wtorek, 24 października 2017

Plan minimum

Czy znalazłem ostatnio złotą metodę realizacji mojej pracy zawodowej i organizacji tej pracy po to, aby zapewnić odpowiednią aktywność i wyniki? Myślę że znalazłem, jest jednak jeden szkopuł związany z jej organizacją. Mianowicie nie zawsze ta organizacja się udaje. I nie jest to prawdopodobnie kwestia opracowania przeze mnie złej strategii postępowania lub też złej metody pracy, ale raczej kwestia lekceważenia pewnych zasad i niewłaściwego do nich podejścia. To sprawia że na przykład w miesiącu październiku pracę miałem bardzo nierówną. Zdarzył się dzień, kiedy zrobiłem rekordową liczbę tekstów, ponad dwukrotnie przekraczającą dniówkę, było jednak także kilka dni, kiedy nie napisałem nic. A to bardzo obniża mój dochód.

W efekcie średnia mojej pracy jest na tyle niska, że musiałem zrezygnować na razie z kupowania pewnych rzeczy, które są bardzo konieczne dla mojego wyposażenia i mają zastąpić przedmioty, które się już znacznie zużyły. Pieniądze, które miałam na to zaplanowane, muszą być zatrzymane w tej chwili jako rezerwa na wypadek, gdyby zabrakło mi na przykład na zapłacenie czynszu. Oczywiście, jeśli mi tego nie zabraknie, to będę mógł zakupy zrealizować (z dwutygodniowym opóźnieniem), ale jeśli będzie sytuacja odwrotna, to zakupy poczekają być może do końca listopada. Jest jednak pewna nadzieja, choćby w trochę w nietypowej organizacji czasu dnia przeze mnie. Ostatnio kładłem się spać nieraz o godzinie 20-22, ale wstawałem o 1-3 w nocy i miałem o wiele więcej czasu - może nie tyle na pracę, ale na zajęcie się innymi sprawami, dzięki czemu także praca mogła być o wiele wcześniej rozpoczęta.

Oczywiście przy założeniu, że od teraz w październiku, a także w całym listopadzie, znajdę właściwy rytm pracy, to nie powinienem mieć problemów z kolejnymi wydatkami. Dlatego też opracowałem sobie troszkę inne zasady wyznaczania obowiązkowych kwot pracy w ciągu dnia. Mam dwie takie obowiązkowe kwoty. Bez zmian pozostaje kwota zalecana do realizacji każdego dnia. Minimalna kwota do realizacji każdego dnia wynosi dwie trzecie tej pierwszej. W październiku miałem kilka dni, kiedy nic nie udało się wypracować. Gdybym zamiast tego choćby zrobił te dwie trzecie minimalnej stawki, miałbym dziś zupełnie inną sytuację. A gdyby w danym miesiącu zrealizować pełny plan dnia jedynie w jego połowie, a w drugiej połowie plan minimalny, to miałbym i tak zarobione tyle pieniędzy, że starczyłoby mi praktycznie na wszystkie wydatki (typowe i nietypowe) choć szału by nie było. Ale byłoby za to coś znacznie ważniejszego - brak stresu o to, że na coś mi zabraknie.

I może ten brak stresu o brak środków byłby wtedy najlepszym czynnikiem motywującym do lepszej pracy w przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz