piątek, 3 lutego 2017

Na e-sporcie się zarabia

Granie na komputerze kojarzyć się ludziom z głupią lub trochę mądrzejszą zabawą i przeważnie jest kojarzone z dziecinadą. Tymczasem oczywiście wiadomo, że grają też ludzie dorośli, chociażby tacy, jak moje pokolenie w średnim wieku, którzy mają już około pięćdziesięciu lat, a dorastali w czasach, gdy wchodziły na rynek pierwsze gry. Dla mnie granie jest naturalną pasją, bo kiedyś grałem zawodowo będąc dziennikarzem opisującym gry komputerowe. Jak się okazuje, w dzisiejszych czasach można grać jako gracz i zarabiać na tym bardzo dobre pieniądze. Pokazują to wyniki polskiej drużyny Virtus.Pro. Zarobili oni ostatnio około dwóch milionów dolarów, co daje w przeliczeniu 400-500 tysięcy na zawodnika, zależnie od stażu i umiejętności.

Na ten astronomiczny jak na polskie warunki zarobek (i wcale nie tak niski jak na standardy światowe, zresztą Virtus Pro jest w ścisłej światowej czołówce, niedawno zajęli drugie miejsce na jakimś międzynarodowym turnieju) składają się nie tylko honoraria za zwycięstwa w turniejach, ale także bardzo wiele innych dochodów. Na pewno wiele firm sponsoruje tych zawodników, a także zaopatruje ich w sprzęt, podczepiając się pod ich sukces. Doskonale mogą zarobić także na własnym kanale na YouTubie lub w innych mediach elektronicznych, gdzie zamieszczają filmy ze swoich akcji, oglądane masowo przez ludzi, a to również przekłada się na zyski z reklam. To po prostu dobrze rozumiany przemysł, który zaczyna być zbudowany wokół osób mających zamiłowanie do gry i grających już w pełni zawodowo.

Każdemu, kto jednak by myślał, że granie jest takie proste i można tak łatwo zarobić warto wylać od razu kubeł zimnej wody na głowę. Tacy ludzie jak gracze z drużyny Virtus.Pro spędzają dziennie kilka, może nawet kilkanaście godzin na ciągłym graniu, trenowaniu i doskonaleniu i tak po prostu grają aż do znudzenia. Normalny człowiek mógłby po prostu załamać się, powiedzieć sobie w pewnym momencie - nie no, sory za dużo grania. Świat wirtualnej gry miesza im się z realnym, śnią o nim po nocach. Takie życie. Ale po to, aby być wszyscy światowej czołówce, trzeba po prostu grać niemal non stop, inaczej wypada się z formy i inni zgarniają trofea i ciężkie pieniądze. Granie pro to również ciężka praca i to jest optymistyczne dlatego, że ci którzy chcą podjąć się ciężkiej pracy mają w tym świecie gier czasem szansę na godziwy zarobek. Tymczasem ja pracuję profesjonalnie przy pisaniu tekstów, piszę ich kilkadziesiąt dziennie i też normalny człowiek oszalałby, gdyby musiał tak pisać dzień w dzień. Niestety, moje zarobki zupełnie nie mają się do zarobków graczy Virtus.Pro i to jest jedyna przykrość.

Ale widocznie tak mi jest pisane ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz