czwartek, 31 grudnia 2015

Kłopotliwy sylwester

Mam problem z tym jak spędzić sylwestra. Z jednej strony moja natura kontestatora obiegowych społecznych zachowań nakłania mnie do tego, aby nie spędzać go w typowy sposób. Teoretycznie mógłbym więc iść sobie na samotny spacer aby podumać nad swoim życiem. Ale pogoda nie będzie w tym zakresie przyjazna - minus dziesięć stopni nie zachęci mnie do takich wędrówek.

W domu też nie będę siedział przy grze, bo właśnie odstawiam moje ulubione MMORPG. W World of Warcraft, którego jestem fanem, nie dzieje się nic ciekawego. Zaczyna to być nudną rutyną. W inne gry próbuję grać, ale jakoś nie odnajduję się w nich tak dobrze jak w Wowie. I nie mam co się martwić, bo mam w życiu wiele ważniejszych spraw do ogarnięcia niż granie.

W sumie to najpierw będę dziś pracował, bo ostatnio pracuję dzień w dzień, niezależnie od świąt i innych okoliczności. A potem po prostu może znajdę sobie jakąś pożyteczną czynność na kompie, na przykład przy porządkowaniu czegoś. I to byłoby najlepsze spędzenie tego nieznośnie przereklamowanego dnia w roku. A jutro, pierwszego stycznia? Oczywiście praca i potem może znów coś pożytecznego.

środa, 30 grudnia 2015

Spelling

W moim życiu czasem drobne kwestie grają ważną rolę i wielkie sprawy małą. Lubię poprawiać nawet najmniejsze rzeczy, aby doprowadzać je do perfekcji. Niedawno oglądałem na serwerze jedno z moich kont mailowych, usuwając z niego spam nagromadzony przez kilka lat. A dziś zabrałem się za sprawdzanie pisowni na Macu.

Miałem to przez długi czas tak zainstalowane, że pojawiły mi się dwa języki polskie i nie wiadomo było który jest który. A jakiś tydzień temu zainstalowałem dość znany moduł CocoAspell. Ale wkurzył mnie tym, że w Chrome (na którym pracuję i można powiedzieć zawodowo sprawdzam pisownię w tekstach które zawodowo piszę) podpowiadał bardzo skąpo, a w innym programie z kolei tak obszernie, że szybciej było ręcznie poprawić słowo, niż szukać w dosłownie 30 czy 50 podpowiedziach. Parada idiotycznych skrajności.

Usunąłem więc to i owo aby wreszcie mieć jeden język polski i jeden słownik. A w dodatku mający użyteczną opcję, że w przypadku błędnego dodania do słownika użytkownika jakiegoś wyrazu mogę klikając prawym przyciskiem myszki wybrać równie prostą opcję oduczenia go i usunięcia z tego słownika. To o wiele wygodniejsze niż przeglądanie słownika ręcznie i usuwanie z niego błędnie zdefiniowanych słów.

I właśnie takimi pozornie drobnymi kroczkami buduje się lepsze życie ;-)

wtorek, 29 grudnia 2015

Another WoW?

Spróbowałem, za radą kolegi, zagrać w Guild Wars 2. Nie znam innej gry, w której można stworzyć tak bardzo pedalską postać. Ma ona swój urok, bez dwóch zdań. Szkoda, że sama gra nie ma dla nie takiego uroku. Biegam po jej świecie na trzeźwo, ale niczym pijane dziecko we mgle. Nie bardzo odnajduję się w zadaniach, które gra daje, ani w jej technicznej obsłudze. Wiele rzeczy jest dla mnie nieintuicyjnych.

W grze jest chyba - jak na mnie - za wiele gadania i interakcji wszem i wobec. I za dużo skakania czy wspinania się po kolejne achievy. A z kolei za mało handlu i zarabiania kasy, co mnie w Wowie rajcuje bardziej niż sama walka. I obawiam się, że mimo dobrych chęci nie pogram w tę grę za bardzo, bo mi ona nie leży. Ale być może także zmniejszę granie w samego Wowa, które staje się coraz bardziej nudne. 

Nie ma chyba dobrego pomysłu na gry MMORPG wśród produkujących je firm. Może kiedyś zjawi się ktoś kto taki pomysł będzie miał. Na razie to tylko ślizganie się bezwładem popularności (jak to jest w przypadku Wowa) lub próby zrobienia nowego standardu lub konkurencji dla Wowa (u innych firm). Guild Wars 2 nie naśladuje we wszystkim Wowa (i bardzo dobrze) ale nie czuję się w tej grze wygodnie. Jest po prostu za mało intuicyjna dla mnie w wielu sprawach. 

A zatem w dziedzinie grania mam lipę na całego :-)

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kieliszek

Dziś temat, który mi się nasunął, gdy otworzyłem kuchenną szafkę. Nasunął się, pomimo, że stał nieruchomo. To mój osobisty kieliszek. Osobisty, bo jedyny taki - a więc łatwy do zagarnięcia jako własny, w sensie do mojego wyłącznego użytku. Przez niektórych zwany także oszukańczym. Kieliszek ten firmowany jest przez filozoficzną markę wódki, czyli Absolut. Jest dość groby i ma strasznie grube szklane dno. Mniej więcej dwa razy grubsze niż reszta kieliszka. Dlatego niektórzy zwą go oszukanym.

Gdy nalewa się do niego wódki (a wchodzi tam jakie 30 ml), to wydaje się on podobno pełny od dna do wierzchu, gdy tymczasem jest w nim jaka 1/3 alkoholu. Choć ja nie powiedziałbym, że można ulec takiemu złudzeniu. Ale ktoś go tak określił i nazwa się przyjęła. Bardziej istotne jest to, że mieści się tam mniej wódki niż w innych kieliszkach. A ja do miłośników picia wódki nie należę. I dlatego wolę wypić mniej.

Inna sprawa to też kwestia jak się pije. Czy szybko, czy też wolniej, z odpowiednią zakąską i w towarzystwie nie nastawionym na typowo polską konsumpcję płynnego chleba. Nie lubię pić na akord i dla samego picia. Nie mam też zamiłowania do kaców i tortur związanych z przepiciem, ale na szczęście ostatnimi laty tego rodzaju męki mnie - z tego co pamiętam - szczęśliwie omijały. I zawsze będę twierdził, że ważniejsze od samego picia jest po prostu atmosfera samego przyjęcia i to co się ma do powiedzenia, a nie do wypicia.Bo zabawa tkwi w samej imprezie, a nie wódce.

A na co dzień piję dużo - ale zwykłej wody z kranu :-)

niedziela, 27 grudnia 2015

Czołem żołnierze

Czasem coś naturalnie powiedzianego wydaje się zabawne. Może dlatego, że po prostu nie jest często spotykane. Takie coś jest w cytowanym dziś anonsie. To anons dotyczący szukania partnera, jednak zawierający też informację o dość ciekawym fetyszu, który ma autor. Oto co ma do powiedzenia (pisownia oryginalna):

Żołnierza Chętnie spotkam się z żołnierzem (zawodowym nie przebierańcem) w wiadomym celu. Ja jestem zarówno aktywny jak i pasywny. Wszystko do ustalenia. Z mojej strony pełna dyskrecja, zdrowie i dobra zabawa i tego samego oczekuję od Ciebie żołnierzu. Żołnierza

Trochę dziwne, że to zamieszczone zostało w kategorii szukania partnera. Spotykanie się w wiadomym celu (czyli na seks) to nie jest szukanie partnera. Ale nie czepiajmy się - w końcu ile osób zamieszczających anonse w dziale szukania partnera ma pojęcia co to znaczy? Mnie zaś rozśmieszyło pisanie o przebierańcach. Trochę to głupie, bo nie mundur i nie pełnione obowiązki czy wykonywany zawód czynią kogoś żołnierzem (w sensie seksualnym) ale charakter.

Zakładam bowiem, że autor szuka takiego żołnierza rozumianego jako mocny charakter, twardego męskiego faceta. A nie każdy żołnierz oczywiście jest taki (w seksie). I w życiu zresztą też pewnie nie. Wielu jest bardziej delikatnych. Ale na współczesnym polu walki nie trzeba nam Rambo, czasem trzeba kogoś kto umie dobrze nacisnąć przycisk. Podobnie w seksie nie trzeba koniecznie żołnierza zawodowego, ale wystarczy ktoś, kto ma odpowiedni żołnierski charakter. 

Widocznie jednak ten przypadek fetyszu dotyczy także samego zawodu ;-)

sobota, 26 grudnia 2015

Święta z muzyką

Muzyka jest dla mnie zawsze dość specyficznym przyjacielem. Od lat traktuję muzykę jako tło do pracy - rozumianej nie tylko jako praca zawodowa, ale każda inna aktywność wykonywana na komputerze, który jednocześnie służy do odtwarzania tej muzyki. To sprawia, że dobieram muzykę, która nie atakuje mojej świadomości, a za to jest idealnym tłem do pracy. W tej roli świetnie spełnia się zarówno muzyka elektroniczna, pop, dawne melodie wojskowe, a także muzyka klasyczna. 

Moim ulubionym muzycznym filmem, albo raczej filmem o muzyce (bo to lepsze określenie) jest "Amadeusz". I z tego filmu ostatnio ściągnąłem małą kolekcję kilkunastu otworów Mozarta w wykonaniu orkiestry pod batutą Neville Marrinera. Ta muzyka przynosi prawdziwe ukojenie i przepełnia serce i duszę ponadczasowym pięknem. W naszym świecie mało jest prawdziwego piękna, które można mieć także w swoim własnym sercu. Muzyka Mozarta to jeden z nielicznych wyjątków.

Nieważne, czy święta są świętami, czy są zwykłymi dniami pełnymi także zawodowej pracy. Nieważne czy jest śnieg, czy go nie ma. Ważne, że w sercu gra muzyka, która potrafi postawić duszę od środka, która wydobywa ją z przygnębienia i zastoju, która zachęca do życia i czerpania radości z tego co choćby najmniejsze, ale piękne. 

Bo właśnie takimi pozornie małymi krokami buduje się szczęście :-)

piątek, 25 grudnia 2015

Opowieści wigilijne

"Szukam na stałe inteligentnego chłopaka z penisem 20-24 cm" - taki mini anons trafił mi się w święta na jednym z portali randkowych. No cóż, w Wigilię podobno nawet zwierzęta ludzkim głosem przemawiają, może jakieś się odezwało. Bo trudno było mi uwierzyć, że autorem tak wysokich lotów ogłoszenia jest człowiek.

A jednak, jeśli chodzi o gejów to przecież każdy debilizm jest dozwolony. Jakiś czas temu pisałem z kimś na czacie i dałem mu do zrozumienia, że szukam związku, a nie przygodnego seksu. On mi na to odpowiedział: "bądź poważny do końca życia" i obrażony zamknął okno priva. Biedak nie wiedział, że jestem chyba jednym z najmniej poważnych 48-latkow, bo mam dystans i do siebie, i do świata.

Nie musiałem daleko szukać aby znaleźć trzeci przykład mądrych inaczej wypowiedzi. Na innym portalu ktoś pisze, w nawiązaniu do znanego filmu emitowanego w święta (którego zresztą ja nigdy nie oglądałem): "Kto obejrzy wspólnie ze mną Kevina? A potem zabawa...". I nagle sobie uświadomiłem, że nie ma co liczyć na żadną ustawę o związkach partnerskich ani tym podobne wspaniałe pro-gejowskie regulacje. 

Bo jeśli wobec siebie samych jawimy się jako idioci, to jak odbierają nas hetertycy?

czwartek, 24 grudnia 2015

Wigilijny słownik

Wigilia to piękny dzień. Z mojej młodości wracają wspomnienia magii świat, choinki, a nawet śniegu, którego w tym roku będzie brakowało, choć to akurat drobiazg i to raczej korzystny - bo wolę ciepło, niż zimno. Oczywiście wigilia to też magia prezentów, ale dorośli ludzie z nic już wyrastają. Wiedzą, że prezenty to marketing, koszty, a nie magia wiary w to, że dostarcza je Święty Mikołaj.

Od pewnego czasu moja wigilia to jednak smutny dzień - to dzień samotnego świętowania, czy raczej przeżywania świąt. Przeżywania nie w sensie radość i emocji, ale w sensie życia przez ten czas. Można by użyć tu innego słowa, nowatorskiego - przewegetowanie świąt. I nie jest to bynajmniej Vegeta, z którą smakuje najlepiej. To wegetacja, coś mało porywającego i jak najmniej świątecznego. 

W sumie mogę dodać tu do tego nowego wigilijnego słownika kolejne słowo - codziennyzacja. Tego rodzaju święta stają się w moim życiu codziennymi dniami. Tym bardziej, że w tym roku wigilię mieliśmy (z powodów tecniczno-ludzkich) dzień wcześniej, a moja obecna praca jest na tyle skromnie płatna, że aby zarobić sensownie na utrzymanie będę pracował w piątek i świątek, dni robocze i świąteczne tak samo dużo. Bo nie stać mnie na opuszczenie jakiegokolwiek dnia.

Jedyny prezent jaki mam od mojej pracy jest taki, że przynajmniej robię ją w domu i pracuję kiedy chcę, sam sobie wyłącznie narzucając rygor zawodowy.

środa, 23 grudnia 2015

Patologiom dziękuję

Oto kolejny przykład krytycznego anonsu. Ale w tym przypadku krytyczna jest połowa, zaś potem następuję część marketingowa, zachęcająca do poznania osoby 23-letniego autora. I potem, jak w każdym dobrym filmie, mocny akcent na koniec. Oto ten porywający anons w pisowni oryginalnej:

Trochę ZŁOŚCI : Według umieszczonych tutaj ogłoszeń prawie każdy z was jest niesłychanie męski, przystojny i chciałby por***ać. Nawet poszukując drugiej połówki od razu piszecie, że możecie pokochać inną osób tylko jeżeli spełnia wasze wymagania. W takich chwilach rozumiem dlaczego w naszym kraju nie zalegalizowano związków partnerskich. Kończąc :) Jeżeli jesteś normalny, inteligentny i umiesz napisać więcej niż jedno zdanie w odpowiedzi to chętnie Cię poznam. Panom starszym ode mnie o półwiecze z góry dziękuję ^^. Patologii z tęsknotą za rozumem w gałkach ocznych również.

Faktycznie, ma chłopak rację. Wiele osób szuka do związku, ale kogoś kot spełnia ich wymagania. Zawsze tak jest, że jakieś wymagania się ma - jak nie sformułowane wprost, to wynikające choćby z konieczności dobrania się charakterami. Ale faktycznie część osób jakby stawia te wymagania tak wysoko, i tak je naświetla, jakby cały świat musiał się tylko do nich dostosować. 

Ja oczywiście nie łapię się na partnera, mimo że nie jestem starszy o pół wieku. Ale domyślam się, że to nie jest literalny warunek, tylko symboliczne przekazanie, że nie szuka się nikogo z jakąś poważniejszą różnicą wieku. Lepiej tak złożyć, niż kontaktować się na silę. Choć być może dzięki temu omija się kogoś, kto jednak byłby odpowiedni :-) Nieważne, najważniejsze jest tylko to, aby nie ulegać patologii z tęsknotą za rozumem w gałkach ocznych. To naprawdę świetne określenie ;-)

wtorek, 22 grudnia 2015

Greyzolek

Kupiłem go w niedzielę 29 grudnia 2013 o godzinie 11.20. Mam to zapisane w telefonie w timerze, który odmierzał czas jaki ze mną był. Niestety, Greyzol nie dożył dwóch lat u mnie. Odszedł w nocy z 13 na 14 grudnia. Taki żywy i sprawny szczurek, wspinający się z kawałkiem jedzenia w pyszczku na wyższe półki w klatce, aby drugi szczur nie zabrał mu posiłku. Ani gruby, ani otyły - a jednak jego czas dobiegł końca. 

Rano 14 grudnia zobaczyłem w klatce leżącego Greyzola. I nie ruszającego się. To do niego niepodobne. A potem dojrzałem, że leży taki rozflaczały. Oklapnięty. I nie oddycha. I już wiedziałem, że będę tego dnia płakał. Ktoś powie, że to tylko szczur. Dla mnie to mój szczur. I traktuję go jak członka rodziny. A teraz już go nie będę miał. I nie kupię szybko nowego, bo został jego współtowarzysz, który może młodego szczura zagryźć. Trzeba odczekać aż i on odejdzie aby kupić nowego zwierzaka.

Na pewno kupię tak samo umaszczonego szczura - biało szarego. Bo taki mi się podoba. Choć może równie dobrze spodobałby mi się szczur krówka - w czarno-białe łaty. A na razie poszedłem na spacer z Greyzolem w jego ostatnią drogę. Pochowałem go po "afrykańsku". Nie miałem czym wykopać dołu, więc umieściłem go na ziemi i obłożyłem kopcem z kamieni. W takim miejscu aby łatwo go odwiedzać, a zarazem by postronne osoby nie chodziły tam i nie zniszczyły tego grobu. 

Śpij spokojnie biały wariacie - zawsze będziesz w mojej pamięci :-*

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Doładować uczucia?

Czasem bywa tak, że jedna strona stara się, ale wychodzi jej to komicznie. Opowiadano mi kiedyś historię o parze, która rozstała się po roku chodzenia ze sobą. Nie można było tego dłużej ciągnąć, bo jedna osoba była zakochana i starała się dla drugiej, a druga tego nie umiała docenić. Aż wreszcie miarka się przebrała i ta starająca się osoba powiedziała "stop!".

A potem jej nie stający na wysokości zadania partner doładował swojemu byłemu konto telefoniczne aby te mógł z nim gadać i pisać. Przydatne to, bo ten chłopak nie maił kasy i takie doładowanie mu się bardzo przydało. Ale o czym rozmawiać? O tym, że tamten facet nie stanął w ogóle na wysokości zadania? Że nie dorósł do bycia w związku, w którym partnerzy wychodzą sobie naprzeciw? To byłyby smutne rozmowy.

Takie doładowanie może być wręcz niebezpieczne. Bo grozi przeciąganiem gadania ze sobą i w końcu ponownym spotkaniem się. A wtedy można unieść się na fali entuzjazmu seksualnego i znów otworzyć serce dla kogoś, kto znów tego nie doceni. Bo jeśli jedna strona prawdziwie kocha, to serce nie sługa i wyrywa się do partnera, mimo, że ten nie umiał tej miłości ani docenić, ani odwzajemnić. Lepiej nie dawać sercu znów nadziać się na kolce.

niedziela, 20 grudnia 2015

"Związek 2"?

Znajomy niby rozstał się ze swoim facetem. Ale nie jest to sprawa przesądzona niestety. No właśnie niestety, a nie stety, bo miał z nim ostatnio można powiedzieć same problemy. Mówiąc w skrócie, jego partner nie dorósł do bycia partnerem. Nie był w stanie stanąć na wysokości zadania - wychodzić naprzeciw w życiowych sprawach. 

A teraz teoretycznie ta karuzela może się powtórzyć. Zawiedzione nadzieje numer dwa. Jak sequel filmowy, tylko że gorszej niż oryginał jakości. Poza "Terminatorem 2" Jamesa Camerona mało jest sequeli lepszych od oryginału. I ten "Związek 2" na pewno nie byłby lepszy od jego początkowej postaci. 

Ja mam lepiej u siebie - umiem wyobrazić sobie, że z kimś się nie udało bo nie powinno. Bo ta osoba była nieodpowiednia. I umiem rozstać się bez żalu. I nie wracać już do kogoś. Przynajmniej tuż po rozstaniu. Bo kto wie, może po latach ktoś będzie zupełnie innym człowiekiem i będzie sens z nim być ponownie.

sobota, 19 grudnia 2015

Autoreklama sponsa?

Przywykłem już do tego, że wiele anonsów w kategorii szukania partnera jest krytycznych i ma tylko takie znaczenie. Innymi słowy są zamieszczanie ne po to, aby znaleźć partnera, lecz po to, aby skrytykować innych. Ale anons, na który dziś natrafiłem jest wyjątkowo ciekawy. Oto on ( w pięknej, oryginalnej pisowni):

Smiac mi sie chce jak czytam te wasze ogloszenia . macie po 40 - 60 lat i szukacie milosci . Ja zmarnowalem swoje najlepsze lata myslac o ,, zwiazku ,, . Teraz jestem po 50 i mam gdzies szukanie partnera . Za wszystko co jest mi potrzebne place / stac mnie na to / i moge bez problemu powiedziec komus spier .. . . Gdybym kiedys tak myslal mialbym o wiele lepsze zycie.

Autorem jest jakiś 51-latek. Biedactwo zmarnował najlepsze lata szukając związku. Ja też mógłbym to o sobie powiedzieć, ale zmarnowałem je po części na własne życzenie, bo początkowo nie wiedziałem jak szukać. Ale nie sprawia to, że przestałem wierzyć w związek i jego piękną moc, której żaden układ nie wyrówna. Także układ na kasę, którym ten pan się tak chwali.

Nie każdy ma potrzeby emocjonalne i uczuciowe. Być może temu panu wystarczy jego kasa i to co może za nią kupić. W takim razie jest na swój sposób szczęśliwy. Ale mnie na pewno by to nie wystarczyło. I dlatego ja szukam uparcie mojego szczęścia.

piątek, 18 grudnia 2015

Dobre picie

Dziś, dla rymu z wczorajszą notką, o dobrym piciu. Czyli o moim stosunku do picia procentów, bo wodę (czyli H2O) piję chętnie. Ale wódę (czyli C2H5OH) pijam bardzo rzadko - dokładnie można powiedzieć, że okazjonalnie. DO tego można mi ją powierzyć spokojnie, a ja jej prawie nie upiję nawet w ciągu miesiąca, choćbym i chciał - bo zapominam o jej istnieniu. U mnie wódka się przechowa bez problemu.

Pochodzę z rodziny inteligenckiej. Nigdy nie piło się w niej wódki do świąt, takich jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Nie jestem do tego przyzwyczajony. To nie mój zwyczaj. A jeśli piło się w czasie przyjęcia imieninowego, to może dwa lub trzy toasty i nikt nigdy się nie zwalał pod stół, a nawet nie był wstawiony. A na co dzień nie piło się w niej ani wódki, ani wina, ani piwa. Można było cały czas żyć bez alkoholu, zaś wypełniony nim barek był bezpieczny. Wiem, że dla wielu osób to mało atrakcyjne perspektywy :-)

I cieszę się, że mam takie nieżyciowe zasady we krwi. Lubię się napić, ale nie mam na to ciśnienia. Nie muszę tego robić. A na pewno nie lubię picia, gdy przeistacza się w jakiekolwiek awantury lub konflikty. Nawet nie ze mną, ale naokoło mnie. W takich stacjach czasem wyobrażam sobie, że trafiłem do jakiejś meliny pijackiej nieomal. Ale mam nadzieję, że życie mi oszczędzi takich sytuacji przyszłości ;-)

czwartek, 17 grudnia 2015

Dobre bicie

Opowiadano mi kiedyś historię o parze, w której jeden z partnerów lekko pobił drugiego dla jego dobra. Chciał bowiem aby tamten się na niego obraził i odszedł od niego, bo jego partner nie poświęcał mu dość czasu i był to związek kulejący. Efekt był na krótką metę przeciwny - tamten nie odszedł i tak naprawdę tylko coraz bardziej buksowali kołem w tym rowie, do którego wpadli swoim autem miłości.

Nie wiem jak skończyła się ta sprawa, bo i osoba, która mi to opowiadała straciła ze mną kontakt. Ale z tego co zrozumiałem, obaj partnerzy byli zacięci w swoich sądach. I ciężko im było ustąpić sobie nawzajem. A do tego po wypiciu alkoholu te zacięcie się u nich wzmagało. Zaś cała afera była chyba - o ile pamiętam - właśnie po takim "zaprocentowaniu".

Sam nie pochwalam picia, jeśli miałoby prowadzić do konfliktów. W ogóle nie bardzo pochwalam picie, bo jakoś nie bylem w nim wychowywany. Po prostu nie mam potrzeby opijania czegokolwiek. Napić się kieliszek lub dwa - w porządku. Ale to co innego niż napić liter czy półtora na 2-3 osoby. W każdym razie jeśli jakieś zachowanie jest potencjalnie konfliktogenne w związku, to moim zdaniem partnerzy powinni go unikać jak ognia, a nie celebrować :-)

środa, 16 grudnia 2015

Tyle pracy o nic

Nie bardzo lubię korespondować mailem lub na portalach w czasie poznawania się. Zdecydowanie wolę przejść na komunikator, który pozwala pisać ze sobą w czasie rzeczywistym lub do niego zbliżonym. Czasem jednak wymienia się tylko maile na portalu lub e-mailem. Niedawno miałem taką zabawną korespondencję.

Dość szybko wyszła sprawa pokazania zdjęć, wiec wkleiłem do maila na portalu anonsowym linki z dysku GG. Jednak nie udało się tego otworzyć mojemu rozmówcy. Dopiero potem zauważyłem, że program mailowy portalu wstawia spację do linku. Napisałem o tym rozmówcy, ale on nadal nie potrafił siebie poradzić i nalegał na wysłanie zdjęcia mailem. Więc skłamałem, że go nie mam. W końcu odstałem od niego maila bezpośredniego i wysłałem tam linki. W odpowiedzi przyszła informacja, że nie jestem w jego typie.

Śmieszne było to, że w sumie wymieniłem około 25 maili zanim do tego wniosku się doszło. A wszystko przez te spacje w linkach i marnowanie czasu na obejrzenie zdjęcia. Z drugiej strony, wolę te 25 krótkich maili niż wielogodzinne pisanie zakończone klęską z powodu niedobrania się na zdjęciach. Dlatego chętnie przechodzę takie etapy w poznawaniu się, które pozwalają od razu odsiać nieodpowiednie przypadki :-)

wtorek, 15 grudnia 2015

Horda czy Ally?

Porównanie Hordy i Ally można zrobić także w obecnie używanym dodatku gry czyli Warlords of Draenor. Obie strony mają tam garnizony w innych częściach tego kontynentu. Garnizon Aliansu jest w fioletowych tonacjach bardziej. Garnizon Hordy jest w śnieżnym klimacie. Pojęcie o tym jak one wyglądają dają ekrany ładowania się obu garnizonów w grze. Oto garnizon w Aliansie.

A poniżej ekran startowy garnizonu w Hordzie. Mimo, że Horda jest rozumiana jako mroczniejsza strona, to jej garnizon wydaje się bardziej jasny niż garnizon Aliansu, przynajmniej na ekranie ładowania. W sumie to prawda - dzięki ośnieżeniu jest w nim wiele jasności, a garnizon w Aliansie wydaje się mroczniejszy.

Ja przywiązuję wagę także do takich dupereli jak ekran startowy. Może to siła sugestii, ale ekran ładowania się garnizonu w Hordzie bardziej mi się podoba. To dobrze, bo granie jakie teraz robię po tej stronie jest po prostu odrobinę przyjemniejsze. 

I oby przyjemniejsze było także docelowo cale moje życie :-)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Harrison Jones

Kolejnym dobrym znakiem było dobycie cennego najemnika. To Harrison Jones. Nieprzypadkowa nazwa, świadomie nawiązująca do Indiany Jonesa i grającego go Harrisona Forda. Podobnie jak Indiana Jones stoi on w swoim nieśmiertelnym kapeluszu. Harrison Jones ma zawsze dwie cenne umiejętności. Ale mnie trafił się od razu na najwyższym poziomie z trzecią umiejętnością, która idealnie pasowała do niego. Trudno było sobie wyobrazić lepszego farta. 

Kolejna dobra wróżba dla mojego grania w Hordzie. A granie to nie tylko Horda. To także pozytywny wpływ na życie i pobudzenie do działania także w realnym świecie. I dlatego cenię sobie te znaki, które gra mi tak daje.

Czasem w życiu przydaje się pomoc nawet ze strony gry komputerowej. Wiele osób uznaje, że granie to głupie marnowanie czasu. A czy nasze piękne poważne życie to nie jest takie samo marnowanie czasu? Czy to, że wykonujemy pracę konieczną dla egzystencji musi być od razu uznawane za coś automatycznie wzniosłego? 

Po prostu WoW sprawia, że mam bardziej wyluzowany stosunek do świata :-)

niedziela, 13 grudnia 2015

Skoll

Ork grający po stronie Hordy to twardziel. Honorowy wojownik. Do Orka pasuje wilk. Orkowie mają wilki jako wierzchowce. Loque Nahak pasuje bardziej do blood elfa w Hordzie. Ten pet jest bowiem jakby damski i metroseksualny, podobnie jak blood elf. Dlatego ucieszyłem się, gdy w kilka dni potem oswoiłem Skolla - innego rzadkiego peta, także z Northrendu. Zdecydowanie bardziej pasuje do Orka. Na ilustracji obok widać go z moim hunterem z Hordy oraz najemnikiem, z którym chodzę po Draenorze.

Skoll jest jakby śnieżny, niebiesko-biały. I ma białe błyskawice w futrze. Wygląda bardzo pięknie. I idealnie pasuje do Orka. Biegam więc z tym petem. Ale na jego oswojeniu się nie skończyło. W ciągu dwóch tygodni zdobyłem komplet egzotycznych zwierząt, na których mi zależało, w tym jednego zwierzaka, którego nigdy wcześniej nie oswoiłem.

To też potraktowałem jako dobrą wróżbę dla Orka. No i ciekawiej mi się gra z tymi zwierzakami, które tak bardzo chciałem mieć.

sobota, 12 grudnia 2015

Więcej petów

Pet to po angielsku zwierzak domowy. U huntera w Wowie to współtowarzysz walki, oswojone zwierzę. I z petami miałem ciekawą sytuację zaczynając grę w Hordzie. Najbardziej chyba jednak upragnionym petem w grze jest Loque Nahak - piękny kot z Northrendu. Tego typu bestie zjawiają się raz na kilka godzin i trzeba mieć szczęście aby na nie trafić (przed innymi hunterami). I mnie się trafił po niecałej godzinie szukania! 

Na innych moich hunterach czasem spędzałem cale miesiące zanim na niego trafiłem. Trudno o lepszy znak. Na ilustracji przedstawiam Loque Nahaka z mojego starego huntera z Aliansu, z dawnych czasów. Po prostu mam ten obrazek gotowy, a Loque Hanak wygląda na nim w całej swojej okazałości.

Potrafię przywiązywać wagę do takich z pozoru drobiazgów. Traktuję to jako bardzo dobrą wróżbę dla mojego grania po stronie Hordy. Więc żegnając się z Aliansem pokazuję dziś huntera draenei z Aliansu właśnie.

piątek, 11 grudnia 2015

Mniej roboty

Postanowiłem zakładając moje nowe postacie w Hordzie, że ograniczę do minimum pracę jaką mam przy nich zrobić. Dlatego nie wybrałem im żadnych profesji drugorzędnych. W Aliansie miałem trzy z czterech takich profesji (pierwsza pomoc, gotowanie i rybołówstwo). Ale po co mi one, skoro to, co dzięki nim się uzyska można kupić na aukcjach? A bandaże, które się robi dzięki pierwszej pomocy, w praktyce nie są używane. 

Zaś profesje trzeba rozwijać i ciągną się one za postacią, nie można ich już skasować. Dlatego zostawiłem w tym zakresie czyste konto. Ale to nie jedyna zmiana. Wprowadzę także zmiany w garnizonie w Draenorze. Tylko postać główna będzie miała w miarę rozbudowany garnizon. Postacie dodatkowe będą miały ograniczony, wymagający o wiele mniej czasu. Chcę bowiem ograniczyć codzienne rutynowe prace w garnizonie do niezbędnego minimum.

Mam też pomysł na to aby inaczej rozłożyć w garnizonie akcenty. W Aliansie inwestowałem w najemników przynoszących zasoby dla garnizonu. W Hordzie zainwestuję w przynoszących pieniądze. Zasoby nie są bowiem tak użyteczne z czasem, zaś pieniądze w grze zawsze się przydadzą. Choćby po to, aby kupić za nie token do przedłużenia czasu gry. A zatem moja Horda wymagać będzie mniej pracy.

czwartek, 10 grudnia 2015

Teraz Horda

Przez ostatnie kilka lat grałem w Wowa po stronie Aliansu. Dawniej zaś grałem po stronie Hordy. Teraz postanowiłem wrócić do korzeni. I założyłem nowe postacie w Hordzie, na innym serwerze niż posiadane przeze mnie w Aliansie. Zapisałem się też do polskiej gildii i mogłem porównać obie polskie gildie, w których jestem po obu stronach. 

Gildia w Aliansie kiedyś była potężna, ale dziś to jedynie cień jej dawnej wielkości. Nie ma w niej wiele osób online. Nie da się z nią zrobić żadnego rajdu. Gildia w Hordzie ma 4-5 razy więcej ludzi online niż gildia w Aliansie. I faktycznie się coś w niej dzieje, robią rajdy (choć częściowo też z obcymi graczami, ale jednak z wyraźnym wsadem własnym). Można więc z nimi coś zrobić.

Dlatego nie żałuję, że wróciłem do Hordy. Ale istotne są też inne zmiany, które wprowadziłem w tych postaciach, które teraz utworzyłem. Po prostu uczę się na dawnych błędach i nie popełniam ich ponownie. Teraz mogę dzięki tej nauce założyć postacie, które nieco inaczej skonfiguruję.

środa, 9 grudnia 2015

Powrót Wowa

Ostatnio miałem dwumiesięczną przerwę w graniu w World of Warcraft, czyli popularnie w Wowa. Podjąłem od sierpnia inną pracę, myślałem więc, że nie będę miał siły i chęci na granie. Ale kolega zachęcił mnie aby znów zagrać, więc wróciłem do gry. I zaobserwowałem dzięki temu u siebie jak bardzo ta gra pomaga mi w życiu.

Czas na granie potrafiłem wygospodarować nawet wieczorami i w nocy. I dzięki graniu stałem się bardziej ożywiony. Kładłem się na drzemki w ciągu dnia dopiero wtedy, gdy naprawdę bylem zmęczony. W czasie, gdy nie grałem bywało że czułem ciągle zmęczenie i kładłem się spać znacznie częściej. Widocznie jednak granie bardziej mnie mobilizuje także do życia poza samą grą. I niech tak zostanie.

To oczywiście bardzo pozytywny wpływ i nie zamierzam go likwidować, skoro się przekonałem o jego wartości. Jak się okazuje, czasem coś, czego się obawiamy, wcale nie jest takie złe. Zatem zaczynam przygodę z Wowem ponownie, ale z nieco innej strony :-)

wtorek, 8 grudnia 2015

Stary kurwiszon

Wśród odwiedzających mnie na jednym z portali gejowskich był pewien użytkownik w wieku dwa, lub nawet trzy razy przekraczającym mój obszar zainteresowań. Nie odwiedzałem go zatem w zamian, bo nie byłem nim kompletnie zainteresowany. Ale zwróciłem uwagę na to, że on odwiedza mnie regularnie. Nie było w tym jednak nic dziwnego - widocznie szuka kogoś w moim wieku. Po prostu zapamiętałem jego (łatwy zresztą do zapamiętania) nick.

Jakiś czas potem rozmawiałem z moim kolegą i okazało się, że to jego były facet założył profile na portalach gejowskich i - można bez przesady powiedzieć - kurwi się tam. I okazało się, że to właśnie ten sam użytkownik! Sprawa się wyjaśniła, widocznie mnie pamiętał, i dlatego mnie odwiedza. Tym razem odwiedziłem jego profil.

A raczej próbowałem go odwiedzić - bylem bowiem przez niego zablokowany. No to oczywiście zablokowałem go ze swojej strony. Zawsze blokuję ludzi, którzy mnie blokują. Prosta wzajemność. Ale tego pana kurwiszona zablokowałbym i bez wzajemności. 

Jak widać, można zejść na psy w każdym wieku.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Bądź poważny

Jedna z odbytych niedawno rozmów na czacie warta jest uwiecznienia. Rozmowa jak wiele innych. Mój rozmówca szuka szybkiego seksu. A ja szukam związku. On dopytuje się o sprawy seksualne,a mnie role w analu i tym podobne duperele mało obchodzą. Ja szukam poważniej relacji, a on przygody. I co się dzieje, gdy on uświadamia sobie, że nie szukam tego samego?

W gniewie i złości napisał mi takie oto podsumowanie - bądź poważny do końca życia. I oczywiście zamknął okno rozmowy. Uśmiałem się z tego. Owszem, szukam na poważnie i do bardzo poważnej życiowej relacji. Ale prywatnie nie muszę być śmiertelnie poważny na co dzień. A tym bardziej do końca życia. 

Natomiast na pewno nie bawi mnie dobieranie do czegoś, czego po prostu nie szukam, czyli do szybkiego seksu. Lubię seks, ale nie lubię seksu jałowego. Taki seks mi jest zwyczajnie zbędny. Jeśli chcę mieć seks, to z pełnią doznań. A takiego seksu nie robi się byle jak i z byle kim. Ale szukający przygód o tym nie pamiętają.

Ich sprawa :-)

niedziela, 6 grudnia 2015

Gejowski mainstream

Czasem anons jest małą próbką filozoficznych rozważań o ludzkiej naturze. I czasem skłania, tych bardziej inteligentnych oczywiście, do pewnej refleksji nad naszym gejowskim człowieczeństwem. Oto taki anons, który daje do myślenia (w wykonaniu pewnego 21 letniego Bogdana, jak głosi nagłówek anonsu):

Muszę sobie załatwić pracę-wolontariat z osobami z Zespołem Downa po to, żeby sprawdzić, czy są bardziej komunikatywni i inteligentni od przeciętnego geja na Gejowie.

Myślę, że na Gejowie i na czatach geje są przeraźliwie komunikatywni. Ale w lakonicznej i doprowadzonej do perfekcji formie. Idealnie dopasowanej do szukania szybkiej ustawki na równie szybki seks. W tym zakresie ich komunikatywność jest na pewno wzorowa. 

Oczywiście nie każdy szuka szybkiego seksu, a ci, którzy go nie szukają na pewno mogą narzekać na inteligencję i komunikatywność szukającego przygód ogółu. Ja już przestałem mieć o to pretensję. Taki po prostu jest ten gejowski mainstream, który się jawi na czatach i anonsach oraz profilach w necie. A ja najzwyczajniej szukam czegoś innego :-)

sobota, 5 grudnia 2015

Hejterek

Hejcenie w odpowiedzi na zamieszczane w sieci anonse to typowa metoda małych hejterków. Ludzi, których nie stać na to aby krytykować jawnie, więc kryją się za anonimową odpowiedzią na anons, przy zadeklarowaniu oczywiście fikcyjnego maila zwrotnego. Już przywykłem do tego, że co jakiś czas dostaję takie debilne liściki, ale dziś chciałbym przytoczyć swoistą perełkę takiego hejcenia. Oto ten list w pisowni oryginalnej:

skoro tak dobrze ci idzie dogadywanie sie z mlodymi to dlaczego caly czas szukasz cwaniaku haha debile to sie jeszcze moze na te teksty biora hahaha partner kurwa od 7 bolesci papa

Nie będę krytykował jego formy, bo rozumiem, że pisany jest roboczo, bez bawienia się w duże litery, interpunkcję i polskie znaki. Nie mam w tym nic złego, jeśli komunikację traktuje się jako swoisty brulion. Natomiast debilne jest w tym co innego - żenujące mylenie pojęć. Dogadywanie się dobrze z kimś (na przykład z jakąś grupą wiekową) nie oznacza automatycznie łatwości znalezienia tam partnera. Ale po takim hejterze trudno się spodziewać czegokolwiek rozsądnego.

Zadziwia mnie to, jak wiele jest niespełnionej emocjonalności u niektórych ludzi, i zapewne ona się przekształca w taki hejt wobec innych. Człowiek posprzątany w środku nie hejci innych naokoło. Nie potrzebuje się tak zniżać i rozdawać takich śmiesznych ciosów, beznadziejnych i wystawiających jedynie jemu świadectwo. No ale to już nie mój problem. Ja tylko się cieszę, że mogłem ten debilny hejt zachować dla potomności ;-)

piątek, 4 grudnia 2015

Sądy na 99%

Kategoryczne sądy są bardzo śmieszne w anonsach, ale często się je spotyka. Zresztą, formalnie są one kategoryczne, a tak naprawdę zapewne autor nie sądzi literalnie tego co pisze. Gdy się bowiem wskazuje na 99% populacji posiadające jakąś cechę, to faktycznie powinno się to robić w sposób przemyślany. Oto przykład anonsu, który to podaje jako słowa na wiatr (a potem moje dwa 99% sądy):

99% facetów to oszuści, kłamcy i seksoholiki którzy obiecują że odeślą swoje zdjęcie a tego nie robią, jak ja wysyłam swoje zdjęcia i tak później nie dotrzymują oni słowa i zrywają kontakt. Młodzi lepiej żyć w celibacie lub sami niż dać się oszukać dla starych zboków. Pozdrawiam chłopak 25 letni z Suwalszczyzny

Tak mi się akurat kojarzy, że ja na tego autora anonsu już trafiłem, w sensie kojarzenia jego anonsów - ale nie byłem w stanie sobie przypomnieć co to były za anonse. I nawet nie chciało mi się już tego sprawdzać w anonsach, które były już opublikowane. Być może analiza jego poprzednich anonsów mogłaby rzucić odrobinę światła na tę jego gorycz - ale w 99% (tu chyba mój sąd jest uprawniony) chodzi po prostu zapewne o to, że przez długi czas nie może znaleźć nikogo. Ja w takiej sytuacji patrzę jednak pozytywnie - jeśli nikogo nie poznaję, to oceniam, że dzięki mojej czujności uniknąłem fakapów. Wolę już nikogo nie poznać≤ niż wpaść się na jakąś rafę lub mieliznę.

Zaś co do zdjęć - doceniłem genialne rozwiązanie dysku GG. Kopiuję tylko linki do zdjęcia, mogę je potem skasować i już zdjęcia się nie zobaczy. Mało kto raczej ściąga zdjęcie na dysk, jeśli ktoś podejrzy fotkę na dysku GG i oceni, że nie jestem w jego typie to na 99% (tu akurat mogę tak kategoryczny sąd zaryzykować) zdjęcia już nie ściągnie - bo i po co? Tak czy owak, mając dysk GG ja byłem w porządku, wysłałem zdjęcie, a teraz ta druga osoba może uczynić swój krok.

A jeśli ktoś nie pokazuje swojego zdjęcia - to sam skreśla się z poważnego kontaktu :-)

czwartek, 3 grudnia 2015

Mądra cipa

Czasem znajduje się anonse mające ciekawy charakter. Dziś zaserwuję anons kogoś, kto określa się jako (przez dopełnienie) mądrą cipę. Ta mądra cipa ma 22 lata. Oto treść takiego anonsu:

Hej! Szukam fajnego mężczyzny po 30 roku życia na dłuższą relacje. Oparta ona ma być na szczerości, przyjaźni, trochę opiece. Jestem zdrowy, ambitny, sadze ze inteligentny, oraz życiowo doświadczony i fajny. W seksie lubię być uni lub pas. Gdy jestem pasywem lubię albo romantyczne zbliżenia, albo uległość. Nie oczekuje byś się zakochiwał, ale fajnie jakbyś widział we mnie kogoś wiece niż dwie dziury do wkładania kutasa. :) Na pewno seks analny na początku znajomości odpada. Szukam kogoś kto mi pomoże, a nie będzie pisał o tym, ze jest wykładowcą, lekarzem, prawnikiem albo profesorem - nie potrzebne mi malowane obrazki Twojej osoby a konkretne działania. Serio nie jestem jakaś głupią cipą, żeby polecieć do łózka z kimś, bo ktoś mi opowie jakieś historie na swój temat. Wyczuwam kłamstwo na kilometr - mimo wieku. Chcesz się poznać i mi pomoc? Chętnie nawet już dziś! :)

Jak zwykle mamy tu recenzję postępowania wielu osób ze środowiska - kłamstwa, które trzeba wyczuć na kilometr. I bardzo mądre podejście mówiące o tym, że analu nie trzeba od razu robić. I jeszcze piękniejsze stwierdzenie, że człowiek to nie dwie dziurki do wkładania kutasa. Szkoda, że tak mało osób o tym pamięta, dlatego warto o tym przypominać.

Jednak jest też łyżka dziegciu. Chłopak wyraźnie oczekuje sponsoringu - i to zapewne w bardziej zaawansowanej formie, skoro (jak pośrednio to pokazuje w swoim anonsie) pragnąłby mieć lekarza czy prawnika, a więc osoby przysłowiowo dobrze sytuowane. 

Cóż, każdy ma swój sposób na życie ;-)

środa, 2 grudnia 2015

De gustibus

De gustibus non est disputandum - o gustach się nie rozmawia. To stara rzymska maksyma dotycząca także elegancji i dobrego smaku. A tymczasem ktoś odważnie postanowił drążyć ten temat w swoim anonsie. Oto ten krótki, ale dobitny przykład:

Jestem brzydki 25lat Pas i szukam brzydkiego do zwiądzku

Brzydko to wygląda, bez kropki na końcu, z jednym błędem w słowie, jedną spacją nie dopisaną gdzie trzeba i jednym słowem niepotrzebnie pisanym wielką literą. Ale tak na poważnie - to sprytne posunięcie marketingowe. A raczej sprytna prowokacja. Kto wie, czy niektórzy się tym nie zainteresują, aby sprawdzić, czy faktycznie ktoś jest brzydki, czy tylko tak udaje.

W końcu nie od dziś wiadomo, że nie ma idealnie pięknych osób. Jedni się podobają innym, drudzy nie. Ktoś, kto nawet we własnym przekonaniu jest brzydki, wcale nie musi się nie podobać komuś innemu. I tylko jeden logiczny zgrzyt jest w tym anonsie - jeśli autor szuka brzydkiego (w domyśle - brzydkiego w sowim własnym przekonaniu), to znaczy że chce budować związek z kimś, kto mu się nie podoba. Ale myślę, że miał na myśli potoczny odbiór - czyli, że szuka kogoś, kto jet brzydki dla świata. 

Oby dało się to spuentować tak: brzydka sprawa, piękny związek ;-)

wtorek, 1 grudnia 2015

Druga wiara

To dziś przewrotnie o drugiej wierze. Skoro poruszamy się po anonsach, a ja trafiłem kilka anonsów dalej na kolejną perełkę. Ale tym razem druga wiara nie jako kolejna wiara danej osoby, ale jako druga osoba, z wiarą właśnie. Oto bowiem wyjaśnienie, dlaczego mam wiarę właśnie na myśli:

Witam. Mam dwie słabości, jedna to lubię się przebierać a drugą są księża. Może się znajdzie taki, który potrzebuje młodego uległego chłopaka i do tańca i do różańca... Poprowadzę dom, ugotuję, upiekę, opiorę i wypieszczę. Tylko proszę niech mi nie odpisuje ksiądz Marian z Humnisk jak zwykle, bo ja nie wybieram się do NJ.

Słabość do księży to ciekawy fetysz. Każdy może mieć jakiś fetysz i inni mogą go nie do końca rozumieć. Zabawne jest świadomie zapewne użycie w anonsie znanego powiedzenia, do tańca i do różańca. W przypadku znajomości z księdzem nabiera ono także zabawnie dosłownego znaczenia.

Ciekawe, tak a propos, czy ten chłopak jest religijny i faktycznie odmawiałby ów przysłowiowy różaniec ze swoim księdzem. Być może tak, być może nie. Fetysz do księdza wcale nie musi oznaczać automatycznie super głębokiej wiary w samym sobie :-) A raczej oznacza fetyszowe zainteresowanie kimś niedostępnym i po części jakby "z innego świata". Tak przynajmniej to rozumiem. 

A zatem drogi anonsowiczu - z Bogiem :-)

poniedziałek, 30 listopada 2015

Drugie RPG

Tym razem pora na inny anons, położony dosłownie kilka nanosów dalej od wczoraj prezentowanej drugiej Japonii. Więc dziś nazwę go drugim RPG. Tym razem to coś dla mnie, bo lubię gry RPG. Choć jednak nie do końca dla mnie. Najpierw przytoczę anons:

Hej. Jeśli jesteś fanem RPG-ów takich jak The Elder Scrolls, Dragon Age, Mass Effect, Gothic - To odezwij się do mnie. Osobiście interesuje się rynkiem gier od wielu lat. Znam większość produkcji od roku 2000 do dzisiaj. Przede wszystkim jestem graczem RPG-owym. Chciał bym poznać osobę, która podobnie jak ja Lubi GRY i ma ochotę wspólnie rozwijać to zainteresowanie. Sam mam 22 lata i interesują mnie osoby w wieku od 18 do 25 roku życia. Zapraszam do kontaktu.

Lubię RPG, ale bardziej MMORPG, a dokładnie moją grę - World of Warcraft. Nie gram w inne gry, nie mam na to ani czasu, ani chęci. WoW zajmuje wystarczająco wiele czasu. Więc raczej nie pogramy razem z tym kimś, chyba że on by spróbował WoW-a.

Napisałem do niego, że jeśli chciałby grać w WoW-a to znam dobrą polską gildię. Zaznaczyłem, że nie jestem w jego widełkach wiekowych. I zdumiało mnie to, co on napisał - zapytał czy mam poniżej 18 lat. No cóż, jakby do tych 18 lat dodać 30 to byłby akurat mój wiek :-) Oczywiście gdy mu napisem ile mam lat, to korespondencja, nawet o samej grze, zakończyła się.

Game over? ;-)

niedziela, 29 listopada 2015

Druga Japonia

O Polsce kiedyś Lech Wałęsą mówił, że będzie drugą Japonią. A tak naprawdę w anonsie, który dziś przytoczę pojęcie "druga Japonia" jest inaczej rozumiane. Otóż ktoś chce, aby Japonia była dla niego drugą ojczyzną. Pierwszy taki przypadek, z którym się stykam. Oddajmy głos autorowi:

Witaj. Lubisz kulturę Azji? Fascynują cię zwyczaje Samurajów? Oglądasz Anime? Smakuje ci Sushi? Chciał byś żyć na wyspie? Marzysz o wyjechaniu daleko z Polski? Lubisz spokój wsi? Chciał byś żyć we własnym domu? Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na większość pytań to Japonia jest miejscem dla ciebie. Ja osobiście planuje wyjechać na stałe do tego kraju za kilka lat. Do tej pory chce dobrze nauczyć się języka, lepiej zgłębić historię i nauczyć się zwyczajów tam panujących. Myślę też o wyjeździe w celach turystycznych. Chcę poznać osobę, z którą w przyszłości tam się osiedlę. Sam jestem gejem i mam 22 lata. Interesuje mnie gej w wieku od 18 do 25 lat. Wstępnie oferuję swoją przyjaźń i z czasem liczę, że rozwinie się z tego związek.

Pięknie jest mieć marzenia życiowe, i jeszcze piękniej tak konkretnie ujęte. Trudno będzie jednak naleźć kogoś, kto tak samo pragnie osiedlić się w Kraju Kwitnącej Wiśni. Oczywiście każdy by tam chętnie zamieszkał gdyby mu dano to na tacy. Ale co innego podjąć trud, opanować język, zamieszkać tam z myślą o pozostaniu być może do końca życia. 

Jednak każdy chyba z nas ma swoją drugą Japonię. Nie tę realnie istniejącą, ale wymarzoną, uplecioną z własnych - być może nierealnych - marzeń. Każdy z nas ma jakieś marzenia, które chciałby spełnić, choć pewnie dla większości z nas nigdy to się nie uda. 

I właśnie warto żyć dla takich marzeń :-)

sobota, 28 listopada 2015

Kwinesencja geja?

Tytuł posta mówi już sam za siebie. W pewnym momencie trafiłem bowiem na jakiś profil internetowy, którego właściciel pod koniec swego opisu zamieścił ciekawy fragment, a raczej wyliczankę, którą zdecydowałem się przytoczyć. Myślę że warta jest uwagi, oto ta wyliczanka:

To bardzo źle o Tobie świadczy:
- telefon w Orange
- buciki z literką "N"
- zainteresowania modą, mediami, fryzjerstwem
- spożywanie sushi, lasagne i tiramisu, picie latte, frappe, ...
- irokez
- mączna twarz
- woń perfum pod wiatr

Czyżby to była kwintesencja geja? Albo raczej geja-cioty? Przyjrzyjmy się temu. Czemu akurat Orange? Tego nie rozumiem, ja bym stawiał na Play bardziej jako taką gejowską markę, bo wydaje mi się bardziej budująca wizerunek marki celebryckiej. I te pokręcone logo :-) Mam akurat Orange jako telefon do kontaktów z gejami - czyżby mój wybór (z zupełnie merytorycznych powodów wykonany) był na czasie?

Bucików z literą N nie mam. Fryzjerstwem owszem interesuje się - gdy sam strzygę się maszynką elektryczną do skracania włosów ;-) To jednak bardzo proste zainteresowanie. Lubię sushi, ale ostatnio nie jem. Tiramisu też mogę zjeść, ale wolę kremówkę. Kawę piję prostą, a teraz nawet zbożową. Irokeza nie mam, Apacza też nie. Mączna twarz? Nie mam pojęcia co to, mnie się by kojarzyło z misiem - mąka to chleb, a chleb jest pulchny ;-) Woń perfum pod wiatr? Zdecydowanie nie. W sumie wniosek z tego wyliczenia jest prosty - geje-cioty to zniewieściale fircyki.

I pewnie dlatego długo nie będą tolerowani przez "zwykłych hetero frajerów" prowadzących "normalne życie" bez udziwnień :-)

piątek, 27 listopada 2015

Welcome to Horde!

Miałem od sierpnia zakonserwowanego Wowa (czyli World of Warcraft), moją grę MMORPG, w którą gram od - nomen omen - 10 kwietnia, ale na kilka ładnych lat przed tamtym sławnym 10 kwietnia. Konserwacja tego rodzaju gry polegała nie tylko na tym, że pokończyłem wszystkie bieżące aktywności, na przykład odebrałem wszystkie wystawione w grze aukcje. Miałem też kupiony token, pozwalający mi wrócić do gry z 30 dniowym abonamentem w dowolnej chwili, bez wydawania rzeczywistej kasy. 

Tym razem kolega mnie zachęcił aby razem zagrać. Ale dokonaliśmy wielkiej zmiany, zamiast grania po stronie aliansu przeszliśmy do Hordy (czyli tej niby "złej" strony). Dla mnie to nie pierwszyzna, przez pierwsze kilka lat grałem w Wowie właśnie po stronie Hordy głównie - dla znawców tematu nadmienię, że było to w czasach Burning Crusade i Lich Kinga. Do Aliansu wróciłem dopiero od Kataklizmu, przez Pandarię i obecnie Draenor. 

Udało nam się znaleźć szybko polską gildię, o wiele bardziej aktywną (więcej graczy on-line i więcej gilowych przedsięwzięć) niż moja gildia po stronie Aliansu na innym serwerze. Jednak moi Alianci wciąż się liczą - używam ich do pasywnego zarabiania kasy (rozsyłam moich najemników na misje w Draenorze), kupuję przez nich dla postaci Hordy heirloomy i zbieram kasę na kolejny token dający następny miesiąc grania. Póki postacie w Hordzie nie staną same na nogi, mój Alians będzie na nie zarabiać.

Już widzę, że po powrocie do Wowa jakoś mam lepsze samopoczucie także w życiu poza grą i lepsze wyniki w pracy - tylko czy ten wpływ się utrzyma? ;-)

czwartek, 26 listopada 2015

Dysk GG

Polubiłem dysk GG. Te praktyczne urządzenie wirtualne ma dla mnie jedną fajną zaletę - można dzięki niemu łatwo wkleić komuś link do własnego zdjęcia. Pytanie dlaczego tak mnie to cieszy, skoro można takie zdjęcie po prostu komuś wysłać. Zalet dysku GG jest kilka. I właśnie dlatego on mnie tak rajcuje.

Pierwsza, ważniejsza zaleta, to psychiczna wygoda wysyłania zdjęcia. Zdjęcie przesłane wprost w mailu może zostać u danej osoby w poczcie, nawet jeśli ona ze mną zerwie kontakt. Nie lubię zostawiać swoich zdjęć u obcych ludzi. Jeśli zaś ktoś mnie zobaczy na internetowej stronie dysku GG i mu się nie spodobam, to po prostu zerwie ze mną kontakt nie ściągając raczej mojego zdjęcia na swój komputer.Lżej się czuję na duszy wiedząc że moje wizerunki nie spoczywają na czyimś kompie ;-)

Druga techniczna zaleta to oszczędność miejsca na komputerze. Nie mam tu na myśli kasowania z komputera zdjęcia obecnego na dysku GG, choć można i taki numer zrobić. Mam na myśli oszczędność miejsca przy posyłaniu linku do zdjęcia mailem - mail z linkiem to kilka kilobajtów, zaś mail ze zdjęciem - ze dwa megabajty. Wysyłając zdjęcie do wielu osób mnożę te megabajty bardzo szybko. I zaśmiecam swój własny dysk. Mogę oczywiście skasować wysłane maile z dysku, ale tracę wtedy także ich treść. 

Mimo że GG używam już drugorzędnie, to jego dysk ma dla mnie pierwszorzędną wartość ;-)

środa, 25 listopada 2015

Zbyt aktywny?

Oto przykład anonsu, który ma (kto wie) może ciut za wysokie wymagania do wielu osób. Choć z punktu widzenia niektórych ludzi nie ma tu wysokich wymagań. Myślę jednak, że są to wymagania z nieco niewłaściwie rozłożonymi akcentami. Oto anons, aby było wiadomo do czego się odnoszę:

Mam 24 lata, 171 wzrostu i mniej niż 60 kilo wagi (ale chcę trochę przytyć na siłowni - to tak na marginesie;)) Szukam docelowo faceta na stałe. Podobam ci się a ty podobasz się mi? Poznajmy się. Szukam kogoś z wspólnymi zainteresowaniami, tj chcącego dbać o siebie i chodzić na siłownię, basen, lubiącego rower, na wiosnę chcę się też nauczyć jeździć na rolkach. Mało miałem wspólnego ze sportem, ale chcę właśnie zacząć, a z kimś byłoby raźniej. Spacery, podróżowanie,oglądanie filmów, imprezy raczej okazjonalnie. Szukam męskiego faceta, nie kluchy. Najlepiej trochę starszego, podobnego wzrostu lub nieco wyższego (do 35 lat). Ja pracuję, i chociaż praca zwykła, to jestem samodzielny i chciałbym poznać kogoś, kto też umie zadbać o siebie/ Wtedy możemy dbać o siebie nawzajem. Napisz o sobie choć dwa zdania jeśli już odpiszesz na to ogłoszenie. Zdjęcie w załączniku.

Zawsze podejrzanie patrzę na gejowskie deklaracje dbania o siebie, bo w wielu wypadkach są nawet mocno przesadzone. Tym razem tak samo, ale na szczęście nie w stronę solarium, czy godzinnego malowana się w łazience. Myślę, że autor anonsu proponuje zbyt jednostronnie aktywne życie. Koncentruje się na basenie, rowerze i siłce, ale już rzadko kiedy zwyczajnie pójdzie na spacer. 

A w czasie spaceru można i odpocząć, i pogadać milo ze sobą na różne tematy. Tak samo oglądanie filmów, które można przecież robić w domu na komputerze, nie za bardzo go ciekawi. Rozumiem, że okazjonalne mogą być imprezy, ale w życiu codziennym przyda się chwila oddechu, a nie ciągłego treningu ciała. Moim zdaniem z tego anonsu przebija ukryty kompleks niższości i konieczność sztucznego, zbyt nachalnego doskonalenia się. 

A przecież doskonalenie i dbanie o siebie można robić bez napinania się ;-)

wtorek, 24 listopada 2015

Zawieszony fakap?

Tego samego dnia, którego miało miejsce mej doświadczenie z opisywanym wczoraj skypenisem, miał miejsce inny fakap przy komunikowaniu się z kandydatem do związku. Tym razem był to chłopak w starszym studenckim wieku, a więc bardzo godnym zaufania. Rozmowa toczyła się bardzo miło. Postanowiłem zaproponować GG

Podałem mu numer na GG ale jakoś nie odezwał się tam do mnie i jednocześnie nagle nabrał wody w usta na czacie. Interpretacja wydaje się oczywista - nie spodobałem mu się na zdjęciu w awatarze i dlatego się ukrył. Zabawne i nieco żenujące. Wiele osób przynajmniej powiadamia że nie jest się w ich typie - a wtedy wszystko jest jasne. 

Tym razem możliwa była też druga interpretacja. Jego nick na czacie miał podkreślenie z jedynką, a więc znak, że to nick wygenerowany sztucznie po zawieszeniu się poprzedniego czata. Być może ta awaria czata pojawiła się ponownie i rozmowa mu po prostu utknęła w informatycznej próżni, nie będąc ani zamkniętą, ani kontynuowaną. 

