sobota, 28 października 2017

Belle

Z reguły oglądam filmy w ten sposób, że gdy oglądam jakiś film po raz kolejny, to najczęściej robię to na skróty. Wybieram z filmu tylko te fragmenty, które mnie najbardziej interesują, a przeskakuje te, które mniej mnie ciekawią. Dosyć rzadko oglądam film po raz drugi od deski do deski. Jedyny filmem, który do tej pory zawsze w jakiś naturalny sposób zmuszał mnie do, tego był "Ostatni samuraj" - choć trudno mi powiedzieć dlaczego Oglądałem go zawsze od deski do deski, ale tak się po prostu działo. Tym razem wyrosła mu o wiele większa konkurencja. Albowiem w ten sam sposób zacząłem oglądać film "Belle".

Natrafiłem na ten film przypadkiem. Jak zwykle "zawiniły" tu moje historyczne poszukiwania. W moim ulubionym filmie Mela Gibsona "Patriota" mój również ulubiony aktor, Tim Wilkinson zagrał Lorda Cornwallisa. Przeglądając jego biografię na Filmwebie natrafiłem na rolę Lorda Mansfielda w firmie "Belle". Dlatego postanowiłem ten film obejrzeć. Obejrzałem go raz, zrobił na mnie ogromne wrażenie. A potem - co u mnie samo w sobie było rzeczą kompletnie niezwykłą - zacząłem go oglądać ponownie kilka razy w odstępach jedno lub kilkudniowych. Do tej pory nie zdarzyło mi się, abym chłonął film serią seansów odbywających się tak szybko jeden po drugim. I to za każdym razem kompletnie bez skrótów.

A teraz zastanawiam się, co sprawiło, że tak uwielbiam ten film - do tego stopnia, że umieściłem go w moim podręcznym magazynku filmowym na moim komputerze (a nie na podłączonym na żądanie dysku magazynowym). Na pewno wpłynął na to wspaniały klimat osiemnastego wieku, epoki kulotów i peruk, świec i lśniących powozów, tak pięknie odmalowanej w tym filmie. Barwniej i bardziej żywymi kolorami pokazanej niż w moim ulubionym "Barry Lyndonie" Stanleya Kubricka. Ale nie tylko kostiumy i wnętrza, będące kwintesencją piękna, są atutem tego obrazu. To wielkie dzieło o poszukiwaniu ludzkiej wolności i godności. O zasadach rządzących społeczeństwem, o zmianach społecznych, i o kulturze społecznej. To nie jest film o tanich rewolucjonistach, to jest film bardziej o dżentelmenach zmieniających świat. W dzisiejszym świecie potrzeba nam właśnie takich dżentelmenów, a nie rewolucjonistów, wywodzących się z fornali. Co wyrasta z takich fornali widzimy w Polsce, obserwując w drugim lub trzecim pokoleniu potomków owych stalinowskich uzdrawiaczy świata. Oczywiście nikt mi nie zarzuci tego, że "Belle" jest filmem politycznie niepoprawnym - główna bohaterka jest czarna. Oczywiście żartuję, bo ten film jest poza tanią polityczną poprawnością. Tak naprawdę ten film jest o czymś o wiele ważniejszym od poprawności politycznej, a nawet estetyki.

Ten film jest o podstawach ludzkiego człowieczeństwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz