piątek, 30 listopada 2012

Toro-inaczej

5 lipca 2012
Pojechaliśmy do Toro na imprezę karaoke. Pierwsza nasza wspólna wizyta w tym klubie. Tym razem było ze dwa razy mniej ludzi niż w inny czwartek gdy też po raz pierwszy pojechałem do Toro z Rafałem. Ale było i tak bardzo miło. napiliśmy się trochę piwa, wypaliliśmy paczkę fajek. I gadaliśmy ze sobą. Chłopak mi opowiedział o swoim życiu i sytuacji. Nie ma wesołej życiowej historii ale ludzie doświadczeni przez los są właśnie, moim zdaniem, najwartościowsi.

Był w rodzinie zastępczej, teraz się chce wyprowadzić do Warszawy. Jest naprawdę fajnym chłopakiem, o ślicznych orientalnych oczach. I w porównaniu do Rafała jest odwrotny - zamiast konfliktowości i wybuchu fochów jest bardzo spokojny i opanowany. A to sprawia że czuję się z nim zdecydowanie bardziej bezpiecznie i komfortowo

Poznałem chłopaka który jest pewnym przeciwieństwem nie tylko Rafała, ale także chyba wszystkich do tej pory poznawanych. Minęły już 2 dni naszej znajomości a nawet się jeszcze nie pocałowaliśmy, mimo że śpimy razem w nocy. Myślę, że z powodu takiej znajomości-inaczej nie będę niezadowolony, a wręcz przeciwnie. 

Bo może dzięki temu będzie też wynik-inaczej tej znajomości ;-)

czwartek, 29 listopada 2012

Poznawanie-inaczej

lipiec 2012
Chłopaka, którego poznałem, poznaję-inaczej. Było już spotkanie-inaczej a teraz jest poznawanie-inaczej. Przede wszystkim nie ma w nim seksu. Nie uprawialiśmy go przez pierwsze dni znajomości. zajęliśmy się pracą, która faktycznie bardziej się nam przydaje życiowo, a nie wzajemnym podrywaniem się. I co najpiękniejsze - nie mamy ciśnienia na pójście do łóżka (w sensie uprawiania seksu) ;-)

W łóżku oczywiście śpimy razem, ale to tylko spanie jest -  a nie uprawianie seksu. I nie ma na ten seks żadnego ciśnienia. Ale też praca nam zajmuje trochę czasu. I nie ma chęci na igraszki. A poza tym nie ma ciśnienia na budowanie relacji i związku. Pozornie to postawa luzacka, ale ja w głębi serca czuję ogromną ulgę z tego powodu. Brak napisania się traktuję bowiem jako dobry znak.

Jakoś napinanie się i nastawianie na związek i relację jest dla mnie czymś mniej komfortowym teraz. Za wiele miałem już niepowodzeń i błędnych znajomości aby się tak chwalić kolejną. Dlatego spokojne i rzeczowe podejście bardziej mnie pasuje, tak jak spokojna jazda kierowcy, zamiast kaskaderskich popisów :-) 

Czuję więc pewien wewnętrzny spokój - i to mi się w naszej znajomości podoba ;-)

środa, 28 listopada 2012

Spotkanie-inaczej

lipiec 2012
Wszedłem na czata i jak zwykle zabrałem się za szukanie chłopaka i do związku i do pracy, którą już zacząłem rozkręcać. Usługi związane mówiąc ogólnie z internetem. Ciężka praca ale daje jakąś drobną kasę na przetrwanie. Tylko najlepiej jak robią ją dwie osoby na raz, bo wtedy można większy segment rynku ogarnąć. I poznałem na czacie chłopaka z którym się milo gadało, więc się z nim umówiłem na spotkanie.

Ładny prezent urodzinowy dostałem od losu. Poznałem chłopaka w moje urodziny. Ale to było prawdziwe poznawanie-inaczej. On nie miał bowiem telefonu, gdyż zgubił na imprezie. Trzeba było więc się tak umówić aby zapobiec ewentualnym przeciwnościom losu. Jakoś ustaliliśmy miejsce spotkania i wiedziałem jak on jest ubrany. Tym razem na spotkanie nie musiałem brać telefonu. Bo nie byłoby do kogo zadzwonić ;-)

Chłopak jest trochę wschodniej urody i ma śliczne piwne oczy. Poznałem go łatwo po pewnym detalu ubrania który nie jest typowy. Przywitaliśmy się i poszliśmy do domu. Ciekawe jak potoczy się ta znajomość i czy będzie z tego jakaś znajomość godna dnia w którym się rozpoczęła, czyli moich urodzin ;-)

Zawsze można powiedzieć, że urodziła się w tym dniu nowa znajomość ;-)

wtorek, 27 listopada 2012

Świetny pretekst aby nie tęsknić?

4 lipca 2012
I zadzwonił do mnie Rafał, prawie po tygodniu od naszego rozstania się po odwiezieniu go do domu. I niestety, zadzwonił do mnie nie dlatego że tęsknił, ale dlatego, że znalazł mnie na czacie. Gdzie szukałem zresztą osób zgodnie z jego sugestią. I co gorsza, po rozmowie z nim uświadomiłem sobie, że obserwował mnie już wcześniej na czacie, wczoraj, ale się wtedy nie raczył skontaktować. Czyli nie wykazał się wolą polityczną kontaktu. Ale to nie koniec złych wiadomości.

Rafał zdał poprawkę! I to też jest zła wiadomość. Dlaczego? Przecież znika przeszkoda - bo teoretycznie nie zdanie poprawki mogło go zatrzymać w domu. Tak - ale zła wiadomość jest taka, że Rafał nie powiadomił mnie o tym zdaniu wcześniej. A więc oblał egzamin na wolę polityczną kontaktu. Dobra wiadomość jest taka, że nie musi od razu tam pracować jak się tego obawiałem - praca by go tam ostatecznie uziemiła. Ale zła wiadomość jest jeszcze taka, że Rafał w ogóle nie myśli o dalszym kontakcie ze mną.

Powiedziałem mu, że nawet jeśli już nie będziemy razem to jest dla mnie oczywiste że będzie moim przyjacielem. I to nieważne czy się odezwie rok czy miesiąc po tym kontakcie. Ale Rafał w ogóle zdaje się nie myśleć o kontakcie. Jak jaśnie hrabia któremu się nie chce. Zacząłem pytać go, czy po tym co razem przeszliśmy a nawet po tym jak mu kupiłem takie czy inne rzeczy, jak choćby rozwalone przez niego telefony, on chce tak to wszystko wywalać do kosza. Rozmowa zaczęła nabierać negatywnego tempa, jak to nie raz się wcześniej zdarzało, aż wreszcie trzasnąłem słuchawką.

A może jednak Rafał był użyteczny, bo mi dostarczył świetny pretekst do tego aby za nim już nie tęsknić?

poniedziałek, 26 listopada 2012

Młody ułan

Taki nick, z serduszkiem wskazującym na szukanie miłości, miał rozmówca, którego zagadałem na czacie Interii. Nick sam w sobie ciekawy, ale moją uwagę przykuło oczywiście serduszko - bo ułan równie dobrze może się kojarzyć z określeniem analnego ogiera.  Ale trafiłem na zupełnie inny przypadek...

Tak naprawdę trafiłem na moralizatora o trochę mentorskim podejściu. Gadaliśmy o moim życiu a ten chłopak (lub facet - bo nawet nie pamiętam ile miał lat i czy się w tym zakresie w ogóle przedstawił) zaczynał sprzedawać mi swoje tanie morały na temat mojej sytuacji i moich życiowych wyborów. Moralizowanie połączone z niedźwiedzim pocieszaniem. Bezsensowna metoda "pomagania" komuś, a w praktyce jedynie marnowania czasu i przeszkadzania komuś w jego wewnętrznej refleksji.

W sumie rozmowa nie była jakaś odpychająca i wytrzymałem z nim jakie pół godziny - ale wreszcie postanowiłem tę bezużyteczną konwersację zakończyć. Wspomniałem coś mu o moim blogu, ale nie zdecydowałem się podać mu jego adresu - nie chciałem aby stał się jakiś dyżurnym komentującym narzekaczem czy moralistą. Na takich czytelnikach mi nie zależy :-)

Pożegnaliśmy się więc z Bogiem - i niech On każdego z osobna poprowadzi :-)

niedziela, 25 listopada 2012

Początek marzeń?

30 czerwca 2012
Koniec dotychczasowej znajomości z Rafałem - jak to mówię "zostaliśmy rozstani" przez los. I wskazywały na to znaki, wróżby z kart, inne oznaki jakie zauważałem. A teraz, kiedy jesteśmy w oddaleniu i tęsknie za moim kochaniem, o pięknych rafałowych oczach, mam dwa znaki, które wskazują na to, że może ułożę sobie życie... I może z nim właśnie.

Najpierw na czacie poznałem chłopaka który ma podobne do moich zainteresowania fotografią. To może być znak, że znajdę pracę w tej dziedzinie którą tak lubię. A potem poznałem faceta który ma pokój do wynajęcia, a nawet może mnie jakiś czas przetrzymać w domu za darmo gdybym miał taką potrzebę. To jest szansa na przeżycie. Ale co mi po takiej szansie jak nie mam chłopaka - a obaj poznani nie są w moim typie?

Może to wróżba mająca pokazać, że Rafał, albo ktoś inny równie fajny, zawładnie w końcu moim sercem? Na razie nie rozpowiadam o wyjeździe Rafała nikomu i tylko jednej osobie napisałem SMS, ale to daleki i nie skomunikowany z innymi znajomy. Skoro nie rozpowiadam o Rafale, to jest szansa, że on wróci zanim jeszcze zdążyłbym rozpowiedzieć. Chciałbym aby tak było.

Trzymam więc więc tych znaków z nadzieją na przyszłość z Rafałkiem :-)

sobota, 24 listopada 2012

Koniec roku

28-29 czerwca 2012
Po przyjeździe do Warszawy nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić. Najpierw przez niedługi czas zająłem się technicznymi sprawami. Rozebranie, umycie termosu po kawie, porozstawianie telefonów na biurku. Ale nawet nie zgrałem trasy z nawigacji ani zdjęć z aparatu (zrobiłem trochę fotek na jednym postoju - zboże i BTS telekomunikacyjny w nim stojący). Po prostu nie bardzo maiłem co ze sobą zrobić. Zająłem się profilami, wlazłem na czata - ale po godzinie postanowiłem się położyć na drzemkę. Nastawiłem budzik na 19, ale po nim jeszcze postanowiłem pospać. A potem poszedłem spać na dobre.

Obudziłem się z budzikiem o 5.45 ale potem zasnąłem licząc na budzik o 6.30. Obudził mnie telefon od żony - zbliżała się 8 a ja miałem iść na 8 na zakończenie roku z dzieckiem. Ale wpadka! Zacząłem się szybko ubierać, nawet bez mycia. Pobiegłem do samochodu, chwytając plecak z przygotowanymi latarkami na wyprawę do bunkra jaką planowałem z dzieckiem. Ale część baterii zdołałem tylko pobieżnie podładować - wstawiłem je po obudzeniu się.

W domu nikogo nie zastałem i domyśliłem się, że żona poszła z dzieckiem na zakończenie roku. Na szczęście wzięła w tym dniu urlop. Jedyne co mogłem zrobić w domu to umyć się. Potem czekałem na nich ze zdychającym telefonem, którego nie moglem podładować (miał tylko wejście mikro-USB). Później żona wróciła i zabrałem dzieciaka na wycieczkę. W samochodzie podładowałem nieco baterie do latarki i telefon. Pojechaliśmy do bunkra dowodzenia - 3 piętra pod ziemię. Było fajnie, dzieciak obejrzał to miejsce, porobiłem trochę zdjęć.

Była wpadka z rana, ale potem już było miło. Czyżby to miała być dobra wróżba dla mnie i Rafała? :-)

piątek, 23 listopada 2012

Kablowanie

27 czerwiec 2012
Przypomniał mi się taki niby nic nie znaczący epizod w Rafałem. Leżeliśmy w sypialni i całowaliśmy się. Byliśmy blisko. Jego były facet był w sąsiednim pokoju albo siedział z papierosem na balkonie. A Rafał dał mi sygnał, że chce o czymś głupim powiedzieć. Zapytałem o co chodzi. A on mi powiedział, że w opakowaniu po Nokii 500, które zostało po tym jak sam telefon on zniszczył, był kabelek USB i on pyta czy mógłby go dostać...

Udałem potem, że zapomniałem o tym pytaniu. W sumie kabla mu nie dałem. To taka krótka przejściówka z USB na mikro-USB używane do łączenia się z telefonem lub ładowania go. W sumie "zakosiłem" z pudełka także ładowarkę - a słuchawek już tam oczywiście nie było. Słuchawki by się przydały (wziąłem je też z drugiego pudełka po Nokii C2) - wstawiłem je jako dyżurne do samochodu. W czasie jazdy z Rafałem doskwierał mi ich brak - mógłbym na nich puścić swobodnie muzykę w czasie gdy Rafał i jego były facet spali na tylnej kanapie auta. Teraz już je mam, ale nie zapowiada się żadna dłuższa podróż niestety :-(

O tym pytaniu o kabel napisałem specjalnie posta, aby zwrócić uwagę na niepokojące zjawisko. Pytania o takie materialne duperele mogą sugerować, że ktoś usiłuje zakosić ode mnie jak najwięcej rzeczy a jednocześnie zachowuje się tak jak ktoś, kto już nigdy więcej do mnie nie przyjedzie. Bo czemu się miałby martwić o kabelek, skoro nie ma telefonu? I skoro ma w przyszłości do mnie przyjechać, jeśli mu się wszystko ułoży? 

Takie pytania mnie niepokoją, bo mogą wskazywać na złe zamiary drugiej osoby. Choć zawsze można by pomyśleć o jakimś racjonalnym wytłumaczeniu - Rafał z natury biedny, może chcieć nawet taki drobiazg wziąć, aby swój niewielki majątek powiększyć. Zawsze może być racjonalne wytłumaczenia, ale niepokój na wszelki wypadek - jest uzasadniony. Tym bardziej, że ja nie mam czasu na bierne czekanie i muszę szybko układać z kimś moje życie.

Obym już nie miał takich niepokojów w przyszłości - ale ciemno widzę taką radosną sytuację ;-)

czwartek, 22 listopada 2012

Po pożegnaniu

28 czerwca 2012
Niestety dojechaliśmy na miejsce. Stety o tyle, że sam się trochę spieszyłem z powrotem do domu. A zaczynała być już godzina 17. I przyszła pora zaparkowania w miejscu - nomen omen - tym samym w którym kilka dni wcześniej zabierałem Rafała na przyjazd do Warszawy. Rafał miał ode mnie wziąć numer GG aby być może grzecznościowo się zalogować od sąsiadów i mieć przez GG jakiś kontakt od mnie. Specjalnie nie przypominałem mu o tym, chcąc zrobić pewien test na jego wolę kontaktu. Sam nie poprosił - więc test oblał, ale przecież w takiej sytuacji mógł do tego nie mieć głowy :-)

Zwracałem uwagę na to czy będzie jakieś tkliwe pożegnanie, czy może się obejrzy za mnie. Nie nastąpiło nic takiego. Kto wie kiedy i czy się jeszcze spotkamy - a Rafał się na mnie nie oglądał. Znów może to wina towarzystwa jego byłego - ale nadal zazdrosnego - faceta. W sumie niewesoła to była perspektywa dla mnie. Ale po takich detalach nie można przecież wnosić o przyszłości związku.

Wracałem samotny i przybity. Ale sam zamówiłem za 13 złotych obiad dnia tam, gdzie wcześniej zjadłem za 37. I miałem tyle samo jedzenia za trzy razy mniejszą cenę. Rafał mi pokazał tę możliwość - i potraktowałem to jako symbol pokazania przez niego innych możliwości życia. Ale chciałbym je z nim realizować. A nie samemu. Ale przynajmniej to dobry znak.

A potem mijałem też inne miejsca w trasie. Także te w którym się po raz pierwszy z Rafałem pocałowaliśmy. Teraz te wspomnienie tak bardzo boli. Kto wie czy jeszcze z nim będę. I dlatego te wspomnienia tak bardzo ciążą w tej chwili.

Dojeżdżając do warszawy zobaczyłem billboard z zamkiem Książ i zaproszeniem do Dolnego Śląska. Uśmiechnąłem się - potraktowałem to jako dobry znak dla mnie. Z Rafałem, albo bez niego - ale dla mnie dobry :-)

środa, 21 listopada 2012

Po pobycie

28 czerwca 2012
Jednak Rafał i jego były facet jadą na Dolny Śląsk. Odwiozę ich autem, ze względu na psa. To dla mnie zbyt duży wysiłek finansowy i już więcej tam  nie przyjadę - chyba że zacznę zarabiać i zdołam ogarnąć życie. Ale samemu to będzie raczej niemożliwe - i mamy błędne koło.

Poszło o to, że Rafał się focha z byłym facetem i on postanowił wyjechać. A Rafał nie chce zostać teraz sam ze mną i postanowił razem z nim pojechać. Mnie to ubodło. Bo raczej to jest znak tego, że Rafał nie chce za bardzo ze mną być. Nie raz mówił on w czasie tego pobytu, że się nudzi. I nagle to dla niego jest ważniejsze niż bycie ze mną. Jak się kogoś kocha to można znaleźć z nim masę rzeczy do robienia i na pewnie się z nim nie nudzi. A jak nie ma nic do robienia to się można kochać. Albo razem być. Mówienie o nudzie zaczyna mi przypominać hotelowanie, czyli podejście do mnie jako do hotelu a nie partnera. 

Tak się złożyło, że mogłem odwołać swoje codzienne zajęcia i bylem gotowy na wyjazd. I pojechaliśmy. Z jednym naprędce zrobionym termosem kawy. Koło Bełchatowa zjadłem za 37 złotych obiad - szwedzki stół - ale Rafał był głodny i poszliśmy z nim na obiad, ale z jego skromną gotówką - 12 złotych. I stał się cud, Rafał znalazł tam danie dnia za jedyne 11 złotych. To taki znak, że można coś zrobić taniej i lepiej.

Dojechaliśmy w końcu na miejsce. Ironia losu - maiłem tu pierwotnie być po Rafała w ten czwartek. A byłem już z nim z powrotem. I bez nadziei na powrót - bo bez kasy na kolejny wyjazd. 

Tak to los zadrwił z naszych planów bycia razem w wakacje :-(

wtorek, 20 listopada 2012

Po obrączkach

27 czerwca 2012
Dzień po naszej kłótni przyszły zamówione dodatkowe obrączki, w tym para z serduszkami tak bardzo mi się podobająca na zdjęciu w sklepie internetowym. Niestety - i do tych obrączek nie miałem szczęścia, bo na zdjęciu wyglądały lepiej niż w rzeczywistości. Jakieś "przeklęte" są te obrączki kupowane dla mnie i Rafała ;-)

Ta jedenasta para nie była przeze mnie kupiona wcześniej, bo przez długi czas nie było dostępnych obrączek w rozmiarze odpowiednim na mój palec. I wreszcie się taki rozmiar pojawił. No to je zamówiłem. I fakt, że przyszły dopiero po naszej kłótni odebrałem jako specjalny dobry znak od Boga.

Obrączki są ładne - ale ja się widocznie spodziewałem, że będą  znacznie ładniejsze. Kolory wypełnienia serduszek przypominają jakiś tani lakier do paznokci bardziej niż jubilerską farbę. Nie są tak fajne jak mogłyby być w moim przekonaniu. Czyżby ta "mała fajność" była jakąś ukrytą drwiną Boga z mojej znajomości z Rafałem? Mam nadzieję, że będzie jednak inaczej, i że obrączki te będą znakiem naszej szczęśliwszej znajomości :-)

Przy okazji wyszło na jaw, że rozmiary jakie Rafał zamawiał były z kolei prawie za małe dla niego. Dla mnie za duże, a dla niego za małe - kolejna ironia losu i przysłowiowa ilustracja odchodzenia od siebie z rozmiarami, każdy w inną stronę poza skalę :-)

Oby z tym przyjściem obrączek po kłótni to był jednak dobry znak :-)

poniedziałek, 19 listopada 2012

Po kłótni

27 czerwca 2012
Wróciłem rano do domu i wtedy odebrałem kolejny telefon od Rafała. Otrzeźwiał i przepraszał za wszystko. Pozwoliłem im wrócić. Przyszli z powrotem. Akurat wychodziłem załatwiać moje popołudniowe obowiązki. Rafał zabrał się za sprzątanie mieszkania, ale mimo to balem się że znów zacznie rzucać szklankami.  Na szczęście zamiast tego zabrali się za robienie obiadu :-)

Bilans zajścia jest tragiczny. Po wyjściu ode mnie Rafał rozwalił wszystkie telefony otrzymane ode mnie telefony. W sumie trzy - dwa nowe i jeden stary - z kartami Orange, Plus i Play. Więc nie tylko kupione przeze mnie dwa aparaty i podarowany mu trzeci stary są rozwalone, ale także nie ma do Rafała żadnego kontaktu, poza numerem z którego dzwonił a który jest mu dany tylko grzecznościowo.

Poza tym nie oceniam Rafała źle i cieszę się, że się stało jak się stało. Dotarliśmy do pewnej nieszczęśliwiej granicy, ale takie jest życie. Można będzie tego unikać na przyszłość. Liczy się nasza przyszłość a nie to co już się działo. Dlatego zapraszam go do siebie ponownie i mam nadzieję, że nam się uda coś razem zbudować.

Bo liczy się tylko przyszłość :-)

niedziela, 18 listopada 2012

Kłótnia

26 czerwca 2012
Dziś przeżyłem najgorszą kłótnię w moim życiu. Mówiąc w skrócie - piliśmy we trzech wódkę a potem wybuchła kłótnia z pewnego powodu. Rafał poczuł się zagrożony i zaczął się agresywnie zachowywać. Rozwalał szkła, atakował i gryzł mnie i swojego byłego faceta, który musiał go silą poskramiać. Z tego co wiem to wina jakiegoś warcholstwa Rafała, ale jego problemów ze zdrowiem. Złożyło się na raz kilka czynników, które doprowadziły do wybuchu.

Udało mi się doprowadzić do tego, że spakowali się i mieli wyjść z mojego mieszkania. Ale Rafał znów się na mnie rzucił, więc pobiegłem po ochronę. Wtedy dopiero wyszli. Ochrona ich goniła ale ich powstrzymałem wyjaśniając, że chodzi o pozwolenie spokojnego ich odejścia. Z jednej strony ulga, że koszmar się skończył, a z drugiej żal, że się to tak skończyło.

Otarłem krew z twarzy, jakoś zatamowałem rozciętą brew. Posprzątałem mieszkanie. Poza stłuczonym szkłem szkody były niewielkie. Największa szkoda to stracenie chłopaka i to w taki dosłownie krwawy sposób. Nagle świat się wali. A ja zostałem sam, na gruzach potłuczonych naczyń, z podobnymi gruzami w sercu. Zrozumiałem czemu pasjanse źle mi wychodziły.

Rafał dzwonił do mnie ale nie odbierałem telefonu :-(

sobota, 17 listopada 2012

Fochy razem

25-26 czerwiec 2012
No i jesteśmy we trójkę ale i fochy są teraz potrójne. Każdy strzela fochy i nie raz mamy to atmosferę kłótni prawie. Coś słabo będzie z tym poczuciem bezpieczeństwa na jakie tak bardzo liczę. Może się to zmieni jak ten były facet Rafała wyjedzie - ale znając moje relację z Rafałem nie byłbym takim optymistą. I mam coraz większe zmartwienia z tego powodu...

Zaczyna się tydzień roboczy, nie mieliśmy oczywiście okazji być w żadnym klubie. Dopiero za tydzień będzie można się tam zabawić, potańczyć i zapomnieć o tych problemach. A problemy są bo próbujemy rozkręcać biznes z Rafałem ale jeszcze nam to słabo idzie. To normalne, bo najczęściej początki są trudne. Ale przydałoby się trochę poczucia stabilności emocjonalnej także.

Rafał zaopiekował się nowymi telefonami i mam przynajmniej radość z tego powodu, że będą mu dobrze służyły. Mamy też psa, Perełkę, która ucieszyła się na ten pobyt u mnie ponownie. Taka mala rozkoszna maskotka. I jednak gdzieś w tle zmartwienia.

A pasjanse stawiane z pytaniem o naszą z Rafałem przyszłość nadal wychodzą w większości źle :-(

piątek, 16 listopada 2012

Nareszcie spotkanie

24 czerwca 2012
Czekam więc na Rafala i jego byłego faceta, który miał z nami pojechać na jakiś tydzień, a potem wracać samodzielnie na Dolny Śląsk. I przyszli wreszcie ale Rafał nie przywitał się ze mną szczególnie wylewnie. Zwróciłem na to uwagę i wziąłem to za zły znak.

Potem sobie pomyślałem, że były dwa czynniki które mogły wpłynąć na takie przywitanie. Po pierwsze miejsce publiczne na oku być może wścibskich sąsiadów. A po drugie, obecność ciągle zazdrosnego byłego faceta u boku. Ale jednak gdzieś w tyle głowy pozostało zmartwienie, bo wydawało mi się, że nie czułem jakiegoś sercowego przyciągania ze strony Rafała. Tak jakby trochę ten wyjazd był towarzyski, a nie partnerski.

Wracałem więc do Warszawy nieco zmartwiony. Nie wiedziałem bowiem jak się ułożą nasze losy. Ale gdzieś w tle diabeł podpowiadał, że może się nie udać. A ja już nie mam raczej czasu na szukanie kolejnego chłopaka. I mogę być w coraz gorszej sytuacji jeśli nie wyjdzie z Rafałem.

Zatem droga powrotna nie była tak radosna, jak mi się marzyła :-)

czwartek, 15 listopada 2012

Nareszcie w drodze

24 czerwca 2012
Nasze początkowe plany zakładały, że pojadę po Rafała 28 czerwca w czwartek, ale plany uległy na szczęście przyspieszeniu. I pojechałem po niego już w niedzielę, w czasie gdy miał zakończenie roku szkolnego w swojej szkole zaocznej. Wróżyłem sobie z pasjansów na okoliczność tej podróży, ale wyszło mi, że nie powinienem jechać i spotykać się. Mimo to jednak pojechałem.

W czasie drogi nie było informacji od Rafała o zdanej poprawce z matematyki, a raczej - formalnie rzecz biorąc - o pochodzeniu do zaliczenia matematyki na litość. Bo formalna poprawka miała być co najwyżej w wakacje. Zatem niepokoiłem się czy zadał, albo "wylitościł" tę matematykę. Dopiero pod koniec drogi okazało się, że nie wskórał nic i ma poprawkę na wakacje.

Potem prawie się na niego obraziłem, bo chciał wjechać moim autem do siebie na osiedle - oczywiście sam - a ja się na to nie zgodziłem. Bo nie chcę aby ktoś szpanował moim autem samodzielnie. Już prawie byłem gotowy zawracać do domu, po więcej niż 400 przejechanych kilometrach, a kilkanaście kilometrów od celu. Ale Rafał się zgodził na to, że podejdzie z bagażami w miejsce gdzie ja zaparkuję. A ja postanowiłem tam zaparkować w cieniu pod pretekstem wentylowania i ochłodzenia auta.

Więc dojechałem ma miejsce i zaparkowałem w cieniu. Czekałem miesiąc na tę chwilę - i wreszcie nadeszła. Za moment zobaczę się z moim chłopakiem ;-)

środa, 14 listopada 2012

Obrączki 9 i 10

czerwiec 2012
I przyszły zamówione obrączki i bransoletki z Ameryki. Oczywiście Rafała już przy tym nie było. Bransoletki z łańcuszka czarnego z motywem tęczy - otwierają się dość opornie. A obrączki? Wrażenie nie jest tak fajne jak za pierwszym razem, gdy kupowałem parę z cyrkonią.

Plecione stalowe obrączki wyglądają trochę na niedorobione - i kupiłem dla siebie dwa rozmiary za dużą. Zatem kicha, spada mi z palca serdecznego a na środkowym czy wskazującym trzyma się niezbyt pewnie. Generalnie i rozmiar niezbyt odpowiedni - i same obrączki wyglądają surowo i grubo ciosane. Od biedy jakoś mogą ujść, ale nie jest to szczyt moich marzeń w zakresie obrączek niestety...

Sygnety z kamykami były kupione jako pierścionki zaręczynowe bardziej niż obrączki. Niestety, wyglądają niezbyt ładnie, bo są zrobione z czterech warstw blachy i widać tę warstwową konstrukcję. Nie są (a już mój szczególnie) dopasowane idealnie, do tego kamyki się krzywo ułożyły w moim. Sygnet dla Rafała ma mniejszy rozmiar, więc te niedoróbki nie są w nim tak bardzo widoczne. 


Oj słabo z tymi obrączkami i już się zacząłem zastanawiać nad ich oddaniem komuś. Zamówiłem dla siebie dodatkowo mniejszą plecioną obrączkę i - nareszcie dostępną w moim rozmiarze - parę z kolorowymi serduszkami, chyba najładniejszą w całym sklepie.

Oby te słabe obrączki nie były złą wróżbą dla naszego związku :-)

wtorek, 13 listopada 2012

Miesiąc fochów

czerwiec 2012
Pora na krótkie podsumowanie mojej imponującej komunikacji z Rafałem. Na tej nowej Nokii 300 którą w końcu osadziłem w numerze Orange, wygadałem 25 godzin z nim i wysłałem około 630 SMS. Ale nie raz zdarzało się, że w czasie rozmowy rzucaliśmy słuchawkami, rozłączając się w gniewie. Że się na siebie obrażaliśmy - choć to obrażenie mijało szybko. Zostaje jednak niepewność co do losu naszego związku.

Z jednej strony rzucamy na siebie fochy, a z drugiej jednak wracamy do siebie. Mnie jednak niepokoi to, że takie fochy mogą burzyć stabilność naszego związku, niszczyć albo podkopywać poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebuję. A mam wrażenie, że w czasie bycia z Rafałem tego poczucia stabilności mi jednak brakowało.

Niedługo jadę po niego i będziemy razem, mam nadzieję, cale wakacje. Ale czy wtedy będziemy żyli w zgodzie i spokoju, czy też będą takie fochy i obrażanie się na siebie. Na pewno z nimi znacznie gorzej będzie dla mnie układać sobie życie i znajdywać motywację do pracy. 

Oby tak się nie stało :-)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Telefon imprezowy kupiony

maj 2012
I został mi tylko kupienie telefonu do karty Play, którą miałem zastosować jako imprezową. A więc telefon ma być bardzo nieszczególny z wyglądu, nawet ubogi czy badziewny. Aby złodziej się na niego nie połasił. Ale ta karta Play ma także zastosowanie biznesowe (w innych usługach które prywatnie oferuję) - więc odpadają posiadane przeze mnie stare telefony, bo nie mają wyświetlania wiadomości w trybie konwersacji SMS. Musiałem więc kupić coś nowego.

