środa, 30 listopada 2011

Wina komputera?

Zabawne jest gdy politycy się idiotycznie tłumaczą ze swoich przewin, jak zawsze udając mądrych. Ale o wiele idiotyczniej jest, gdy tak samo tłumaczy się zwykły człowiek, nie mający aureoli polityka. A takim tłumaczeniem jest, dla mnie kompletnie idiotyczne, wyjaśnianie braku zdjęcia swojej własnej osoby - posiadaniem od niedawna komputera. Nieważne, czy nowego, czy kolejnego. Jeśli ktoś miał swoje zdjęcia, to zapewne je zarchiwizował na jakiejś płycie CD albo na pendrive - więc wgranie ich do nowego komputera nie powinno stanowić problemu.

Raczej bym w takiej sytuacji podejrzewał po prostu złą wolę. Ktoś nie chce pokazywać swoich zdjęć - bo się boi, okłamując najbliższych. Albo nie zdaje sobie sprawy z tego, że wypada odpowiedzieć pokazaniem siebie gdy ktoś innym jemu się pokazał. W każdym razie, z mojego punktu widzenia, to oczywiście zatrzymuje proces poznawania takiej osoby i sprawia, że do momentu akceptacji jego zdjęcia nie da się nic więcej zrobić.

Zadziwiające jest, że ludzie pochopnie deklarują chęć spotkania się - są bardzo chętnie - ale gdy okazuje się, że nie dojdzie do spotkania z powodu niedopełnienia wymiany zdjęć - to równie łatwo zamykają okno rozmowy. To pokazuje, że ich radosne deklaracje były kompletnie puste i nieodpowiedzialne. Po prostu mieli nadzieję na trafienie jelenia, który spotka się z nimi w ciemno. A dla mnie to przynajmniej temat na blogowego posta - więc nie do końca stracony ;-)

A wniosek? Traktujesz innych poważnie pokazując im swoje zdjęcie - to oczekuj tego w zamian ;-)

#197 - rozmowa z księciem

Oto rozmowa z księciem z bajki, o nicku zawierającym słowo "przystojny".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- ja 28 lat
- szukam związku [mam nadzieję, że zniechęcę]
- ok ja też [za łatwo się zgadza]
- ja aktywny [i zepsuł całe wrażenie]
- ja mogę być pasywny [idę mu na rękę]
- lubię dużo seksu
- lubię dużo seksu w związku, miłości, bliskości oraz wspólne życie i mieszkanie
- nie lubię seks dla seksu
- rozumiem a często byś chciał [szuka seksu jak nic]
- anal? nie pasjonuje mnie - inny seks bardzo często
- to oralnie byś mógł nawet codziennie?
- ja nie obciągam
Znalazł się książę przystojny od jednostronnego ruchania, więc odpaliłem:
- aha, sory ale książętom co sami ruchają a nie obciągają dziękuję
Książę już się nie odezwał.

wtorek, 29 listopada 2011

Normalny żonaty?

Przypomniałem sobie nick z czata, który zawierał słowa "normalny" i "żonaty" (a dodatkowo chyba jeszcze wiek). Zacząłem się więc zastanawiać, czy żonaty - szukający seksu m/m - może być normalny? Teoretycznie nie może, bo żonaty powinien być hetero, skupionym jedynie na kontaktach z kobietami. Więc już szukanie seksu z facetem jest dla żonatego z definicji nienormalne...

Ja, formalnie jeszcze żonaty, ale już od ponad dwóch lat w separacji, jestem jak najbardziej nienormalny w tym zakresie. Ale może chodziło o inne rozumienie normalności? O bycie - w potocznym tego słowa znaczeniu - normalnym człowiekiem? Czyli naturalnym, kulturalnym, inteligentnym, mającym jakieś horyzonty. A nie zaślepionym jedynie na punkcie ruchania i obciągania. W tym sensie każdy, także żonaty, może być normalny.

Podkreślanie normalności na czacie wygląda z pozoru fajnie - o, trafiliśmy wreszcie na kogoś normalnego. Ale jeśli się głębiej zastanowić, to takie podkreślanie jest podobne do - przykładowo - deklaracji restauracji, że podają sztućce do posiłku. Przecież to oczywiste, że powinni podawać sztućce. Nie ma się czym chwalić. To podstawowa norma kultury jedzenia. Dlaczego więc coś, co powinno być podstawową normą zachowania ludzi - czyli ta szeroko rozumiana normalność - musi być specjalnie podkreślana? 

Widocznie czat jest z definicji nienormalny - i to, co powinno być standardem, ustawa na nim do rangi cnoty. Smutna to cnota :-)

#196 - ile cm?

Standardowe pytanie "ile cm?" zostało tym razem skwitowane bardzo obszerną odpowiedzią.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Hej ile cm
- milion pięćset sto dziewięćset
- Nara
Chyba był za długi jak na jego potrzeby ;-)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Liczy się charakter, a nie wygląd

Miałem taką rozmowę na czacie - trwała około pół godziny - i wydawało się, że poznałem ciekawego chłopaka. Spytałem go na początku rozmowy o to czy ma zdjęcie, odpisał że ma - ale swoim zwyczajem nie naciskałem i nie prosiłem o jego pokazanie. Gdy ktoś mi podaje na przykład adres profilu na Fellow i ma tam zdjęcia pod hasłem, to ja nigdy o hasło nie proszę. Czekam aż mi ktoś je poda dobrowolnie. Nie chcę się po prostu narzucać.

Gadaliśmy i wyraziłem mój pogląd na temat wyglądu - że liczy się raz, do momentu zaakceptowania, a potem liczy się charakter, który determinuje czy ludziom się ze sobą uda. Na to chłopak, jakby obruszony, napisał, że najpierw liczy się charakter a potem wygląd - i zamknął okno rozmowy. Oczywiście wcześniej nie doczekałem się jego zdjęcia ;-)

Niby kolejność nie gra roli - charakter ważniejszy, wygląd drugorzędny. Zgada się. Ale w tym rozumowaniu tkwi błąd praktyczny - po co poznawać charakter, gdy się okaże, że wygląd i tak przekreśli znajomość? Nie lepiej sprawdzić od razu to , co się od razu da sprawdzić - a potem mieć spokój? Z takiego założenia ja wychodzę. Ale widocznie inni wolą swój fanatyzm od mojej pragmatyki. Nie ma nic gorszego jak ciekawa rozmowa z kimś, po której się okazuje, że niestety nie po drodze z daną osobą - i cała ta rozmowa była de facto zmarnowana.

A w tym przypadku nasuwa się uporczywe podejrzenie, że chłopak miał coś w wyglądzie do ukrycia i dlatego zasłaniał się charakterem. Głupia taktyka, jeśli była realizowana w tym przypadku, bo wygląd się prędzej czy później ujawni - i jeśli ma być kicha, to będzie. Lepiej uniknąć jej u zarania rozmowy, niż potem, gdy człowiek włożył serce w komunikację. Serce sercem, ale pewnych elementów się nie przeskoczy - także w kwestii akceptacji wyglądu. Dlatego staram się rozmawiać jak najbardziej ekonomicznie. 

Prawda jest banalna - od chowania głowy w piasek problem nie zniknie. Lepiej stawić mu czoła i mieć sprawę z głowy, niż trzymać potencjalną bombę w kieszeni ;-)

#195 - jakie masz wymiary?

Refleks i kreatywność to dobra broń przeciw czatowej głupocie. Oto klasyczny przykład. Rozmówca ma nick "Warszawa dam i ssę".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
-hej
-hej
- jakie masz wymiary?
- wymiary nie szukającego seksu, a Ty?
Nie dowiemy się jakie on mia, bo oczywiście zamknął okno rozmowy :-)

niedziela, 27 listopada 2011

Mój anons, twuj SMS :-)

Oto jaki wyszperałem SMS otrzymany w odpowiedzi na mój anons (podkreślenia błędów orograficznych moje):
Witaj twuj anons odzwierciedla to jakiego szukam chłopaka pragnę stałej męskiej bliskości i stałego związku jesteś muj typ może się spotkamy cześć [imię].
Niby pięknie, ale muj anons brzmi jakoś ułomnie. Tak samo twuj SMS ;-) I bądź tu mądry - człowiek pisze do mnie wiadomość, jestem w jego typie (chyba po cyferkach, bo zdjęcia nie zobaczył), używa nawet tak niebanalnego słowa jak "odzwierciedlenie", szuka związku... Ale gdzieś w oczy bije - mówiąc oględnie - skromna znajomość gramatyki.

Ten SMS to "dawno i nieprawda" więc nie zidentyfikuję tej osoby - nie wiem ile ma lat. Jeśli to młody chłopak, to jeszcze go zrozumiem - nie czytał wiele książek, nie oczytał się z językiem. Jeśli to mężczyzna w wieku 30-40 lat - to kompromitacja. Nie dowiemy się już tego, ale sprawa pozostaje ciekawa sama w sobie. Jak reagować na takie wiadomości?

Oczywiście próbować taką osobę poznać. Po niegramatycznym SMS-ie nie ma sensu jej skreślać. Nikt nie jest idealny. Takie "wady pisowni" można próbować skorygować. Ale uczciwości serca się nie skoryguje - zatem trzeba szukać serca, a nie gramatyki ;-)

#194 - pozdrawiam i całuję

Oto co można zastać na GG kiedy się wraca do domu.

Oznaczenia: jego tekst
- będę dostępny tylko pod kom
- pozdrawiam
- i całuję
A po minucie:
- przepraszam pomyłka

sobota, 26 listopada 2011

Początek Różnicy Wieku

Dziś nie o końcu, ale o początku - profilu na portalu Różnica Wieku. Ale niedługo będzie koniec, bo profil tam został założony tylko na krótki czas, niezbędny dla przeczesania tego portalu i wyciągnięcia ewentualnych wartościowych profili do kontaktu. Spodziewam się że najdalej po miesiącu zlikwiduję tam swoje konto, bo nie będzie ono potrzebne.

Już po kilku dniach korzystania z tego portalu mogę stwierdzić, że ruch tam jest minimalny i szansa na kontakt ze strony kogoś ciekawego jest praktycznie żadna. Można liczyć co najwyżej na wyszukanie osób, które wdają się wartościowe i na skontaktowanie się z nimi. I tak postanowiłem zrobić. Przeczesałem cały portal, przejrzałem około 200 interesujących mnie profili - większość bez żadnego opisu, oczywiście nie wzbudziła żadnego mojego zainteresowania.

Wysłałem może z 10 maili do potencjalnie ciekawych profili i zobaczę jaki będzie odzew. Dam im tydzień lub dwa na odczytanie korespondencji i potem wykasuję niepotrzebny profil. Nie spodziewam się sukcesów na tym portalu, ale zawsze warto spróbować, nawet tu :-)

#193 - wykazał się myśleniem

Oto kogo mam szukać - rozmowa z czata.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cze 
- ja 44 też
- miło, kogo szukasz?
- na seks, anal i oral
- sory szukam związku a nie seksu
- oczywiście ale z seksem
- seks to tylko wycinek związku i nie najważniejszy
- oki
- myślę że powinieneś szukać filantropów
Ale się myśleniem wykazał :-) Oczywiście na tym rozmowa się skończyła.

piątek, 25 listopada 2011

Koniec Buzza

I kolejny artykuł z serii końców, tym razem koniec nie przeze mnie zdecydowany. Google usuwa usługę Buzz - czyli coś w rodzaju messengera, dzięki któremu można było rozsyłać informacje na przykład o nowościach na blogu. Pierwsze symptomy usunięcia Buzza zauważyłem już w dniu 15 września, kiedy stwierdziłem, że na pasku przycisków udostępniania, znajdujących się pod każdą notką na blogu, zabrakło przycisku Buzza, który tam był niedawno. Wykorzystywałem go do "buzzowania" informacji o napisanej na blogu notce do Google+. Tam, na moim koncie w Google+, w zakładce Buzz można było te zajawki podglądać. A jeśli ktoś został subskrybentem, to otrzymywał powiadomienia na swój mail.

Po mniej więcej miesiącu dowiedzieliśmy się, że Google w ciągu najbliższych tygodni wyłączy Buzza. Oczywiście to co już nabuzowane można będzie nadal historycznie oglądać. Można to też będzie zaimportować. Ale buzować już się nie da. Dlatego po otrzymaniu tej informacji osunąłem z bloga skrypt, który pozwalał mi na (mniej poręczne) wrzucanie kolejnych postów z bloga do Buzza. Skoro Buzz i tak zniknie, to buzowanie kolejnych artykułów nie ma już sensu.

Na razie zostaje więc propagacja przez wysyłanie na tablicę Facebooka, do Twittera. No i można będzie bezpośrednio publikować zajawki z bloga na Google+. Zapewne zamiast Buzza Google zaimplementuje powiązanie blogów z Google+. Byłoby  to bardzo przydatne, bo wtedy komentarze pisane na blogu lub G+ byłyby wzajemnie widoczne. 

Spoczywaj w pokoju, Buzzie ;-)

#192 - G z rozmowy

Oto jak może być, dosłownie, G (a dokładniej Google +) z rozmowy.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć co robisz ?
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- siedzę przy kompie
- ja na nk
- ja na G+
- na czym ?
- Google +
I G z dalszej rozmowy - widać kolejny rozmówca, który nie miał nic ciekawego do powiedzenia, poza tym, że siedzi na Naszej Klasie :-)

czwartek, 24 listopada 2011

Koniec głupoty

Dziś kolejny tekst z rodzaju "końcowych", ale dotyczący innego, bardzo pozytywnego końca. Mianowicie końca głupoty na GG. Nie, to nie oznacza, że nagle zagadują mnie na GG ludzie światli i mądrzy. Niestety, jak zawsze króluje prosty schemat rozmowy (jego tekst / mój tekst):

- hej
- hej
- co tam?
- [jakakolwiek moja odpowiedź]
- aha
I potem dłuugie milczenie, bo koncept na rozmowę się skończył.

Ale tym razem nie będzie już nękania mnie przez kretynów, którzy potrafią tylko wymyślać, zresztą bardzo powtarzalne i nawet nie śmieszne, wulgarne epitety. Miałem niedawno taką rozmowę. Gościu wyzywał mnie a kiedy zapowiedziałem, że dostanie bana - on napisał abym prosił (w domyśle - poprosił go zapewne aby mi nie ubliżał). Powtórzyłem więc zapytanie o to czy chce dostać bana - na co on napisał abym go błagał. Napisałem więc że dostaje zaraz bana - na co zdążyłem zobaczyć jak napisał błagalnie do mnie "ej nie plis". I zbanowałem go. I mam spokój.

Niby nic takiego - blokowanie. Ale ja nie korzystam z GG lecz a makowego Adium - i przez długi czas blokowanie po prostu nie działało. Blokowało się kontakt, a on w najlepsze dalej nadawał. Ale widać to poprawili - i działa. Nareszcie działa. Mam więc spokój od obrażających mnie kretynów :-)

#191 - polityka na Fejsie

Oto przykład politycznego wątku na Facebooku. Ktoś zlinkował artykuł mówiący o wydaniu w ciągu kadencji 240 milionów złotych na biura poselskie. W tym artykule autor zasugerował, że to są często pieniądze wyrzucone w błoto. Sam linkujący nie zamieścił żadnego "przewodniego" komentarza jak to się zazwyczaj robi w Google+.

Oznaczenia: tekst autora / komentarze
- A tak się szuka oszczędności może warto uszczuplić te wydatki....
- Ale wydaje mi się że niepotrzebnie użyto słowa często, myślę że należy napisać ,,zawsze''
Poza tymi dwoma głosami nie było już nikogo w dyskusji. W "salonie" Google+ byłoby co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt komentarzy...

Taka jest przykładowa różnica w komunikacji na Facebooku i Google+ - oczywiście wśród grup, w których się poruszam. Na Facebooku to są środowiska gejowskie i często lansiarskie towarzystwo wzajemnej adoracji, a na Google+ ludzie dobierani jako ciekawi dyskutanci.

środa, 23 listopada 2011

Koniec Sympatii

10 października 2011
Same końce ostatnio - począwszy do zaprzestania gry w World of Warcraft, poprzez skasowanie profilu na Netlogu, a potem fanpage bloga na Facebooku. Teraz pora przyszła na zastanowienie się nad sensem utrzymywania profilu na Sympatia.pl.

Konto na Sympatii założyłem dawno temu, w czasie zakładania innych kont na portalach - całkowicie gejowskich. Przez miesiąc opłacałem abonament VIP pozwalający każdemu na wysyłanie do mnie wiadomości. Trzeba bowiem wiedzieć, że pod tym względem zasady na Sympatia.pl są wręcz faszystowskie - zero możliwości wysyłania wiadomości w wersji bezpłatnej. Komercja w chamski, brutalny sposób. Musiałem więc opłacić innym kontakt ze mną. Ale zrobiłem to na próbę. Dostałem trochę wiadomości od kobiet, w tym gratulujących mi odwagi ukazania się tam jako gej. Dostałem także jedną czy dwie wiadomości od kobiet niezadowolonych z mojej obecności - jak zawsze w pluralistycznym świecie. Jeden, ponad pięćdziesięcioletni pan puszczał mi także oczko - niestety ten pan jest stanowczo poza moją grupą docelową. I na tym się cala korespondencja skończyła.

Potem zostawiłem profil w okrojonej, darmowej wersji, umieszczając tam sprytnie informację o moim blogu na Onecie - oczywiście umieszczonym pod takim samym nickiem jak konto na Sympatii. Na tym blogu dałem możliwość kontaktu ze mną i odwiedzenia mojego gejowskiego bloga.Na pewno generuje to jakąś liczbę odwiedzin na blogu - dotąd odwiedziło to onetowe przekierowanie około 600 osób. Ale zastanowiłem się nad tym czy ten kanał kontaktu jest mi potrzebny.

Na Onecie miałem też księgę gości bloga - blogspot nie daje takiej opcji. Ale wpisały się tam jedynie dwie osoby, w tym mój były chłopak, który się tej księgi dopominał. Zatem sama księga też nie okazała się sensownym sukcesem.

Dziś zdecydowałem aby usunąć konto na Sympatii oraz blogowe przekierowanie. Upraszczam tym samym moją obecność w sieci, likwidując mało drożne kanały komunikacji. W tym wypadku kanały bezobsługowe, bo na profilu i blogu nic nie musiałem zmieniać lub aktualizować. Ale brak kontaktu przez ten kanał komunikacji sprawił, że zdecydowałem się go po prostu zamknąć.

Nagromadzenie treści zaplanowanej do publikacji na tym blogu sprawia, że notatki pisane w odstępie kilku dni mogą być umieszczane jedna po drugiej. I tak się teraz śmiesznie złożyło z notatkami omawiającymi likwidację kolejnych elementów mojej internetowej komunikacji. Ciekawe, czy kolejna notka przyniesie jakiś podobny temat ;-)

#190 - trawka

Trawka, ale nie ta do palenia (jak sądzę). Oto stan opisowy z Facebooka i komentarze.

Oznaczenia: tekst autora / komentarze
- zielona trawka :) sloneczko... a potem jak wyschnie zrobi sie z niej sianko :)_
- aha
- yhy
- taa
To były komentarze od 3 rożnych osób!
- no to żeby było do rymu.... eeeeeeeeee.... nie wiem kurwa :P
I dalej przez godzinę nikt już nic nie wymyślił...

wtorek, 22 listopada 2011

Koniec fanpage

8 października 2011
Dziś - idąc za ciosem zmian wprowadzanych niedawno - wywaliłem fanpage bloga na Facebooku. Dzięki temu zaoszczędziłem sobie kilka sekund dziennie na publikowaniu informacji do fanpage. Poza tym zajawki artykułów i tak publikuję na swojej tablicy, więc jeśli ktoś mnie chce śledzić na Fejsie, to mnie może po prostu dodać do znajomych.

Fanpage można zawsze zrobić, gdy byłaby tego prawdziwa potrzeba. Gdybym miał pięć tysięcy znajomych na Fejsie i nie mógł dalej ich przyjmować, mógłbym zrobić fanpage jak Robert Biedroń. Ale to mi na razie nie grozi i chyba nigdy nie będzie grozić. Więc niepotrzebnie zajmowałem się czymś, co na razie nie miało sensu. Potraktowałem to jedynie jako wprawkę organizacyjno-techniczną. Warto było poćwiczyć, ale teraz nie ma sensu dalej kontynuować tego projektu.

Prawdziwa wartość internetowej tożsamości polega także na tym, że dokonujemy ulepszeń i optymalizacji. Że nasza internetowa działka żyje i jest starannie pielęgnowana. I zawsze, jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy mogli ją w przyszłości przebudować :-)

#189 - nie lubię zabaw...

Lubię zabawy - ale nie na GG. Nawiasem mówiąc, jaka może być zabawa na GG adresowana do geja? Chyba jedynie cyber seks :-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej :-) lubisz zabawy GG?
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
Nie trzeba było nawet się z nim żegnać - autoresponder odsiał go wzorowo ;-)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Koniec Netloga

2 października 2011
O ile w World of Warcraft na razie nie gram, ale granie zawiesiłem, o tyle konto na Netlogu po prostu zlikwidowałem. Zaprosił mnie tam były chłopak, miałem na tym koncie około 10 znajomych - ale nic się tam nie działo. W ciągu około 3 miesięcy była dwucyfrowa liczba odwiedzających. Żadnych sensownych kontaktów, a jedynie wiele razy otrzymywałem angielsko - po polskiemu napisane spamy od jakichś panienek...

Miałem takie eksperymenty z profilami na rożnych serwisach - zakładałem je aby wybadać sytuację. I odpadały kolejne niszowe lub mało znaczące portale. Netlog wydawał się jednak od nich znacznie poważniejszy - bo to portal społecznościowy. Ale ze swoimi 30 milionami użytkowników to karzełek w porównaniu do 800 milionów Facebooka czy nawet 50 milionów (jakiś czas temu) Google+. I faktycznie, nic się tam ciekawego nie dzieje.

Zadziwiające, że ludzie w ogóle korzystają z tego Netloga - albo po prostu nie trafiłem do jakiegoś nurtu generującego znajomych. W efekcie bylem jak liść kołyszący się u brzegu rzeki w jakiejś zatoczce - i nie mogący się wyrwać do głównego nurtu. Pokołysałem się jakiś  czas ale postanowiłem wreszcie po prostu dać sobie z tym wszystkim spokój. Pora na tuning mojej obecności w sieci i na wprowadzanie zmian, w zależności od rozwoju sytuacji ;-)

#188 - do trzech razy sztuka...

Oto jak wyglądała ostatnia rozmowa z pewnym osobnikiem, który trzy razy próbował ze mną nawiązać kontakt. Za pierwszym razem zapytał mnie jak wyglądam. Zapytałem go o to, kogo szuka - odparł, że znajomego. Więc spytałem po co mu wygląd. Nie wiedział po co. Automatyzm. A za drugim razem zaczął od pytania co słychać - na moją odpowiedź odparł nieśmiertelnym aha. I nie był w stanie wymyślić tematu do rozmowy. Oto trzecia rozmowa z nim...

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- hi
- co tam u ciebie
- poproszę o sensowne pytanie
- tzn
- tzn jeśli cała rozmowa ma polegać na pytaniu co u mnie, to dzięki ale takie rozmowy mnie nie bawią
Kilka minut milczenia i co się urodziło?
- spierdalaj cipo jebana i zapluta. ty huju wydupczony i dziwko skurwiona jak nie gadasz to wypierdalaj
- i co ty na to
Miałem różne warianty reakcji, wybrałem grzeczny :-)
- fajnie, ze mi zapewniłeś nieco rozrywki :) thank you for that :)
Na szczęście koniec rozmowy, mam nadzieję, że na dobre...

niedziela, 20 listopada 2011

Tęczowe portale

1 października 2011
Postanowiłem dokonać zmian na moich portalach gejowskich. A dokładniej, postanowiłem zabrać się za zdjęcia. Chodziło o to, aby ostatecznie rozdzielić moje internetowe tożsamości - oficjalną i gejowską. W tym celu postanowiłem zamieścić na profilach gejowskich tylko jedno, najbardziej gejowskie zdjęcie jakie mam - robię tam bowiem cmokaśną, pedalską minę ;-)

Aby się na profilach nie marnowało miejsce na inne zdjęcie, wymyśliłem rozwiązanie, już podpatrzone u ludzi na Google+ lub Facebooku. Filozofia jest banalna - pociąć większe zdjęcie na 5 części i zmieścić je tak, aby w Google+ lub Facebooku te zdjęcia wypełniły podręczną galeryjkę. Oczywiście muszą być zamieszczone w odpowiedniej kolejności, aby ich seria zachowała ciągłość. Zabrałem się więc za to - pociąłem zdjęcie tęczowej flagi na pięć części i umieściłem w Google+. Z Facebookiem miałem więcej roboty, bo musiałem dopracować się metody postępowania, gdyż tam zdjęcia są nie kwadratowe, ale prostokątne i standardowe były po prostu przycinane nie tak jak trzeba. Ale w końcu i to przezwyciężyłem. Na innych portalach też porobiłem takie "flagowe galerie", w analogiczny sposób zapełniając miejsce. Nie obyło się bez dostosowań - na Gayromeo musiałem na przykład poobracać zdjęcia o 90 stopni, aby galeria mogła być poprowadzona pionowo.

Zdjęcie profilowe umieściłem na tle gejowskiej tęczy. Chodzi o to aby w wynikach wyszukiwania na Facebooku czy Google+ pokazywało ono, że zapewne jestem gejem - i przez to zwracało uwagę osób wtajemniczonych. Poza tym poprawiłem jeszcze liczne drobne błędy w opisach na profilach, które pozostały z dawniejszych czasów i mówiły o rzeczach zdezaktualizowanych. I mam już teraz moje internetowe tożsamości właściwie rozdzielone.

Czuję się jak działkowiec, który właśnie przebudował swoją działkę i lepiej rozplanował wszystkie grządki. Oby tylko moja działka wydała plon wcześniejszy niż na wiosnę ;-))

#187 - zablokowany wariat ;-)

Oto zapis korespondencji z użytkownikiem pewnego portalu randkowego, mającym w nicku słowo "wariat".

Oznaczenia: jego mail / mój mail
- pozdrawiam życzę wszystkiego dobrego i smacznego wieczoru z apetytem na seksik heeeeeee cmoki w kroki od wariata.serdecznie zapraszam do polubienia mojej stronki na Facebook jeśli zainteresuje oto link [link]
- dziękuję, zapowiada się mile chorowanie dziś :) [byłem chory]
Facebooka mało co używam wolę Google+ bo tam mam grono ludzi z którymi można naprawdę ciekawie podyskutować :)
Efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania - zostałem przez niego zablokowany ;-)

Zorientowałem się po tym, jak maile od tego użytkownika zostały zaopatrzone w tytuł [SPAM]. Być może jednak to nie on mnie zablokował, ale jego zablokowali na skutek doniesienia do administracji portalu - o jego spamowaniu.

sobota, 19 listopada 2011

Masakra na Facebooku

30 września 2011
Dziś przeprowadziłem na Facebooku totalną masakrę - z około 380 kontaktów usunąłem około 330 - zostało równo 50. Oczywiście nie zostawiłem tak okrągłej liczby specjalnie, tak wyszło. Formalnie powinno być 52, bo usunąłem przez rozpęd dwie właściwe osoby i ponownie wysłałem do nich zaproszenie wraz z wytłumaczeniem w mailu ;-)

Do tej pory miałem tam prawie 400 znajomych, gdyż prowadziłem akcję ślepego naboru, w ramach testowania samego procesu - interesowało mnie ile będzie przypadków racjonalnego pytania mnie o sens zapraszania osoby, która mnie nie kojarzy. Na kilkaset zaproszonych osób myśleniem wykazało się poniżej dziesięciu. Reszta klepnęła zaproszenie lub zignorowała - bez pytania  szczegóły.

Miałem dzięki temu niezły wycinek facebookowego stada i mogłem się nasłuchać jego porykiwań, bo tak określam gros komunikacji - codzienne, nic nie znaczące błahostki. Owszem takie jest życie - ale upublicznianie go szerszej grupie przez wiele osób na raz prowadzi do zalewu takich bezwartościowych treści. Swoje już zobaczyłem i teraz postanowiłem zracjonalizować listę znajomych.

Zostawiłem oczywiście wszystkie osoby które znam osobiście lub z którymi komunikowałem się w necie. Do tego osoby będące celebrytami. I trochę innych osób, które po prostu jakoś kojarzę. A reszta - to był tylko anonimowy tłum.

Na Google+ takie porządki są o wiele prostsze - można zaznaczać wiele kontaktów na raz. Usunięcie 500 osób jednym pociągnięciem myszki, a nie (jak na Facebooku) jedna po drugiej, mozolnie, z odświeżaniem ekranu po każdym usunięciu. Ale na Google+ nie mam takiego problemu, tam usunąłem około 10 osób, bo miałem ich około 30.

Jaki z tego morał? Stawiać na jakość a nie ilość. Chyba, że chcemy się lansować - wtedy liczy się nie jakość, ale grupa wielbicieli, klakierów i "lajk-o-ników" ;-)

#186 - pomrukiwanie w stadzie

Oto garść typowych konwersacji Towarzystwa Wzajemnej Adoracji rozgrywanych między stałymi bywalcami Facebooka ;-)

Tym razem inne oznaczenia: tekst autora / komentarze

Pewien metroseksualny młodzieniec pisze: A kiedy skończy się prestiż i splendor nadejdzie czas aby wrócić i zmierzyć się z problemami :(
Od razu dostaje wsparcie: To odwagi ;))
A jego partner (od niedawna ma kolejnego partnera) oczywiście dodaje: Nie jesteś z tym sam, wiesz kogo masz :) 
Ano ma, przynajmniej do momentu, gdy znajdzie kolejnego partnera do pokazania się z nim na fejsie

Za chwilę ten sam poprzednio przygnębiony pisze: Hulaj dusza, piekla nie ma!
Inny od razu na to: uwielbiam ten stan!
A jego partner zaraz pisze (dwa razy dla pewności): Ja Ci dam: D 

Metroseksualna ciotusia pisze: Oops przesadziłem znowu z wagą ciała ^^ Mamo to nie anoreksja :D Jem czekolade widzisz :) hahha
I od razu Dobra Rada: o trzeba było skłamać głuptolu
I odpowiedź autora: Oops :D hahah obiecuje teraz będę kłamał :D

Roztargniony gejasek pisze: włożyłem piwo w szklanej butelce do zamrażalki aby się schłodziło i zapomniałem, wiec teraz mam lody piwne.....ja pier........le!
I gest współczucia: Niam niam
 
Wszystko to fajna gra językowa i miłe pomrukiwanie w stadzie - tyle, że aby w tym czynnie uczestniczyć trzeba po prostu się przykleić do Facebooka. Jak się okazuje, dla niektórych to naturalny styl życia ;-)

Internet umożliwia łatwe wydawanie takich pomruków w stadzie - więc nie zdziwmy się gdy potem się zastanawiamy jak ten czas za szybko leci ;-)

piątek, 18 listopada 2011

Spotkanie biznesowe

18 września 2011
Tak się złożyło, że pierwsze spotkanie, jakie odbyłem w związku z moją nową, ciekawą sytuacją, było spotkaniem biznesowym. Czyli spotkaniem z osobami, z którymi się rozglądamy za koncepcją nowego biznesu. Te osoby oczywiście nie wiedzą jeszcze o mojej orientacji i sytuacji - a spotkanie przeprowadzone z najważniejszą z tych osób miało wiedzę o tym przekazać.

Jako że była niedziela, więc omówiłem się na wieczór - co było mi na rękę, gdyż zajmowałem się innymi sprawami. Kiedy wreszcie do tego spotkania doszło, bylem w niewielkim stopniu stremowany. Nie czułem się jak dzieciak robiący coming-out przed rodziną.

I w sumie żadnego coming-outu nie było. Zacząłem od nakreślenia sytuacji finansowej, napomniałem o tym, że mieszkam z chłopakiem (ale można to było zrozumieć literalnie jako informację o płci, a nie o relacji uczuciowej). Powiedziałem też, że ten chłopak jest drag queen - ale mój rozmówca przywołał od razu porównanie do naszego biznesowego współpracownika z dawniejszego czasu, fotografa, który też jest DQ. I temat się skończył - sam nie wiem, czy on wie. Może się domyśla, ale nie zgłębiał tego tematu w żadnym stopniu. Tak więc w tym zakresie nic się nie wydarzyło ciekawego.

Pogadaliśmy dwie godziny o sprawach biznesowych. Tak naprawdę nic nowego nie ustaliliśmy. Ale przynajmniej wiem, że mój kolega wie o mojej sytuacji finansowej. I będzie to brał pod uwagę gdy zetknie się z jakimiś ofertami, które mogłyby mi pomóc w zdobyciu funduszy.

Na pewno też jest mi lżej, bo ten problem nie jest tylko mi znany i mogę mieć nadzieję, że inni jakoś mi będą w stanie pomóc.

#185 - magia nazwisk

Czasem można głupią rozmowę obrócić w żart - i to jest jedyny sposób na uratowanie jej od całkowitej klęski. Przynajmniej można się pośmiać. Rozmówca według katalogu GG ma 18 lat.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Część [pisownia oryginalna]
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- cześć
- Hej
- Jestem Napalony
- A ty.?.
- ładne nazwisko
- ja jestem Chłodny
W zetknięciu z Chłodnym panu Napalonemu skończyło się napalenie do rozmowy ;)

czwartek, 17 listopada 2011

Nóż w plecy

17 września 2011
Rocznica 17 września znana jest każdemu choćby nieco zainteresowanemu historią. Tego dnia, w 1939 roku, Związek radziecki zaatakował Polskę od tyłu. Wiem, że dla geja atakowanie od tyłu budzi miłe skojarzenie, więc określę ten atak mianem noża wbitego w plecy. Teraz chyba już żaden gej nie powie, że nie może się tego dla siebie doczekać ;-)

A ja, w tym dniu 17 września, ale roku 2011 - doczekałem się tego noża w plecy. I to wszystko oczywiście de lege artis - w świetle wspaniałego prawa.

W skrócie mówiąc, miałem sytuację nieciekawą. Z jednej strony, niestety, nieudane małżeństwo - w efekcie toksyczna sytuacja, pełna demotywacji do działań. Z drugiej strony - szukanie partnera, z którym odnalazłbym sens miłości, oparcia, pozytywnej energii do zaczęcia nowego życia. W środowisku gejowskim znalezienie partnera - jak wiadomo - graniczy z cudem. Zatem grałem z życiem bardzo ostro - va banque. Wszystko, albo nic.

Poznałem chłopaka, z którym miałem wreszcie nadzieję na uporządkowanie sobie życia. Wiele jeszcze nie zdążyliśmy uporządkować, na razie ponosiliśmy różne wydatki inwestycyjne w jego przyszłość artystyczną (jako Drag Queen). Wyliczyłem sobie, że pieniędzy starczy mi do końca roku - zatem coraz pilniejsza jest jakaś praca i ich zdobycie przez nas.

I tego dnia, 17 września, sprawdziłem moje konta bankowe, aby podliczyć wszystko od nowa. Czekała na mnie wiadomość od banku, rutynowo ją otworzyłem - i wstrzymałem oddech. Bank informował mnie, że nie zrealizował spłaty karty kredytowej. A przecież wyliczyłem pieniądze. Sprawdziłem więc historię transakcji - i zaniemówiłem. Pieniądze poszły, ale na ZUS. Na nasz kochany, wspaniały ZUS.

Miałem zaległości płatnicze, jak każdy kto się zadeklarował w ZUS-ie, a nie ma przychodów. I ZUS nasłał komornika na moje konto. I kasa przeznaczona na spłatę karty kredytowej poszła do ZUS-u. Wszystko jak najbardziej zgodne z prawem. A mnie odcinające skrzydła, które i tak się ledwo trzymały.

Podliczyłem moje pieniądze. Gdybym spłacił zadłużenie na karcie i koncie, to zostanie mi kasy na miesiąc. Gdybym cudował z tym wszystkim, to może starczy do listopada, najdalej grudnia. Oczywiście z długiem w tle - nie do końca spłaconą kartą i naliczaniem odsetek. Co zresztą jest legalne - mogę nie spłacać całości zadłużenia, pod warunkiem, że będę splacał kwotę minimalną. Dla banku to nawet lepiej :-)

Ale dla mnie na pewno nie. Można powiedzieć, że jestem praktycznie bankrutem. Formalnie, mam jeszcze trochę pieniędzy, ale w praktyce jestem już na styk ze spłatą zadłużenia.

Jeszcze nie jest za późno na odkręcanie tego, ale musi się zdarzyć kilka rzeczy:

  • muszę ustalić z moją żoną, że nie jestem w stanie płacić za nią dotychczasowych opłat,
  • muszę być może przestać zajmować się dobrowolnie moim dzieckiem (prowadzić go i odbierać ze szkoły niczym niańka), jeśli tego będzie wymagało skupienie się na pracy,
  • muszę mieć jednoznaczne wsparcie ze strony chłopaka - bo nie mam już czasu ani możliwości na szukanie kolejnego,
  • mój chłopak też musi zacząć pracować i dokładać się - to odsunie w czasie widmo bankructwa i pozwoli może wyjść na prostą,
  • muszę też powiedzieć o mnie (o mojej sytuacji życiowej i orientacji seksualnej) moim potencjalnym partnerom biznesowym, z którymi zabieramy się za pewien projekt - aby zintensyfikować działania w celu zdobycia środków na życie.

Mam też trochę sprzętu fotograficznego, komputerowego i innego - który można by sprzedać. W tym trochę sprzętu, który muszę sprzedać - zakupionego dla byłego i dziś bezużytecznego. To też może nieco odwlec w czasie moje probelmy, dać dodatkowy miesiąc...

A na razie jest sobota, 17 września. Mój chłopak wrócił nad ranem. Pomagał w knajpie, gdzie szukał pracy. Cała noc za nieoficjalne 40 złotych. Poszło na bułkę, doładowanie telefonu i taksówkę do domu. Ale przynajmniej nie ja za to płaciłem. Teraz mój chłopak śpi - ale kiedy wstanie będę musiał z nim pogadać o mojej sytuacji. O ścianie, która nagle wyskoczyła mi przed nosem. No, prawie przed nosem.

O dalszym rozwoju wypadków, w serialu sensacyjnym pod tytułem "Anubius - ostateczna rozgrywka", będę pisał w kolejnych dniach. Ponieważ zamieszczam notkę z ponad dwumiesięcznym wyprzedzeniem, więc mogę następne wydarzenia opisać w kolejnych dniach, nawet jeśli w czasie wydarzeń nie następowały tak szybko po sobie...

#184 - 15 minut

Nie do wiary, ale ta rozmowa trwała na GG 15 minut. A mogłaby trwać dosłownie minutę, góra dwie. To pokazuje po pierwsze rozpaczliwą powolność ludzi, a po drugie - ich kompletne nieprzygotowanie do rozmowy. Czyli zaczepianie na żywioł.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cze
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Hej
- hej
- Skąd jesteś
- Wawa
- Kogo szukasz
- czytaj to co już napisałem
- Jestem normalny
Genialnie głupie nawiązanie do treści autorespondera.
- podejrzana deklaracja
- normalność sama wychodzi w rozmowie
- Czemu
- Tak
- wiesz mniej więcej wiesz kogo szukam, a kogo nie
- No
I dalej nic się nie dzieje, więc napisałem:
- rozmawiamy już 13 minut i jak dotąd nie posunęliśmy rozmowy zbyt daleko
- Zacznij
Typowa bezczelność - sam zaczął rozmowę i chce aby inny ponosił ciężar jej prowadzenia...
- sory nie ja zacząłem rozmowę nie bd wymyślał tematów za ciebie

Jak widać koncept się skończył. Kwadrans rozmowy do przeczytania w minutę.

środa, 16 listopada 2011

Mam partnera dla jaj

Ostatnio "znęcam się" nad Fejsem ale to o czym dziś piszę nie dotyczy wyłącznie tego portalu społecznościowego. Nie jest bowiem  winą Facebooka, że jego użytkownicy piszą to co piszą lub działają jak działają.

Już kilka razy spotkałem się - na Facebooku lub portalach gejowskich - z działaniem, które można by nazwać związaniem się dla jaj z drugą osobą. Faktycznie to są jaja - ktoś był sam, a tu nagle jest związany. To jeszcze się da zrozumieć, przecież kiedyś następuje ten moment, że zmienia się status na profilu :-)

Składam więc komuś gratulacje z powodu szczęśliwego związania się - a tu dostaję od niego informację, że to tylko jaja. Czyli jeden wielki pic na wodę fotomontaż. Hahaha - ale ubaw :-)

Rozumiem oczywiście sytuację ludzi, którzy takie fikcyjne związki tworzą z powodu wyższej konieczności. Ktoś, na przykład, otrzymuje masę debilnych seks propozycji na Fellow - więc broni się rzekomym związaniem, chcąc aby dzięki temu się od niego odczepiono. Co oczywiście nie do końca się uda, bo na zaślepionych głupców nie ma żadnej skutecznej metody - poza fizycznym odstrzeleniem. Na tej samej zasadzie rozumiem profil geja na portalu społecznościowym, w którym deklaruje on związek z kobietą - na użytek homofobicznej lokalnej społeczności, która bacznie sprawdza jego status na Facebooku.

Ale bardzo się zdumiałem gdy jeden z moich znajomych na Fejsie, gej, nagle okazał się w związku z jakaś dziewczyną. Oczywiście to były jaja. Na użytek innych, zapewne śmiertelnie znudzonych userów - bo ten wyszukany joke miał ich pobudzić do życia. Ja się zdumialem, oni się rozbawili zapewne - Facebook spełnił swoje zadanie nośnika fascynujących informacji ;-)

Przypomina się jednak opowieść o góralu, który robił sobie jaja. Krzyknął, że wilki atakują stado - a gdy inni przybiegli na pomoc roześmiał się i powiedział, że to żart. Później wilki naprawdę atakowały jego stado, i wtedy krzyczał już na poważnie - ale nikt nie przybiegł z pomocą.

W wojsku stosuje się prosty manewr - jeśli coś jest autentyczne, to się dodaje nieśmiertelną frazę "to nie są ćwiczenia". Dzięki temu żołnierze wiedzą, że teraz naprawdę będą strzelali do nieprzyjaciela. Ciekawe kiedy na Facebooku ktoś napisze w notce "Za miesiąc biorę ślub. To nie są ćwiczenia." :-)

#183 - mogę, ale nie umiem

Kolejny"mądry inaczej" rozmówca na GG - według katalogu GG ma 16 lat.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- elo
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- tak
- hej
- Ile masz lat?
- 44
- Skąd jesteś?
- Wawa
- Wyślij mi twoje zdjęcie
- Wyślesz?
Propozycja kompletnie bezczelna - wobec nieznajomego (czyli mnie)!
- po co?
- Popatrzeć sobie
- każdego nieznajomego tak obcesowo pytasz?
- Nie [punkt za szczerość]
- Co tam u cb?
- czy możesz zadać proszę mądrzejsze pytanie niż co tam?
- Mogę
- to proszę zadaj, bo pytania w stylu "co tam?" a potem replika "aha" mnie już wkurzają
- Ok jak chcesz
Nietrudno się domyślić, że w tym momencie koncept na rozmowę się skończył. Zatem jego mogę - znaczyło po prostu przechwalam się, ale nie umiem.

wtorek, 15 listopada 2011

Spoko staruszek

Miesiąc temu pisałem o mojej adopcji języka młodzieżowego, a tu się trafia konkretny - i zbawmy - przykład z Fellow. Oto starszy pan w wieku lat 60, tak się opisuje na profilu (pisownia oryginalna):

ja spoko gość szukam kolesi na poziomie do wszystkiego,mam spoko lokum.Jestem 24 na godz dyspozycyjny.Chętny dzwoń na nr.00000000

Zapomniał, że w skrócie numer - czyli nr - nie stawiamy kropki, bo ostatnia litera skrótu jest taka jak wyrazu (na tej samej zasadzie mamy bezkropkowe skróty dr lub mgr). Poza tym nie zaczyna zdania początkowego dużą literą i nie stawia spacji po kropkach. Ale to tylko drobne kwestie spoko estetyki.

Kogo szuka? Pewnie też kogoś spoko. Zobaczmy (pisownia oryginalna):

konkreta do super zabawy wiek bz.Jak się trafi to kogoś na dłużej.

A jak się nie trafi, to na krócej. W każdym razie konkretny z niego facet, nawet za bardzo.

Czy komuś w wieku 60 lat, i o wyglądzie sympatycznego dziadziusia, przystoi taki slang? Racze nie - bo wygląda z nim śmiesznie. Chyba, że ma do tego dystans. Podkreśla stosowanie slangu uśmieszkami, a jego zdjęcia i opis pokazują go jako kogoś wyluzowanego, naturalnie odnajdującego się z młodymi. Gdyby miał fotki z wojażu rowerowego z młodymi, albo z tańca w rytmie młodzieżowej muzy, w czasie którego widać byłoby, jak świetnie się adoptuje do tej subkultury - to wszystko byłoby naprawdę spoko.

Można adoptować elementy innych kultur czy subkultur - ale trzeba być sobą i robić to naturalnie. Inaczej wyglądamy jak szara papuga z przyklejonymi kolorowymi kogucimi piórkami na ogonie.

Ja w rozmowach chętnie korzystam z młodzieżowego slangu, ale na profilu nie wstawiam takich słów do mojego opisu. Słowo pisane z opisu jest bowiem czymś innym niż słowo "mówione" z czata.

#182 - struna pękła

Tego samego dnia miałem kolejną rozmowę (niedługo po rozmowie 181), która znów doprowadziła mnie do utraty cierpliwości, ale tym razem w inny sposób. Rozmówca ma - według katalogu GG - 30 lat.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- A
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Hej
- hej
- Co tam
Tym pytaniem najłatwiej mnie wkurzyć, szczególnie gdy rozmówcy nie chce się postawić znaku zapytania.
- nic
- Aha a co robisz
- pracuje na kompie
- Aha
Jeśli odpowiedzią jest słowo "aha" to moje wkurzenie sięga już zenitu... Nie wytrzymałem i wygarnąłem:
- przepraszam że pytam ale czy masz coś ciekawego do powiedzenia? bo już tysiące ludzi zaczyna rozmowy od co tam a potem odpowiada aha - i to się robi nudne

Oczywiście koncept na rozmowę się skończył - a mnie ominęła dalsza jej "przyjemność".

Dlaczego ludzie nie potrafią rozmawiać? Na dowolny, choćby pozornie najgłupszy temat? Dlaczego jedyne otwarcie rozmowy dla większości to wyświechtane co tam? zaś jedyna odpowiedź to aha.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Może nad morze...

Pojechaliśmy z moim kolegą spontanicznie na zdjęcia - aż nad morze. Niedawno byliśmy w warszawskim ZOO, postanowiliśmy dla porównania pojechać do gdańskiego. A ja przy okazji postanowiłem odwiedzić miejsca, które nad morzem znam od lat.

Wyjechaliśmy (a było to jeszcze pod koniec lata) o 1 w nocy - a więc nie spaliśmy zupełnie. Ale niestety nie załapaliśmy się już na wschód słońca nad samym morzem. Zresztą, pogoda się zapowiadała nie najlepsze - na trasie już się błyskało i w oddali była burza. Nad samym morzem było nie lepiej - na szczęście na deszcz załapywaliśmy się bardziej w samochodzie.

Zdjęć też wiele ie zrobiliśmy - w sumie natrzaskałem około siedmiuset. Przy lepszych warunkach spokojnie zrobiłbym kilka razy więcej.

Akcentów gejowskich na szczęście niewiele - miejsca przez nas odwiedzane to nie ciotolandowa warszawska galeria. Ale nie obyło się bez jednego spotkania. Kupiliśmy bilet na rejs z Gdyni na Hel i z powrotem. I na statek załapała się także para gejów - a raczej pedałów, bo na takich prędzej wyglądali. Zrobiłem im ukradkiem zdjęcie gdy palili papierosy przed wejściem na pokład. Dziwiłem się potem, oglądając zdjęcie, że są tacy gładcy z wyglądu - ale mój chłopak powiedział, że mieli na twarzach tonę pudru. Puder do pedalskiej dyskoteki - to jeszcze mogę pojąć, ale na spacer? Trzeba być faktycznie przegiętym ;-)

Oni siedli pod pokładem, bo na samej górze wieje i mogłoby zapewne im fryzury przeczesać. My poszliśmy na gorę, bo było co do focenia i oglądania. No i ta jonizacja przed odbywającym się za dwa dni festiwalem drag queen ;-) Gdy przed przybiciem promu do portu poszliśmy na dół, jeden z tych plastikowych gejów skoczył - niby przypadkiem - do toalety. Taksowanie innych par jest widać w ich podstawowym zakresie obowiązków :-)

Zeszliśmy na ląd. Nasi geje przed nami. I nie mogłem się nadziwić - jak facet może tak kręcić dupą, jak kręcił jeden z nich. Po prostu lepiej niż modelka na wybiegu. A ja tylko patrzyłem i nie mogłem dojść do siebie z podziwu - co takiego fenomenalnego jest w gejach, że budzą u tak wielu osób, mnie czasem też, obrzydzenie? Ciągle zadaję sobie to pytanie i ciągle pozostaje ono bez odpowiedzi.

Na Helu mieliśmy pół godziny na znalezienie bankomatu, więc zaczął się wyścig z czasem. Bankomat też dosłownie chujowy - co ilustruje zdjęcie obok ;-) Wracaliśmy tak szybko, że nie kupiliśmy po drodze ani picia, ani gofra. I droga powrotna, już bez towarzystwa "naszych" piękności, na spokojnie, pod pokładem.

Potem już "tylko" powrót do Warszawy - i druga noc nie przespana. Ale było warto chwycić trochę jonów ;-)

#181 - ile można?

Ile razy można słuchać takich samych debilnych pytań? Ile razy można uczyć ludzi kultury rozmawiania, której przejawem jest to, że najpierw przedstawiamy się sami zanim kogoś wypytamy o imię? Oto rozmowa w czasie której postanowiłem walnąć pięścią w stół.

Przy okazji - skróciłem autoreply do minimum, aby nawet matołki były w stanie je ogarnąć.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Chce cię poznać.
- Hej
- hej
- Jak masz na imię?
- zawsze pytasz nieznajomych o imię, nie przedstawiwszy się wcześniej?
- Nie. Jestem Jakub. A Ty?
- Maciek
- Aha. A skąd jesteś?
Boże, jak ja nie znoszę potwierdzania słowem "aha".
- Wawa
- Aha
- Jaki masz rozmiar?
- czego? mózgu?
- Nie penisa
Enough - miałem tego dość.
- idiota
- puknij się w głowę zanim zadasz tak debilne pytanie

Poskutkowało o tyle, że rozmowa się zakończyła. Ale biorąc pod uwagę jej przebieg - raczej nie zostałbym niczym mile zaskoczony, gdyby rozmowa trwała dalej :-)

niedziela, 13 listopada 2011

Szczęście w nieszczęściu :-)

Temat w sam raz na dzień trzynastego ;-)

Gdy wychodzi w grze nowy patch wszystko się może zdarzyć. I mnie się zdarzyło właśnie szczęście w nieszczęściu...

W grze są dwa rodzaje żetonów za które kupuje się epickie itemy, czyli elementy wyposażenia postaci. Za mniej ambitne zmagania są JP (Justice Points) a za bardziej ambitne VP (Valor Points). I ja zebrałem około 1700 VP aby kupić za nie trinket. A potem wszedł patch i ten sam trinket był dostępny za znacznie łatwiejsze do zdobycia JP. Więc uznałem to za nieszczęście. Trzeba bylo poczekać i przeznaczyć VP na bardziej ambitne itemy. A tak mam trinket, który można kupić o wiele mniejszym kosztem teraz.

Potem się jednak okazało, że to bez znaczenia. Moje z trudem zdobyte VP byłyby bowiem - wraz z nadejściem patchu - zamienione na JP. Zatem wyszłoby na to samo. Trinket kupiłbym za to co już miałem. Nawet byłoby gorzej - bowiem część tych JP by się zmarnowała, przekroczyłbym bowiem maksymalną dopuszczalną liczbę. W sumie więc dobrze zrobiłem, że kopiłem to co kupiłem, a dzięki temu nic się nie zmarnowało.

Tak to bywa w życiu. Wydaje się, że mamy do czynienia z nieszczęściem, a potem okazuje się, że to był jednak życiowy fart :-)

#180 - test na geja

Był kiedyś taki kawał o nauce logicznego rozumowania u milicjantów - jego puenta była taka: nie masz akwarium, to jesteś pedałem. Okazuje się, że geja można bardzo prosto zdefiniować - gej jest dziwką, a bycie gejem oznacza automatycznie kurwienie się. Taka jest przynajmniej logika siedemnastolatka, który mnie zagadał na GG.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu, pseudo-rozmów bez tematu lub wścibskich wypytywań przez obcych. Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz pogadać - proszę odezwij się ponownie, na jakiś sensowny temat.
- no
- to ty nie jesteś gejem
- czemu nie jestem?
- a bzykasz się
- nie jestem pszczołą
- ale gejem
- jestem gejem
- a według ciebie gej musi jakie mieć cechy?
- no to co robisz dobrze
Podchwytliwe pytanie, chciałby abym odpisał, że dobrze robię seks...
- musi się koniecznie bzykać z kim popadnie?
- no
- dobrze? np farmię elementium w Uldumie
- jeśli dla ciebie gej to jest puszczająca się kurwa to gratuluje głębi pomyślunku
- a loda robisz
Chylę czoła pod stołem, bo na takim poziomie są jego pytania :-)
- zechciej pogadać na sensowny temat, a nie na temat którego debilizm aż czuć na kilometr
- a dla ciebie kim jest gej
- co
- ??
- gej to ktoś odczuwający popęd seksualny do osobnika tej samej płci
- no właśnie
- a ty nie masz tego popędu
Popęd czyli kurwienie się - niezła definicja popędu seksualnego ;-)
- mam - i co z tego?
- czy to znaczy ze będę z tobą prowadził debilna rozmowę o seksie?
- walnij się w głowę i posłuchaj echa z czaszki
- dobra masz może nr GG do jakiejś dziwki
- bo z tobą to się nie dogadam
Gej - jako książka telefoniczna dziwek - jeszcze lepiej ;-)
- pa
- a masz nr do dziwki jakieś
Tym razem postanowiłem odezwać się po vipowsku...
- wypierdalaj
I na tym rozmowa się na szczęście skończyła.

sobota, 12 listopada 2011

Gary Owen

Gary Owen to ulubiony marsz generała Custera. Tego utworu słuchałem w podwójnej wersji - zawierającej zarówno wykonanie w stylu XIX-wiecznej armii (werble, flety) jak i współczesnym (orkiestra wojskowa). Nic by nie było w tym specjalnego, gdyby nie to, że ten jankeski marsz wojskowy pobił rekord.

Słuchałem go ponad tysiąc razy w kółko, nie przerywając innymi utworami :-)

Po prostu świetnie się nadaje jako tło muzyczne ;-)

Jaki z tego morał dla poznawania chłopaka? Jeśli chłopak jest odpowiedni to można z nim żyć w kółko i bez końca ;-)

#179 - chujowy autoresponder ;-)

Oto jaka była premiera nowego, ulepszonego autorespondera na GG. W porównaniu do poprzedniej wersji dokonałem dwóch zmian - powiększyłem katalog tego czego nie szukam (o pseudo-rozmowy oraz wścibskie wypytywania, których mam już dosyć), a także poważnie nastraszyłem potencjalnych rozmówców prosząc, aby nie tylko odezwali się ponownie, ale do tego na jakiś sensowny temat ;-)

Chyba teraz odsiew będzie jeszcze większy. Ale premierowa "rozmowa" odsiana autoresponderem była wręcz symboliczna - i multimedialna. Rzadko się bowiem trafia, aby ktoś zamiast przywitania się na GG posyłał od razu zdjęcie. Rozmówca ma (według katalogu) 33 lata.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- [zdjęcie]
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu, pseudo-rozmów bez tematu lub wścibskich wypytywań przez obcych. Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz pogadać - proszę odezwij się ponownie, na jakiś sensowny temat.

Oczywiście nie było żadnej dalszej rozmowy. Autoresponder spełnił swoje zadanie - w tym przypadku można mówić o (dosłownie) chujowym responderze ;-)

piątek, 11 listopada 2011

Koniec World of Warcraft?

Po niedawnych "ciężkich" tematach coś z zupełnie innej beczki. Chcę bowiem napisać o - prawdopodobnym - końcu gry w World of Warcraft, mój ulubiony MMORPG. A jeśli nie końcu, to przynajmniej zawieszeniu grania. Dla przypomnienia zamieszczam obok screen z gry przedstawiający moją flagową postać - huntera w Alliance, stojącego z najpiękniejszym w grze spirytualnym leopardem.

WoW jest grą żywą, ciągle ulepszaną, zatem zawieszenie grania powoduje wypadnięcie z rytmu. Miałem już to dwa razy - gdy przestawałem grać przez 2 i 3 miesiące. Wypadałem z rytmu, nie mogłem uczestniczyć w rajdach (grupowe zmagania z najgroźniejszymi przeciwnikami dające najlepsze lupy). Potem, wracając, można się zabierać za farmienie - czyli zarabianie kasy. Ale poza tym jest się outsiderem.

Szansą na odzyskanie pozycji w grze jest wejście nowego dodatku - średnio raz na dwa lata. Wtedy wszyscy są równi, mają mniej więcej równe szanse startowe - muszą podnieś poziom postaci do maksymalnego oferowanego przez nowy dodatek, wyposażyć postać w nowe itemy, poznać nowe strefy gry, nowe dungeony i rajdy. Można wskoczyć wtedy do "pierwszego składu" w swojej gildii i współtworzyć tzw. progress - czyli przecierać szlaki dla innych graczy, zdobywając pierwsze doświadczenia.

Ale teraz znów mam pauzę od WoW. Niestety, popełniłem jeden błąd - nie zawiesiłem subskrypcji i ona się odnowiła. W sumie zapłaciłem za granie, którego już nie realizuję. Coż, nie jesteśmy idealni i popełniamy błędy ;-)

Na szczęście moje konto w grze nie zostanie skasowane. Mogę nie grać rok, dwa, trzy lata. Więc dotychczasowy nieomal rok grania non-stop (oczywiście w przeliczeniu) nie pójdzie na marne. Teraz powrót do gry jest uwarunkowany dwoma czynnikami:

  • dostępnym czasem - gra wymaga poświęcania jej co najmniej kilku, a najlepiej kilkunastu godzin tygodniowo, aby utrzymać postać i znajomość gry na odpowiednim poziomie,
  • dostępnymi pieniędzmi - w skali roku około 500 złotych na opłacenie abonamentu gry (najkorzystniej jest płacić kartą kredytową, wtedy z 12 miesięcy w roku 2 dostaje się gratis).

Wydaje się, że na razie oba te czynniki są niekorzystne dla mnie. Ale mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Albo - że znajdę inną grę, w którą będę grał. Może Diablo III, które ma się pojawić może nawet pod koniec tego roku, lub w następnym.

A więc na radzie - żegnaj WoW-ie. Ostatecznie, lub czasowo. Jedno jest pewne - nie stracę mojej miłości i pasji do gier :-)

#178 - zmęczyłem się...

Współczuję osobom, które szybko się męczą - nawet w rozmowie. Oto przykład z GG. Rozmówca według katalogu GG ma 18 lat.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej
- (Autoreply) Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...
- Hej
- hej
- Rafał
- A ty.?.
Dziwaczna maniera, stawiać kropkę po znaku zapytania...
- Maciek
- Gay.?.
Chyba nie doczytał pierwszego zdania autorespondera - ale ma ono przecież aż dwa wyrazy...
- nie, Marsjanin
- :)
- sory ze wolno pisze ale w G+ jest ciekawa dyskusja i piszę komentarze
- Nie chce mi się już pisać Część
- pa
Inteligencją się nie wykazał z tym pytaniem o geja, więc końca rozmowy nie żal.

Mi też się nie chce pisać z kimś takim :-)

czwartek, 10 listopada 2011

Plus minus w szachownicę

12 września 2011
Pora na małe podsumowanie moich społecznościowych wysiłków. Mamy dwóch graczy na rynku. Dojrzałego i liderującego Facebooka i dopiero co narodzonego Google+, ale mającego bardzo mocnych i wpływowych rodziców. Jaka będzie między nimi przyszłość rozgrywki - czas pokaże.

A ja mam szachownicę portali - jak to nazywam. Dwie internetowe tożsamości, oficjalna i gejowska, a dla każdej z nich dwa profile - na Facebooku i Google+. W sumie cztery profile, dwa razy dwa - i właśnie w szachownicę ułożone. Bo każda tożsamość ma inny profil flagowy.

Gejowska tożsamość ma - oczywiście - profil flagowy na Facebooku. Dlaczego oczywiście? Facebook jest dojrzałą platformą i ma w Polsce wielu użytkowników, także wśród gejów oraz cioteczek spragnionych ploteczek. Do ciotowskiego i nie-ciotowskiego plotkowania Facebook jest idealny. Pozwala dzielić się "głębokimi myślami" (typu "właśnie wstałem" czy "nic mi się nie chce"). Choć czasem zdarzają się perełki, na przykład: Mam taki burdel w pokoju, że nie wiem, czy nie zatrudnić alfonsa.

Na Facebooku każda, nawet najgłupsza myśl, ale wyrażona przez "swego chłopa", mającego kilkuset znajomych, od razu będzie poklepana kilkoma lajkami i komentarzami, upewniającymi, że i autor notki, i komentujący są na tym samym poziomie rozumienia życia. Towarzystwo Wzajemnej Adoracji - adorujące życie takie, jakie jest.

Mniej więcej miesiąc temu zrobiłem akcję "pompowania" liczby znajomych na Facebooku - i mam ich około 400. Więc mogę się rozeznać w tym spamie informacyjnym, jaki tam panuje. To dobre narzędzie badawcze. Oczywiście merytorycznie ten strumień komunikacji do niczego sensownego się nie nadaje. Po prostu ciągłe pomrukiwanie w stadzie. Dlatego to jest mój gejowski profil flagowy.

Gejowskie Google+ to pikuś w porównaniu do Facebooka - niecałych 20 znajomych. Ze "środowiska" to jedynie kilku aktywistów czy osób związanych ze środowiskami politycznymi popierającymi LGBT. Poza tym kilka innych, przypadkowych osób. I żadnej specjalnie ciekawej dyskusji.

Oficjalna tożsamość ma flagowy profil na Google+. Bo na moim oficjalnym Facebooku nie dodaję kogo popadnie, ale osoby, które znam lub z którymi chcę z racjonalnych powodów utrzymywać kontakt. I mam - podobnie jak na gejowskim Google+ - około 20 znajomych jedynie.

Za to na moim oficjalnym Google+ kwitnie życie i prowadzone są bardzo ciekawe, wartościowe dyskusje na różne tematy. Dyskusje mniej lub bardziej merytoryczne - choć emocji także tam nie sposób się ustrzec, pełnymi zdaniami, gramatycznie, bez wyzwisk i trollowania. A ja czynnie biorę w nich udział, poszerzając nieustannie kręgi moich znajomych (sto kilkadziesiąt osób - a przecież Google+ istnieje od niedawna).

I może dobrze, że te flagowe profile są na innych portalach społecznościowych - nic mi się nie myli. Brzmi może zabawnie - ale zabawne nie jest. Mam bowiem jedną potencjalnie "trędowatą" tożsamość (oczywiście gejowską) - i nie wiem jakby została przyjęta przez wszystkie osoby z którymi się kontaktuję na moim oficjalnym profilu. W najlepszym wypadku ewentualne pomyłki mogłyby być zabawne i zawstydzające ;-)

A przede wszystkim zaleta tego systemu jest taka, że nie przewiduję znaczących zmian w tej sytuacji. Plotkarze nie przejdą z Facebooka na Google+ - bo zupełnie im się nie opłaca porzucać sprawdzony portal, który działa idealnie do ich potrzeb. Więc ewentualne topnienie Facebooka wśród tej grupy docelowej będzie śladowe. Natomiast Google+ zbiera bardziej wartościowe osoby, o szerszych horyzontach - i to może sprawić, że kolejne takie osoby będą tam przyciągane. Może nawet drenowane z Facebooka - gdzie zostaną biernymi userami, przenosząc intelektualną aktywność do Google+.

W sumie, to nie powinienem narzekać. Bo udzielam się tylko na oficjalnym Google+. Flagowy gejowski Facebook służy jedynie do okresowego podglądania "mądrych" dyskusji.  Bo do ichniego porykiwania w stadzie jakoś mnie nie ciągnie ;-)

#177 - oddam, obiecuję

Oto z jaką propozycją można uderzać do kompletnie obcej osoby.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
- Możemy popisać
- Chce cię poznać
- I jak
- hej
- nie bądź niecierpliwy
- Mam sprawę
- słucham
- Potrzebuje trochę kasy
- Pomożesz mi
- I jak
- chyba żartujesz
- Proszę
- Ja nie żartuje
- do nieznajomego z takimi propozycjami - to jest żart
- Nie żart potrzebuje na wyjazd za granicę wrócę za 2 miesiące i ci oddam
- wiesz co daruj sobie takie żałosne propozycje, nie pożyczam obcym osobom kasy
- Oddam przyrzekam
- koniec tematu
Zgadnijcie ile warte są przyrzeczenia takiego kogoś...

środa, 9 listopada 2011

Koślawe myślenie

Facebook jako dojrzały portal społecznościowy może się pochwalić znaczną liczbą użytkowników. A znaczna liczba użytkowników oznacza nieuchronną pauperyzację treści. Mało kto jest w stanie merytorycznie i z kulturą dyskutować na - niekoniecznie nawet ambitne - tematy. Za to każdy może pisać o wszelkich możliwych duperelach - a pisze tym chętniej, im więcej osób go poklepie przyjaźnie po ramieniu (czyli da lajka albo komentarz).

To pewnie zmora całej naszej współczesnej cywilizacji, ale na Facebooku widzę często coś, co nazwałem koślawym myśleniem - czyli myśleniem negatywnym, autodestrukcyjnym. Prostym przykładem takiego myślenia jest katowanie się nieracjonalną, robioną dla "politycznej poprawności" dietą - lub aplikowanie sobie równie idiotycznie wymuszonego stylu życia. Inni biegają to i ja będę biegał  choć moje stawy nie pozwalają na to. Inni pływają, to i ja będę pływał - choć mam uczulenie na chlor w basenie. I tak dalej - byle tylko nie odstawać od reszty stada.

W opublikowanym dziś czacie przedstawiam komentarze facebookowe na czyjś dosyć niedookreślony opisany stan. Zilustrował go bowiem zdjęciem foczki, która albo jest zmęczona, albo senna, albo nieszczęśliwa, albo... Można mnożyć interpretacje. I pierwszy komentarz jaki to zdjęcie otrzymało był od osoby, która rozpacza z powodu własnych urodzin. Bo się biedna starzeje. Tak, jakby nasza kultura i cywilizacja nie dopuszczała myśli o starzeniu się, o dojrzewaniu, o nabywaniu kolejnych lat życia.

Nauczyłem się już jakiś czas temu aby myśleć pozytywnie. Może nie zawsze mis się to udaje, ale się przynajmniej staram. Innymi słowy - szklanka powinna być postrzegana jako do płowy pełna, a nie do połowy pusta. I w tym duchu napisałem komentarz do tamtej rozpaczającej wypowiedzi. Ale jak się okazuje - dwie kolejne osoby wolały przyłączyć się do rozpaczającego chóru. Widać ryczenie w stadzie lepiej im wychodzi.

Nasuwa się analogia do średniowiecznego biczowania się. Tylko, że biczowanie miało jakiś głębszy sens. Było aktem pokuty, było związane z wiarą w lepszy świat po śmierci. Było związane z potrzebą doskonalenia się (w sensie spełniania norm religijnych) aby ten lepszy pośmiertny świat osiągnąć. A w XXI wieku to biczowanie się ma charakter autodestrukcyjny. To takie dobrowolne ustawianie się na siłę pod pręgierzem wyśrubowanych kulturowych oczekiwań.

Zastanawiałem się dlaczego ludzie tak postępują i doszedłem do wniosku, że powodem jest pogoń za baśniowymi ideałami. Dawniej ideały były bardziej w sferze wyobraźni. Dziś łatwo je wizualizować. Wystarczy pokazać zdjęcie modela czy modelki - wykonane w technologii może to jego urok, a może to Photoshop - a wiele osób zacznie obsesyjnie chcieć wyglądać podobnie.

Bo w ogóle zadziwiające jest jak łatwo taką autokrytykę odnosić do zewnętrznych cech wyglądu - a jak trudno do takich niemierzalnych łatwo kwestii jak wykształcenie, charakter, inteligencja, kultura etc. Widziałem na Facebooku setki wpisów bardzo krytycznych wobec wyglądu autora, ale nie zdarzyło mi  się obejrzeć choćby jednego, w którym autor narzekałby na swój poziom kultury lub edukacji. Cywilizacja obrazkowa bardzo łatwo zachęca do porównywania swojego wyglądu z nierealnymi wzorcami, ale mocno pomija sfery, które dla prostej obrazkowej komunikacji są trudne do ukazania.

Współczesny świat spłaszcza wszystko co się da zobaczyć, a pomija to, czego się nie do ujrzeć lub "powąchać". Cywilizacja zatacza koło - wracamy powoli do jaskiniowej kultury obrazkowej...

#176 - koślawe myślenie

Na Facebooku często spotykam się z koślawym myśleniem i choć próbuję je prostować, nie zawsze to wychodzi. Koślawym myśleniem nazywam myślenie negatywne, przesadnie krytyczne wobec siebie. Oto przykład wątku komentarzy, w których to koślawe myślenie się przejawia.

Oznaczenia: cudze teksty / mój tekst
Autor wątku przedstawił zdjęcie małej, futrzastej foki, która wyleguje się z zaspaną miną na brzegu - i napisał:
- Tak się dzisiaj czuję
Pierwszy komentarz był właśnie przykładem koślawego myślenia:
- A jak ja się mam czuć, jak mam kolejne urodziny, masakra coraz bardziej stary
Staram się pomagać samobiczującym się ludziom więc napisałem:
- Pomyśl pozytywnie - że zostało ci mniej życiowych problemów niż rok temu ;)
A oto inne komenty, które pojawiły się potem (każdy od innej osoby):
- me too...;-/
- Mogę Cię pocieszyć,że nie tylko TY
- ale ty tłusty :P
I taki jest Facebook - trzy osoby się umartwiają z powodu urodzin, łącząc się w tym wyimaginowanym bólu, a na koniec typowy dla Facebooka "żarcik" (nawiązanie do tłustej foczki na zdjęciu). Pozytywne myślenie trudno jest zaszczepić ludziom skłonnym jedynie do narzekania.

wtorek, 8 listopada 2011

Ewolucja autoresponderów

Nie tylko żywe organizmy podlegają prawom ewolucji. Także moje autorespondery na Gadu Gadu były przeze mnie doskonalone. Pierwsze wersje tych autoresponderów były nieraz bardzo przegadane i szczegółowe - oczywiście większość ludzi zapewne nie była w stanie ich przeczytać i zrozumieć.

Zaczynałem od bardzo przegadanych autoresponderów, to było jeszcze w czasie gdy miałem poprzedniego chłopaka. Niektóre autorespondery miały nawet trzy akapity - dotyczyły one jednak nas jako pary, a nie mnie jako pojedynczej osoby. Jeden z pierwszych autoresponderów był bardzo długi i wyglądał następująco:

Witaj. Jestem gejem (43/178/95). Szukam uczucia i życia w związku. Nie szukam seksu ani cyber seksu! Pragnę rozmawiać tu z ludźmi, z którymi można nawiązać dłuższe relacje. Jeśli chcesz pogadać ze mną z ciekawości, nudów, czy innego błahego powodu, to lepiej uszanuj mój czas i zrezygnuj. Jeśli jednak akceptujesz moje warunki i naprawdę chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie. Mogę nie odpowiedzieć od razu, jeśli jestem chwilowo zajęty lub poza komputerem. Pozdrawiam :-)

W marcu miałem już bardziej zwięzły autoresponder:

Witaj. Jestem gejem (43/178/95). Szukam partnera do życia w związku. Nie szukam seks przygód! Nie rozmawiam o seksie! Jeśli akceptujesz to i chcesz ze mną pogadać lub mnie poznać - odezwij się ponownie. Mogę nie odpowiedzieć od razu, jeśli jestem chwilowo zajęty lub poza komputerem. Pozdrawiam serdecznie…

Byłem wtedy jeszcze bardzo uprzejmy dla rozmówców i tłumaczyłem im grzecznie moją ewentualną opóźnioną odpowiedź. Potem jednak postanawiałem autoresponder upraszczać i skracać, aby ludzie łatwiej go czytali - i z tego uprzejmego tłumaczenia zrezygnowałem. W czerwcu miałem już znacznie prostszy autoresponder i wyglądał on tak:

Jestem gejem (43/178/89). Szukam partnera do związku, przyjaciół lub netowych znajomych. Nie szukam seks przygód ani cyber seksu. Jeśli szukasz tego samego - proszę odezwij się ponownie...

Pod koniec czerwca dodałem informację o ignorowaniu plagi na GG - czyli rozmów o niczym. Na początku było napisane, że nie lubię rozmów o niczym, potem zmieniłem to na ignorowanie ich:

Jestem gejem. Nie szukam seksu ani cyber. Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Ignoruję rozmowy o niczym. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.

W tym autoresponderze przejściowo zrezygnowałem z podawania wieku. Ale pod koniec czerwca wróciłem do nieco innej wersji, która przetrwała półtora miesiąca, i w niej znów pojawił się mój wiek:

Jestem gejem (43 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.

Ludzie i tak nie wiedzieli o co biega z tymi rozmowami o niczym, szczególnie, że wiele osób poza takimi rozmowami nic innego nie potrafi.

W sierpniu znów się zdenerwowałem rozmowami o niczym i wścibskim wypytywaniem mnie przez nieznajomych, więc przejściowo miałem taki autoresponder:

Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu, pseudo-rozmów bez tematu lub wścibskich wypytywań przez obcych. Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz pogadać - proszę odezwij się ponownie, na jakiś sensowny temat.

Tą prośbą o odezwanie się na jakiś sensowny temat musiałem zastrzelić z miejsca niejednego rozmówcę. Biorąc pod uwagę poziom rozmówców z GG muszę z przykrością stwierdzić że nawet rozmowa o przysłowiowej pogodzie zdaje się być poza zasięgiem wielu z nich.

Ostatecznie uprościłem autoresponder do obecnej postaci, która przetrwała już kwartał:

Jestem gejem. Szukam normalnych ludzi. Do znajomości - ale nie do seksu. Do rozmowy - ale nie do pustego gadania. Jeśli chcesz mnie poznać - proszę odezwij się ponownie...

Oczywiście skutkuje to pytaniami o wiek, którego nie ma a autoresponderze. Niewielka to jednak strata, bo wiele osób pytało o wiek nawet wtedy gdy autoresponder go podawał - to pokazuje jak czytają ze zrozumieniem :-) Mnie zaś zależało na tym, aby jak najkrócej i najwyraźniej wypunktować to, czego szukam i to, czego nie szukam. Zdecydowałem się na dwie pary przeciwieństw - jako coś łatwiej zrozumiałego niż wyliczanie w jednym zdaniu tego czego nie lubię, a w drugim tego, czego szukam. Pogrupowałem bowiem te przeciwieństwa w kwestiach znajomości oraz rozmowy - czyli dwóch kluczowych aspektach komunikacji na GG.

Mam nadzieję, że pojęcie pustego gadania (o którym wspomniałem) jest intuicyjnie zrozumiale dla przeciętnie inteligentnego rozmówcy. Wiem, że wiele oczekuję od jego poziomu - ale w końcu jakieś minimum musi być ;-)

To jak autoresponder jest skuteczny widzę na co dzień. Większość rozmów zaczyna się ale nie ma kontynuacji (czyli ponownego odezwania się).  To pokazuje smutną prawdę - jak wiele osób zagaduje kogoś z nickiem gej w katalogu GG tylko po to aby mu zaproponować seks...

#175 - czy my się znamy?

Oto kolejna z cyklu rozmów o niczym na GG - tym razem zadałem pytanie, na które niestety nie otrzymałem odpowiedzi.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- Hej
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
- Hej
- hej
- Co tam
Jak zwykle, nie dość że głupie pytanie, to nawet bez znaku zapytania...
- czy my się znamy?
- Nie
- i nieznaną osobę pytasz obcesowo co tam?
- co to za zwyczaj?
Na tym rozmowa się zakończyła. Swoją drogą, w realnym świecie na pewno ludzie nie mają tyle bezpośredniej bezczelności, ile jej mają na GG.