sobota, 16 września 2017

Zarobić na Trumpie

Różnica pomiędzy Europą a Ameryką polega między innymi na tym, że w Europie urzędy dowalają się do wszystkiego, co bardzo często jeszcze można jako coś sensownego zrobić. I to zarówno do tego, to jest praktyką w Ameryce Północnej, jak i w Ameryce Południowej. Wojciech Cejrowski niejednokrotnie z przekąsem mówił o różnego rodzaju działalności ludzi w Ameryce Południowej, na przykład gotujących na ulicy przepyszne posiłki, do którym europejski Sanepid przyczepiłby się od razu, a europejskie urzędy zarzuciłyby brak różnego rodzaju papierowych formalności. W Ameryce Północnej jest zaś  bardzo dobra praktyka, która dotyczy pracy dzieci. Tak, dokładnie - pracy dzieci. Ale to oczywiście nie jest praca niewolnicza.

Dzieci w Ameryce bardzo często już w młodym wieku, poniżej pełnoletniego, zajmują się różnego rodzaju drobnymi pracami, takimi jak na przykład koszenie trawników, sprzedawanie lemoniady w lecie, pomaganie innym i tym podobne, dzięki czemu są w stanie zarobić swoje pierwsze prawdziwe pieniądze. Rodzice bardzo chętnie zgadzają się na to, bo doskonale wiedzą, że dzięki temu dzieci już od najmłodszych lat będą uczyły się wartości pracy i zarobionych pieniędzy, a nikogo nie trzeba przekonywać (w Ameryce) o tym, jak bardzo taka wiedza wpływa na dojrzałość naszym dorosłym życiu. Poza tym dzieci uczą się przedsiębiorczości, co na pewno się im przyda w życiu. Niedawno miało miejsce ciekawe wydarzenie z udziałem takiego pracującego dziecka.

Jedenastoletni letni Frank Giaccio z Wirginii napisał list do prezydenta Trumpa o tym, że prowadzi biznes polegający na strzyżeniu trawnika i chętnie skosiłby trawnik przed Białym Domem. Prezydent Trump przyjął jego ofertę. Frank rzeczywiście skosił trawnik, a prezydent Trump odwiedził go przy tej pracy, przybił piątkę i powiedział, że wykonuje wspaniałą robotę. Jedenastolatek zadeklarował, że spotkanie z Trumpem było najwspanialszym dniem jego życia. Nie dziwię się - poznać prezydenta własnego kraju, a przy tym zarobić, to faktycznie mistrzostwo świata. Może europejscy urzędnicy zaczęliby troszkę inaczej podchodzić do ludzi, którzy wykazują się prawdziwą inicjatywą? A nie powodować takie sytuacje, jak głośna niegdyś kara dla sprzedawczyni ulicznych pączków w Warszawie. Może urzędnicy pomyśleliby, że wychowywanie ludzi, którzy znają wartość pracy i pieniądza, są przedsiębiorczy i samodzielni, jest o wiele lepsze dla przetrwania dalej cywilizacji, niż wychowywanie papierkowych darmozjadów.

No ale ponieważ urzędnicy często sami są papierowymi darmozjadami, więc marzenia w tym zakresie mogą okazać się płonne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz