czwartek, 15 czerwca 2017

Wiatraki do wiatru

Dzisiejszy post związany jest w pewnym sensie ze świętem Bożego Ciała, ale w zupełnie inny sposób, niż można się było tego spodziewać. Otóż, jak wiadomo, w czasie święta Bożego Ciała odbywają się kościelne procesje. A ja mam dzisiaj do poruszenia temat, który nadaje się raczej na proces, chociaż trudno jest znaleźć tu jednoznacznie winnego, a tym bardziej pociągnąć do odpowiedzialności.  Sprawa dotyczy naszych wspaniałych odnawialnych źródeł energii. czyli ekologicznych farm wiatrowych, które powstały w Polsce. Wiatraki są nadal u nas dość egzotycznym elementem krajobrazu, ale oglądając je myślimy o tym, że dzięki nim pozyskujemy zieloną, ekologiczną energię. Wszystko to niby jest prawdą, ale...

Bez wątpienia energia produkowana przez farmy wiatrowe jest w pełni ekologiczna. Problem polega na tym, że polskie farmy wiatrowe naprawdę zostały (niestety, tylko w przenośni) wystawione do wiatru. O ile dosłowne wystawienie do wiatru jest dla nich najbardziej wskazane, gdyż dzięki temu wiatraki mogą być najlepiej napędzane przez wiatr i produkować więcej energii, o tyle przenośne wystawienie do wiatru oznacza, że w 2016 roku farmy wiatrowe w Polsce odnotowały 3 miliardy złotych strat. Okazuje się bowiem że w Polsce nie ma klimatu do tego, aby inwestycja w farmy wiatrowe się opłacała.

Naturalnie w Polsce wieją wiatry i farmy wiatrowe mogą mieć sens, ale akurat w przypadku inwestycji które były na dużą skalę realizowane okazuje się, że nie są one w stanie na siebie zarobić - aż 70% farm wiatrowych w Polsce przyniosło straty.  Składa się na to przede wszystkim dziesięciokrotne zmniejszenie dopłat dla ich właścicieli za produkcję zielonej energii, a to oznacza, że firmy, które zainwestowały w farmy wiatrowe zarabiają na tym znacznie mniejsze pieniądze. To przekłada się również na potencjalne problemy z obsługą zadłużenia, bo przecież większość firm zaciągała kredyty, aby takie farmy zbudować. Jak się okazuje, na wystawionych w przenośni do wiatru farmach zarobili jedynie ci, którzy dostarczyli technologię w czasie ich budowy - jak znam życie, były to głównie firmy niemieckie (bo w Niemczech energetyka OZE jest bardzo silna i wiele firm produkuje tam komponenty do OZE). 

Wygląda na to, że polscy właściciele farm wiatrowych mogą zamiast zysków szukać wiatru w polu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz