Dzisiejsza data to 11 stycznia, czyli cyfrowo 11.1 - i te jedynki swoją symetrią i estetyką przypomniały mi coś bardzo smutnego, co wydarzyło się wczoraj. Mianowicie wczoraj był dopiero pierwszy dzień w 2018 roku, gdy dokładnie zrealizowałem urobek dnia (akurat co do jednej sztuki), który sobie zaplanowałem. Wyliczyłem sobie skrupulatnie dzisiaj rano podsumowując wczorajszy dzień pracy, że w porównaniu do tego, co powinienem zarobić od początku stycznia (a raczej co powinienem wypracować do zarobienia) zrealizowałem jedynie 28%. Na pewno nie jest to wynik imponujący.
Tym bardziej nie jest to wynik imponujący, że akurat te pozostałe 72% bardzo by się przydało do dyspozycji. A raczej nic nie wskazuje na to, żebym był w stanie za bardzo to odpracować do końca miesiąca. Musiałabym bowiem pracować na 150% normy, to jest oczywiście kompletnie niemożliwe biorąc pod uwagę fakt, że i tak normę jeszcze bardziej podniosłem i jest ona szalenie wyśrubowana, jak na moje możliwości. Miejmy tylko nadzieję, że do końca miesiąca ten prawidłowy trend w pracy zostanie utrzymany.
Ale tak naprawdę spokojnie będzie dopiero wtedy, gdy uda się troszkę dorobić masażami lub jakimiś innymi pozytywnymi życiowymi wydarzeniami, które już niedługo mają mieć miejsce w moim życiu. Nie wiadomo niestety jednak, czy nastąpią one w styczniu, czy nieco później. W każdym razie mam powody do optymizmu i wreszcie po raz pierwszy siadam dzisiaj do pracy mając świadomość, że poprzedni dzień nie został przeze mnie pod względem zawodowym zmarnowany. Być może okaże się, że tego typu świadomość jest doskonałą motywacją, choć z pozoru wygląda niepozornie.
Motywacja musi jednak motywować, a nie wyglądać :-)
Tym bardziej nie jest to wynik imponujący, że akurat te pozostałe 72% bardzo by się przydało do dyspozycji. A raczej nic nie wskazuje na to, żebym był w stanie za bardzo to odpracować do końca miesiąca. Musiałabym bowiem pracować na 150% normy, to jest oczywiście kompletnie niemożliwe biorąc pod uwagę fakt, że i tak normę jeszcze bardziej podniosłem i jest ona szalenie wyśrubowana, jak na moje możliwości. Miejmy tylko nadzieję, że do końca miesiąca ten prawidłowy trend w pracy zostanie utrzymany.
Ale tak naprawdę spokojnie będzie dopiero wtedy, gdy uda się troszkę dorobić masażami lub jakimiś innymi pozytywnymi życiowymi wydarzeniami, które już niedługo mają mieć miejsce w moim życiu. Nie wiadomo niestety jednak, czy nastąpią one w styczniu, czy nieco później. W każdym razie mam powody do optymizmu i wreszcie po raz pierwszy siadam dzisiaj do pracy mając świadomość, że poprzedni dzień nie został przeze mnie pod względem zawodowym zmarnowany. Być może okaże się, że tego typu świadomość jest doskonałą motywacją, choć z pozoru wygląda niepozornie.
Motywacja musi jednak motywować, a nie wyglądać :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz