niedziela, 1 listopada 2015

Sztuka umierania

Dziś jest dzień refleksji o tych, którzy odeszli. Zostali w naszym sercu. Ale nie o nich piszę. Myślę że każdy z nas umiera powoli za życia. Nie chodzi mi jednak o biologiczne starzenie się. Ale o umieranie w nas nadziei, radości, uskrzydlenia. Zaczynamy życie jako dzieci cieszące się wszystkim co naokoło. Potrafiące bawić się. Wierzące w dobry przyjazny świat. 

A potem stopniowo ta radość życia z nas odpada. Coś w nas zaczyna umierać. Potem już tylko obumierają w nas kolejne warstwy, jak gnijąca cebula. I czasem spoglądamy za siebie widząc radość dzieci, albo nawet dziecięce zabawki. Wracamy na chwilę myślą do utraconej młodości - i czujemy jak wiele od tego czasu w nas umarło. I jak wiele straciliśmy. 

Ostatnio miewam takie myśli, może ze względu na moją pracę. Piszę różne teksty, także o dziecięcych zabawkach czy akcesoriach. Czasem dlatego, a czasem z jakiegoś zupełnie innego powodu, powracają te wspomnienia z utraconej młodości. I tylko wtedy zadaję sobie inne pytanie - czy mogę choćby do tego częściowo powrócić? Do tej radości życia. I myślę, że teoretycznie mogę - gdybym znalazł miłość. Ale to zadanie równie trudne, jak cofnięcie czasu aby znów przeżyć swoje dzieciństwo.

Prawie niemożliwe - ale czy "prawie" uczyni tu wielką różnicę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz