czwartek, 21 września 2017

Prącie w kącie

W dawniejszych czasach, gdy działał Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego jako przybudówka Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego w czasie stanu wojennego funkcjonowało takie powiedzenie: "zamiast trącać prącie w kącie działaj w narodowym froncie". Dzisiaj mógłbym o mojej sytuacji z przekąsem powiedzieć: "zamiast strącać prącie w kącie rób mi druta koło buta". I tak naprawdę nie chodziło o prącie jako fiuta, ale o prądzie jako prąd. Nie chciałem jednak go w ten sposób pisać, aby nie zdradzać puenty tego powiedzenia. A drut z prądem by się przydał.

Wstaje sobie dzisiaj przed godziną 6 w nadziei, że zacznę bardzo fajnie pracować. Wstawiam wodę do gotowania na kawę. I niewiele ta woda zdążyła się podgrzać, a tu nagle pyk i zabrakło jednej fazy. Akurat tej fazy, która podłączona jest do lampy w przedpokoju, czajnika, oraz kontaktów - a zatem również ładowania notebooka. Prąd rzecz jasna diabli wzięli, notebook i router pracują na baterii, router poradzi sobie kilka godzin, ale notebook pokazuje (w chwili, gdy to piszę), że już za pół godziny będzie dead.

Coś mi się wydaje, dzisiejszej porannej pracy nic nie wyjdzie, przynajmniej do czasu, gdy ta faza prądu nie zostanie przywrócona. Ostatnio wkurza mnie jej wyłączanie co jakiś czas. Na szczęście przynajmniej świeci się górne światło, choć nie wszędzie. W wynajmowanym przeze mnie lokalu fazy są podłączone trochę dziwacznie. A zarazem jest to o tyle dobre, że (przypadkiem zapewne) palą się lampy oświetlające całe lokum jako tako we wszystkich miejscach, choć oczywiście nie palą się nie wszystkie. Niestety brakuje mi i zasilania tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne.

Pracuję więc sobie spokojnie robiąc zakład z samym sobą - czy będę musiał wyłączyć komputer z powodu braku zasilania, czy nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz