Dziś postanowiłem napisać o zupełnie, zdawałoby się, banalnej sprawie - czyli o mlaskaniu. Z doświadczenia wiem, że jak sam mlaskam, to tego nie słyszę - nie przeszkadza mi to i nie zwraca mojej uwagi. Ale mlaskanie w wykonaniu innej osoby może być - ale nie musi - irytujące.
I właśnie ta dwoistość mlaskania jest najciekawsza. Samo mlaskanie nie jest dwoiste, przynajmniej ja nie rozróżniam w nim żadnych typów. Można je, na użytek tego artykułu, uznać za jednolite. Ale zupełnie inna jest kwalifikacja mlaskania, w kontekście stosunku do osoby mlaskającej. Kiedy mlaska chłopak którego kochamy, to mlaskanie nam w niczym nie przeszkadza, możemy nawet go nie słyszeć. Podobnie jak nie przeszkadza nam jego chrapanie w nocy, albo świst oddechu. Kochamy tego chłopaka i kochamy wszystko co z nim związane. Zapach jego ciała, smak jego ust, rozmiar jego penisa (jakikolwiek by nie był), dotyk jego dłoni i miłość w jego spojrzeniu.
A jeśli mlaska osoba, której obecność nas irytuje? Wtedy mlaskanie urasta do rangi straszliwego dyskomfortu. Słyszymy każdy mlask, każdy świst, każdy oddech, każde chrapnięcie. Wszystko nam przeszkadza, irytuje, wzmaga naszą niechęć do tej osoby. Wszystko obracamy przeciw niej. I tylko czekamy kiedy ta osoba od nas odejdzie, kiedy wreszcie uwolnimy się od jej niechcianego towarzystwa. Jak się bowiem okazuje, to nie rzeczywisty świat na nas oddziałuje - ale ten świat przefiltrowany przez nasz stosunek do określonych osób.
U osoby, którą kochamy możemy zaakceptować wszystko. U innych - nic :-)
Ssaki czy ssacze?
OdpowiedzUsuńMlaskanie jest atrybutem ssaków.
Ale jak zrozumieć skłonność ludzi do spijania spermy, w której są żywe plemniki.Zastanawiam się, czy organizm człowieka jest przystosowany do takiej sytuacji, w której stawia żołądek ssacz?
toz to prawda stara jak świat..miłość jest ślepa a niechęć wyostrza wszystkie zmysły
OdpowiedzUsuń