wtorek, 17 października 2017

Oni chcą Boga?

Hasło tegorocznego Marszu Niepodległości zostało podane do publicznej wiadomości (rym niezamierzony, ale w miarę zabawny, więc będę kontynuował to w ten sposób sprawny), lecz za hasłem takim kryje się trwoga, bowiem endecy chcą w w swym Marszu Boga. A teraz już na poważnie - hasło tegorocznego Marszu Niepodległości brzmi "My chcemy Boga". Z czym mi się to kojarzy? Oczywiście z taką piosenką religijną "My chcemy Boga, my poddani, on naszym królem, on nasz pan". Więcej nie kojarzę, ale oczywiście znawcą religijnych piosenek nie jestem i nigdy nie byłem - i nigdy nie będę. Co jednak sądzę o haśle tegorocznego Marszu Niepodległości?

Wysłuchałem wczoraj bardzo ciekawego dwugłosu dziennikarzy tygodnika "Do Rzeczy" w tej sprawie. Michał Ziemkiewicz uznał je po prostu za słabe, choć oczywiście personalnie to hasło mu nie przeszkadza, ale szczerze wątpi w to, czy ma ono polityczny sens w obecnych czasach, będąc umizgami Ruchu Narodowego do Radia Maryja. Z kolei Wojciech Wybranowski był znacznie bardziej przychylny do hasła Marszu Niepodległości, uznał bowiem, że to hasło jest bardzo na czasie. Ja zaś postanowiłem w tym zakresie wyrazić swoją opinię w nieco odmienny sposób. Nie jestem prywatnie wielkim fanem szafowania religijnymi hasłami w czasie imprez politycznych lub społecznych. Przede wszystkim wiara w Boga powinna być wewnętrzną sprawą każdego z nas i powinna być w naszym sercu. Królestwo Boże jest w sercu, bo we wnętrzu człowieka się ono znajduje. Z tego punktu widzenia wolałbym, aby hasła Marszu Niepodległości były bardziej związane chociażby z przygotowaniami do stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę lub też innymi wyzwaniami współczesnych czasów.

Z drugiej strony nie da się ukryć, że pragnienie Boga jest właśnie jednym z bardzo ważnych wyzwań współczesnych czasów. Bo być może tego nie zauważamy, ale toczy się na naszych oczach jeszcze cicha i stosunkowo trudna do rozpoznania, ale już bardzo okrutna wojna cywilizacji. To również wojna cywilizacji muzułmańskiej i cywilizacji europejskiej chrześcijańskiej. Warto pamiętać o tym, że europejska cywilizacja niszczona jest obecnie zarówno przez cywilizację muzułmańską, jak i przez cywilizację lewacką, która upatruje w chrześcijaństwie swojego wielkiego wroga i dlatego tak ochoczo pozwoliła na zalewanie Europy przez hordy muzułmańskich nachodźców. Wydaje się im, że przy pomocy muzułmanów wykorzenią z Europy chrześcijaństwo (co akurat z pewnością by się stało), a jednocześnie naiwnie wierzą w to, że nakłonią o muzułmanów do nawrócenie się na ich "postępową ideologię" (co pewnością skończyłoby się nakłonieniem muzułmanów do podrzynania gardeł lewakom). Zaślepieni polityczną poprawnością lewaccy idealiści zapominają bowiem o tym, że pobożni muzułmanie zdecydowanie bardziej nie lubią bluźnierców i ludzi bez wiary w Boga (za których lewaków słusznie uważają) niż wierzących chrześcijan (których obkładać będą po prostu dżizją).

Tak między nami mówiąc - gdyby muzułmanie w Niemczech zorganizowani marsz pod hasłem "My chcemy Allaha", to nikt z mediów oświeconego i postępowego świata nie powiedziałby zapewne ani słowa sprzeciwu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz