poniedziałek, 2 czerwca 2014

Dyplom?

2 lutego 2014
Przede wszystkim, byłem bardzo zadowolony z tego, że wyciągnąłem z tego spotkania wiele cennych wniosków. To, czego kiedyś nie widziałem, teraz jawiło mi się niczym podświetlone reflektorem. Tak jakbym zyskał nową plastykę widzenia. A wnioski, poprawki i korekty - to może być sukces za kolejnym razem. Bo na Philipa się w ogóle nie nastawiam. Najwyraźniej miał być tylko cenną lekcją w mojej szkole życia, prowadzonej przez Pana Boga.

Jeśli poznanie mojego najlepszego dotąd chłopaka, Kondzia, było maturą w tej szkole życia, to logiczne że po maturze są studia - a ich zwieńczeniem jest praca dyplomowa. Czyżby Philip był moją pracą dyplomową w szkole wyższej życia prowadzonej przez Boga? Bo poznawanie go i przemyślenia jakie się z tym wiążą, dały mi o wiele więcej niż być może większość z wcześniejszych znajomości razem wziętych.

A zatem trzeba traktować ten epizod jako bardzo ważna naukę, a nie cel sam w sobie. A po skończeniu studiów pora zacząć właściwą pracę. Czyli jest to metafora związku z kimś i pracy nad własnym życiem. I obym mógł wreszcie obrócić te wszystkie cenne nauki na swoją i przyszłego partnera korzyść. Jest tylko jedna drobna obawa jaką żywię...

Oby pan Bóg nie kazał mi teraz robić w swojej szkole doktoratu ;-)))

1 komentarz:

  1. Nie mieszaj Boga do swojej głupoty! Chcesz uganiać się za dzieciakami to nie dziw się, że bawią się z Tobą na swoim poziomie i Cię wystawiają (człowiek, a zwłaszcza facet dojrzewa psychicznie dopiero ok. 30 i wtedy też dojrzewa do związku, choć w przypadku większości gejów to nigdy nie następuje)...

    OdpowiedzUsuń