I kupiłem Nokię C1-02. Telefon wygląda ubogo i kiepsko, ale jego klawiatura, choć gumowa, jest po prostu fenomenalna. Miękka i bardzo wygodna do pisania SMS-ów. I tym razem trafiłem na idealny telefon, bez kupowania wcześniej nieudanego. W sumie więc nabyłem 7 telefonów, z tego dwa dla Rafała i 5 dla mnie - a z nich tylko 3 idealnie udane. I jeden zniszczony.

Nadal koszt tych wszystkich telefonów jest mniejszy od kosztu Nokii N900 którą jakoś czas temu nabyłem dla mojego flagowego telefonu, i która służy mi bezbłędnie po dziś dzień. Ale w mojej obecnej sytuacji to i tak ekstrawagancja - jedyna nadzieja że praca wspólnie z Rafałem podejmowana uda się. Bo inaczej będę w ciężkiej dupie :-)

Ale przynajmniej mam realną nadzieję na ułożenie życia :-)

niedziela, 11 listopada 2012

Telefony dodatkowe kupione

maj 2012
I nagle się okazało, że mój plan kupowania telefonów legł w gruzach. Dwa z czterech telefonów okazały się badziewiem. I jeden - najdroższy - rozwaliłem. Poszedłem więc do Media Marktu i kupiłem znów Nokię C2-01, tak samo czarną, jak moja biznesowa. No i wiadomo było, że oba telefony będą się mylić. Więc znów dokonałem złego wyboru :-)

Ale i tak miałem dla Rafała kupić ten model, dla jego telefonu biznesowego, więc nic straconego. Poszedłem znów do Media Marktu, tego samego dnia. I wybrałem Nokię Asha 300. Z klawiaturą i ekranem dotykowym. A tego dnia miałem a Rafałem sytuację bardzo podbramkową, pomagałem mu przez neta i wymieniłem wieczorem sto kilkadziesiąt SMS-ów z nim. I ten nowy telefon zdał egzamin śpiewająco. Pisanie SMS na nim jest łatwe i przyjemne, tym bardziej, że cześć opcji się klika palcem wprost na ekranie, co przyspiesza pisanie. 

Przeglądanie historii rozmowy nie jest jednak tak komfortowe jak na Nokii C2-01 - ale w zastosowaniu towarzyskim nie przegląda się na ogół historii korespondencji. Ważniejsza jest łatwość pisania wiadomości, bo pisze się je na ogół w odpowiedzi na dopiero co otrzymaną. A w przeciwieństwie do zastosowania biznesowego pisze się ich znacznie więcej.

Zatem kupiłem dwa kolejne telefony - tym razem udane :-)

sobota, 10 listopada 2012

Telefony prywatne kupione

maj 2012
Tak się ucieszyłem kupnem idealnego telefonu biznesowego, że postanowiłem wymienić moją starą Nokię 3110 w Orange na nowszy model. I wybrałem Nokię C6-01 - z aparatem 8 megapikseli i lampą błyskową. No bo miał służyć do robienia zdjęć na imprezach. A dla Rafała zamówiłem Nokię 500 którą od dawna sobie upatrzył i wymarzył. Obie były w okazyjnych cenach na Allegro.

Gdy przyszła Nokia C6-01 okazało się, że to badziewie. Po pierwsze - jest używana, zadrapana i brudna. Po drugie - system widżetowy Symbian jest tak badziewny, że aż się złapałem za głowę. Nawet nie da się przestawić języka telefonu z polskiego na mój stosowany wszędzie angielski. A ja zawsze gdzie mogę wolę interfejs po angielsku. Telefon zaczął mnie wkurzać, a ja zacząłem się gotować. Aż wreszcie wpadłem w taki szał, że rozwaliłem go o podłogę. Oto zdjęcie dowodowe :-)


Pierwszy telefon, któremu się udało mnie tak wkurzyć. I zostałem bez telefonu do zmiany w Orange. Potem oczywiście żałowałem tego rozwalenia. Zawsze można było coś pokombinować, może ściągnąć dodatkowe widżety do głębszej konfiguracji systemu. Bo bez nich ten system jest po prostu kretyński. A obsługa SMS niezbyt wygodna - zaś od telefonu towarzyskiego takiej wygody właśnie oczekuję.

No to mam już kupione cztery telefony, z czego dwa to kompletna porażka :-)

piątek, 9 listopada 2012

Telefony biznesowe kupione

maj 2012
Kupiłem 7 (słownie: siedem) aparatów telefonicznych, w cenie mniejszej niż dawniej pojedyncza komórka, którą kupowałem dla siebie. I od razu uprzedzę, że na telefonach kupionych się nie skończy. Kolejny post ukaże się za kilka dni i też będzie poświęcony telefonom. A tymczasem wyliczę dlaczego kupiłem ich siedem.

Najpierw potrzebowałem dodatkowego telefonu do biznesowego numeru, wyciągnąłem bowiem inną kartę ze starego aparatu, aby mieć w nim telefon biznesowy. Kiedy wracałem z Dolnego Śląska odwożąc Rafała, postanowiłem taki kupić. I nabyłem Nokię C1-01 - elegancką, ale niedrogą. Niestety, zbyt tanią - klawiatura skrzypiąca i niekomfortowa w dotyku, ekran za mały i SMS-y w trybie konwersacji słabo czytelne. A w biznesie konwersacja SMS to podstawa - pozwala łatwo prześledzić ustalenia z danym klientem, bez mozolnego wyszukiwania.

Kupiłem więc Nokię C2-01 - i ta się okazała idealna do biznesu. Szykowna, elegancka - ale zarazem skromna. Mam ekran QVGA na którym konwersacje SMS są bardzo komfortowo widoczne. Pisze się na niej wiadomości bardzo wygodnie. I miła jest w oglądzie. Nie wstyd się z nią pokazać. Ma swoją klasę. A Nokia C1-01 pójdzie do Rafała, który ja odkupi i da w prezencie dla kogoś z rodziny. 

Zatem drugi telefon okazał się idealny, a pierwszy - porażką. Czyżby taka metafora poznawania do związku?

czwartek, 8 listopada 2012

Szukam szczerego

Oto jak można szukać kogoś - jak się okazuje - szczerego. Rozmawiałem z nim na GG i okazało się, że od razu chce seksu. Napisał wprost, że chce ze mną seks. A ja mu na to odpisałem że mam chłopaka. I on niezrażony napisał abym dał mu zdjęcie dupy. Po co? Dla mnie człowiek to twarz i oczy a nie dupa czy kutas. Ale widocznie inni z dupami się pozamieniali na rozumy - i tak mu też odpisałem.

Okazuje się, że facet - ja sam napisał - szuka szczerego. Czyżby wyznacznikiem szczerości było pokazanie zdjęcia swojej gołej dupy? Zawsze mi się wydawało, że to wyznacznik ekshibicjonizmu i braku dobrego smaku. Chyba, że zdjęcie jest artystyczne, na wysokim poziomie fotograficznego profesjonalizmu. Wtedy to jest po prostu akt, dzieło sztuki. A nie goła dupa :-)

Ale jak widać nie każdy myśli podobnie. Ale facet szukał czegoś  do czego mógłby się przyczepić. Zostawiłem GG otwarte idąc załatwiać sprawy na mieście, aby po powrocie do domu napisać tę notkę na bloga. I zastałem od niego dopisek - że z ortografią u mnie na bakier. Nie dziwię się, piszę szybko i robię masę błędów wynikających z nieuważnego wciskania klawiszy. Tylko, że w tekście pisanym ma blogu ja to poprawiam - a na GG nie opłaca mi się to robić. Ale gość miał satysfakcję, bo wymyślił sobie cios w samo moje serce. Aż przysiadłem - ze śmiechu :-)

Na szczęście moja dupa nie była goła i nie rozbolała mnie od tego przysiadania ;-)

środa, 7 listopada 2012

Pomożecie rozgryźć?

Oto treść maila jaki dostałem na jednym z portali. Z zapytaniem o pomoc - tylko w jakiej sprawie? Mail sam w sobie jest opowiadankiem i postanowiłem go tu zamieścić w oryginalnej postaci. A może Wy, drodzy Czytelnicy, pomożecie to rozgryźć? Bo o rozgryzienie prosi autor :-)

Oto treść tego maila (pisownia oryginalna, bez żadnych poprawek):

Hej, napisalem, bo jestes online a nie mam komu się pozalic. Poznalem chlopaka. We wrzesniu to było, od smsa do sma..buziaki itp., to była kolega, którego znalem, bo mielismy wielu wspolnych znajomych. Przez wiele czasu pisaliśmy do siebie, doszlo do spotkania. Pamietam jak w nocy mi npaisal, , ze ,,nie może przestac o mnie myslec” i tak się zaczęło…Mowil, ze ejstem przystojny, mowil, ze mam piekne oczy itp. kiedy się angażowałem z dni na dzien, wyszlo na jaw kim jest naprawde. Ze jestem jego pierwszy, zapytałem o niego znajomych, mowili, ze miał dziewczyny, był nawet w 2-letnim związku. I to z siostra mego kumpla! Spotyalismy się, pokazałem mu, ze mi zalezy, on mowil, ze boi się zaryzykowac. W marcu przestal się odzywac. Napisalem na swieta do niego, to odp szybko, ze zyczy mi znalezienia drugiej polowki, ze nie chce stanac na drodze do mego szczescia. Zapytalem, czy będziemy kiedys razem. Glupie, ale tak nap sialem. Powiedzial, ze zadaje za trudne pytania. Ze odezwie się jak będzie miał czas. Zapominalem o nim, ale niedawno znow napisal..ze brakuje mu rozmow ze mna…Pozniej, ze o mnie mysli, jak sluch moich ulubionych wykonawcow i ze obiecuje mi, ze mnie w koncu pocaluje, bo tyle razy sobie to wyobrażał…Na drugo dzien wieczorem nap sialem mu jak szedł na grilla, by o mnie pomyślał przes chwile..on na to ,,a myslsiz, ze dzis nie myślałem”? Po kilku dniach nap sialem, ze tej niepewności nie wytrzymam i chce się spotkac. Sam powiedział kiedy co i jak. W dniu spotkania stwierdzil, żeby to przełożyć bo nie spojrzy mi w oczy. Powiedziałem, ze przyjde do jego domu. Spotkalismy się…Nie mogliśmy o tym mowic, w koncu on powiedział…ze lepiej jak zostaniemy znajomymi, ze tak będzie bezpieczniej. Ze mam wykasowac zdjęcia i smsy, bo będę się dręczył, ze przeprasza mnie ze namieszla mi w zyciu, ze przeprasza, ze nie dotrzymal obietnicy. Ale żebym nie kasowal jego nr, ze możemy isc na obiad gdzies itp. Pozniej w nocy przesłał mi smsa z minka smutna i ze nie wie co ma napsiac..dzis milczy..a ja się zastanawiam, czy on cierpi jak ja?czy zrobil to by nie krzywdzic nas obu? Bo sam nie wiem… powtarza ze jestem tym pierwszym...i ciegle mowi, ze jets tchorzem..jets bardzo religijny..dla jego i jego rodziny to bylby cios...on nie ial faceta wczesniej...a mimo tego, mowi , ze o mnie msyli i to nawet dosc czesto..sam nie wiem...pamietam jak na spotkaniu...zachowal sie dosc dziwnie...nagle mnie opuscil poszedl do przodu..ja do niego mowie, co sie dzieje..on wrocil i podszedl do mnie bardzo blisko tako tarl sie powiedzial...ze ladnie pachne.wrocil sie ipodszedl by mnie powachac.. :D a pozniej jak sie zegnalismy to nie chcial puscic mojej reki..i trzymal ja i mowiel ciagle ze przeprasza, ze przeprasza ze nie dotrzymal obietnicy.a ja mu na to, ze nigdy nie mow nigdy. Dwa dni temu dalem mu linka, bo chcial przejrzec cos, odp z tel siostry , ze dziekuje i ze odezwie sie jak doladuje konto. I dzis faktyczniue napisal, czy ogladam you can dance i ze zyczy mi milego wiecyoru..blahe, ale wyczuwam ze chce troszke tego kontaktu ze mna..mimo wsyztsko.. napisalem jak sie czuje po spotkaniu..on ze nie wie co napisac..ja na to, prawde. On ze z jednej strony czuje sie zle, bo naprawde namieszal mi w glowie, z drugiej pewnego rodzaju ulge, ale nie uwaza ze bylem pomylka...zapytalem czy jestem mu obojetny i czy nie chial mnie bo nie chcial, czy ze nie wypadloby...i cisza... nie wiem, jak to rozgryzc...

A co ja zrobiłem? Napisałem do autora list z prośbą o krótkie przedstawienie problemu :-)

wtorek, 6 listopada 2012

Jak leci? Na Okęcie

Zdarza się  na czacie, że ludzie wychodzą nieco ponad utarty schemat rozmawiania, przejawiający się w pytania od razu kogo się szuka (a rekordziści pytają po prostu - ruchasz?). I wtedy pytają bardziej towarzysko - jak leci? Bo to jest nie-wprost-seksualne pytanie, ale zarazem na tyle krótkie aby zanadto nie przemęczyć paluszków na klawiaturze. I ja wypracowałem sobie dowcipną odpowiedź na te pytanie. Jak leci? Na Okęcie :-)

Oczywiście aby zrozumieć ten dowcip trzeba wiedzieć, że Okęcie to warszawskie lotnisko. I wtedy wszystko jest jasne - jak leci? Leci samolot na lotnisko Okęcie. Tyle, że tak jasne powiedzenie byłoby po pierwsze obrazą dla bardziej myślących, a po drugie zniszczyłoby subtelność dowcipu. Więc na dwuwyrazowe pytanie jest dwuwyrazowa odpowiedź i zarazem mini test na inteligencję u rozmówcy :-)

Ale nie każdy łapie o co biega. Jeden z rozmówców napisał po prostu - za daleko, pa. Biedak myślał, że ja jestem na Okęciu. Pewnie i tak by był dla niego za daleko. Ale po prostu nie zrozumiał dowcipu. Miał koprocesor geograficzny ustawiony jedynie na obliczanie opłacalności dojechania na seks ;-)

Dla niego powinienem odpisać inaczej - jak leci? Na seks ;-)

poniedziałek, 5 listopada 2012

Odwaga w pisaniu

Tym razem nie ja jestem autorem notki na blogu, a jedynie przekaźnikiem jej bardzo obszernej i smakowitej treści. Otóż przeglądając anonse na pewnym portalu trafiłem na ogłoszenie, które można nazwać śmiało opowiadaniem. Poniżej zamieszczam jego treść, aby zachować je dla potomności. Sami przyznajcie na ile te opowiadanie jet wciągające. Na pewno wyróżnia się pozytywnie z ogółu krótkich, nieciekawych anonsów ;-)

Oto anonsowe opowiadanie, jedynie z absolutnie niezbędnymi poprawkami (kilka literówek):

Siedzieli byśmy obok siebie a Ty zapytał byś się mnie czy mogę coś dla Ciebie zrobić, ja bym odpowiedział tak, wtedy to wziął byś mnie za rękę i przyłożył do swojego krocza, przez chwile masował byś moja dłonią po nim. Następnie zaczął byś rozpinać rozporek a po jego rozpięciu włożył byś moja rękę do środka i powiedział podrap mnie tam troszkę proszę. Ja bym zaczął wodzić dłonią po Twoich majteczkach, udach, brzuszku aż w końcu włożył bym ją pod Twoje majteczki. Obmacywał bym Cię po penisie, jadrach, włosach łonowych. Pieścił bym Cię tak przez chwile aż w końcu powiedział byś pokaże ci coś i nie czekając ani chwili dłużej sam zsunął byś sobie spodnie zostając w samej bieliźnie. Szepnął byś do mnie przytul się do niego. Ja przytulił bym się twarzą do twoich majteczek, całował bym je ocierał się buzia o nie. Twój penis stawał by się coraz większy i sztywniejszy aż w końcu przestał by się mieścić w majteczkach, wtedy odsuną byś je na bok wypuszczając go na wolność. Pieścił bym Ci go ustami, dotykał bym go wodził języczkiem po nim, po jąderkach, wziął bym go do ust i zaczął ssać i lizać, obciągał bym go przez chwile, uderzał bym nim o moja buzie. Bawię się nim tak a Ty to uwielbiasz wzdychasz z podniecenia. Biorę go do ust, wykonując jednocześnie dynamiczne ruchy ręką. Twoje dłonie dotykają mych włosów. Zaczynasz wykonywać rytmiczne ruchy udami wkładając i wyjmując mi go z buzi. Po paru minutach takiej zabawy prosisz mnie abym rozebrał się i położył a ja wykonuje Twoje polecenia. Ściągam spodnie, koszule i kładę się. Ty siadasz obok mnie i zaczynasz rękoma głaskać mnie po pośladkach, wkładasz je pod moje majteczki, namiętnie i mocno ściskając pośladki. Wbijasz w nie swoje pazurki. Obmacujesz mnie tak gwałtownie i silnie jeszcze przez dłuższa chwile. W końcu niesiony pożądaniem ściągasz ze mnie majteczki. Zasypujesz moje pośladeczki pocałunkami, wpijasz się w nie jak pijawka delikatnie gryziesz ząbkami ja wzdycham i stękam z podniecenia. Dajesz mi klapsa i patrzysz jak rytmicznie falują. Strasznie Cię ten widok podnieca. Po zabawie moimi pośladkami kładziesz się na mnie. Obydwoje wzdychamy Ty z rozkoszy ja z podniecenia czuje jak ciepła Twoja paróweczka leży mi na pupie. Leżymy tak nieruchomo jeszcze przez chwile w końcu siadasz na mnie i zaczynasz swoim penisem uderzać o moje pośladki, powoduje to podniecający nas oboje dźwięk i drgania mojej pupy. Ocierasz się penisem o mnie. Proszę Cię abyś naślinił swojego członka i moja pupę. Ty wcierasz silne w swojego penisa i przykładasz go do mojej dziurki starając się delikatnie wepchnąć go do środka. Główka Twojego penisa zanurza się we mnie - ja cicho mruczę z rozkoszy, Ty wzdychasz nie mogąc opanować podniecenia.

W końcu pytasz się mnie czy możesz wejść we mnie do końca. Ja odpowiadam, że jak mnie pocałujesz tak naprawdę namiętnie w pupę to tak a Ty nie czekając ani chwili dłużnej odbarowywujesz mnie soczystym pocałunkiem z języczkiem w pośladek zakończony delikatnym ugryzieniem. Odpowiadam wtedy cicho ze moja pupa należny do Ciebie. Pytasz się mnie czy masz założyć gumkę, ja odpowiadam abyś wyciągnął gumkę i rozłożył ja koło mojej twarzy tak abyśmy oboje ja widzieli. Jesteś tym zdziwiony ale robisz tak kładziesz gumkę koło mojej twarzy a następnie wchodzisz we mnie. Wzdychamy z podniecenia jest cudownie, czujesz jak cieplutko i mięciutko jest we mnie. Oboje wyczuwamy bliskość i jedność. Szepczesz mi do ucha ze mam aksamitna pupę. Twoje ruchy są z początku spokojne, delikatne by po chwili stać się bardziej intensywne. Twój penis coraz szybciej manewruje w mojej pupie, główka rozpycha się w niej. Twoje jąderka obija się o moje jędrne pośladki wywołując erotyczne drżenie. Wyczuwasz je swoim penisem wewnątrz mnie - mówisz do mnie ale podniecająco drżysz kochanie. Rękami pieścisz moje pośladki lub piersi, brzuch

Uwielbiam jak podczas tego mówi się różne erotyczne świństewka np. Ja do ciebie że mam płodne dni a Ty na to "zobacz kochanie ta gumka powinna być na moim penisie który cię teraz penetruje a ona leży obok ciebie", lub ze nie masz gumki na członku i że jest Ci tak dobrze w środeczku że zrobisz mi dzidziusia albo że mnie zapłodnisz że będę nosił Twoja spermę w brzuszku itp...albo widzisz kochanie te gumkę ona powinna być na moim penisie który Cię teraz gwałci. Widok niezałożonej prezerwatywy i erotyczne świństewka wypowiadane przez nas niesamowicie by nas podniecał.

Jedna ręka trzymasz mnie za bark (lub pierś, brzuch) a drugą za pośladek wbijając w niego swe pazurki. Od czasu do czasu dajesz mi klapsa. Ruchasz mnie coraz gwałtowniej zauważasz jak wiele rozkoszy mi dajesz, zresztą Tobie też jest bardzo przyjemnie poruszając się we mnie, szepczesz mi do uszka mile erotyczne słówka, a ja słyszę Twój coraz bardziej wyraźny oddech, który odzwierciedla wielkość Twojego podniecenia.

Jak byłbyś blisko spuszczenia się jedną ręka z całej siły załapał byś mnie za pośladek a druga za brzuszek lub pierś wepchnął byś go do końca i znieruchomiał mówiąc do mnie nos moje nasienie.....po spuszczeniu czujesz to ciepełko w sobie to moje plemniki rozpływają się po Twoim ciele. Namiętnie ściskałeś moje pośladki, posuwałeś mnie i było CI tak dobrze, że w końcu stało się poczułeś jak z Twojego penisa wbijają się pokłady spermy. Spuściłeś się we mnie. Krzyk Twojej euforii ogłusza mnie, dyszysz mi do ucha. Mówisz mi do uszka "czujesz to tak zgwałciłem cię, albo Kochanie nie zdążyłem wyciągnąć penisa przed wytryskiem a i tak bym go nie wyciągnął bo było mi tak dobrze w tobie. Od samego początku chciałem cię zgwałcić.......

Ruchał byś mnie namiętnie i nagle zapytał byś się mnie:

TY: "Czy mogę spełnić swoje największe marzenie"
JA: "A jakie ???"
TY: "No te największe moje marzenie" zsuną byś prawą rękę z mojej piersi głaskając, ocierając mnie po boczku, położył byś ją na moim pośladku, ścisnął byś go dwa razy bardzo mocno a jednocześnie wepchną gwałtownie swego penisa we mnie, później dał byś mi klapsa i odpowiedział mi do ucha "To marzenie Kochanie"
JA: "Masz ochotę mnie zapłodnić
TY: "Pewnie Kochanie niczego bardziej nie pragnę"
JA: "To dziś możesz to zrobić"
TY: "Naprawdę ??? To cudownie!!! Dziękuje Kochanie, nie będzie bolało"
TY: "Kochanie a kiedy masz najbardziej płodne dni ???"
JA: "Jestem właśnie w samym środku płodnego cyklu"
TY: "W takim razie chce być ojcem Twojego dzidziusia"
JA: "A ja mamą Twojego"....

Założył byś gumkę i ruchał byś mnie przez chwile aż w końcu zapytał byś mnie "Kochanie mogę coś zrobić ???" a ja na to "Tak zrób" Ty wyciągnął byś penisa z mojej pupy zdjął byś z niego prezerwatywę i bez jakiegokolwiek zabezpieczenia wszedł byś we mnie szepcząc mi do uszka "Czujesz to Kochanie" a ja na to "Ohhh westchną bym i odpowiedział jaki on ciepły" a Ty na to położył byś gumkę koło mojej twarzy tak abym ja widział i powiedział byś "To nam nie będzie już potrzebne prawda ???" A ja na to Nie spiesz się z wyciąganiem go.

Szukam Księdza lub starszego namiętnego pana na dłuższą znajomość, fajnie jak podczas tego szeptał byś świństewka, drapał delikatnie po plecach, tak aby to nie był tylko szybki nic nie znaczący numerek ale coś namiętnego podniecającego i miłego. Na każde ogłoszenie odpowiem. Odwagi w pisaniu.

niedziela, 4 listopada 2012

Anatomia komunikacji

Czerwiec 2012
I siedzę sam w domu. I tęsknię za moim Kochaniem. Kupiłem pakiet 1000 minut na rozmowy w sieci Orange. Tysiąc minut czyli 16 godzin i 40 minut rozmawiania. Po kilku dniach zostało już tylko 30 minut z pakietu. Będę teraz musiał uważnie rozmawiać z Rafałem, aby nie wejść w zwykle rozmowy, ale po prostu we właściwym momencie kupić kolejny pakiet. Podobnie szybko schodzą SMS-y z pakietu 600 wiadomości. Ale tak jest jeśli dwie kochające się osoby są w oddaleniu ponad 400 kilometrów przez miesiąc. 

Gadamy wiele godzin dziennie, a ja mam pracę przy komputerze w domu, więc tylko przekładam słuchawki zestawy telefonicznego ze słuchawkami muzyki puszczanej z komputera. Oba rodzaje słuchawek są douszne i czasem mi się mylą. Miałem piękne pałąkowe słuchawki Panasonic ale niestety mi pękły. Więc teraz wstawiłem do komputera douszne. Nie stać mnie na razie na kupowanie kolejnych słuchawek - mam na myśli dobre, drogie słuchawki za kilkaset złotych. Ale ani do słuchania muzyki nie są mi potrzebne jakieś melomańskie modele, ani tym bardziej do rozmów z moim chłopakiem.

SMS-y także tłuczemy z szybkością rozmów na GG czasami. To ni ten czas gdy miałem Nokię E75 z klawiaturą alfanumeryczną i pisałem z moim najlepszym z byłych 27 tysięcy SMS-ów w ciągu 9 miesięcy - a on do mnie drugie tyle. Wypadało wtedy po 200 SMS dziennie. My z Rafałem piszemy jeśli nie tyle samo, to przynajmniej nie tak bardzo wiele mniej. I jakoś dzięki temu czas nam mija, przeplatany pracą u mnie, nauką u Rafała i wzajemnym komunikowaniem się.

A z każdym dniem coraz mniej mamy czasu do spotkania się :-)

sobota, 3 listopada 2012

Anatomia tęsknoty

3 czerwca 2012
Siedzę i tęsknie za moim Kochaniem. Boli strasznie samotność bez ciepła ukochanej osoby. I żadna praca ani żadni przyjaciele tego nie wypełnią. Kiedy się kogoś kocha to trzeba cierpieć w czasie takich długich rozstań - miesiąc bez siebie. A czas mija powoli i dni do spotkania upływają, ale wciąż jest ich jeszcze tak wiele. I człowiek tęskni bardzo.

Rozkręcam pracę więc mam trochę zajęć i to bardzo męczących, po wiele godzin dziennie. Na pewno trochę odwracają moją uwagę od tęsknoty - ale Rafał często dzwoni i SMS-uje więc tęsknota ciągle powraca. A praca jest dopiero rozkręcana i nie przynosi jeszcze takich pieniędzy, jakie dałyby nam życiowy komfort. Więc to czekanie na Rafała nabiera dodatkowego wymiaru - on pomagał mi w pracy bardzo i z nim praca była znacznie łatwiejsza. I bardziej wydajna. A bez niego jest żmudniejsza.

Ale trzeba się przemęczyć przez ten miesiąc, bo niestety nie ma innej możliwości. Rafał dzięki temu zrobi w swoim życiu duży krok do przodu, zaliczy kolejny rok nauki, zda egzaminy. Trzeba na to wszystko patrzeć z punktu widzenia życia każdego z na s a także życia nas jako pary. Ważne abyśmy się najpierw przemęczyli, a potem odcinali od tego kupony :-)

Jak to powiadają - najpierw obowiązek, a potem przyjemność ;-)

piątek, 2 listopada 2012

Timer równowagi

31 maja 2012
Timer, który ustawiłem na telefonie, pokazuje dwie rzeczy. Bo mam dwa timery ustawione. Jeden liczy czas od naszego poznania się z Rafałem, a drugi czas do naszego spotkania pod koniec czerwca, gdy Rafał skończy swoje egzaminy daleko od Warszawy. I dziś oba te timery się wyrównały - oba pokazują 28 dni, zarówno naszej znajomości, jak i czasu do spotkania się.

Ale już jutro timery zaczną się bardzo od siebie rozjeżdżać, w tempie dwóch dni na dobę. Z jednej strony przybędzie dzień naszego związku, a z drugiej strony ubędzie dzień do naszego spotkania. I różnica będzie się coraz bardziej pogłębiać. Jutro będzie już 29 dni znajomości i 27 do spotkania, pojutrze 30 i 26, potem 31 i 25 a na końcu 54 do 1 oraz 55 do zera :-)

Ale to dopiero za cztery tygodnie, a tym czasem czeka mnie tu w Warszawie podchodzenie do pracy, którą z Rafałem zaczęliśmy robić. Szkoda że bez jego pomocy będzie to rozkręcanie pracy znacznie bardziej mozolne, ale dobre i to. Ja mam zajęcia, a on niestety ma bardziej naukę - a nauka, jak wiadomo, boli ;-)

Ale przynajmniej timer będzie coraz mniej bolesny dla nas :-)

czwartek, 1 listopada 2012

Dochodzę zamiast odejść

maj 2012
Da geja dochodzenie to jest określenie bardzo smaczne - bo się kojarzy z dochodzeniem do wytrysku. Ale można też dojść do jakiejś pozycji (też się to kojarzy) życiowej. Można dojść do jakiegoś majątku czy uznania. Albo - w przypadku ciot - do poziomu wylansowania się. A ja doszedłem do czegoś zupełnie innego - do życia :-)

I dlatego w dzień Wszystkich Świętych piszę ten post. Bo w zeszłym i tym roku bylem już na granicy śmierci - samobójstwa. Z powodu braku kasy na życie i z powodu braku perspektyw na jej zarobienie. Nie chodziło mi o pracę, bo tę zawsze można znaleźć, ale o poczucie sensu w życiu, bez którego praca het tylko mechaniczną wegetacją - a na taką wegetację nie miałem już siły, niczym albatros, który się "wiecznie o skrzydła przydługie potyka" nie mogąc wzbić się w przestworza.

I wreszcie poznałem chłopaka, Rafała. I z nikim prawie od razu rozpoczęcia znajomości, w tym samym miesiącu, zacząłem razem zarabiać pieniądze na życie. Z tym chłopakiem się po prostu układa życie, zamiast mówić tylko o tym. Dzięki temu mam nadzieję, że powoli staniemy na nogi, unikniemy rafy i zatonięcia, i weźmiemy kurs na bezpieczny port. 

Długa droga przed nami, ale wiemy, że być może jesteśmy w stanie ją przebyć. Bo zaczynamy mieć cel i poczucie sensu w życiu. Bo tworzymy grono znajomych i przyjaciół. Bo umiemy żyć, pracować i bawić się. Bo nasze życie stało się kolorowe, co nie znaczy że nudnie tęczowe.

Dziękuję Ci Kochanie za to że jesteś :-*