piątek, 29 września 2017

Mengele 2.0?

Niemieckie eksperymenty medyczne kojarzą mi się z doktorem Mengele i jego zbrodniami w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, a tymczasem okazuje się, że Niemcy i dzisiaj pragną przeprowadzać eksperymenty na ludziach, chociaż oczywiście zupełnie inne i rzecz jasna dobrowolnie przez osoby nim poddawane zaakceptowane. Są to zresztą eksperymenty z zupełnie innej dziedziny, wydawałoby się stosunkowo niewinnej, ale jednak bardzo groźnej. Mogą bowiem wspomóc terror poprawności politycznej obecnej w Europie Zachodniej, choć powoli chylącej się ku upadkowi.

Przeprowadzono bowiem eksperymenty na 183 Niemcach, którzy otrzymali za udział w tych badaniach po 50 euro. Jednak te 50 euro nie było sumą przeznaczoną jedynie do ich własnej kieszeni - mogli je bowiem przeznaczyć zarówno dla siebie, jak i na pomoc uchodźcom. Problem polegał na tym, że aplikowano im w sprayu hormon oksytocyny. Ten hormon powoduje różnego rodzaju uległość, chęć współpracy, szczodrość i tym podobne cechy, które zmieniają sztucznie nasze nastawienie i zachowanie. O ile jednak w przypadku naturalnego występowania ma on swój sens, o tyle sztucznie aplikowany może po prostu zachęcić ludzi do popierania określonych działań, tak jak alkohol lub narkotyki mogą zachęcać do realizacji różnych rzeczy, których na trzeźwo byśmy nie zrobili.

Oczywiście jest to tylko badanie naukowców, ale od badań naukowców do wdrożenia ich rezultatów przez żądnych władzy polityków czasem krótka droga. Trzecia Rzesza na szczęście nie miała zbyt wiele czasu, aby swoje nieludzkie badania wdrożyć w praktyczne zastosowanie. Czwarta rzesza, która zdaniem zmarłego niedawno profesora Wolniewicza jest zaprzeczeniem Trzeciej Rzeszy poza jednym wyjątkiem, czyli chęci dominacji nad Europą i narzucania jej swojej woli i poglądów, ma przed sobą być może jeszcze co najmniej kilka albo kilkanaście lat istnienia. To wystarczająco wiele, aby móc spróbować narzucać ludziom sposób sztuczny pewne dopalacze umożliwiające im akceptację lansowanego odgórnie systemu wartości. 

Czyżbyśmy zaczynali zbliżać się do wizji "Roku 1984" Orwella?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz