niedziela, 6 sierpnia 2017

Praworządny kat

Być może mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale w obecnych dniach mamy niestety bardzo bolesną rocznicę tak zwanej rzezi Woli, która wykonywana była szczególnie okrutnie właśnie w dniach od 5 do 7 sierpnia 1944 roku. Mordowanie mieszkańców tej warszawskiej dzielnicy początkowo odbywało się chaotycznie, potem jednak zaczęło być robione bardziej standardowo i schematycznie. Za kata Woli uznaje się powszechnie  SS-Gruppenführea Heinza Reinefartha, który telefonując do generała von Vormanna narzekał na to, że ma więcej zatrzymanych Warszawiaków niż amunicji do ich rozstrzelania.

To zaiste typowy przykład bezdusznej niemieckiej pedanterii. Tej, którą przerabialiśmy w Polsce, między innymi w trakcie najrozmaitszych egzekucji ulicznych, deportacji jak również której ucieleśnieniem były fabryki śmierci, czyli hitlerowskie obozy zagłady. Rzeź Woli była prawdopodobnie największą w trakcie drugiej wojny światowej pojedynczą rzezią mieszkańców jakiegoś miasta. Szacuje się, że zginęło wtedy w egzekucjach i bestialsko zostało zabitych w trakcie walki od 30 do 50-65 tysięcy osób. Jeśli więc będziemy załatwiali jakiejkolwiek sprawy w Warszawie, a szczególnie na Woli, warto byłoby spojrzeć na tamtejsze okolice troszkę innym okiem. Przypomnijmy sobie to, że kilkadziesiąt lat temu bestialsko mordowano tam ludzi, niewinnych cywilnych mieszkańców, którzy rozkazem Adolfa Hitlera mieli być zabici jako zastraszający przykład dla całej Europy.

Za te niewyobrażalne zbrodnie dowodzący jednostkami, które wsławiły się rzezią Woli SS-Gruppenführer i Generalleutnant der Waffen-SS Heinz Reinefarth otrzymał od Adolfa Hitlera Liście Dębowe do swego Krzyża Żelaznego. Przeżył wojnę i uniknął odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Mieszkał na urokliwej wysepce Sylt nad Morzem Północnym, którą odbudował ze zniszczeń wojennych i rozwinął jako turystyczny kurort. Jako wzorowy i praworządny obywatel, zaangażowany w sprawy mieszkańców, pełnił urząd burmistrza miasta Westerland na tej wyspie. W przeciwieństwie do swoich ofiar umarł spokojnie we własnym łóżku. Dopiero w 2014 roku parlamentarzyści Szlezwiku-Holsztynu wyrazili ubolewanie z tego powodu, że ten zbrodniarz wojenny był posłem ich landtagu i poprosili ofiary o wybaczenie. W tym samym roku odsłonięto również tablicę pamiątkową na ratuszu miasta Westerland, poświęconą zbrodniom Reinefartha w czasie Powstania Warszawskiego. Ostatnie zdanie na tej tablicy brzmi: zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie.

Pamiętajmy to, gdy Niemcy będą chcieli nas pouczać o tym, jak mamy żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz