Oto przykład dwóch kompletnie skrajnych rozmów na czacie, których zestawienie jest tym bardziej uderzające. Obie dotyczą chłopaków, z którymi jest jakaś nadzieja na związek.
Pierwsza rozmowa była z 20-latkiem z Torunia. Uwiarygodnił się posyłając mi zdjęcie. Maksymalnie sympatyczny chłopak. Jedyna drobna wada - ma wadę słuchu, nosi aparat. O tyle wada, że dzięki temu nie bardzo może gadać przez telefon, gdyż ma zakłócenia. Mnie to nie przeszkadza - teoretycznie. A praktycznie? Chłopak uczy się w szkole zawodowej. Trochę przeszkadza taka edukacja. Jest mega sympatyczny - ale do rozmowy daru nie ma. Rozmowa z nim jest jednostronna. ja piszę, on potakuje. Głownie przez "acha" czy "spoko" lub "OK". Albo pisze coś jednowyrazowego, maksymalnie na dwa wyrazy. I czasem robi błędy ortograficzne. I dlatego trochę przeszkadza jego niepełnosprawność, bo skoro nie ma talentu do pisania, to może można by z nim normalniej pogadać przez fona. Ale to technicznie jest trudno wykonalne.
Chłopak się zdecydowanie chce ze mną spotkać i wierzę, że ma uczciwe zamiary. Ale boje się, że nie będziemy mieli w realu do pogadania ze sobą, tak jak to jest na czacie. Gadaliśmy z godzinę, ale on w tym czasie niewiele powiedział. W końcu zamknął okno rozmowy, bo musiał uciekać. Niby jest kontakt przez mail, ale nie spodziewam się kontynuacji.
Druga rozmowa była z chłopakiem młodym i fajnym (taki miał nick). Zaczęło się słabo, od "cz" zamiast cześć i mówienia mi per "pan" co sugerowało jakiego 15-16 latka. Potem się okazało, że ma 22 lata. Jest rakiem jak ja (3 dni różnicy w urodzinach). Nie zrobił studiów, rzucił szkołę musiał iść do pracy. Ale u niego to niestety zrozumiale. Jest z Sandomierza, stracił wszystko w powodzi. Gdy mi o niej opowiadał to aż osiadłem ze zgrozy. Woda to straszny żywioł, ale co innego o tym wiedzieć, a co innego słuchać jak to w praktyce wyglądało. Jego matka zmarła na raka gdy miał 9 lat, a ojciec z bratem zginęli w wypadku. Dlatego rzucił szkołę i zaczął pracę - po prostu nie miał życiowego wyboru i ja to doskonale rozumiem. Jest sam i ma serce ogromne jak katedra.
Gadaliśmy tyle czasu co z pierwszym chłopakiem, ale to była rozmowa. On pisał i ja pisałem. Pełne zdania i bez błędów ortograficznych (no zrobił jeden czy dwa, ale to się nie liczy). Nie wymieniliśmy się zdjęciami, nie wiem jak wygląda, ale poczułem do niego taką sympatię jakbym już znał go od lat. I mam - oby słuszną - intuicję że to jest chłopak, na którego czekam cale życie. Rozmowa nasza stała się tak gorąca jak ogień, kiedy zaczęliśmy się po prostu pieścić słowami. To było cudowne. A jednocześnie nie ma w tym napalenia na pochopne spotkanie, jest podejście metody poznawania się drobnymi krokami z jego strony. W najbliższy weekend się nie spotkamy, bo wypada Wszystkich Świętych a on niestety powinien być na cmentarzu. U niego to ma niestety bardzo dosłowne znaczenia. Stracił całą rodzinę przecież. Mamy więc dwa tygodnie do spotkania. I pełno czasu aby się poznać. I upewnić, że to może jest to, na co czekaliśmy cale życie.
Dwie rozmowy tego samego dnia. Dwóch kompletnie różnych ludzi i dwa kompletnie różne światy.
Okazuje się, że autentyczna liczba osób on-line na stronie K to spory problem. Szczególnie po przekroczeniu progu 800 osób (limity w wyszukiwarce).
OdpowiedzUsuńJak sprawdzić autentyczną liczbę osób on-line (łącznie z osobami, które nie wypełniły danych)!?
Wystarczy wyszukać profile on-line w 3 grupach np. wzrostu:
-175 cm
176-180 cm
181- cm
We wszystkich przypadkach powinno być mniej niż 800 profili, więc można zsumować wyniki i otrzymać autentyczną liczbę osób on-line, która w szczycie jest przekręcona aż 2x!!!
Jeszcze trochę mnożenia i za moment na "ścianie" Pana K przeczytamy, zostańcie z nami dobijamy do 100 000 osób on-line!
Jeśli kogoś to nie przekonało!
Proponuje powtórzyć procedurę w momencie kiedy jest mniej niż 800 osób - licznik nagle działa poprawnie...
PS. Dodam, że zgłaszałem sprawę i zostałem usunięty...