wtorek, 24 grudnia 2013

Opowieść wigilijna

W Wigilię postanowiłem napisać moją własną opowieść wigilijną, ale nie nawiązującą do świąt - lecz do pewnego aspektu człowieczeństwa: tolerancji i akceptacji innych. Kilka miesięcy temu trafiłem na ciekawy artykuł w Queer.pl pod tytułem "Przestać być życiową ciotą". To wywiad z kryptogejem, ukrywającym się pod maską dresa. Zamieszkującym takie miejsce i mającym takich znajomych, którym lepiej się nie przedstawiać jako gej - bo mogą zabić, całkiem dosłownie. I, szczerze powiem, podobały mi się poglądy wygłaszane przez tego dresa.

To praktyk czynnej homofobii, jakby niektórzy powiedzieli. Świadczy o tym już podtytuł wywiadu - "Pierwszy raz zgnoiłem pedała w wieku 18 lat...". A czemu to zrobił? Bo mierzi go gdy "owe pedały" prezentują się na ulicy jak cioty, odmieńce i jak dziwadła. I przez to aż się proszą o lanie. Nie jestem zwolennikiem lania i takich faszystowskich metod. Ale także nie jestem zwolennikiem tego, na co ów dres wskazał - gettyzacji gejów.

Od dawna byłem zdania, że gejów trzeba promować jako normalnych ludzi, którzy niczym istotnym się nie różnią od innych. Normalnego człowieka łatwo zaakceptować, zaś odmieńca się akceptuje niechętnie, ostrożnie i z niedowierzaniem. Czemu więc geje chcą na siłę być inni, w oczach społeczeństwa, a przez to utrudniają sobie sami swoją społeczną akceptację? Czemu usiłują iść pod prąd naturalnych ludzkich zachowań? Bo jest rzecz w pełni naturalną, że ludzie mają tendencję do akceptowania tego, co wydaje się swojskie, a podejrzliwości wobec tego co obce i nieznane.

Jestem marketingowcem, więc przywykłem pracować na celach i priorytetach. A celem nadrzędnym powinno być dla gejów dopracowanie się możliwie powszechnej ich tolerancji, a potem może także akceptacji w społeczeństwie. Powinno się do realizacji tego celu wybrać drogę najprostszą i najskuteczniejszą - a nie iść pod prąd, w imię nie wiadomo jakich racji, a przy okazji skutecznie utrudniając sobie osiągnięcie tego nadrzędnego celu. Może czas najwyższy aby aktywiści LGBT sięgnęli po metody marketingowe - a także po zwykły ludzki rozsądek - niż komplikowali wszystko na własne życzenie.

Bierzmy przykład z niepełnosprawnych - których się w ich kampaniach społecznych promuje jako normalnych pełnowartościowych ludzi, a nie dziwaków, którym strach podać rękę. Musimy się zdecydować czy chcemy pracować na naszą akceptację w społeczeństwie, czy na silę chwalić się tym, co od tej akceptacji odstrasza. Wydaje się, że aktywiści LGBT uwielbiają postrzeganie gejów jako nieszczęśliwych męczenników

Ale takie "męczeństwo", zawinione na własne życzenie, nie jest warte żadnego współczucia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz