piątek, 14 października 2016

Smutne Andrzejki

Tak można by określić to, co się zdarzyło w ciągu ostatnich dni. Najpierw odszedł Andrzej Wajda, filar polskiego kina i wybitny reżyser o światowej rozpoznawalności. A teraz nie żyje Andrzej Kopiczyński, znany najbardziej jako Czterdziestolatek. Co do Andrzeja Wajdy, to niestety mamy smutne igrzyska, gdyż pewne media związane z pewną częścią sceny politycznej zapewne zastosują maksymę Katona Starszego - Ceterum censeo Karthaginem delendam esse - i nawet śmierć wybitnego Reżysera potraktują jako pretekst do propagandowej agitki przeciwko PiS. No bo Wajda za PiS przecież nie był.

Czy był za PiS czy nie - jakie ma to znaczenie, skoro był za filmem polskim. I to właśnie filmy, które nakręcił, mówią i będą za niego przemawiały. Na szczęście coraz mniej ludzi zastanawia się, na ile Wajda mógł mieć taki lub inny życiorys (w kontekście także jego nieuchronnej interakcji z rządzącymi PRL). Ważne jest to, co tworzył i co nam przekazał. A dorobek to niemały. Choć ja na przykład z mojej małej kolekcji Jego filmów najbardziej cenię "Pana Tadeusza". Wspaniała klasyka naszej literatury i równie wspaniała, doborowa realizacja. Podobnie cenię jego historycznego, polsko-francuskiego "Dantona". Dzieło i obecnie na czasie, bo odsłaniające pewne mechanizmy polityki i postaw polityków. Już pewnie co niektórzy Czytelnicy porównują przy tej okazji wzrost pewnego Prezesa do Roberspierre'a. 

Wielcy twórcy mają ten "luksus", że ich bieżącą polityczną aktywność zapomina się, a ich dzieła trwają ponad to. Kto dziś pamięta, że Adam Mickiewicz umarł w Konstantynopolu i nie pojechał tam bynajmniej na wczasy. Pamięta się wielkość twórczości Wieszcza Adama, a nie jego (patriotyczne zresztą) działania polityczne. Na szczęście filmy Wajdy bronią się same. Tak samo jak wielka kreacja Andrzeja Kopiczyńskiego, choć przecież to nie jedyna Jego rola. Być może Ich śmierć będzie dla niektórych za bardzo politycznych artystów pewną okazją do małej refleksji - czym byliby dziś Wajda i Kopiczyński gdyby nie ich wkład w polski film i kulturę? Ja długo pamięta się wielkich artystów, a jak krótko wiecowych krzykaczy? A co do Wajdy - dobrze, że zaczynał reżyserską karierę w PRL, gdy mimo wszystko nie bano się czerpać z klasyki polskiej literatury do ekranizacji.

Bo gdyby dziś ją zaczynał, to kto wie, może zamiast wiszącego do góry nogami Chrystusa w "Popiele i diamencie" kręciłby jedynie, zgodnie z "duchem czasu" Chrystusa gwałcącego muzułmanki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz