czwartek, 20 kwietnia 2017

Pięć etapów miłości

W Tygodniku Polityka ukazał się artykuł o pięciu etapach miłości. To ciekawe, bo warto zastanowić się, jeżeli uważamy, że jesteśmy w jakimś związku, na którym z tych etapów sami jesteśmy. Pierwszy etap to samo zakochanie się. Niektórzy określają to także jako miesiąc miodowy. To czas, gdy patrzymy na partnera przez przysłowiowe różowe okulary. Drugi etap to przejście do związku, czyli bardziej ustabilizowanie relacji i przekonanie o tym że jesteśmy dopasowani na tyle, że można w ten czy inny sposób ze sobą być - niekoniecznie na zasadzie ślubu i małżeństwa, ale na przykład mieszkania razem. Najbardziej ciekawe są jednak kolejne etapy.

Trzeci etap to rozczarowanie, albowiem okazuje się, że idealizowaliśmy zanadto partnera, a on jest po prostu człowiekiem, który ma swoje wady. Poza tym każdy człowiek popełnia błędy, również my i nasz partner. Dlatego też rozczarowanie sprawia, że mamy niejako zimny prysznic na głowę. To jest również moment, kiedy wiele par rujnuje swoją relacje i kończy związek, Jednak jeśli przejdziemy przez fazę rozczarowania, czekać nas może faza czwarta, czyli budowanie trwałego i długoletniego związku. Gdy uda nam się wytrzymać ze sobą i nie przeszkadzają nam nasze naturalne wady jesteśmy w stanie stworzyć związek, który przetrwa wszystko.

Ostatni etap naukowiec formułujący tę teorię określił bardzo poetycko - siła dwojga zmienia świat. Oczywiście u gejów byłaby to siła dwóch. Na tym etapie nasz związek staje się trwałym fundamentem, na którym możemy zbudować najlepszą relację, jaka może nam się zdarzyć. Nie mamy ochoty jej porzucać i czerpiemy z nim liczne korzyści, nie tylko przyjemne, ale również duchowe i metafizyczne - spełniamy się w tej relacji. W takiej sytuacji rzeczywiście można przysłowiowe góry rękami przenosić. Zastanawiam się tylko, kiedy ja i czy w ogóle do takiego etapu kiedykolwiek dotrę.

Jednak jest realna, i kto wie, czy nie będąca bardzo blisko nadzieja - że tak :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz