czwartek, 1 lutego 2018

Kosmiczny Gwizd

Facet w średnim wieku, siwiejący, czyli akurat ktoś, kto kompletnie nie byłby dla mnie odpowiedni jako partner do związku. Nie mam zielonego pojęcia o tym, czy jest gejem i raczej obstawiam, że zdecydowanie będzie hetero. No to jednak żadnego znaczenia, bo nie chodzi o niego samego z wyglądu, tylko muzykę, która stworzył, a na którą przypadkiem trafiłem na YouTube. Link do niej zawieram poniżej.


Opisując ten utwór mógłbym czuć się jak Antonio Salieri w znakomitym filmie Milosa Formana "Amadeusz", opisywał swoje pierwsze spotkanie z Mozartem i utworem, który prezentował w czasie koncertu w pałacu arcybiskupa Salzburga. O ile w przypadku Mozarta utwór zaczynał się zabawnie, "niczym zardzewiały akordeon", to w przypadku utworu Alberta już od samego początku mam do czynienia z fajnym rozpoczęciem. Potem jest jednak trochę nudno dlatego, że jest to remix "Radioactivity" Kraftwerku, które jest stosunkowo refleksyjną piosenką i ze względu na jej "promieniotwórczy charakter" dosyć nierychliwą.

Dla osób, które nie bardzo będą chciały przebijać się przez całe osiem minut utworu nadmienię zatem, że około 3:30 minuty następuje odlot. Trudno mi to opisać, ale mam wrażenie jakby cały kosmos się otwierał. To zasługa pewnej fazy dźwiękowej (można ją określić jako Kosmiczny Gwizd), która jakby rozprzestrzenia się naokoło i trafia także prosto w moje wnętrze. A potem następuje przejście do bardzo intensywnego rytmu, który uwielbiam, bo jest energetyzujący i doskonale mobilizujący. W efekcie słuchałem tego utworu kilka razy i tak naprawdę spędziłem godzinę przy jego konsumpcji, zanim zająłem się zupełnie innymi swoimi codziennymi sprawami. A w kolejne dni trzymałem go w odtwarzaczu muzycznym na komputerze zapętlonego i bombardował mi umysł, gdy tylko zakładałem słuchawki na uszy.

I ja, podobnie jak Salieri w filmie o Mozarcie, mógłbym zapewnić, że w tej melodii usłyszałam głos Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz