sobota, 14 października 2017

Firmowy pic?

Życie dopisało do mojego wczorajszego postu o zleceniach firmie ciekawe post scriptum. Jest taki termin "złośliwość rzeczy martwych". Można by też ukłuć zupełnie inny termin - złośliwość rzeczy zawodowych. Wczoraj pisałem bo wiem o tym, że obawiam się braku zleceń z tego powodu, że jestem zdany na łaskę i niełaskę klientów, którzy posiadają własne loginy do panelu zamówień i tylko oni zajmują się zlecaniem zamówień i zatwierdzaniem ich do wypłaty. A zatem od ich widzimisię zależy ilość zleceń i dostępność pracy dla mnie, podobnie jak szybkość zatwierdzenia do wypłaty tego, co już napisałem. Tak przynajmniej wytłumaczyli ludzie z firmy, która ten panel dostarcza i jest niejako pośrednikiem pomiędzy klientami oraz autorami tekstów, do których i ja należę.

Tymczasem wczoraj jakby na złość (w tym wypadku jednak pozytywnie na złość) do tego, co napisałem okazało się, że nagle ci klienci zaczęli dodawać coraz kolejne zlecenia - nie dziesiątki zleceń, ale dosłownie setki. W ciągu kilku godzin liczba zleceń wzrosła w porównaniu do (co prawda) śladowej ilości, która już miała miejsce, ponad stukrotnie. Ja w tym momencie zacząłem się zastanawiać nad tym, na ile te tłumaczenia z firmy są prawdziwe. Załóżmy, że to rzeczywiście klienci samodzielnie umieszczają zlecenia. Jest moim zdaniem kompletnie nieprawdopodobne to, że nagle, przypadkowo, wszyscy klienci jak jeden mąż rzucają się i zamieszczają w tym samym czasie zlecenia w tak niebywałej ilości. Tak samo jest moim zdaniem nieprawdopodobne to, że nagle klienci zatwierdzają sporą grupę zleceń, gdy poprzednio nie zatwierdzali praktycznie nic.

Coś mi się jednak wydaje że ci mityczni klienci, to w istocie pracownicy firmy, która te zlecenia udostępnia w swoim systemie, a którzy zajmują się (wbrew temu, co mówią) także ich zamieszczaniem jako oraz zatwierdzeniem do wypłaty napisanych tekstów. Zwalają na "klientów" winę za wszelkie opóźnienia po prostu po to, aby nie stać pod pręgierzem. Zawsze łatwiej zwalić na kogoś swoją własną winę - to bardzo wygodna wymówka. Tymczasem wszystko wydaje mi się wskazywać na to, że ci mityczni "klienci" bynajmniej nie zajmują się tym, czym mieliby się zajmować. Wydaje mi się bowiem, że klienci powinni bardziej działać w rozproszeniu. Statystycznie rzecz biorąc, klienci powinni w miarę równomiernie zatwierdzać do wypłaty i w miarę równomiernie zlecać kolejne zlecenia. Po prostu jedni w danym momencie pracują, inni nie pracują, ale średnio mniej więcej podobna liczba działa w danym momencie. Tymczasem w przypadku tej firmy mamy do czynienia z ewidentnymi falami zleceń lub też zatwierdzeń.

No, ale to jest akurat pozytywne - jeśli firma zlecenia koduje i zatwierdza, to jednak bardziej ufam starającej się o jak największy obrót firmie niż rozproszonym klientom :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz