29 grudnia 2011
Gadam i gadam z chłopakiem z Gdyni. Już rozmawiamy kilka dobrych dni, coraz lepiej się przekonujemy, że się mamy ku sobie - a on ciągle nie ma do mnie zaufania aby przesłać mi swoje zdjęcie. Niby go rozumiem, ale wydaje mi się to w jakiś sposób podejrzane. Bo skoro chce się spotkać, a w przypadku wyczucia wzajemnej bliskości także iść do łóżka i się ze mną kochać, a nie ma odwagi wysłać głupiej fotki - to coś w tym dziwnego jest. Zatem nie bardzo wiem co o nim sądzić, nie tylko o jego wyglądzie, którego nie widziałem, ale też o takim postępowaniu...
Dziś wymyślił ciekawy koncept - aby się spotkać w ciemno, i dzięki temu będzie mógł zobaczyć na żywo moją reakcję na jego widok. Koncept jest ciekawy, ale uczciwie uprzedziłem go, że może być niezręcznie, gdyby się okazało że jednak z jakichś powodów nie jest w moim typie. Oczywiście przyjął to do wiadomości. Ale mimo wszystko jest w tym jakiś hazard, choć może to być hazard zdrowy...
Bardziej martwi mnie to, że on nie bardzo widzi wcześniejszy przyjazd, niż na prawie samego Sylwestra, a to oznacza mniej czasu, który akurat teraz mam, na poznawanie się. Co do jego wyglądu nie jestem zbyt zmartwiony, bo jest szczupłym chłopakiem, więc to co mogłoby w jego wieku 19 lat mnie blokować, czyli misiowatość, nie ma miejsca. Nie chciałbym jednak marnować jeszcze jednego czy dwóch dni na samotne życie, w czasie gdy on teoretycznie mógłby już przyjechać. A ma na to szansę, bo obaj Tomkowie nie dali znaku życia. A krakowski wytrysk także się na razie nie odezwał.
Czyżby więc ten Hazardous Meeting miał się rzeczywiście odbyć? ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz