piątek, 25 sierpnia 2017

Upierdliwa weryfikacja

Trafiły mi się wczoraj akurat dwie rozmowy, nawet w tym samym czasie, które miały identyczną, jak to nazwałem temacie dzisiejszego posta upierdliwą weryfikację. Dwie osoby, które miały jednocześnie podobnie upierdliwe podejście do kwestii przesyłanych na czacie zdjęć. Pierwszy rozmówca wykazał się nie lada myśleniem, bo gdy wysłałem mu swoją fotografie, prosił bym dosłał mu zrobione ad hoc mu zdjęcie z ze środkowym palcem do góry - czyli naśladującym ostatnio popularną reklamę napoju Tiger. Chodziło nie o zabawę na gęsty, ale o weryfikację tego, że to ja na pewno na tym zdjęciu, które wcześniej mu wysłałem. Dobrze, że nie kazał mi zakładać tych samych okularów do nowego zdjęcia.

Poradziłem mu, aby po prostu odpalił sobie jakiś komunikator posiadający opcję wideo-rozmów i zobaczył mnie na żywo na kamerce, bo to będzie wystarczający dowód na to, że ja to ja. Akurat nie miał takiego komunikatora, natomiast robienie tego rodzaje zdjęć uznałem za idiotyczne. Wytłumaczyłem mu dlaczego tak uważam - po prostu gdy poznajemy kogoś do związku, to wszelkiego rodzaju kłamstwo ma krótkie nogi. Nasz wygląd zostanie zweryfikowany na pierwszym spotkaniu. Informacje, które sobie podajemy, prędzej czy później także będą weryfikowane. To, co będzie budowane na kłamstwie, będzie w przyszłości obracać się przeciwko nam. Kłamstwo przy poznawaniu do związku się po prostu nie opłaca. A jeśli jest to już jakieś drobne, ale weryfikowalne przez rozmówcę kłamstwo taktyczne, to wypada się do niego jak najszybciej przyznać, gdy tylko będzie to możliwe. Choć ja nie jestem zwolennikiem tego rodzaju wykorzystującej małe kłamstwa taktyki.

Drugi rozmówca z kolei miał trochę inne, bardzo ciekawe pojęcie do robienia zdjęć. Mianowicie jako osiemnastolatek wychowany w obrazkowym stylu bardzo chętnie korzystał ze Snapchata, a przez to uważał za autentyczne tylko takie zdjęcia, które były robione w Snapchatowym stylu, czyli po prostu fotki pstrykane na prawo i lewo w realnym życiu. Zdjęcia na Snapchacie to zdjęcia o charakterze brulionowym, rejestrujące chwilę migawkowe fotki, nieplanowane i spontaniczne. To pewien rodzaj fotografii, który jak najbardziej ma rację bytu. Ja jednak wolę zdjęcia trochę bardziej przemyślane, czasem upozowane, czasem staranie skomponowane, chociaż robię je również bardzo szybko, bo bardzo szybko jestem w stanie je w głowie sobie ustawić i zaplanować, a następnie realizacyjnie sfotografować. Cenię staranniej przemyślane zdjęcia o charakterze fotografii artystycznej, portretowej lub tym podobnej, bo do takiej jestem przyzwyczajony. Snapchat rządzi się innymi prawami, a dla mojego drugiego rozmówcy zamieszczenie zdjęcia wykonanego w konwencji, do której sam jest przyzwyczajony, było po prostu autentyczne.

Jak widać można robić problem nawet z wysyłaniem zdjęć - do tego stopnia, że dziwnym trafem moi rozmówcy sami nie wysłali mi swoich zdjęć w zamian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz