Załatwianie różnego rodzaju spraw chyba zaczyna się powoli kończyć i pora wracać do zwykłej codziennej pracy, którą od początku tego roku wykonywałem dosłownie od przypadku do przypadku. A wypadałoby się do niej wdrożyć. Zabawne, że w firmie rozesłano niedawno mailing do nas wszystkich z informacją o oczekujących na zleceniach i oczywiście możliwościach zarobków. Gdybym bardzo starannie pracował, tak jak robiłem to w poprzednich miesiącach, to zlecenia chodziłoby w sposób satysfakcjonujący.
Okazuje się jednak, że gdy ja nie pracuję, to chyba tak naprawdę cała firma prawie nic nie robi. A w każdym razie pracuje na pewno wiele gorzej niż pracowałaby razem ze mną. Być może brak mojego intensywnego wkładu pracy w ciągu tego miesiąca jednak skłoni firmę do wprowadzenia zmian, które mogłyby bardziej zmotywować finansowo ludzi, a o których swego czasu wspominałem. Jak na razie oczywiście ich nie wprowadzają, ale być może dojdą do wniosku, że jednak warto to zrobić.
Udało mi się za styczeń zabezpieczyć na szczęście odpowiednie pieniądze na wszystkie niezbędne opłaty. Bez tego byłbym ugotowany. Jednak lutym nie będzie już takiej możliwości i wszystko muszę wypracować samodzielnie, a dwa dni lutego (który przecież nie liczy 30 lub 31 dni) zostały już zmarnowane. Dlatego teraz w weekend zaczynam pracę i mam nadzieję, że od tej pory będzie ona toczyła się przynajmniej zwyczajnym rytmem i uda mi się spokojnie uzbierać wszystkie środki. A w międzyczasie może uda mi się pozałatwiać pomyślnie wszelkie inne sprawy, które ostatnio realizowałem.
A do tego równie mocno zależy mi na postępie w sprawach uczuciowych :-)
Okazuje się jednak, że gdy ja nie pracuję, to chyba tak naprawdę cała firma prawie nic nie robi. A w każdym razie pracuje na pewno wiele gorzej niż pracowałaby razem ze mną. Być może brak mojego intensywnego wkładu pracy w ciągu tego miesiąca jednak skłoni firmę do wprowadzenia zmian, które mogłyby bardziej zmotywować finansowo ludzi, a o których swego czasu wspominałem. Jak na razie oczywiście ich nie wprowadzają, ale być może dojdą do wniosku, że jednak warto to zrobić.
Udało mi się za styczeń zabezpieczyć na szczęście odpowiednie pieniądze na wszystkie niezbędne opłaty. Bez tego byłbym ugotowany. Jednak lutym nie będzie już takiej możliwości i wszystko muszę wypracować samodzielnie, a dwa dni lutego (który przecież nie liczy 30 lub 31 dni) zostały już zmarnowane. Dlatego teraz w weekend zaczynam pracę i mam nadzieję, że od tej pory będzie ona toczyła się przynajmniej zwyczajnym rytmem i uda mi się spokojnie uzbierać wszystkie środki. A w międzyczasie może uda mi się pozałatwiać pomyślnie wszelkie inne sprawy, które ostatnio realizowałem.
A do tego równie mocno zależy mi na postępie w sprawach uczuciowych :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz