Mawiają, że wspólne fetysze seksualne bardzo zbliżają ludzi. Naturalnie podobne fetysze w seksie mogą bardzo pozytywnie wpływać na postrzeganie czyjejś osoby, o czym niejednokrotnie przekonałem się. Nie zawsze jednak to działa i czasem powoduje wręcz irytację. Miałem jakiś czas temu taką rozmowę na czacie. Zagadał mnie chłopak, który również szukał do związku i mieliśmy wspólną pasję do stóp. Samo w sobie mogło to być dobrą płaszczyzną do udanej relacji intymnej. Ale oczywiście udało się to zepsuć.
Ten chłopak miał bowiem miłość również do butów. Wysłał mi zdjęcia czterech par butów z prośbą, aby wskazał te, które mi się najbardziej podobają. Otóż nie podobały mi się kompletnie żadne - wszystkie były rodzajami butów garniturowych lub podobnych, katujących moim zdaniem stopy swoim niezbyt ergonomicznym kształtem. Ja zdecydowanie wolę u chłopaka trampki lub buty sportowe, w których stopa czuje się swobodnie i nie jest w ucisku. Wszystkie buty typu garniturowego, które kojarzą się z deformacją stóp, są dla mnie niekomfortowe - również jeśli chodzi o oglądanie ich na nogach innych osób.
Jednak nieopatrznie zdradziłem mojemu rozmówcy, że sam posiadam też jedną parę butów do garnituru, których zresztą prawie wcale nie używałem. On poprosił mnie, abym zrobił ich zdjęcie. Nie chciało mi się zdejmować ich z szafy i fotografować, więc odmówiłem. Wyraźnie powiedziałem mu, że tego rodzaju buty mnie nie kręcą. Dlatego noszę je tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne - a na szczęście ostatnio garnituru nie muszę nosić. On jednak upierał się z wysłaniem zdjęcia tych butów, bo go takie buty strasznie kręciły. Coraz bardziej irytowało mnie to podejście i w błyskawicznym tempie traciłem do niego sympatię. W pewnym momencie, gdy po raz kolejny postawił sprawę na ostrzu noża, odmówiłem mu - a on się pożegnał. Tym razem odetchnąłem z ulgą.
Jak widać, sam fetysz nie sklei znajomości.
Ten chłopak miał bowiem miłość również do butów. Wysłał mi zdjęcia czterech par butów z prośbą, aby wskazał te, które mi się najbardziej podobają. Otóż nie podobały mi się kompletnie żadne - wszystkie były rodzajami butów garniturowych lub podobnych, katujących moim zdaniem stopy swoim niezbyt ergonomicznym kształtem. Ja zdecydowanie wolę u chłopaka trampki lub buty sportowe, w których stopa czuje się swobodnie i nie jest w ucisku. Wszystkie buty typu garniturowego, które kojarzą się z deformacją stóp, są dla mnie niekomfortowe - również jeśli chodzi o oglądanie ich na nogach innych osób.
Jednak nieopatrznie zdradziłem mojemu rozmówcy, że sam posiadam też jedną parę butów do garnituru, których zresztą prawie wcale nie używałem. On poprosił mnie, abym zrobił ich zdjęcie. Nie chciało mi się zdejmować ich z szafy i fotografować, więc odmówiłem. Wyraźnie powiedziałem mu, że tego rodzaju buty mnie nie kręcą. Dlatego noszę je tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne - a na szczęście ostatnio garnituru nie muszę nosić. On jednak upierał się z wysłaniem zdjęcia tych butów, bo go takie buty strasznie kręciły. Coraz bardziej irytowało mnie to podejście i w błyskawicznym tempie traciłem do niego sympatię. W pewnym momencie, gdy po raz kolejny postawił sprawę na ostrzu noża, odmówiłem mu - a on się pożegnał. Tym razem odetchnąłem z ulgą.
Jak widać, sam fetysz nie sklei znajomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz