Ponieważ jakiś czas temu musiałem zresetować swój telefon, o czym zresztą pisałem na blogu, bo miałem nadzieję naprawienia pewnego błędu z kalendarzem, automatycznie zresetował się także zestaw statystyk grania w brydża. Od tego czasu zacząłem grać na nową statystykę, ale w pewnym momencie chciałem sobie zrobić wróżbę ze statystyki brydża i zapuściłem zbyt wiele automatycznie rozgrywanych partii. Skasowałem więc ją jako fikcyjną. Zacząłem grać ponownie, ale popełniłem kilka rażących błędów i znów statystyka strasznie się obniżyła. Wczoraj wieczorem usunąłem ją po raz trzeci.
Dziś rano, tradycyjnie po podniesieniu się z łóżka, ale jeszcze przed wstaniem z niego, postanowiłem rozegrać jedną partie brydża. Zacząłem oczywiście od obejrzenia statystyki - i nieco mnie zdziwiło, że jest ona zerowa. Po prostu zapomniałem mojego wczorajszego jej skasowania. Pomyślałem sobie, że będzie to dobra wróżba na dzisiejszy pechowy 13 stycznia. Gra zaczęła się całkiem normalnie. Udało się ubrać 4 kiery - co prawda na styk, ale czy to ważne? Potem było niby dramatycznie - przeciwnicy wylicytowali 4 piki, ale polegli bez dwóch. Nadal całkiem nieźle. Potem przeciwnicy licytowali i ugrali 4 kiery - widocznie kiery przynoszą dziś szczęście.
I wreszcie doszło do kolejnego rozdania, w którym miałem aż 9 pików. Przeciwnicy wylicytowanej 4 bez atu, a ja to skontrowałem. Jeśli teraz po partii będą mieli kilka wpadek, to nieźle popłyną. Niestety, zapomniałem tylko o jednym - to nie ja wistowałem w tej partii. A mój komputerowy partner nie zawistował w piki, tylko w inny kolor i w efekcie przeciwnicy ugrali swoje 4 bez atu z nadróbką, a ja moje wspaniałe piki dorzucałem jak śmiecie do innych lew. I znów się załamałem, ale na szczęście nie dopisało im się aż tak wiele punktów i gdy kolejne rozdanie myśmy zrobili - to w sumie wygraliśmy całego robra. Mała pociecha, bo średni wynik po 6 zdaniach to zaledwie 3,3 punkty na plusie.
Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, postanowiłam rozegrać jeszcze jednego robra i wtedy podejrzeć statystykę - nie, lepiej jej nie cytować :-)
Dziś rano, tradycyjnie po podniesieniu się z łóżka, ale jeszcze przed wstaniem z niego, postanowiłem rozegrać jedną partie brydża. Zacząłem oczywiście od obejrzenia statystyki - i nieco mnie zdziwiło, że jest ona zerowa. Po prostu zapomniałem mojego wczorajszego jej skasowania. Pomyślałem sobie, że będzie to dobra wróżba na dzisiejszy pechowy 13 stycznia. Gra zaczęła się całkiem normalnie. Udało się ubrać 4 kiery - co prawda na styk, ale czy to ważne? Potem było niby dramatycznie - przeciwnicy wylicytowali 4 piki, ale polegli bez dwóch. Nadal całkiem nieźle. Potem przeciwnicy licytowali i ugrali 4 kiery - widocznie kiery przynoszą dziś szczęście.
I wreszcie doszło do kolejnego rozdania, w którym miałem aż 9 pików. Przeciwnicy wylicytowanej 4 bez atu, a ja to skontrowałem. Jeśli teraz po partii będą mieli kilka wpadek, to nieźle popłyną. Niestety, zapomniałem tylko o jednym - to nie ja wistowałem w tej partii. A mój komputerowy partner nie zawistował w piki, tylko w inny kolor i w efekcie przeciwnicy ugrali swoje 4 bez atu z nadróbką, a ja moje wspaniałe piki dorzucałem jak śmiecie do innych lew. I znów się załamałem, ale na szczęście nie dopisało im się aż tak wiele punktów i gdy kolejne rozdanie myśmy zrobili - to w sumie wygraliśmy całego robra. Mała pociecha, bo średni wynik po 6 zdaniach to zaledwie 3,3 punkty na plusie.
Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, postanowiłam rozegrać jeszcze jednego robra i wtedy podejrzeć statystykę - nie, lepiej jej nie cytować :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz