wtorek, 24 maja 2011

Cztery pory roku w rozmowie

Dziś o porównaniu czterech wyróżnionych przeze mnie typów rozmów (przeważnie czatowych lub na GG) do pór roku. No bo skoro są cztery typy rozmów, to czemu poetycko nie porównać ich do czterech pór roku? Oto więc cztery pory roku w rozmowie.

Lato - czyli pora roku gorąca, sucha, duszna, paląca słońcem. Trochę nieprzyjemna, gdy lato jest zbyt kontynentalne, pustynne, tropikalne. To jest odpowiednik rozmów przesadnie ambitnych, wręcz przeintelektualizowanych. I niestety nie zawsze wiążących się z rzeczywistą pasją do poruszanego tematu. To są często rozmowy "wysokich lotów" tylko dlatego, że rozmówcy wydaje się, że powinien się popisywać znajomością "ambitnych zagadnień". Mogą to być rozmowy nawet miejscami ciekawe, szczególnie gdy mamy ochotę na przekorną polemikę z "ambitnymi" poglądami. Jednak generalnie są one duszne niczym przepalone lato. Nie życzyłbym ich raczej nikomu, ale - jak to się mówi - ujdą w tłoku ;-)

Jesień - to zimna, pluchowata, niemiła pora. Na dworze jest tak nieprzyjemnie, że wolimy czym prędzej uciec do ciepłego mieszkania. Odpowiednikiem jesieni są rozmowy nudne, nieciekawe, miałkie i bezwartościowe. A przede wszystkim - rozpaczliwie sztampowe. Typowe rozmowy o niczym. Oto przykład takiej rozmowy:

- Co tam?
- [odpowiedź]
- Aha

Pytanie otwierające jest sztampowe: co tam?, jak tam?, jak leci?, co powiesz? etc. Słowem - bierne przerzucanie ciężaru rozmowy na drugą stronę. Zaskakujące, że niezależnie od tego co powiedziano po tym pytaniu - odpowiedź zaczynającego rozmowę jest równie sztampowa, jak samo pytanie otwierające: aha, OK, spoko, a czasem "mądre" rozumiem. Żenujące jest to, że taka odpowiedź jest sztampowa zarówno gdy napiszemy coś na odwal się (np. w porządku, nic nowego itp.), jak i gdy napiszemy coś specjalnego (np. taka pogoda, że nic się nie chce robić). To pokazuje, że zaczynający rozmowę nie tylko nie ma pomysłu na jej rozpoczęcie, ale także na jej kontynuację.

Taka "jesienna" rozmowa to prostu strata czasu. Dlatego nie lubię takich rozmów. Niech rozmowy będą rzadkie, ale naprawdę ciekawe.

Zima - to pora roku, która mrozi krew w żyłach, a ja jestem bardziej ciepłolubny. Ciemno, zimno - nie zachęca to do czegokolwiek. A raczej zniechęca do wszystkiego. Wszędzie trzeba brnąć w śniegu, często przez zaspy po kolana. To jest metafora rozmów bardzo nieprzyjemnie opornych, które toczą się jak po grudzie i często zatrzymują na etapie meta rozmowy - czyli rozmowy o samej rozmowie, a nie rozmowy na jakiś ciekawy temat. Takie rozmowy są z domorosłymi filozofami, którzy uparcie wmawiają nam swoje racje, czasem ocierając się o ironię czy drwinę. Rozmowa z nimi jest niemiła, brniemy w nią jak w śnieżne zaspy. Nie uśmiecha nam się taka harówka. I nie ma w takiej rozmowie żadnej przyszłości. Strata czasu i nerwów.

Wiosna - to najcudowniejsza pora roku. Pora odrodzenia, chęci do życia, zieleni i przyjemnej, umiarkowanej pogody. Rozmowy "wiosenne" są naturalne i naprawdę ciekawe. Toczą się niejako same, bez specjalnego wysiłku, bez popychania na siłę. Zawsze jest temat do rozmowy - a rozmowa jest wymianą myśli dwóch osób, a nie jedynie potakiwaniem. Raz jedna, a raz druga strona zaczyna rozmowę, bo raz jedna, a raz druga ma coś ciekawego do powiedzenia. Nie jest to sztampa komunikacyjna, ani sztywny rytuał. Taka rozmowa jest oznaką poznania kogoś, kto może być wspaniałym kumplem, przyjacielem - a może nawet partnerem. I ten rodzaj rozmów jest zdecydowanie najciekawszy, najbardziej wartościowy. Bo to są rozmowy od serca, bez napinania się na jakikolwiek snobizm, bez wtykania sobie sztucznych pseudofilozoficznych dyrdymałek.

To są jedyne rozmowy, które mogę prowadzić zawsze, o każdej porze dnia i nocy :-)

Zatem niech wiosna trwa wiecznie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz