piątek, 21 kwietnia 2017

Murzynek

Miałem niedawno rozmowę z jakimś chłopakiem na czacie, który powiedział mi że jest mi mulatem i że szuka do związku. To bardzo budujące, bo ja też szukam. Ale oczywiście nie pora na radość, to może 5% sukcesu, jak czasem mawiam. Diabeł - jak powiadają - tkwi w szczegółach. W pewnym momencie rozmowy wysłałem mu swoje zdjęcie, a on pokazał mi swoją fotkę. Ładny chłopak. Oczywiście nie miałem nic przeciw jego etnicznemu pochodzeniu. Chcę ułożyć życie z człowiekiem, a nie wyglądem. Był jednak inny problem.

Postanowiłem przeprowadzić rutynowy test, który czasem wykonuję, gdy widzę zdjęcia mogące budzić podejrzenia. Sprawdziłem zatem w Google, wykorzystując opcję wyszukiwania zdjęć, czy aby te zdjęcie nie było nie było przypadkiem wzięte z netu. I cóż się okazało? Było wzięte, bo Google znalazło je w wielu różnych internetowych miejscach. W takim przypadku wątpię, aby ktoś prywatny swoje zdjęcie kolportował w taki sposób w sieci. Bardziej racjonalne wytłumaczenie jest takie, że człowiek ten podszywa się pod mulata, wykorzystując zdjęcie ściągnięte z internetu.

Napisałem mu, że zdjęcie jest ściągnięte z netu, a on nie protestował w tym zakresie. Oczywiście potwierdziło to jedynie moje przypuszczenia, że jest oszustem. Sprawa więc wyjaśniło się na szczęście bardzo szybko dzięki temu, że wysłał mi zdjęcie i rozbudził moje podejrzenia. Warto sprawdzić zdjęcia budzące nasze obawy co do ich autentyczności. Przeciągnięcie obrazka do wyszukiwarki Google to jedynie chwila - zaś wynik potwierdzi lub rozwieje nasze obawy. Jeśli bowiem danego zdjęcia nie ma nigdzie w sieci, to raczej jest ono autentyczne.

Przynajmniej w tym zakresie szybka wymiana zdjęć okazała się na swój sposób sensowna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz