sobota, 13 lutego 2016

Bieda Zachodu i Wschodu

A dziś o podejściu do życia. Poznałem ciekawego chłopaka (30 latka) z którym pisaliśmy na Skype. I mieliśmy zabawnie rozbieżne poglądy na biedę. On uważał, że bieda jest wtedy, gdy ktoś nie ma kasy i pogodzi się z tym. Zaś spłukany jest, gdy nie ma kasy, ale traktuje to jako stan techniczny. Czyli pieniądz rzecz nabyta - dziś nie ma, ale jutro będzie. Takie myślenie Zachodu - jakby obrażenie się na świat za to, że wpuścił mnie w "nabyte spłukanie". I uparta wiara w to, że zaraz będzie bogato.

A ja przy nim mam myślenie Wschodu. Może bieda to karma, w sensie przeznaczenie. Z biedą godzę się, nie wojuję z nią w duszy, ale ją pokornie (czyli spokojnie) przyjmuję jako wyzwanie, jako coś co mnie motywuje aby się dalej doskonalić i wyjść z tego stanu. Taka bieda może równie dobrze minąć, jak i trwać już wiecznie. Nie obrażę się w żadnym wypadku i będę się doskonalił w każdej sytuacji. 

On jako człowiek Zachodu jest otwarty na konsumpcję, a ja jako człowiek Wschodu na doskonalenie się. On musi ciągle jeść coś nowego, ja mogę dzień w dzień miesiącami jeść ten sam chleb - niczym buddyjski mnich jedzący codziennie taką samą porcję ryżu. Dla niego bieda (a ściślej, według jego definicji, spłukanie) to stan techniczny. Dla mnie to stan medytacyjny jakby, nie po to aby wygrażać losowi pięścią, ale po to aby sięgnąć do siebie samego i udoskonalić się. 

Fascynujące, że nawet bieda może być tak twórczo odmienna dla ludzi ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz