wtorek, 10 października 2017

Aha

Rozmawianie z kimś jest jak rozgrywanie partii szachów. To porównanie jest bardzo zasadne, bowiem w partii szachowej zaczyna się od bardzo niewielu możliwych otwarć, ale właściwa gra oczywiście może rozgrywać się w znacznie większej liczbie wariantów. Podobnie jest z większością rozmów realizowanych między innymi poprzez internet. Zaczynają się mniej lub bardziej standardowymi otwarciami, potem zaś mogą przybrać zupełnie różną postać. Niektóre z tych otwarć szalenie mnie wkurzają dlatego, że poznaję po nich, iż mam do czynienia z osobą prowadzącą rozmowy w sposób idiotyczny. Przede wszystkim bardzo nie lubię zaczynania rozmowy od pytania "Co tam?" (ewentualnie "Jak leci?", "Co porabiasz?" lub tym podobnych). Skoro ktoś nie potrafi nawet sensownie zacząć rozmowy, to jaka jest nadzieja na to, będzie w stanie kontynuować ją również w sensowny sposób?

Bardzo nie lubię też odpowiadania słowem "aha". Jest ono po prostu klasycznym przykładem kompletnej umysłowej bezradności. W około 99% przypadków oznacza to, że rozmówca po prostu nie będzie w stanie nic sensownego wymyślić, albo też będzie to myślenie bardzo opóźnione i przychodzące mu w ogromnych bólach. Jeśli więc otrzymuję odpowiedź "aha", oznacza to zazwyczaj, że rozmowa jest w naturalnej agonii. Podobnie nie lubię słowa "rozumiem", ponieważ ono oznacza - paradoksalnie - brak zrozumienia. Dlaczego tak uważam? Dlatego, że w absolutnej większości przypadków po uzyskaniu odpowiedzi "rozumiem" rozmowa ulega zakończeniu lub też jest bardzo długi czas jest wstrzymana. A to oznacza ni mniej ni więcej, tylko właśnie brak zrozumienia i bezradność.

Miałem niedawno rozmowę, którą chciałbym przytoczyć jako przykład. Była ona nie na czacie, ale na innym kanale stanowiącym kopalnię idiotycznych rozmów, czyli na Gadu-Gadu. Ktoś zapytał mnie na początku standardowo o to, co robię. Odpowiedziałem mu tym razem w miarę oryginalnie tym, co przyszło mi ad hoc do głowy - że oddycham. Oczywiście w odpowiedzi na to, otrzymałem nieśmiertelne "aha". Przez dłuższy moment, kilka minut (na szczęście oczywiście nie czekałem w tym czasie przy oknie rozmowy, ale zajmowałem się innymi swoimi rzeczami na komputerze) rozmowa się nie kontynuowała. Klasyczny przykład bezradności i zagubienia drugiej strony. Wreszcie ulitowałem wam się nad rozmówcą i napisałem dosłownie: "Tak jak przewidywałem "aha" oznacza, że rozmówca wyczerpał swój potencjał umysłowy. To po co zaczepiasz?". Oczywiście na to pytanie również nie doczekałem się odpowiedzi - faktycznie po drugiej stronie nastąpiło kompletne zawieszenie się bezradnego i zagubionego rozmówcy.

I faktycznie warto zapytać - skoro nie potrafi rozmawiać, to po co zaczepia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz