środa, 11 października 2017

Marsjanin

Nie mogłem dzisiaj w nocy spać, więc obejrzałem znakomity film mojego ulubionego reżysera Ridleya Scotta pod tytułem "Marsjanin". Wspaniała rola Matta Damona. Genialny klimat Marsa, film zrobiony w ścisłej konsultacji z NASA, realistyczny, a jednocześnie optymistyczny. I nagle zorientowałem się, że tak naprawdę ja sam jestem takim Marsjaninem, a film Ridleya Scotta prawie idealnie pasuje do mojej obecnej sytuacji. Oczywiście nie dosłownie, przecież jestem na Ziemi, a nie na Marsie. Jednak podobieństw jest bardzo wiele i dlatego film ten szczególnie może mnie zainspirować.

Przede wszystkim również mam w pewnym sensie sytuację awaryjną. Zdany jestem na siebie i muszę własną pracą i sprytem się wykazać. Mam również ograniczone możliwości działania i ograniczone środki. Mimo tego, że moja praca przynosi już lepsze efekty (ale jeszcze nie tak dobre, jakbym docelowo chciał), to jednak mam o wiele więcej wydatków niezbędnych do poniesienia i dlatego jeszcze przez pewien czas nie będę odczuwał benefitów zwiększonego dochodu. Muszę więc nieraz racjonować środki na życie tak, jak to musiał robić tytułowy bohater. A ponadto akurat w tej chwili, kiedy bardzo wczesnym rankiem siedzę przy komputerze i piszę ten post, czuję zimno. Za oknem bowiem jesienne 4 stopnie, a w środku ogrzewanie nie rozpieszcza. Kaloryfery praktycznie są zimne, może ledwie o kilka stopni cieplejsze niż temperatura w pokoju. A mnie jeszcze w tym miesiącu nie będzie stać na kupno upatrzonego piecyka elektrycznego.

Na dodatek mam pewien plan ratunkowy, podobnie jak tytułowy bohater, ale nie ziści się on z dnia na dzień. Muszę być cierpliwy i walczyć z różnymi przeciwnościami losu, które w międzyczasie mogą się pojawić. A może także z większymi katastrofami. Ubieram się, aby wyjść na dwór, w pewnym sensie we własny swój "skafander kosmiczny", bo bez niego trudno jest na dworze już wytrzymać i coraz chłodniejsze są kolejne dni. Oczywiście są to podobieństwa natury bardzo ogólnej. Ale jednak taki film, jak "Marsjanin", może po prostu życiowo zainspirować. Nie chodzi tu bowiem o ścisłe trzymanie się analogii, ale o wyrobienie w sobie pewnej woli walki, działania i nie poddawania się tak, jak zrobił to tytułowy bohater, astronauta Mark Watney.

No i jeszcze jedna drobna analogia - tam była Czerwona Planeta, a tu się zaczynają pojawiać jesienne czerwone liście ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz