niedziela, 18 czerwca 2017

Technologiczny dinozaur

Czasem czuję się technologicznym dinozaurem i to nie dlatego, że nie umiem posługiwać się urządzeniami wysoko technologicznymi. Wręcz przeciwnie - spędzam regularnie czasem i kilkanaście godzin na dobę przy komputerze, nie tylko pracując na nim, ale także robiąc swoje prywatne rzeczy. Jestem non stop przypięty do netu w tym czasie. Ale dokumenty wolę pisać i przechowywać offline na kompie, a nie w sieci (z oczywistym wyjątkiem bloga). Korzystam ze smartfona i prawie nie ruszam się bez niego, ale zachowuje się mimo wszystko jak dinozaur, co uświadomiła mi rozmowa telefoniczna, którą przeprowadziłem wczoraj z przyjacielem, a także kilka refleksji, które po niej miałem.

Kolega nie odzywał się do mnie przez kilka dni, więc napisałem do niego SMS. Oddzwonił nie mając pojęcia z kim ma do czynienia. Okazało się, że utopił smartfona w wannie i nie wiedział, do kogo mój numer  należy, bo stracił zapisane w nim dane. Ja nie tylko nie używałbym smartfona w wannie, ale co więcej - nigdy nie zdarzyło mi się nawet porysować (nie mówiąc już o stłuczeniu ) ekranu w telefonie. Po prostu jestem takim dinozaurem, który dba o to, aby nie wsadzać telefonu do kieszeni z kluczami (a jeśli już, to telefonu w skórzanym ochronnym etui). Pod względem (dla mnie przecież oczywistej i naturalnej) dbałości o sprzęt elektroniczny jestem najwyraźniej niedzisiejszy. Mój sprzęt elektroniczny, nawet używany latami, jest tylko naturalnie zużyty lub wytarty, ale nie zmasakrowany.

Podobnie ma się sprawa z dostępem do informacji. Zdecydowanie preferuje tradycyjne pisany tekst niż filmiki. Dlaczego? Dlatego, że w tekście bardzo łatwo można pominąć nieinteresujące mnie fragmenty i przeskoczyć do lektury tego, co ciekawe. Gdybym korzystał zaś z popularnych wśród wielu osób plików wideo, musiałbym oglądać je (tak jak telewizję) w całości, bo nie mógłbym szybko selekcjonować informacji. A to często byłaby strata czasu. Oczywiście to, co wiem, że jest ciekawe, oglądam w całości, ale nie wszystko jak leci. Potrafię zatem korzystać z internetu w sposób inteligentny, wybierając informacje, które mnie interesują, a nie korzystam z niego w sposób obrazkowy, filmowy, typowy dla naszych czasów, w których kultura czytania zastąpiona jest pismem obrazkowym i gapieniem się w wideo. Jeśli na przykład przeglądam poradniki konfiguracji komputera, to zdecydowanie wolę pisemne, niż filmy na YouTube, który to wszystko pokazują bardzo często w sposób albo zbyt powierzchowny, albo zbyt rozwlekły. Niedzisiejsze jest więc to, że wolę słowo pisane od kodu obrazkowego. Z jednym wyjątkiem - oglądam filmiki pokazujące dobieganie do różnych trudno osiągalnych miejsc w grze, bo łatwiej mi to zapamiętać obrazkowo, niż czytając opis takiej wędrówki.

Dlaczego jestem komputerowym dinozaurem - bo mam myślące podejście do wielu komputerowych spraw, które inni traktują bezmyślnie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz