niedziela, 26 czerwca 2016

Brukselscy BI

BI to jak wiadomo biseksualni, ale na użytek tego posta ukułem inne znaczenie tego określenia. BI to Brukselscy Intelektualiści. Czyli bardzo eufemistyczne określenie naszych wspaniałych unijnych polityków - komisarzy i innych niewybieralnych demokratycznie urzędników, którym umysły są przepełnione miłością do ludu i pragnieniem uczynienia dla niego świata idealnego. Tyle, że świat idealny nie istnieje. Lecz socjal utopiści z Brukseli tego nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć. Ale w czym innym przypominają mi oni biseksów z gej czatów. I o tym chcę dziś napisać.

Biseksi z czata są bardzo stanowczy w swoich poglądach i nieprzemakalni w swoich koncepcjach. Tłumaczę im z uporem maniaka, że ich podchody do spotykania się z chłopakami za plecami nic nie wiedzących żon i rodzin mogą się skończyć tragicznie. Że może się to wydać, choćby zgodnie z prawami Murphy'ego, które mówią, że jeśli coś może nie wyjść, to nie wyjdzie. I w takiej sytuacji niefrasobliwemu bi grozi awantura i rozpad związku. Ale pan bi o tym nie myśli, on ma własną idée fixe - aby się spotkać z chłopakiem. za wszelką cenę. A po tym choćby potop.

I ten potop pewnie następuję w iluś przypadkach, ale zmywa on tak skutecznie pana bi, że  ten wypłukany jest z gej czata i swoim anty-sukcesem nie może się już pochwalić. A jak to wygląda w Unii Europejskiej? Mamy komisarzy zaklinających rzeczywistość i zbyt pewnych swoich racji. Ostatnio wyszedł im Brexit - ale to oczywiście nie ich wina, tylko ciemnych Brytoli. Jeśli wyjdzie potem Francja, Holandia, Grecja, Włochy lub Hiszpania - to też wina tych ciemniaków. A jeśli Polska i Węgry mają najwyższe w Europie udziały zwolenników pozostania w Unii - to też jesteśmy ciemniakami, bo nie rządzą nami lewaccy nawiedzeni. Wszędzie ciemniacy. Przypomina się tabliczka z napisem "ostatni wychodzący gasi światło".

Ale w Brukseli chyba światło zgasło zanim ktokolwiek z niej wyszedł :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz