wtorek, 7 maja 2013

Syndrom podejrzliwości?

18 stycznia 2013
Miłość opiera się na bliskości i zaufaniu - to zresztą dwie strony tego samego medalu. Bez zaufania miłość nie ma sensu - nie będziemy przecież kogoś kontrolować metodami policyjnymi. Albo się ma do kogoś zaufanie i buduje z nim przyszłość, albo nie. Normalne w początkowej fazie poznawania się jest jednak to, że nie (jeszcze) mamy do kogoś (jeszcze) pełnego zaufania. I wtedy cierpimy na różne syndromy podejrzliwości.

Zaobserwowałem u siebie pewne zjawisko. Jest ono dla mnie niepokojące - ale w specyficzny sposób. Otóż gdy spotykam się ze spontanicznym objawem czułości i cielesnej miłości ze strony Pawła, to zaczynam czasem martwić się w głębi duszy czy to nie jest maskujący wybieg. Czy Paweł nie dozuje mi specjalnie czułości, aby uśpić moją czujność. To makiaweliczna interpretacja - ale piszę o niej z kronikarskiego obowiązku.

Jednak nie jestem z tego powodu przybity - bo moja intuicja nie ostrzega mnie tym razem o niczym złym. Skupiłem się więc na analizie tego syndromu i stwierdziłem, że obawy takie mam nie z powodu wątpliwości co do uczucia Pawła, ale z powodu pozytywnego zdumienia jego "rozkręcaniem się" w sferze uczuciowej. Ale Paweł uprzedził mnie, że powoli się w tym rozkręca i różnie potrafi okazywać uczucia.

To pokazuje jak ważne w budowaniu związku jest poinformowanie się o tym, co wyrwane z kontekstu mogłoby zostać źle zrozumiane. Jeśli wiem, że partner powoli się rozkręca w okazywaniu uczucia, to nie martwi mnie jego początkowa "oziębłość". To samo dotyczy wielu innych życiowych nawyków lub zwyczajów. Łatwo źle je zrozumieć, gdy nie zna się szerszego kontekstu.

Jak się okazuje najważniejsza w budowaniu związku (poza samym uczuciem) jest wymiana informacji o sobie :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz