesencja geja? Albo raczej geja-cioty? Przyjrzyjmy się temu. Czemu akurat Orange? Tego nie rozumiem, ja bym stawiał na Play bardziej jako taką gejowską markę, bo wydaje mi się bardziej budująca wizerunek marki celebryckiej. I te pokręcone logo :-) Mam akurat Orange jako telefon do kontaktów z gejami - czyżby mój wybór (z zupełnie merytorycznych powodów wykonany) był na czasie?

Bucików z literą N nie mam. Fryzjerstwem owszem interesuje się - gdy sam strzygę się maszynką elektryczną do skracania włosów ;-) To jednak bardzo proste zainteresowanie. Lubię sushi, ale ostatnio nie jem. Tiramisu też mogę zjeść, ale wolę kremówkę. Kawę piję prostą, a teraz nawet zbożową. Irokeza nie mam, Apacza też nie. Mączna twarz? Nie mam pojęcia co to, mnie się by kojarzyło z misiem - mąka to chleb, a chleb jest pulchny ;-) Woń perfum pod wiatr? Zdecydowanie nie. W sumie wniosek z tego wyliczenia jest prosty - geje-cioty to zniewieściale fircyki.

I pewnie dlatego długo nie będą tolerowani przez "zwykłych hetero frajerów" prowadzących "normalne życie" bez udziwnień :-)

piątek, 27 listopada 2015

Welcome to Horde!

Miałem od sierpnia zakonserwowanego Wowa (czyli World of Warcraft), moją grę MMORPG, w którą gram od - nomen omen - 10 kwietnia, ale na kilka ładnych lat przed tamtym sławnym 10 kwietnia. Konserwacja tego rodzaju gry polegała nie tylko na tym, że pokończyłem wszystkie bieżące aktywności, na przykład odebrałem wszystkie wystawione w grze aukcje. Miałem też kupiony token, pozwalający mi wrócić do gry z 30 dniowym abonamentem w dowolnej chwili, bez wydawania rzeczywistej kasy. 

Tym razem kolega mnie zachęcił aby razem zagrać. Ale dokonaliśmy wielkiej zmiany, zamiast grania po stronie aliansu przeszliśmy do Hordy (czyli tej niby "złej" strony). Dla mnie to nie pierwszyzna, przez pierwsze kilka lat grałem w Wowie właśnie po stronie Hordy głównie - dla znawców tematu nadmienię, że było to w czasach Burning Crusade i Lich Kinga. Do Aliansu wróciłem dopiero od Kataklizmu, przez Pandarię i obecnie Draenor. 

Udało nam się znaleźć szybko polską gildię, o wiele bardziej aktywną (więcej graczy on-line i więcej gilowych przedsięwzięć) niż moja gildia po stronie Aliansu na innym serwerze. Jednak moi Alianci wciąż się liczą - używam ich do pasywnego zarabiania kasy (rozsyłam moich najemników na misje w Draenorze), kupuję przez nich dla postaci Hordy heirloomy i zbieram kasę na kolejny token dający następny miesiąc grania. Póki postacie w Hordzie nie staną same na nogi, mój Alians będzie na nie zarabiać.

Już widzę, że po powrocie do Wowa jakoś mam lepsze samopoczucie także w życiu poza grą i lepsze wyniki w pracy - tylko czy ten wpływ się utrzyma? ;-)

czwartek, 26 listopada 2015

Dysk GG

Polubiłem dysk GG. Te praktyczne urządzenie wirtualne ma dla mnie jedną fajną zaletę - można dzięki niemu łatwo wkleić komuś link do własnego zdjęcia. Pytanie dlaczego tak mnie to cieszy, skoro można takie zdjęcie po prostu komuś wysłać. Zalet dysku GG jest kilka. I właśnie dlatego on mnie tak rajcuje.

Pierwsza, ważniejsza zaleta, to psychiczna wygoda wysyłania zdjęcia. Zdjęcie przesłane wprost w mailu może zostać u danej osoby w poczcie, nawet jeśli ona ze mną zerwie kontakt. Nie lubię zostawiać swoich zdjęć u obcych ludzi. Jeśli zaś ktoś mnie zobaczy na internetowej stronie dysku GG i mu się nie spodobam, to po prostu zerwie ze mną kontakt nie ściągając raczej mojego zdjęcia na swój komputer.Lżej się czuję na duszy wiedząc że moje wizerunki nie spoczywają na czyimś kompie ;-)

Druga techniczna zaleta to oszczędność miejsca na komputerze. Nie mam tu na myśli kasowania z komputera zdjęcia obecnego na dysku GG, choć można i taki numer zrobić. Mam na myśli oszczędność miejsca przy posyłaniu linku do zdjęcia mailem - mail z linkiem to kilka kilobajtów, zaś mail ze zdjęciem - ze dwa megabajty. Wysyłając zdjęcie do wielu osób mnożę te megabajty bardzo szybko. I zaśmiecam swój własny dysk. Mogę oczywiście skasować wysłane maile z dysku, ale tracę wtedy także ich treść. 

Mimo że GG używam już drugorzędnie, to jego dysk ma dla mnie pierwszorzędną wartość ;-)

środa, 25 listopada 2015

Zbyt aktywny?

Oto przykład anonsu, który ma (kto wie) może ciut za wysokie wymagania do wielu osób. Choć z punktu widzenia niektórych ludzi nie ma tu wysokich wymagań. Myślę jednak, że są to wymagania z nieco niewłaściwie rozłożonymi akcentami. Oto anons, aby było wiadomo do czego się odnoszę:

Mam 24 lata, 171 wzrostu i mniej niż 60 kilo wagi (ale chcę trochę przytyć na siłowni - to tak na marginesie;)) Szukam docelowo faceta na stałe. Podobam ci się a ty podobasz się mi? Poznajmy się. Szukam kogoś z wspólnymi zainteresowaniami, tj chcącego dbać o siebie i chodzić na siłownię, basen, lubiącego rower, na wiosnę chcę się też nauczyć jeździć na rolkach. Mało miałem wspólnego ze sportem, ale chcę właśnie zacząć, a z kimś byłoby raźniej. Spacery, podróżowanie,oglądanie filmów, imprezy raczej okazjonalnie. Szukam męskiego faceta, nie kluchy. Najlepiej trochę starszego, podobnego wzrostu lub nieco wyższego (do 35 lat). Ja pracuję, i chociaż praca zwykła, to jestem samodzielny i chciałbym poznać kogoś, kto też umie zadbać o siebie/ Wtedy możemy dbać o siebie nawzajem. Napisz o sobie choć dwa zdania jeśli już odpiszesz na to ogłoszenie. Zdjęcie w załączniku.

Zawsze podejrzanie patrzę na gejowskie deklaracje dbania o siebie, bo w wielu wypadkach są nawet mocno przesadzone. Tym razem tak samo, ale na szczęście nie w stronę solarium, czy godzinnego malowana się w łazience. Myślę, że autor anonsu proponuje zbyt jednostronnie aktywne życie. Koncentruje się na basenie, rowerze i siłce, ale już rzadko kiedy zwyczajnie pójdzie na spacer. 

A w czasie spaceru można i odpocząć, i pogadać milo ze sobą na różne tematy. Tak samo oglądanie filmów, które można przecież robić w domu na komputerze, nie za bardzo go ciekawi. Rozumiem, że okazjonalne mogą być imprezy, ale w życiu codziennym przyda się chwila oddechu, a nie ciągłego treningu ciała. Moim zdaniem z tego anonsu przebija ukryty kompleks niższości i konieczność sztucznego, zbyt nachalnego doskonalenia się. 

A przecież doskonalenie i dbanie o siebie można robić bez napinania się ;-)

wtorek, 24 listopada 2015

Zawieszony fakap?

Tego samego dnia, którego miało miejsce mej doświadczenie z opisywanym wczoraj skypenisem, miał miejsce inny fakap przy komunikowaniu się z kandydatem do związku. Tym razem był to chłopak w starszym studenckim wieku, a więc bardzo godnym zaufania. Rozmowa toczyła się bardzo miło. Postanowiłem zaproponować GG

Podałem mu numer na GG ale jakoś nie odezwał się tam do mnie i jednocześnie nagle nabrał wody w usta na czacie. Interpretacja wydaje się oczywista - nie spodobałem mu się na zdjęciu w awatarze i dlatego się ukrył. Zabawne i nieco żenujące. Wiele osób przynajmniej powiadamia że nie jest się w ich typie - a wtedy wszystko jest jasne. 

Tym razem możliwa była też druga interpretacja. Jego nick na czacie miał podkreślenie z jedynką, a więc znak, że to nick wygenerowany sztucznie po zawieszeniu się poprzedniego czata. Być może ta awaria czata pojawiła się ponownie i rozmowa mu po prostu utknęła w informatycznej próżni, nie będąc ani zamkniętą, ani kontynuowaną. 

Mała to pociecha w sytuacji gdy i tak to był fakap ;-)

poniedziałek, 23 listopada 2015

Skypenis

Dziś świętuję pojawienie się nowego sowa utworzonego ad hoc - to skypenis. Czyli Skype penis. Wiąże się to z historią, która pokazuje komizm poznawania niektórych ludzi do związku. Zaczęło się to na portalu ogłoszeniowym, w którym na mój anons odpowiedział młody chłopak. On też szuka związku. I od razu zaproponował popisanie na Skype. 

Bardzo mi się to spodobało, że chodzi o szybkie usprawnienie kontaktu, czyli wyjście sobie naprzeciw. Zwracam uwagę na takie niby drobne oznaki czyjegoś nastawienia do poznawania się. Podobało mi się też pisanie na Skype, a nie rozmowa głosowa, która łatwo mogla się skojarzyć z typowym dla wielu połączeniem nie w celu gadania, ale walenia konia na kamerce

Rozmowa się rozwijała, ale w pewnym momencie mój rozmówca poprosił mnie o pokazanie penisa i sylwetki. Rozumiem sylwetkę, ale penis mnie zatkał. Napisałem mu, że straciłbym szacunek do siebie gdybym bawił się w pokazywanie fiuta na kamerkach, czy zdjęciach. A mój wspaniale się zapowiadający rozmówca natychmiast wyrejestrował kontakt ze mną na Skype i rozmowa się skończyła. 

I pokazało się, że dla niego szukanie do związku to przede wszystkim wybór fiuta, a nie człowieka ;-)

niedziela, 22 listopada 2015

Moja babiczka

Pamiętacie tę bardzo już dawną reklamę piwa Tyskie w czeskiej wersji z nieśmiertelnym zakończeniem - "moja babiczka pochazi z Chrzanowa"? Chyba to jest pierwsze skojarzenie jakie mam z tym pięknym miastem. Ale cenię sobie ludzi, którzy potrafią zdobyć się nie tylko na humor, ale także na autoironię. Oto krótki, ale dobitny przykład takiego kunsztu z anonsu pewnego mieszkańca tego grodu:

Do chrzanu! Nie ma żadnego geja z Chrzanowa!

Faktycznie do chrzanu. Ale zupełnie inaczej brzmi to, gdy wypowiada te słowa ktoś z Chrzanowa, a inaczej, gdy z innego miasta w Polsce (poza innymi miejscowościami nazwanymi wariacjami ze słowem chrzan). Ja co prawda niewiele pomogę autorowi anonsu, bo mieszkam w Warszawie - ale cenię jego poczucie humoru i dystansu. 

Nawet tak krótki anons potrafi zaświecić niczym promyczek słońca w tym mrocznym korowodzie anonsów, jaki mamy na portalach. Prawie wszystkie one są na jedno kopyto. Czasem dotyczą związku, czasem seksu. Czasem są na temat, a czasem nie są. Ale mało który jest po prostu tak genialnie zgrabnie napisany.

Kolego z Chrzanowa - nie chrzań i nie poddawaj się ;-)

sobota, 21 listopada 2015

Egzotyczny wątek

Ten anons kojarzę od razu. Autora szuka między innymi gangstera i farmera. No i ta nieśmiertelna blizna. Ale tym razem w anonsie pojawił się niespodziewany, egzotyczny wątek. Dla prawdziwej miłości można bowiem zamieszkać nawet na Antarktydzie. Oceńmy sami:

KTOŚ CHCE PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI ALBO ZNA KOGOŚ BO JA SZUKAM PRAWDZIWEGO FACET nawet GANGSTERA, FARMERA, KOMANDOSA, KRYMINALISTĘ, INWALIDĘ. Ja Marek w POLSCE na Suwalszczyźnie 25L 175/75 prawiczek ale w 100% czuje się Pasywem. Szukam przyjaźni, Miłości. Szukam też lepszej pracy fizycznej w Polsce, zagranicą. Szukam dużego faceta takiego od 180 cm a nawet od 190 cm i od 100 kg a nawet 140 kg Facet może być otyły, owłosiony, blizną na twarzy mi to nie przeszkadza bo się liczy piękno wewnętrzne człowiek a po drugie mi też tacy faceci się podobają :-) DLA MIŁOŚCI BYM ZAMIESZKAŁ NAWET NA ANTARKTYDZIE DLA PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI BYM WSKOCZYŁ NAWET W OGIEŃ. Jestem zdrowy fizycznie i psychicznie a to co napisałem to są moje bardzo mało prawdopodobne marzenie do spełnienia. NAWET WIEŻE W ZWIĄZEK W TRÓJKĄCIE, jestem porządny.

Można powiedzieć, że ta linia anonsów ma swój koloryt. I przez to pewnego rodzaju wdzięk i urok. Może nawet rozbawi co niektórych. Problem tylko w tym, że anons kogoś szukającego miłości nie powinien rozbawiać, ale zachęcać do kontaktu. A z tym już może być gorzej.

Z jednej strony autor szuka miłości i bardzo jej pragnie - co jest niesamowicie pozytywne. Ale z drugiej strony przesadnie akcentuje swoją nadmierną tolerancję. Może powstać wrażenie, że szuka byle kogo - aby tylko mieć związek. A to może oznaczać, że jeśli znajdzie do związku ciebie lub mnie, to za chwilę może trafić na kolejną osobę. Na przykład człowieka z blizną, albo gangstera. 

I być może dlatego boimy się takich zbyt otwartych na wszystkich anonsów :-)

piątek, 20 listopada 2015

Piórka oburzenia

Nie mogłem się powstrzymać aby nie napisać tego trzeciego postu z serii pana Rysia (przepraszam: Ryszarda) oszusta wiekowego. Korespondencja z nim rozwijała się dalej i dalej, ale była to już typowa kupa śmiechu fundowana przez oszusta - strojącego się w piórka oburzenia

A więc wyzywanie mnie z braku argumentów, które wyglądało po prostu żałośnie. A ja zacząłem mu wreszcie spokojnie pisać, że powinien zauważyć, iż każdy kolejny pełen oburzenia jego mail tylko potwierdza moją ocenę i sprawia, że mam z niego niezłą bekę. Wreszcie poszedłem mu na rękę, gdy mi nawyzywał i zagroził zablokowaniem i napisałem:

Ja cię tylko zachęcam do potwierdzenia mi słuszności mojej diagnozy. Każdy twój mail potwierdza moją diagnozę. Zachowujesz się jak typowy oszust w piórkach świętego oburzenia. Żałośni w tym jesteście :) Blokuj sobie mnie ile chcesz. To jest ten moment kiedy właśnie oszuści uciekają i blokują. Droga wolna!

Ale pan zamiast mnie zablokować dalej bluzgał. No to przeszedłem w pasywny tryb podtrzymywania rozmowy i śmiałem się z tego jego bluzgania. Ciekawe kiedy pęknie i przestanie odpisywać lub zablokuje. Jedno jest pewne - normalny szukający związku człowiek nie bawi się w takie tandetne podchody. Ani w taką świętą nienawiść pojawiającą się nagle, gdy tylko naciskam go na wymianę zdjęć lub pokazanie się na kamerkach. 

Faktycznie zachowuje się jak diabeł, który wierzga by nie skoczyć do święconej wody ;-)

czwartek, 19 listopada 2015

Blef i pojedynek

Postanowiłem inaczej rozegrać pana Rysia. Ten niby 28-letni chłopak wydawał mi się (choćby po analizie nicka) oszustem - facetem w średnim wieku. I zapewne dlatego tak bardzo się zapierał przed wymianą zdjęć. Obstawiałem, że naciska na osobiste spotkanie po to, aby z zaskoczenia mnie tam trafić i liczyć na to, że mu się upiecze oszustwo z wiekiem, bo jego realny urok i wdzięk starczy za wszystko.

Napisałem więc co myślę o tym i że wprost podejrzewam go o wiek 55-60 lat. I posunąłem się do blefu. Skłamałem, że znałem dwa takie jak jego przypadki, które się potwierdziły w czasie realnego spotkania. Czyli przypadki panów, którzy oszukali z wiekiem. A z drugiej strony skłamałem z tym, że nie znalem żadnego chłopaka w wieku poniżej 30 lat, który by się wzbraniał z wysłaniem zdjęcia. Chciałem wytworzyć swoiste ciśnienie wokół tego pana i przekonać się, czy pod jego wpływem pęknie – w taki lub inny, bezpośredni lub pośredni sposób. Trzeba tylko dokręcić śrubę.

Pan tłumaczył się, że zdjęcia są czasem wylane nieprawdziwe i dlatego nie wysyła. Zaproponowałem więc prosty pojedynek. Wyślemy swoje zdjęcia, a potem na Skype się zobaczymy i udowodnimy, że to są zdjęcia autentyczne, które do nas pasują. Proste i banalne. Oczywiście pan nie zgodził się na pojedynek. Zaczął mi zarzucać, z braku merytorycznych argumentów, że głowa mu pęka od moich insynuacji i propozycji. Wypisz wymaluj wapniackie tłumaczenie w wapniackim stylu ;-)

A ja się śmiałem, bo wszystkie te jego podskoki przypominały taniec na linie ;-)

środa, 18 listopada 2015

Stary Rysio?

Ciekawa była korespondencja na jednym z portali ogłoszeniowych z kimś, kto odpisał na mój anons. W sumie była to dość znaczna jak na portal ogłoszeniowy wymiana maili, bo było ich ponad 30. Ale nie to sprawia, że ta korespondencja była dla mnie szczególnie ciekawym przypadkiem, wymagającym analizy nieomal detektywistycznej.

Od razu zwróciłem uwagę na nick owego 28-letniego chłopaka. Uderzyło mnie, że że ma imię Ryszard podane w nicku, następnie coś co pewnie było nazwiskiem i liczbę 54 na końcu. Jakoś wydało mi się dziwne, że młody 28-letni chłopak, za którego się podawał, ma tak poważną pisownię imienia i nazwiska w swobodnym zazwyczaj nicku, a także coś co mi kojarzy się z wiekiem lub rocznikiem. To zwykle faceci w średnim wieku tworzą takie poważne nicki.

Dlatego, gdy ów "Ryszard" poległ na propozycji wymiany zdjęć, a wcześniej naciskał na spotkanie osobiste, przyszło mi do głowy proste i logiczne wytłumaczenie. Ten pan nie ma zapewne 28 lat, ale znacznie więcej i liczy na to, że w realnym spotkaniu nie będzie odrzucony od razu i "jakoś to się potoczy". Bo nie wyobrażam sobie aby 28-latek wstydził się wystania swojego zdjęcia jeśli nie miałby nic do ukrycia.A jeśli by zdjęcia zwyczajnie nie miał, to by inaczej i naturalnie się z tego wytłumaczył. Zaś ten pan zachowywał się tak, jakby bał się wysłania zdjęcia niczym diabeł święconej wody.

Więc postanowiłem pójść inną drogą - ale o tym w jutrzejszym wpisie.

wtorek, 17 listopada 2015

Mała torba

Poznawałem raz pewnego chłopaka, 30-letniego, a więc już dojrzałego i wydawało by się bardziej życiowo ogarniętego. Miał on taką sytuację, że chciał przenieść się z dużego miasta do Warszawy. Odpowiedział na mój anons, zresztą bardzo obszernie, a więc to on mnie znalazł, czyli wybrał. Ale pewna sprawa zaskoczyła mnie.

Otóż tego samego dnia, którego mnie zagadał, wyjechał w nocy do Warszawy. Można zrozumieć, szuka nowego życia, nie może tam wytrzymać. Ale do mieszkania go nie zaproszę po tak krótkim poznaniu. Może więc najpierw spacer na mieście. Zapytałem jaki ma bagaż aby się zorientować czy łatwo mu będzie z nim się przejść. A on miał tylko małą torbę po laptopie!

W takiej torbie mało co się zmieści. Nie wyobrażam sobie przenosin bez choćby jednego większego plecaka, czy torby, albo torby i plecaka. Ale nie małej torby. I nagle ułożyło mi się to w inną, logiczną interpretację - możliwego złodzieja. Wtedy pasuje wszystko, przychodzi do kogoś pomieszkać, myszkuje pod nieobecność gospodarza albo na przykład gdy ten się kąpie. A potem chwyta kosztowności i kasę, ucieka z domu i szukaj wiatru w polu.

Nie wiem czy ten przypadek był złodziejem, ale taki nisko-bagażowy imigrant wymagałby o wiele dłuższego poznania aby mu zaufać.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Zespół Bayera

No czasem rozmowa jest taka, że naprawdę jej nie można zrozumieć. Oto przykład, który rozpaczliwie próbowałem roztrząsać. Rozmówca na czacie ma nick Tom. Najpierw sama rozmowa (on i ja):

- obcięty ja zespół Bayera teraz oo ..
- słucham?
- jak Bayera
- Radek

- nie rozumiem o co ci chodzi

No i cisza. Sprawdzałem co to jest zespół Bayera - myślałem, że jakaś choroba. A tu się okazuje, że to zespół disco-polo. Nie mam wysokiego mniemania o tej muzyce, ale nie sadzę, aby artysta z tego zespołu mógł być tak głupi i niekomunikatywny. Czyli raczej mamy do czynienia z fanem zespołu. 

Whatever, i tak nie dowiemy się o nim nic więcej, bo na tym etapie, po pewnym czasie milczenia zamknął okno rozmowy na czacie. Po prostu taka mala refleksja mi się nasunęła, że o ile czat jest głupi - z mojego subiektywnego punktu widzenia - gdyż jest giełdą seksualną, o tyle czasem jest też możliwość spotkać na nim kogoś faktycznie głupiego - w sensie głupoty rozmowy. Bo nie wiem jaki ten Radek jest w realnym świecie - ale w rozmowie się pokazał jako ktoś głupi. 

Jak cie widzą, tak cię piszą ;-)

niedziela, 15 listopada 2015

Etatowcom nie

Ten anons należy do katergoli anonsów z pouczeniem. To taka zabawna kategoria anonsów, które nie tylko przekazują treść, ale także pewne mądrości. Treść jest tu niby normalna, choć i tak z pewną ironią. Ale mądrości są ciekawe. Tym razem są to mądrości 39-letniego "Nikalaja" dotyczące etatowców. Zobaczmy sami:

Poznam mężczyznę zainteresowanego stworzeniem docelowo stałej relacji nazywanej tu często związkiem. Proszę, aby Panowie etatowo odpowiadający na wszystkie zamieszczane ogłoszenia, odpuścili sobie tym razem.

Zabawne, ale też trochę niejasne. Kto już odpowiada etatowo, a kto nie. Choć i ja znam kilka przypadków odpowiadania na ślepo tym samym tekstem lub - bardziej ambitnie - z ręki pisanym, ale przez osobę, która sama w sobie odpowiada na ślepo. Bo trudno nie zapamiętać powtarzającego się (mojego) anonsu o tej samej treści. Jeśli się więc na niego ciągle odpisuje, to znaczy, że robi to na ślepo, waląc głową o mur.

Ja staram się, o ile mi moja pamięć pozwala, pamiętać. Nie mam dobrej pamięci do rozmów. Za to mam niezłą do takich samych treści lub nicków (albo e-maili). Nieraz ktoś mi odpisuje na jakimś portalu, a ja kojarzę że chyba już mi taki nick pisał, szukam - i okazuje się, że faktycznie było to kilka miesięcy temu. Sam staram się nie niepokoić dwa razy tej samej osoby, która jak już wiem nie byłaby zainteresowana. 

Ale widocznie niektórzy nie mają w tym celu cache w głowie ;-)

sobota, 14 listopada 2015

Aktywny/pasywny?

Nadal od czasu do czasu robię masaże, ale już niezbyt często. W każdym razie mam czasem aktywne anonse w tym zakresie i mogą do mnie dzwonić ludzie. Więc jeśli dzwoni nieznajomy telefon, to raczej w tej sprawie. A jeśli dzwoni w środku nocy (o 2) to już raczej na pewno w tej sprawie, bo trudno sobie wyobrazić aby to był jakiś oferujący mi towary czy usługi telefonista. I taki telefon miałem raz w nocy, ale go odrzuciłem. Potem jednak napisałem SMS i tak się potoczyła konwersacja (on i ja):

- O tej porze nie mogę rozmawiać przez telefon. Czym mogę służyć?
- Aktywny/pasywny?
- A skąd takie pytanie?

Trochę się zastanawiałem nad ripostą na te żenujące pytanie. Facet myśli, że oferuje seks! Ale postanowiłem dowiedzieć się choć skąd u niego takie myślenie. Widocznie jednak jemu nie opłacało się już pisać kolejnego SMS-a. Bo nic nie odpisał. W sumie nie żałuję tej formy kontaktu jako korespondencji, bo sądząc po jego nastawieniu, rozmowa mogla by mnie  wkurzyć

Zawsze mnie dziwiło czemu ludzie mają takie uproszczone myślenie. Idą po schematach a najczęściej głupich schematach. I do tego na ślepo. A w moim anonsie nie było nic o seksie, tylko o masażu. Ale najwidoczniej niektórzy tylko myślą o seksie i to im wszystko inne przesłania. 

Ale przynajmniej nieco mnie ten SMS rozbawił ;-)

piątek, 13 listopada 2015

Cwany anonim

Nie lubię rozmów z anonimowymi osobami, jeśli chcę z kimś poważnie podejść do poznania go. Na początku oczywiście każdy jest anonimowy. Ale z czasem ujawniamy się tak lub inaczej. Nie chodzi mi oczywiście o weryfikację z dowodem osobistym w ręku, ale o wyjście naprzeciw i ukazanie się. Z twarzy, jakiegoś nicka, powiedzenie kim się jest i tak dalej. Dlatego wkurza mnie, gdy ktoś uparcie tego odmawia, a mimo to niby się chce poznać.

Są jednak jeszcze zabawniejsze przypadki. Niedawno trafiłem na kogoś, kto znał mnie i kojarzył. Nie ma w tym nic dziwnego, mógł to być ktoś z kim kiedyś gadałem, albo nawet ktoś z kim kiedyś zaznajomiłem się. Obstawiam nawet ten drugi wariant, bo on sugerował, że wie o mnie całkiem sporo. Normalna sprawa. Miło byłoby się dowiedzieć z którym starym znajomym mam do czynienia. Otóż nie wiadomo

Ten anonim miał czelność prosić mnie o numer telefonu i spotkanie na ślepo. Nie spotykam się na ślepo, a szczególnie z taki złośliwymi anonimami. Nie chce się ujawnić - ma prawo. Ale napisałem mu wyraźnie, że póki się nie ujawni - dla mnie nie istnieje. Nie ciekawi mnie nawet to kim jest. Nie mam modu na takie rozważania. Mam mode na poznawanie ludzi którzy potrafią wychodzić naprzeciw. A on nie potrafi.

Więc niech znika - w sumie jego tu wcale nie było ;-)

czwartek, 12 listopada 2015

Jedzenie z umiarem

Łatwo powiedzieć - jedzenie z umiarem. Ale i tak wszyscy, czy prawie wszyscy, potrafimy utyć. Tylko trzeba wyciągać z tego wnioski i zdecydować się na właściwe przeciwdziałanie. Ja takie wnioski wyciągnąłem w moim przypadku.

Kiedyś ważyłem 95 kilo przez wiele lat. Niezbyt dawno temu, około roku lub krócej, spadła mi waga do jakich 80-82 kilo. A teraz patrzę - prawie 92. Więc zastanowiłem się - czemu? Po pierwsze - jem za dużo. Po drugie - już zimniej, mniej chodzę na spacery. A po trzecie - jem o wiele więcej niż starczy, aby zaspokoić głód.

Wnioski wyciągnąłem bardzo proste - jeść mniej, zapijać wodą dla rozepchania żołądka, a przede wszystkim cieszyć się sytością po niewielkim posiłku. Nawet wmawiać ją sobie, byle nie jeść już dla samego smaku jedzenia, gdy nie ma to sensu kalorycznego. 

I tylko problem, że czasem człowiek je też z nerwów ;-)

środa, 11 listopada 2015

Woda z minerałami

Woda mineralna jest zdrowa bo zawiera wapń i magnez - i nie tylko. Wszyscy to znamy z reklamy. Ale nam kojarzy się woda mineralna z butelkową. A ja dzięki prezydentowi Biedroniowi dokonałem odkrycia. Wiedziałem od dawna, że w słupskim ratuszu wprowadził serwowanie wody z kranu. Ja też od dawna piłem wodę z kranu. Ale okazuje się, że piłem ją źle.

Ja bowiem wodę z kranu przegotowywałem. Stary nawyk. A tymczasem jakiś kolejny post prezydenta Biedronia zachęcił mnie aby w internecie zrobić mały research i dowiedzieć się o wodzie z kranu. I okazało się, że nie ma po co jej gotować, bo nie ma szkodliwych bakterii. A gotowanie wytrąca z wody kamień, czyli wapń i magnez, których zbawiennej roli dla organizmu nie trzeba przypominać.

Zatem mamy w kranie prawdziwą wodę mineralną, nawet lepszą od większości wód w butelkach. Więc zacząłem ją pić surową. Zmniejszyłem też picie kawy zbożowej, aby przyjmować mniej wody przegotowanej razem z kawą, a więcej tej surowej z minerałami. I mam nadzieję, że po jakimś czasie poprawi to moje samopoczucie.

Stare zwyczaje czasem nadają się do przeglądu i wyrzucenia ;-)

wtorek, 10 listopada 2015

Kawa ze zdrowiem

Najciekawsze zmiany nastały jednak wtedy, gdy wziąłem się za swoje życie rozumiane jako egzystencja biologiczna. Może to wygórowane określenie, ale chyba żywienie do tej kategorii należy. Otóż przeczytałem na Onecie artykuł o tym, że dostawy kawy spadają, produkcja maleje, ale Polska może stać się potęgą światową w produkcji kawy zbożowej.

No właśnie. To przecież moja ulubiona Inka, którą znam od czasów PRL! I postanowiłem, że kawę rozpuszczalną zamienię na nawę zbożową. Nie tylko tańsza, ale i zdrowsza. A i tak kawa na mnie nie działa już, piję ją wiele razy dziennie. Lepiej pić taką, która nie podnosi ciśnienia.

Kupiłem kawę - zdumiewające, ale odbyło się to tak samo jak zakup pasty Elmex ze szczoteczką. Ani w Tesco, ani w Lidlu nie znalazłem tego czego chciałem - trafiłem w Auchan. W Lidlu była co prawda kawa Inka 100 g, ale w Auchan w dokładnie takiej samej ceni była kawa 200 g! Dobrze, że wcześniej zobaczyłem ceny w internecie i miałem pojęcie o nich. Zaskakująca różnica w cenie. No ale Lidl już (według swojej reklamy) ceni jakość, a nie (jak dawniej) jest tani.

Choć  jakość rozumiana jako cena za to samo razy dwa jest lekko żenująca :-)

poniedziałek, 9 listopada 2015

Yaoi z gustem

Po paście do zębów przyszła kolej na moją kolekcję yaoi. Miałem dwie kolekcje - około 1600 wszystkich yaoi i około 90 wybranych z tych zwykłych, jako najlepsze. I pewnego dnia postanowiłem yaoi przejrzeć bardzo krytycznie i wybrałem łącznie 125 zdjęć. Resztę skasowałem.

Tak samo było ze zdjęciami aktów które kiedyś zbierałem. Najpierw zrobiłem je czarno-białe, a potem zmasakrowałem zostawiając 1/10 albo 1/20 najlepszych. Po co mi coś przeciętnego, jeśli chcę w swojej kolekcji mieć jedynie grafiki lub zdjęcia, które mają naprawdę wysoki poziom artystyczny. I dzięki temu mam jeden folder z yaoi, a nie dwa.

Zaleta jest też dodatkowa - mimo staranności i wyszukiwania duplikatów miałem w tych 1600 zdjęciach kilka zduplikowanych, których nie wychwycił program do szukania podobieństw. Przy prawie dwóch tysiącach zdjęć trudno wykryć duplikaty, przy stu kilkudziesięciu jest to o wiele łatwiejsze.

Zatem zamiast masówki mam wreszcie w pełni artystyczną kolekcję yaoi :-)

niedziela, 8 listopada 2015

Elmex z radością

Skoro zaczynam cykl o czymś "z" to na początku o Elmexie z radością. Jak wiadomo, Elmex to szwajcarska pasta do zębów. Mnie się podoba to, że nie ulega ona szaleństwu innych past ciągłego zmieniania się i rzekomego doskonalenia. Dobra pasta nie musi się doskonalić, tak jak nie musi Coca-Cola.

Do tej pory używałem (w ostatnich miesiącach) tanich past do zębów (ziołowych) z Tesco i Lidla. Nie zawsze miałem ochotę myć zęby. Szczoteczkę miałem Colgate. Ale już zużytą. I pewnego dnia oglądałem produkty Elmex w internecie. I zdziwiłem się - jest bowiem moja dawna ulubiona zielona pasta Elmex - ale z funkcją wybielającą, której wcześniej nie było. I szczoteczka Elmex, też zielona, z bardzo miękkim włosiem. A na takim włosiu mi zależy. I na estetyce. Bo miałbym szczoteczkę i pastę w jednym kolorze, jednego rodzaju.

Kupiłem więc ten zestaw, co przy moich ograniczonych obecnie funduszach było niewielką ekstrawagancją (za około 30 złotych). I co w tym dziwnego? Po pierwsze to, że nawet przy doborze pasty i szczoteczki pragnąłem osiągnąć stan idealnej perfekcji. A po drugie - zaskakująca zmiana. Używanie tej pasty i szczoteczki było tak przyjemne, że zacząłem myć zęby wiele razy dziennie dla samej radości mycia.

A przy okazji przyda się to do jakiegoś ich wybielania ;-)

sobota, 7 listopada 2015

Romantyk z fiutem

Gadałem raz na czacie z kimś o nicku związanym z romantyką. Dziwne mi się wydawało, że przedstawił się od razu cyferkami, jak do ustawki na seks. Ale może taki zwyczaj, którym się zaraził na czacie. Podał mi jednak swój profil na Fellow abym mógł go zobaczyć. Bardzo to fajne, bo mało kto ma profile - a jeśli ktoś ma profil, to jest po prostu dla mnie wiarygodny.

Kłopot w interpretacji pojawił się wtedy, gdy zobaczyłem zdjęcia na tym profilu. Dość monotonne: dupa, fiut, dupa, fiut. I żadnej twarzy. I wtedy wszystko ułożyło mi się w logiczną całość. Taki on romantyk, jak z koziej dupy trąba.

Można pisać o sobie, że jest się romantykiem - ale jeśli zachowuje się jak ktoś, kto szuka tylko ustawki na seks, to takie pisanie nie jest nic warte. Romantyk nie pokazuje fiuta na profilu. Może się przedstawić cyferkami, choć też w to wątpię - ale niekiedy ludzie ulegają takiemu wszechobecnemu trendowi. Ale na pewno nie zniży się do fotografowania swoich miejsc intymnych.

Mimo to ów "romantyk" rozpocznie na blogu mini cykl o czymś "z" :-)

piątek, 6 listopada 2015

Lakoniczny dyskret

Skoro już prezentuję przykłady głupoty ślepego szukania na seks (takie jak wczorajsza rozmowa), to dziś przykład dla odmiany lakoniczny. Oto odpowiedź na mój anons, w którym - dla przypomnienia - chyba bardzo jasno piszę, że szukam do związku:

Witam. Zajęty? Adam 27.184.68.16 dyskret bi Szukam aktywa z lokum

Zadziwiające jest to pytanie o zajętość. Chyba ma na myśli czy zajęty w sensie takim jak zajęty może być telefon. Bo chyba nie sądzi, że zajęty (czyli związany) człowiek szukałby kolejnego. Choć u takiego pana każde myślenie jest możliwe - wielokąty to też jego geometria seksualna :-)

Dalej to już standard. Dla pełnego oglądu zapomniał podać obwodu fiuta. Wielcy koneserzy podają. Ale to dyskret - może obwód jest dyskretny ;-) Tak czy owak, odpisałem mu grzecznie - w końcu kultura zobowiązuje. Ale nie spodziewam się już żadnej odpowiedzi. 

Dyskrecja dyskretów sprawia, że szkoda im czasu na kulturę komunikacji ;-)

czwartek, 5 listopada 2015

Już rozkminiłem

Czasem warto zastosować młodzieżowe słowo na przywitanie aby kogoś zniechęcić do pisania - w tym wypadku pana o nicku 45 pass - ale jak widać nie udało się. Za to udało się zobaczyć przykład pewnego rodzaju pozerstwa i głupoty. Oto ta rozmowa (on i ja):

- WITAJ
- eloszka
- ?
- AHA
- JUŻ ROZKMINIŁEM
- SZUKAM AKTYWA NA TERAZ

- nie masz czego rozkminiać
- to rozkmiń ze ja szukam związku
- LOKAL MAM WOLNY DO 15
- AHA, DO ZWIĄZKU SZUKASZ, JA NA SEX DZISIAJ
- TO CHYBA DZISIAJ NI Z TEGO NIE BĘDZIE

- nigdy nie będzie
- nie interesują mnie zabawy i przygody 

W sumie to rozkminił (pewnie z pozerskich powodów użył też tego Ķlodzieżowego słowa) tylko samo przywitanie. Ale już nie rozkminił, że szukam związku - i to pomimo mojego w tym zakresie zwrócenia uwagi. Może procesor mu się przegrzał w głowie ;-)

Chyba faktycznie nic z tego nie będzie. I chyba w końcu do niego dotarło - bo zamilkł. A to może oznaczać w tym przypadku zrozumienie. Bo gdyby nie zrozumiał, to nadal by mnie bombardował szczegółami technicznymi proponowanego seksu.

Aha, do związku szukam ;-)

środa, 4 listopada 2015

Blizna bez blizny

O anonsie nadawanym przez amatora blizny na twarzy pisałem już kilka razy na blogu. Ostatnio miałem do czynienia ze skróconą wersją jego anonsu. Teraz też podobnie skrócona wersja, ale już bez blizny. Oczywiście pióro autora można poznać po innych elementach narracji. Oto ten zmieniony anons (w przypadku tego autora pisownia jak zawsze oryginalna):

Szukam biednego faceta do miłości i związku :-) Sam jestem biedny 25 lat pas Marek 175/75 Nic tak nie łączy jak spólna bieda :-) facet może być rencisto, kryminalistą, robotnikiem, Rolnikiem - farmerem ( mieszkać na Wsi też mogę bo pochodzę z Wsi ) fajnie i lepiej żeby był to prawdziwy męski facet od 100 kg

Oj bieda to jest faktycznie - spólna i nie trzeba być rencisto aby jej zaznać. Tym razem słowo charakterystyczne dla tego anonsu to "farmerem". Zresztą "rolnikiem" też. W sumie pomysł z biedą ciekawy. Ale ja bym napisał, że nie tyle sama bieda łączy, co raczej potrzeba wyjścia z niej - a najlepiej wychodzić, no właśnie - spólnie czy wspólnie?

W sumie punkt dla autora, mimo tych gramatycznych potknięć widać, że coś kombinuje i zmienia. Czyli myśli. A myślenie ma przyszłość. Ciekawe co jeszcze wymyśli i czy tym razem znów rozpoznam jego styl. Ale chyba rozpoznam, bo zręby tego stylu są ciągle takie same :-)

Co jak co, ale ten chłopak jest przynajmniej wyrazisty ;-)

wtorek, 3 listopada 2015

Ustawka "na polityka"

Na czacie czasem można trafić na śmieszne rozmowy. Dzisiejszej nie przytoczę ale ją streszczę. W głównym oknie czata napisałem, że szukam do związku. I nagle mnie zagaduje facet o nicku "Warszawa hotel pas". Czego on szuka w zakresie związku, skoro się umawia na ustawki w hotelu?

Oczywiście pan zaprzeczył że umawia się na ustawki. Nie mnie będzie czarował. Gdyby naprawdę nie szukał, to nie formułowałby nicka w taki sposób. Ma akurat wszystko to, co potrzebne do ustawki - miasto, informację że ma lokum i rolę w analu, czyli święty element dobierania się do rżnięcia. Ale pan nadal twierdzi, że chciał pogadać z kimś na poziomie.

Wszystko rozumiem, ale po co rola w analu do rozmowy na poziomie? Chyba że ma na myśli poziom odbytu. Ale on brnie dalej w zaparte. Więc mu napisałem, zgodnie z prawdą, że świetnie się nadaje na polityka. Niestety, rozmowa była na komórce i nie miałem jej jak zapisać, a nie chciało mi się jej przepisywać. 

Tak czy inaczej, ja na ten polityczny seks w hotelu nie zagłosuję ;-)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Konik na biegunach

A dziś, w Dzień Zaduszny, taka mała refleksja nad naszym utraconym za młodu życiem, o którym już wczoraj pisałem. Myślę, że muzycznie najpełniej oddaje to piosenka Urszuli "Konik na biegunach". Trzy zwrotki, a tak naprawdę całe życie. Przejmująco podane. Przypomnijmy sam tekst:

Za rok może dwa schodami na strych
odejdą z ołowiu żołnierze
przeminie jak wiatr uśmiechów twych świat
kolory marzeniom odbierze
za rok może dwa schodami na strych
za misiem kudłatym poczłapią
beztroskie te dni I zobaczysz
że jednak wspaniały był on ...

Kłopotów masz sto I zmartwień masz sto
bez przerwy to trwa karuzela
nie lalka co łka ni piłka co gra
bez reszty twój czas dziś zabiera
ulica szeroka wystawa - to tu
na chwilę przystajesz zdumiony
uśmiechnij się więc I zawołaj
jak wtedy gdy na grzbiecie cię niósł ...
 
Radosny to dzień wspaniały to dzień
wracają z ołowiu żołnierze
ze strychu znów w dół schodami aż tu
wracają lecz już nie do ciebie
by ktoś tak jak ty radosne miał dni
powrócił przyjaciel ten z wiosny
dlaczego to każdy już powie
na plecach przyniosłeś go tu ...

Najpierw nasze beztroskie dzieciństwo. Potem smutna już dorosłość. A później radość, ale jakby już nie nasza. My się cieszymy, bo mamy dziecko, ale radość życia będzie jego. To on teraz przeżyje świat ołowianych żołnierzyków, pluszowych misiów i tytułowego konika. My już tylko patrzymy na to, ale z boku. Niestety, z boku. 

A jednak, gdzieś w sercu tli się wiara - że może sami rozpalimy ponownie ten płomień radości z naszego dzieciństwa. Nie będzie to swobodne dziecięce ognisko. To będzie płomień w życiu dorosłym, w kominku zbudowanym przez nasze obowiązki, powagę, "przezorność i uczesanie". Ale sam płomień może przecież równie pięknie buzować, jak ten dawno stracony płomień z dziecięcych czasów.

I wiecie co? Już sam fakt, że o tym marzę jest krokiem back do mojego dzieciństwa ;-)

niedziela, 1 listopada 2015

Sztuka umierania

Dziś jest dzień refleksji o tych, którzy odeszli. Zostali w naszym sercu. Ale nie o nich piszę. Myślę że każdy z nas umiera powoli za życia. Nie chodzi mi jednak o biologiczne starzenie się. Ale o umieranie w nas nadziei, radości, uskrzydlenia. Zaczynamy życie jako dzieci cieszące się wszystkim co naokoło. Potrafiące bawić się. Wierzące w dobry przyjazny świat. 

A potem stopniowo ta radość życia z nas odpada. Coś w nas zaczyna umierać. Potem już tylko obumierają w nas kolejne warstwy, jak gnijąca cebula. I czasem spoglądamy za siebie widząc radość dzieci, albo nawet dziecięce zabawki. Wracamy na chwilę myślą do utraconej młodości - i czujemy jak wiele od tego czasu w nas umarło. I jak wiele straciliśmy. 

Ostatnio miewam takie myśli, może ze względu na moją pracę. Piszę różne teksty, także o dziecięcych zabawkach czy akcesoriach. Czasem dlatego, a czasem z jakiegoś zupełnie innego powodu, powracają te wspomnienia z utraconej młodości. I tylko wtedy zadaję sobie inne pytanie - czy mogę choćby do tego częściowo powrócić? Do tej radości życia. I myślę, że teoretycznie mogę - gdybym znalazł miłość. Ale to zadanie równie trudne, jak cofnięcie czasu aby znów przeżyć swoje dzieciństwo.

Prawie niemożliwe - ale czy "prawie" uczyni tu wielką różnicę?