Mała to pociecha w sytuacji gdy i tak to był fakap ;-)

poniedziałek, 23 listopada 2015

Skypenis

Dziś świętuję pojawienie się nowego sowa utworzonego ad hoc - to skypenis. Czyli Skype penis. Wiąże się to z historią, która pokazuje komizm poznawania niektórych ludzi do związku. Zaczęło się to na portalu ogłoszeniowym, w którym na mój anons odpowiedział młody chłopak. On też szuka związku. I od razu zaproponował popisanie na Skype. 

Bardzo mi się to spodobało, że chodzi o szybkie usprawnienie kontaktu, czyli wyjście sobie naprzeciw. Zwracam uwagę na takie niby drobne oznaki czyjegoś nastawienia do poznawania się. Podobało mi się też pisanie na Skype, a nie rozmowa głosowa, która łatwo mogla się skojarzyć z typowym dla wielu połączeniem nie w celu gadania, ale walenia konia na kamerce

Rozmowa się rozwijała, ale w pewnym momencie mój rozmówca poprosił mnie o pokazanie penisa i sylwetki. Rozumiem sylwetkę, ale penis mnie zatkał. Napisałem mu, że straciłbym szacunek do siebie gdybym bawił się w pokazywanie fiuta na kamerkach, czy zdjęciach. A mój wspaniale się zapowiadający rozmówca natychmiast wyrejestrował kontakt ze mną na Skype i rozmowa się skończyła. 

I pokazało się, że dla niego szukanie do związku to przede wszystkim wybór fiuta, a nie człowieka ;-)

niedziela, 22 listopada 2015

Moja babiczka

Pamiętacie tę bardzo już dawną reklamę piwa Tyskie w czeskiej wersji z nieśmiertelnym zakończeniem - "moja babiczka pochazi z Chrzanowa"? Chyba to jest pierwsze skojarzenie jakie mam z tym pięknym miastem. Ale cenię sobie ludzi, którzy potrafią zdobyć się nie tylko na humor, ale także na autoironię. Oto krótki, ale dobitny przykład takiego kunsztu z anonsu pewnego mieszkańca tego grodu:

Do chrzanu! Nie ma żadnego geja z Chrzanowa!

Faktycznie do chrzanu. Ale zupełnie inaczej brzmi to, gdy wypowiada te słowa ktoś z Chrzanowa, a inaczej, gdy z innego miasta w Polsce (poza innymi miejscowościami nazwanymi wariacjami ze słowem chrzan). Ja co prawda niewiele pomogę autorowi anonsu, bo mieszkam w Warszawie - ale cenię jego poczucie humoru i dystansu. 

Nawet tak krótki anons potrafi zaświecić niczym promyczek słońca w tym mrocznym korowodzie anonsów, jaki mamy na portalach. Prawie wszystkie one są na jedno kopyto. Czasem dotyczą związku, czasem seksu. Czasem są na temat, a czasem nie są. Ale mało który jest po prostu tak genialnie zgrabnie napisany.

Kolego z Chrzanowa - nie chrzań i nie poddawaj się ;-)

sobota, 21 listopada 2015

Egzotyczny wątek

Ten anons kojarzę od razu. Autora szuka między innymi gangstera i farmera. No i ta nieśmiertelna blizna. Ale tym razem w anonsie pojawił się niespodziewany, egzotyczny wątek. Dla prawdziwej miłości można bowiem zamieszkać nawet na Antarktydzie. Oceńmy sami:

KTOŚ CHCE PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI ALBO ZNA KOGOŚ BO JA SZUKAM PRAWDZIWEGO FACET nawet GANGSTERA, FARMERA, KOMANDOSA, KRYMINALISTĘ, INWALIDĘ. Ja Marek w POLSCE na Suwalszczyźnie 25L 175/75 prawiczek ale w 100% czuje się Pasywem. Szukam przyjaźni, Miłości. Szukam też lepszej pracy fizycznej w Polsce, zagranicą. Szukam dużego faceta takiego od 180 cm a nawet od 190 cm i od 100 kg a nawet 140 kg Facet może być otyły, owłosiony, blizną na twarzy mi to nie przeszkadza bo się liczy piękno wewnętrzne człowiek a po drugie mi też tacy faceci się podobają :-) DLA MIŁOŚCI BYM ZAMIESZKAŁ NAWET NA ANTARKTYDZIE DLA PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI BYM WSKOCZYŁ NAWET W OGIEŃ. Jestem zdrowy fizycznie i psychicznie a to co napisałem to są moje bardzo mało prawdopodobne marzenie do spełnienia. NAWET WIEŻE W ZWIĄZEK W TRÓJKĄCIE, jestem porządny.

Można powiedzieć, że ta linia anonsów ma swój koloryt. I przez to pewnego rodzaju wdzięk i urok. Może nawet rozbawi co niektórych. Problem tylko w tym, że anons kogoś szukającego miłości nie powinien rozbawiać, ale zachęcać do kontaktu. A z tym już może być gorzej.

Z jednej strony autor szuka miłości i bardzo jej pragnie - co jest niesamowicie pozytywne. Ale z drugiej strony przesadnie akcentuje swoją nadmierną tolerancję. Może powstać wrażenie, że szuka byle kogo - aby tylko mieć związek. A to może oznaczać, że jeśli znajdzie do związku ciebie lub mnie, to za chwilę może trafić na kolejną osobę. Na przykład człowieka z blizną, albo gangstera. 

I być może dlatego boimy się takich zbyt otwartych na wszystkich anonsów :-)

piątek, 20 listopada 2015

Piórka oburzenia

Nie mogłem się powstrzymać aby nie napisać tego trzeciego postu z serii pana Rysia (przepraszam: Ryszarda) oszusta wiekowego. Korespondencja z nim rozwijała się dalej i dalej, ale była to już typowa kupa śmiechu fundowana przez oszusta - strojącego się w piórka oburzenia

A więc wyzywanie mnie z braku argumentów, które wyglądało po prostu żałośnie. A ja zacząłem mu wreszcie spokojnie pisać, że powinien zauważyć, iż każdy kolejny pełen oburzenia jego mail tylko potwierdza moją ocenę i sprawia, że mam z niego niezłą bekę. Wreszcie poszedłem mu na rękę, gdy mi nawyzywał i zagroził zablokowaniem i napisałem:

Ja cię tylko zachęcam do potwierdzenia mi słuszności mojej diagnozy. Każdy twój mail potwierdza moją diagnozę. Zachowujesz się jak typowy oszust w piórkach świętego oburzenia. Żałośni w tym jesteście :) Blokuj sobie mnie ile chcesz. To jest ten moment kiedy właśnie oszuści uciekają i blokują. Droga wolna!

Ale pan zamiast mnie zablokować dalej bluzgał. No to przeszedłem w pasywny tryb podtrzymywania rozmowy i śmiałem się z tego jego bluzgania. Ciekawe kiedy pęknie i przestanie odpisywać lub zablokuje. Jedno jest pewne - normalny szukający związku człowiek nie bawi się w takie tandetne podchody. Ani w taką świętą nienawiść pojawiającą się nagle, gdy tylko naciskam go na wymianę zdjęć lub pokazanie się na kamerkach. 

Faktycznie zachowuje się jak diabeł, który wierzga by nie skoczyć do święconej wody ;-)

czwartek, 19 listopada 2015

Blef i pojedynek

Postanowiłem inaczej rozegrać pana Rysia. Ten niby 28-letni chłopak wydawał mi się (choćby po analizie nicka) oszustem - facetem w średnim wieku. I zapewne dlatego tak bardzo się zapierał przed wymianą zdjęć. Obstawiałem, że naciska na osobiste spotkanie po to, aby z zaskoczenia mnie tam trafić i liczyć na to, że mu się upiecze oszustwo z wiekiem, bo jego realny urok i wdzięk starczy za wszystko.

Napisałem więc co myślę o tym i że wprost podejrzewam go o wiek 55-60 lat. I posunąłem się do blefu. Skłamałem, że znałem dwa takie jak jego przypadki, które się potwierdziły w czasie realnego spotkania. Czyli przypadki panów, którzy oszukali z wiekiem. A z drugiej strony skłamałem z tym, że nie znalem żadnego chłopaka w wieku poniżej 30 lat, który by się wzbraniał z wysłaniem zdjęcia. Chciałem wytworzyć swoiste ciśnienie wokół tego pana i przekonać się, czy pod jego wpływem pęknie – w taki lub inny, bezpośredni lub pośredni sposób. Trzeba tylko dokręcić śrubę.

Pan tłumaczył się, że zdjęcia są czasem wylane nieprawdziwe i dlatego nie wysyła. Zaproponowałem więc prosty pojedynek. Wyślemy swoje zdjęcia, a potem na Skype się zobaczymy i udowodnimy, że to są zdjęcia autentyczne, które do nas pasują. Proste i banalne. Oczywiście pan nie zgodził się na pojedynek. Zaczął mi zarzucać, z braku merytorycznych argumentów, że głowa mu pęka od moich insynuacji i propozycji. Wypisz wymaluj wapniackie tłumaczenie w wapniackim stylu ;-)

A ja się śmiałem, bo wszystkie te jego podskoki przypominały taniec na linie ;-)

środa, 18 listopada 2015

Stary Rysio?

Ciekawa była korespondencja na jednym z portali ogłoszeniowych z kimś, kto odpisał na mój anons. W sumie była to dość znaczna jak na portal ogłoszeniowy wymiana maili, bo było ich ponad 30. Ale nie to sprawia, że ta korespondencja była dla mnie szczególnie ciekawym przypadkiem, wymagającym analizy nieomal detektywistycznej.

Od razu zwróciłem uwagę na nick owego 28-letniego chłopaka. Uderzyło mnie, że że ma imię Ryszard podane w nicku, następnie coś co pewnie było nazwiskiem i liczbę 54 na końcu. Jakoś wydało mi się dziwne, że młody 28-letni chłopak, za którego się podawał, ma tak poważną pisownię imienia i nazwiska w swobodnym zazwyczaj nicku, a także coś co mi kojarzy się z wiekiem lub rocznikiem. To zwykle faceci w średnim wieku tworzą takie poważne nicki.

Dlatego, gdy ów "Ryszard" poległ na propozycji wymiany zdjęć, a wcześniej naciskał na spotkanie osobiste, przyszło mi do głowy proste i logiczne wytłumaczenie. Ten pan nie ma zapewne 28 lat, ale znacznie więcej i liczy na to, że w realnym spotkaniu nie będzie odrzucony od razu i "jakoś to się potoczy". Bo nie wyobrażam sobie aby 28-latek wstydził się wystania swojego zdjęcia jeśli nie miałby nic do ukrycia.A jeśli by zdjęcia zwyczajnie nie miał, to by inaczej i naturalnie się z tego wytłumaczył. Zaś ten pan zachowywał się tak, jakby bał się wysłania zdjęcia niczym diabeł święconej wody.

Więc postanowiłem pójść inną drogą - ale o tym w jutrzejszym wpisie.

wtorek, 17 listopada 2015

Mała torba

Poznawałem raz pewnego chłopaka, 30-letniego, a więc już dojrzałego i wydawało by się bardziej życiowo ogarniętego. Miał on taką sytuację, że chciał przenieść się z dużego miasta do Warszawy. Odpowiedział na mój anons, zresztą bardzo obszernie, a więc to on mnie znalazł, czyli wybrał. Ale pewna sprawa zaskoczyła mnie.

Otóż tego samego dnia, którego mnie zagadał, wyjechał w nocy do Warszawy. Można zrozumieć, szuka nowego życia, nie może tam wytrzymać. Ale do mieszkania go nie zaproszę po tak krótkim poznaniu. Może więc najpierw spacer na mieście. Zapytałem jaki ma bagaż aby się zorientować czy łatwo mu będzie z nim się przejść. A on miał tylko małą torbę po laptopie!

W takiej torbie mało co się zmieści. Nie wyobrażam sobie przenosin bez choćby jednego większego plecaka, czy torby, albo torby i plecaka. Ale nie małej torby. I nagle ułożyło mi się to w inną, logiczną interpretację - możliwego złodzieja. Wtedy pasuje wszystko, przychodzi do kogoś pomieszkać, myszkuje pod nieobecność gospodarza albo na przykład gdy ten się kąpie. A potem chwyta kosztowności i kasę, ucieka z domu i szukaj wiatru w polu.

Nie wiem czy ten przypadek był złodziejem, ale taki nisko-bagażowy imigrant wymagałby o wiele dłuższego poznania aby mu zaufać.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Zespół Bayera

No czasem rozmowa jest taka, że naprawdę jej nie można zrozumieć. Oto przykład, który rozpaczliwie próbowałem roztrząsać. Rozmówca na czacie ma nick Tom. Najpierw sama rozmowa (on i ja):

- obcięty ja zespół Bayera teraz oo ..
- słucham?
- jak Bayera
- Radek

- nie rozumiem o co ci chodzi

No i cisza. Sprawdzałem co to jest zespół Bayera - myślałem, że jakaś choroba. A tu się okazuje, że to zespół disco-polo. Nie mam wysokiego mniemania o tej muzyce, ale nie sadzę, aby artysta z tego zespołu mógł być tak głupi i niekomunikatywny. Czyli raczej mamy do czynienia z fanem zespołu. 

Whatever, i tak nie dowiemy się o nim nic więcej, bo na tym etapie, po pewnym czasie milczenia zamknął okno rozmowy na czacie. Po prostu taka mala refleksja mi się nasunęła, że o ile czat jest głupi - z mojego subiektywnego punktu widzenia - gdyż jest giełdą seksualną, o tyle czasem jest też możliwość spotkać na nim kogoś faktycznie głupiego - w sensie głupoty rozmowy. Bo nie wiem jaki ten Radek jest w realnym świecie - ale w rozmowie się pokazał jako ktoś głupi. 

Jak cie widzą, tak cię piszą ;-)

niedziela, 15 listopada 2015

Etatowcom nie

Ten anons należy do katergoli anonsów z pouczeniem. To taka zabawna kategoria anonsów, które nie tylko przekazują treść, ale także pewne mądrości. Treść jest tu niby normalna, choć i tak z pewną ironią. Ale mądrości są ciekawe. Tym razem są to mądrości 39-letniego "Nikalaja" dotyczące etatowców. Zobaczmy sami:

Poznam mężczyznę zainteresowanego stworzeniem docelowo stałej relacji nazywanej tu często związkiem. Proszę, aby Panowie etatowo odpowiadający na wszystkie zamieszczane ogłoszenia, odpuścili sobie tym razem.

Zabawne, ale też trochę niejasne. Kto już odpowiada etatowo, a kto nie. Choć i ja znam kilka przypadków odpowiadania na ślepo tym samym tekstem lub - bardziej ambitnie - z ręki pisanym, ale przez osobę, która sama w sobie odpowiada na ślepo. Bo trudno nie zapamiętać powtarzającego się (mojego) anonsu o tej samej treści. Jeśli się więc na niego ciągle odpisuje, to znaczy, że robi to na ślepo, waląc głową o mur.

Ja staram się, o ile mi moja pamięć pozwala, pamiętać. Nie mam dobrej pamięci do rozmów. Za to mam niezłą do takich samych treści lub nicków (albo e-maili). Nieraz ktoś mi odpisuje na jakimś portalu, a ja kojarzę że chyba już mi taki nick pisał, szukam - i okazuje się, że faktycznie było to kilka miesięcy temu. Sam staram się nie niepokoić dwa razy tej samej osoby, która jak już wiem nie byłaby zainteresowana. 

Ale widocznie niektórzy nie mają w tym celu cache w głowie ;-)

sobota, 14 listopada 2015

Aktywny/pasywny?

Nadal od czasu do czasu robię masaże, ale już niezbyt często. W każdym razie mam czasem aktywne anonse w tym zakresie i mogą do mnie dzwonić ludzie. Więc jeśli dzwoni nieznajomy telefon, to raczej w tej sprawie. A jeśli dzwoni w środku nocy (o 2) to już raczej na pewno w tej sprawie, bo trudno sobie wyobrazić aby to był jakiś oferujący mi towary czy usługi telefonista. I taki telefon miałem raz w nocy, ale go odrzuciłem. Potem jednak napisałem SMS i tak się potoczyła konwersacja (on i ja):

- O tej porze nie mogę rozmawiać przez telefon. Czym mogę służyć?
- Aktywny/pasywny?
- A skąd takie pytanie?

Trochę się zastanawiałem nad ripostą na te żenujące pytanie. Facet myśli, że oferuje seks! Ale postanowiłem dowiedzieć się choć skąd u niego takie myślenie. Widocznie jednak jemu nie opłacało się już pisać kolejnego SMS-a. Bo nic nie odpisał. W sumie nie żałuję tej formy kontaktu jako korespondencji, bo sądząc po jego nastawieniu, rozmowa mogla by mnie  wkurzyć

Zawsze mnie dziwiło czemu ludzie mają takie uproszczone myślenie. Idą po schematach a najczęściej głupich schematach. I do tego na ślepo. A w moim anonsie nie było nic o seksie, tylko o masażu. Ale najwidoczniej niektórzy tylko myślą o seksie i to im wszystko inne przesłania. 

Ale przynajmniej nieco mnie ten SMS rozbawił ;-)

piątek, 13 listopada 2015

Cwany anonim

Nie lubię rozmów z anonimowymi osobami, jeśli chcę z kimś poważnie podejść do poznania go. Na początku oczywiście każdy jest anonimowy. Ale z czasem ujawniamy się tak lub inaczej. Nie chodzi mi oczywiście o weryfikację z dowodem osobistym w ręku, ale o wyjście naprzeciw i ukazanie się. Z twarzy, jakiegoś nicka, powiedzenie kim się jest i tak dalej. Dlatego wkurza mnie, gdy ktoś uparcie tego odmawia, a mimo to niby się chce poznać.

Są jednak jeszcze zabawniejsze przypadki. Niedawno trafiłem na kogoś, kto znał mnie i kojarzył. Nie ma w tym nic dziwnego, mógł to być ktoś z kim kiedyś gadałem, albo nawet ktoś z kim kiedyś zaznajomiłem się. Obstawiam nawet ten drugi wariant, bo on sugerował, że wie o mnie całkiem sporo. Normalna sprawa. Miło byłoby się dowiedzieć z którym starym znajomym mam do czynienia. Otóż nie wiadomo

Ten anonim miał czelność prosić mnie o numer telefonu i spotkanie na ślepo. Nie spotykam się na ślepo, a szczególnie z taki złośliwymi anonimami. Nie chce się ujawnić - ma prawo. Ale napisałem mu wyraźnie, że póki się nie ujawni - dla mnie nie istnieje. Nie ciekawi mnie nawet to kim jest. Nie mam modu na takie rozważania. Mam mode na poznawanie ludzi którzy potrafią wychodzić naprzeciw. A on nie potrafi.

Więc niech znika - w sumie jego tu wcale nie było ;-)

czwartek, 12 listopada 2015

Jedzenie z umiarem

Łatwo powiedzieć - jedzenie z umiarem. Ale i tak wszyscy, czy prawie wszyscy, potrafimy utyć. Tylko trzeba wyciągać z tego wnioski i zdecydować się na właściwe przeciwdziałanie. Ja takie wnioski wyciągnąłem w moim przypadku.

Kiedyś ważyłem 95 kilo przez wiele lat. Niezbyt dawno temu, około roku lub krócej, spadła mi waga do jakich 80-82 kilo. A teraz patrzę - prawie 92. Więc zastanowiłem się - czemu? Po pierwsze - jem za dużo. Po drugie - już zimniej, mniej chodzę na spacery. A po trzecie - jem o wiele więcej niż starczy, aby zaspokoić głód.

Wnioski wyciągnąłem bardzo proste - jeść mniej, zapijać wodą dla rozepchania żołądka, a przede wszystkim cieszyć się sytością po niewielkim posiłku. Nawet wmawiać ją sobie, byle nie jeść już dla samego smaku jedzenia, gdy nie ma to sensu kalorycznego. 

I tylko problem, że czasem człowiek je też z nerwów ;-)

środa, 11 listopada 2015

Woda z minerałami

Woda mineralna jest zdrowa bo zawiera wapń i magnez - i nie tylko. Wszyscy to znamy z reklamy. Ale nam kojarzy się woda mineralna z butelkową. A ja dzięki prezydentowi Biedroniowi dokonałem odkrycia. Wiedziałem od dawna, że w słupskim ratuszu wprowadził serwowanie wody z kranu. Ja też od dawna piłem wodę z kranu. Ale okazuje się, że piłem ją źle.

Ja bowiem wodę z kranu przegotowywałem. Stary nawyk. A tymczasem jakiś kolejny post prezydenta Biedronia zachęcił mnie aby w internecie zrobić mały research i dowiedzieć się o wodzie z kranu. I okazało się, że nie ma po co jej gotować, bo nie ma szkodliwych bakterii. A gotowanie wytrąca z wody kamień, czyli wapń i magnez, których zbawiennej roli dla organizmu nie trzeba przypominać.

Zatem mamy w kranie prawdziwą wodę mineralną, nawet lepszą od większości wód w butelkach. Więc zacząłem ją pić surową. Zmniejszyłem też picie kawy zbożowej, aby przyjmować mniej wody przegotowanej razem z kawą, a więcej tej surowej z minerałami. I mam nadzieję, że po jakimś czasie poprawi to moje samopoczucie.

Stare zwyczaje czasem nadają się do przeglądu i wyrzucenia ;-)

wtorek, 10 listopada 2015

Kawa ze zdrowiem

Najciekawsze zmiany nastały jednak wtedy, gdy wziąłem się za swoje życie rozumiane jako egzystencja biologiczna. Może to wygórowane określenie, ale chyba żywienie do tej kategorii należy. Otóż przeczytałem na Onecie artykuł o tym, że dostawy kawy spadają, produkcja maleje, ale Polska może stać się potęgą światową w produkcji kawy zbożowej.

No właśnie. To przecież moja ulubiona Inka, którą znam od czasów PRL! I postanowiłem, że kawę rozpuszczalną zamienię na nawę zbożową. Nie tylko tańsza, ale i zdrowsza. A i tak kawa na mnie nie działa już, piję ją wiele razy dziennie. Lepiej pić taką, która nie podnosi ciśnienia.

Kupiłem kawę - zdumiewające, ale odbyło się to tak samo jak zakup pasty Elmex ze szczoteczką. Ani w Tesco, ani w Lidlu nie znalazłem tego czego chciałem - trafiłem w Auchan. W Lidlu była co prawda kawa Inka 100 g, ale w Auchan w dokładnie takiej samej ceni była kawa 200 g! Dobrze, że wcześniej zobaczyłem ceny w internecie i miałem pojęcie o nich. Zaskakująca różnica w cenie. No ale Lidl już (według swojej reklamy) ceni jakość, a nie (jak dawniej) jest tani.

Choć  jakość rozumiana jako cena za to samo razy dwa jest lekko żenująca :-)

poniedziałek, 9 listopada 2015

Yaoi z gustem

Po paście do zębów przyszła kolej na moją kolekcję yaoi. Miałem dwie kolekcje - około 1600 wszystkich yaoi i około 90 wybranych z tych zwykłych, jako najlepsze. I pewnego dnia postanowiłem yaoi przejrzeć bardzo krytycznie i wybrałem łącznie 125 zdjęć. Resztę skasowałem.

Tak samo było ze zdjęciami aktów które kiedyś zbierałem. Najpierw zrobiłem je czarno-białe, a potem zmasakrowałem zostawiając 1/10 albo 1/20 najlepszych. Po co mi coś przeciętnego, jeśli chcę w swojej kolekcji mieć jedynie grafiki lub zdjęcia, które mają naprawdę wysoki poziom artystyczny. I dzięki temu mam jeden folder z yaoi, a nie dwa.

Zaleta jest też dodatkowa - mimo staranności i wyszukiwania duplikatów miałem w tych 1600 zdjęciach kilka zduplikowanych, których nie wychwycił program do szukania podobieństw. Przy prawie dwóch tysiącach zdjęć trudno wykryć duplikaty, przy stu kilkudziesięciu jest to o wiele łatwiejsze.

Zatem zamiast masówki mam wreszcie w pełni artystyczną kolekcję yaoi :-)

niedziela, 8 listopada 2015

Elmex z radością

Skoro zaczynam cykl o czymś "z" to na początku o Elmexie z radością. Jak wiadomo, Elmex to szwajcarska pasta do zębów. Mnie się podoba to, że nie ulega ona szaleństwu innych past ciągłego zmieniania się i rzekomego doskonalenia. Dobra pasta nie musi się doskonalić, tak jak nie musi Coca-Cola.

Do tej pory używałem (w ostatnich miesiącach) tanich past do zębów (ziołowych) z Tesco i Lidla. Nie zawsze miałem ochotę myć zęby. Szczoteczkę miałem Colgate. Ale już zużytą. I pewnego dnia oglądałem produkty Elmex w internecie. I zdziwiłem się - jest bowiem moja dawna ulubiona zielona pasta Elmex - ale z funkcją wybielającą, której wcześniej nie było. I szczoteczka Elmex, też zielona, z bardzo miękkim włosiem. A na takim włosiu mi zależy. I na estetyce. Bo miałbym szczoteczkę i pastę w jednym kolorze, jednego rodzaju.

Kupiłem więc ten zestaw, co przy moich ograniczonych obecnie funduszach było niewielką ekstrawagancją (za około 30 złotych). I co w tym dziwnego? Po pierwsze to, że nawet przy doborze pasty i szczoteczki pragnąłem osiągnąć stan idealnej perfekcji. A po drugie - zaskakująca zmiana. Używanie tej pasty i szczoteczki było tak przyjemne, że zacząłem myć zęby wiele razy dziennie dla samej radości mycia.

A przy okazji przyda się to do jakiegoś ich wybielania ;-)

sobota, 7 listopada 2015

Romantyk z fiutem

Gadałem raz na czacie z kimś o nicku związanym z romantyką. Dziwne mi się wydawało, że przedstawił się od razu cyferkami, jak do ustawki na seks. Ale może taki zwyczaj, którym się zaraził na czacie. Podał mi jednak swój profil na Fellow abym mógł go zobaczyć. Bardzo to fajne, bo mało kto ma profile - a jeśli ktoś ma profil, to jest po prostu dla mnie wiarygodny.

Kłopot w interpretacji pojawił się wtedy, gdy zobaczyłem zdjęcia na tym profilu. Dość monotonne: dupa, fiut, dupa, fiut. I żadnej twarzy. I wtedy wszystko ułożyło mi się w logiczną całość. Taki on romantyk, jak z koziej dupy trąba.

Można pisać o sobie, że jest się romantykiem - ale jeśli zachowuje się jak ktoś, kto szuka tylko ustawki na seks, to takie pisanie nie jest nic warte. Romantyk nie pokazuje fiuta na profilu. Może się przedstawić cyferkami, choć też w to wątpię - ale niekiedy ludzie ulegają takiemu wszechobecnemu trendowi. Ale na pewno nie zniży się do fotografowania swoich miejsc intymnych.

Mimo to ów "romantyk" rozpocznie na blogu mini cykl o czymś "z" :-)

piątek, 6 listopada 2015

Lakoniczny dyskret

Skoro już prezentuję przykłady głupoty ślepego szukania na seks (takie jak wczorajsza rozmowa), to dziś przykład dla odmiany lakoniczny. Oto odpowiedź na mój anons, w którym - dla przypomnienia - chyba bardzo jasno piszę, że szukam do związku:

Witam. Zajęty? Adam 27.184.68.16 dyskret bi Szukam aktywa z lokum

Zadziwiające jest to pytanie o zajętość. Chyba ma na myśli czy zajęty w sensie takim jak zajęty może być telefon. Bo chyba nie sądzi, że zajęty (czyli związany) człowiek szukałby kolejnego. Choć u takiego pana każde myślenie jest możliwe - wielokąty to też jego geometria seksualna :-)

Dalej to już standard. Dla pełnego oglądu zapomniał podać obwodu fiuta. Wielcy koneserzy podają. Ale to dyskret - może obwód jest dyskretny ;-) Tak czy owak, odpisałem mu grzecznie - w końcu kultura zobowiązuje. Ale nie spodziewam się już żadnej odpowiedzi. 

Dyskrecja dyskretów sprawia, że szkoda im czasu na kulturę komunikacji ;-)

czwartek, 5 listopada 2015

Już rozkminiłem

Czasem warto zastosować młodzieżowe słowo na przywitanie aby kogoś zniechęcić do pisania - w tym wypadku pana o nicku 45 pass - ale jak widać nie udało się. Za to udało się zobaczyć przykład pewnego rodzaju pozerstwa i głupoty. Oto ta rozmowa (on i ja):

- WITAJ
- eloszka
- ?
- AHA
- JUŻ ROZKMINIŁEM
- SZUKAM AKTYWA NA TERAZ

- nie masz czego rozkminiać
- to rozkmiń ze ja szukam związku
- LOKAL MAM WOLNY DO 15
- AHA, DO ZWIĄZKU SZUKASZ, JA NA SEX DZISIAJ
- TO CHYBA DZISIAJ NI Z TEGO NIE BĘDZIE

- nigdy nie będzie
- nie interesują mnie zabawy i przygody 

W sumie to rozkminił (pewnie z pozerskich powodów użył też tego Ķlodzieżowego słowa) tylko samo przywitanie. Ale już nie rozkminił, że szukam związku - i to pomimo mojego w tym zakresie zwrócenia uwagi. Może procesor mu się przegrzał w głowie ;-)

Chyba faktycznie nic z tego nie będzie. I chyba w końcu do niego dotarło - bo zamilkł. A to może oznaczać w tym przypadku zrozumienie. Bo gdyby nie zrozumiał, to nadal by mnie bombardował szczegółami technicznymi proponowanego seksu.

Aha, do związku szukam ;-)

środa, 4 listopada 2015

Blizna bez blizny

O anonsie nadawanym przez amatora blizny na twarzy pisałem już kilka razy na blogu. Ostatnio miałem do czynienia ze skróconą wersją jego anonsu. Teraz też podobnie skrócona wersja, ale już bez blizny. Oczywiście pióro autora można poznać po innych elementach narracji. Oto ten zmieniony anons (w przypadku tego autora pisownia jak zawsze oryginalna):

Szukam biednego faceta do miłości i związku :-) Sam jestem biedny 25 lat pas Marek 175/75 Nic tak nie łączy jak spólna bieda :-) facet może być rencisto, kryminalistą, robotnikiem, Rolnikiem - farmerem ( mieszkać na Wsi też mogę bo pochodzę z Wsi ) fajnie i lepiej żeby był to prawdziwy męski facet od 100 kg

Oj bieda to jest faktycznie - spólna i nie trzeba być rencisto aby jej zaznać. Tym razem słowo charakterystyczne dla tego anonsu to "farmerem". Zresztą "rolnikiem" też. W sumie pomysł z biedą ciekawy. Ale ja bym napisał, że nie tyle sama bieda łączy, co raczej potrzeba wyjścia z niej - a najlepiej wychodzić, no właśnie - spólnie czy wspólnie?

W sumie punkt dla autora, mimo tych gramatycznych potknięć widać, że coś kombinuje i zmienia. Czyli myśli. A myślenie ma przyszłość. Ciekawe co jeszcze wymyśli i czy tym razem znów rozpoznam jego styl. Ale chyba rozpoznam, bo zręby tego stylu są ciągle takie same :-)

Co jak co, ale ten chłopak jest przynajmniej wyrazisty ;-)

wtorek, 3 listopada 2015

Ustawka "na polityka"

Na czacie czasem można trafić na śmieszne rozmowy. Dzisiejszej nie przytoczę ale ją streszczę. W głównym oknie czata napisałem, że szukam do związku. I nagle mnie zagaduje facet o nicku "Warszawa hotel pas". Czego on szuka w zakresie związku, skoro się umawia na ustawki w hotelu?

Oczywiście pan zaprzeczył że umawia się na ustawki. Nie mnie będzie czarował. Gdyby naprawdę nie szukał, to nie formułowałby nicka w taki sposób. Ma akurat wszystko to, co potrzebne do ustawki - miasto, informację że ma lokum i rolę w analu, czyli święty element dobierania się do rżnięcia. Ale pan nadal twierdzi, że chciał pogadać z kimś na poziomie.

Wszystko rozumiem, ale po co rola w analu do rozmowy na poziomie? Chyba że ma na myśli poziom odbytu. Ale on brnie dalej w zaparte. Więc mu napisałem, zgodnie z prawdą, że świetnie się nadaje na polityka. Niestety, rozmowa była na komórce i nie miałem jej jak zapisać, a nie chciało mi się jej przepisywać. 

Tak czy inaczej, ja na ten polityczny seks w hotelu nie zagłosuję ;-)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Konik na biegunach

A dziś, w Dzień Zaduszny, taka mała refleksja nad naszym utraconym za młodu życiem, o którym już wczoraj pisałem. Myślę, że muzycznie najpełniej oddaje to piosenka Urszuli "Konik na biegunach". Trzy zwrotki, a tak naprawdę całe życie. Przejmująco podane. Przypomnijmy sam tekst:

Za rok może dwa schodami na strych
odejdą z ołowiu żołnierze
przeminie jak wiatr uśmiechów twych świat
kolory marzeniom odbierze
za rok może dwa schodami na strych
za misiem kudłatym poczłapią
beztroskie te dni I zobaczysz
że jednak wspaniały był on ...

Kłopotów masz sto I zmartwień masz sto
bez przerwy to trwa karuzela
nie lalka co łka ni piłka co gra
bez reszty twój czas dziś zabiera
ulica szeroka wystawa - to tu
na chwilę przystajesz zdumiony
uśmiechnij się więc I zawołaj
jak wtedy gdy na grzbiecie cię niósł ...
 
Radosny to dzień wspaniały to dzień
wracają z ołowiu żołnierze
ze strychu znów w dół schodami aż tu
wracają lecz już nie do ciebie
by ktoś tak jak ty radosne miał dni
powrócił przyjaciel ten z wiosny
dlaczego to każdy już powie
na plecach przyniosłeś go tu ...

Najpierw nasze beztroskie dzieciństwo. Potem smutna już dorosłość. A później radość, ale jakby już nie nasza. My się cieszymy, bo mamy dziecko, ale radość życia będzie jego. To on teraz przeżyje świat ołowianych żołnierzyków, pluszowych misiów i tytułowego konika. My już tylko patrzymy na to, ale z boku. Niestety, z boku. 

A jednak, gdzieś w sercu tli się wiara - że może sami rozpalimy ponownie ten płomień radości z naszego dzieciństwa. Nie będzie to swobodne dziecięce ognisko. To będzie płomień w życiu dorosłym, w kominku zbudowanym przez nasze obowiązki, powagę, "przezorność i uczesanie". Ale sam płomień może przecież równie pięknie buzować, jak ten dawno stracony płomień z dziecięcych czasów.

I wiecie co? Już sam fakt, że o tym marzę jest krokiem back do mojego dzieciństwa ;-)

niedziela, 1 listopada 2015

Sztuka umierania

Dziś jest dzień refleksji o tych, którzy odeszli. Zostali w naszym sercu. Ale nie o nich piszę. Myślę że każdy z nas umiera powoli za życia. Nie chodzi mi jednak o biologiczne starzenie się. Ale o umieranie w nas nadziei, radości, uskrzydlenia. Zaczynamy życie jako dzieci cieszące się wszystkim co naokoło. Potrafiące bawić się. Wierzące w dobry przyjazny świat. 

A potem stopniowo ta radość życia z nas odpada. Coś w nas zaczyna umierać. Potem już tylko obumierają w nas kolejne warstwy, jak gnijąca cebula. I czasem spoglądamy za siebie widząc radość dzieci, albo nawet dziecięce zabawki. Wracamy na chwilę myślą do utraconej młodości - i czujemy jak wiele od tego czasu w nas umarło. I jak wiele straciliśmy. 

Ostatnio miewam takie myśli, może ze względu na moją pracę. Piszę różne teksty, także o dziecięcych zabawkach czy akcesoriach. Czasem dlatego, a czasem z jakiegoś zupełnie innego powodu, powracają te wspomnienia z utraconej młodości. I tylko wtedy zadaję sobie inne pytanie - czy mogę choćby do tego częściowo powrócić? Do tej radości życia. I myślę, że teoretycznie mogę - gdybym znalazł miłość. Ale to zadanie równie trudne, jak cofnięcie czasu aby znów przeżyć swoje dzieciństwo.

Prawie niemożliwe - ale czy "prawie" uczyni tu wielką różnicę?