29 grudnia 2011
Jest takie powiedzenie, że kto pierwszy ten lepszy, ale ja postanowiłem je odwrócić. W pierwotnym znaczeniu sugeruje ono bowiem jakiegoś rodzaju przypadkowy wybór, a mnie na przypadku nie zależy - raczej na wybraniu najwłaściwszej osoby. Dlatego nie chcę pierwszego lepszego, ale właśnie lepszego pierwszego. Czyli kogoś, kto okaże się lepszy od innych i dlatego będzie pierwszy...
Miałem shortlistę złożoną z kilku chłopaków, teoretycznie czterech, ale trzech z nich nie daje znaku życia. A czwarty zaproponował mi właśnie hazardowy deal i przyjazd na ślepo, tylko, że nie dziś, ale najwcześniej jutro lub 31 grudnia. Dlatego też wszedłem znowu na czata i zacząłem przeglądać poranne, nieliczne nicki. I zagadałem z chłopakiem o nicku "Młody Pomocy", Takie nicki mnie interesują, bo często oznaczają ludzi, którzy chcą zmienić swoje życie, zamieszkać z kimś kto da im wsparcie emocjonalne i miłość, a nie wymagają sponsorowania, jedynie dachu nad głową.
I z takim przypadkiem miałem do czynienia. Chłopak 19-letni ze Słupska. Święta, podobnie jak ja, spędził sam - bo takiego dokonał wyboru. Rodzice wiedzą o nim, ale nie są szczęśliwi, a on chce zmienić życie i miejsce zamieszkania. Pogadaliśmy na czacie, zobaczyliśmy swoje profile (szybkie uwiarygodnienie, którego brakuje wciąż 3 panom ze shortlisty!), a potem pogadaliśmy przez telefon. I zapytałem go czy chce przyjechać. Odrzekł, że się zastanowi, ale mocno jest to prawdopodobne. Znalazłem mu połączenia kolejowe i godziny odjazdów. Umówiliśmy się, że da znać jeśli zdecyduje się do mnie wyjechać, a ja będę miał i tak 9 godzin na przygotowanie się.
Jest zodiakalnym wodnikiem, a więc znakiem teoretycznie nieodpowiednim dla raka. Czytałem mu na głos horoskop partnerski ale część uwag o swoim znaku wyśmiał. Nie mam nic przeciwko sprawdzeniu w rzeczywistości czy słusznie wyśmiał te swoje wady ;-) Na razie piszę te słowa na gorąco i nie wiem jeszcze jak się potoczy sytuacja, czy on się zdecyduje. Ale jeśli się zdecyduje, to da zasłużonego prztyczka w nos panom ze shortlisty, którzy się nie pofatygowali na czas z uwiarygodnieniem się i chęcią spotkania.Aha i jedna ważna sprawa - on uwielbia mieć lizane stopy. Mniam mniam ;-)
Bo kto lepszy ten będzie po prostu pierwszy - a strata innych mało mnie obchodzi, jeśli z tym "lepszym" się uda ;-)
Wpadłam parę razy na tego Twojego bloga i nie mogłam się powstrzymać przed zajrzeniem tu ponownie. Z całego serca życzę Ci powodzenia w poszukiwaniu partnera życiowego :) Serio, szczerze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To Cię zmartwię Ewo, że blog jest rozpisany smutnymi i nieudanymi wydarzeniami na wiele miesięcy do przodu ;-) Ale przecież luck może być każdego dnia, nawet dziś. Tyle że wtedy na blogu byłoby to opisane w połowie września, bo taki jest zapas materiału ;-)
OdpowiedzUsuńTaki cwaniak z Ciebie :)Dzięki za wyprowadzenie z błędu ;-)
OdpowiedzUsuń