czwartek, 4 maja 2017

Kleszcze i żołędzie

Okazuje się, jak twierdzą polscy naukowcy z Uniwersytetu im Adama Mickiewicza, że istnieje bardzo wyraźne powiązanie pomiędzy ilością wrzucanych przez dęby żołędzi a występowaniem kleszczy. Oczywiście na pierwszy rzut oka wydaje się absurdem, bo te dwa zjawiska w potocznym odbiorze są zupełnie od siebie niezależne. Tymczasem faktycznie można to bardzo łatwo i racjonalnie wytłumaczyć, a przewidywanie na podstawie znajomości ilości zrzucanych przez dęby żołędzi inwazji kleszczy może być oczywiście bardzo użyteczne dla ludzi. Dzięki temu mogą się odpowiednio zabezpieczyć, bo przecież kleszcze przenoszą boreliozę.

Powiązanie to jest bardzo proste do wytłumaczenia. Wzrost liczby żołędzi zrzucanych przez dęby powoduje wzrost liczby żywiących się nimi myszy, a z kolei myszy to idealne nosiciele krętka boreliozy. Kleszcze i jako takie rodzą się zdrowe bez boreliozy, nawet gdy ich matka składająca jaja była zarażona. Boreliozę nabywają dopiero wtedy, gdy żywią się krwią na zarażonych myszach. Dlatego też wzrost liczby żołędzi to wzrost liczby myszy, a zatem także kleszczy żywiących się ich krwią - w tym także tych zakażonych boreliozą. Okazuje się jednak, że zjawisko to nie jest powiązane bezpośrednio w  czasie.

Wzrost zachorowań na boreliozę i wzrost liczby kleszczy następuje bowiem nie samych latach nasiennym, ale dwa lata po nich. Być może związane jest to z tym, że żołędzie muszą w jakiś sposób zostać przez naturę przerobione, aby myszy mogły je zjadać i wzrosła ich populacja. W każdym razie zjawisko to zostało idealnie powiązane. A ponieważ na rok 2016 był właśnie rokiem nasiennym wśród dębów, to możemy spodziewać się w przyszłym roku liczniejszych kleszczy i większego ryzyka zachorowania na boreliozę. 

Dlatego udając się do lasu za rok warto szczególnie zwracać uwagę na wszystkie małe pajączki spacerujące po nas, zanim się wkręcą w naszą skórę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz