niedziela, 16 października 2011

Święty od myszek...

Są różni święci, ale nie wiem czy jest Święty od Myszek komputerowych - a taki by mi się często przydał, gdy korzystam z applowskiej MagicMouse. A myszka ta, jak wiele rzeczy u Apple, jest fenomenalna z wyglądu, choć już nie tak fenomenalna w użytkowaniu ;-)

Wygląda zupełnie nietypowo - gdyż nie ma żadnych osobnych przycisków. Cała myszka jest jednym wielkim przyciskiem, w dodatku szklanym. Jej design jest - jak zwykle u Apple - nienaganny, a myszka posiada smukłe i płaskie kształty. To wszystko sprawia, że mamy wrażenie obcowania z komputerowym dziełem sztuki, które na mojej ręce wygląda tak:

Wygląd jest piękny, ale praca z taką myszką już nie zawsze. Po pierwsze, na co narzekją użytkownicy, akceleracja kursora jest za słaba. Innymi słowy, trzeba się bardziej namachać myszką po biurku, aby przenieść kursor na ekranie. To nie jest wina myszki, ale sterowników. Myszki innych firm, na przykład Logitech, mają sterowniki pozwalające na większą akcelerację kursora. Wtedy drobny, ale zdecydowany ruch myszką pozwala łatwo przenieść kursor na drugą stronę ekranu. Na szczęście są na Macu programy przyspieszające kursor, więc można to jakoś obejść. Ale najlepiej byłoby dostać to w standardzie, a nie obchodzić.

W grze World of Warcraft ta myszka się w ogóle nie sprawdza, bo kursor dziala tam rozpaczliwie wolno - gra jest de facto niemożliwa. Dlatego mam kablową myszkę G5 Logitecha, przeznaczoną dla graczy, której w tej grze używam.

W użyciu na kompie myszka jest cudowna - ale ma jedną wadę konstrukcyjną, zresztą nieuniknioną. Czasem źle interpertuje wciśnięcie. Nie dziwi to, skoro sensor zbiera nacisk z całej myszki i przelicza to. W pewnych pośrednich miejscach nacisk może zostać zinterpretowany nie tak jakbyśmy chcieli. To jest normalne. Choć czasem mam wrażenie, że myszka nadinterpretuje - np. lewe kliknięcie pokazuje się jako prawe.

Za to mysz pozwala na stosowanie bardzo wielu gestów - przeciąganie palcami, pukanie. I nie tylko jednym palcem - ale także dwoma, trzema i czterema. W sumie tych kombinacji, które można do myszki przypisać, jest kilkadziesiąt.

Ta myszka jest postrachem mojego bloga. Czasem się zdarza, kiedy klikam w treść pisanej notki. aby coś porawić, myszka - bo chyba to jej wina - zamyka okno edycji i wymusza powrót do listy postów. A ja tracę niezapisany tekst. Dlatego używając tej myszki stosuję często podgląd posta, który automatycznie zapisuje kopię roboczą. Albo używam Logitecha, który ma oddzielne przyciski.

I właśnie korzystając z myszki w czasie pisania bloga modlę się do Świętego od Myszek, aby oddalił ode mnie myszkowe nieszczęścia i nie zmuszał mnie do pisania notki po kilka razy...

Co akurat w przypadku tej notki szczęśliwie się nie zdarzyło ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz