poniedziałek, 27 czerwca 2016

Up and down

Mam czasem okazję śledzić losy pewnego związku, czy raczej relacji, czy może jednak związku - sam już nie wiem jak to określić. Może dobrym określeniem byłoby związek pulsujący lub - brzmi bardziej astronomicznie - pulsarowy. Można go też określić angielskimi słowami up and down. W gorę i w dół, taka huśtawka lub sinusoida. Może to być też związek sinusoidalny. Piękne matematyczno-astronomiczne określenia. A na czym ta jego sinusoida polega?

Na tym, że raz jest się w nim na wozie, a raz pod wozem. Raz wielka miłość i emocje, a raz wielkie kłótnie i coś w rodzaju pasywnych rozstań. Tak to określiłem, bo są to takie bardziej wewnętrzne emigracje niż faktyczne rozstania. Nie jest to pakowanie walizek, ale dlatego, że oni nie mieszkają na dobre razem, a jedynie jeden u drugiego czasem pomieszkuje, więc może od niego wyjść w każdej chwili z małą torbą na ramieniu. I czasem się tak dzieje. I najgorsze jest to, że z jednej strony coś ich przyciąga, a z drugiej często coś im wpada w tryby i zgrzyta.

To jak piękne buty, które obcierają przy chodzeniu. Pytanie tylko, czy zdołają się rozchodzić i przestaną obcierać, czy też zaczną coraz bardziej obcierać i trzeba będzie się ich pozbyć. Ja może jestem przeraźliwie nudny, ale wolałbym związek bardziej liniowy - nawet bez superanckich uniesień, ale też bez superanckich dołów. Taki złoty niehistoryczny okres w dziejach. Bo niehistoryczne były takie czasy, gdy ludzie żyli spokojnie i nic się ważnego nie działo - nie było wojen, klęsk lub innych historycznych wydarzeń. 

W sumie jednak taki brak historyczności nie jest niczym złym ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz