sobota, 9 września 2017

Godzina miłości

Gdy swego czasu mieszkałem ze współlokatorem, chwalił się on często tym, dostrzega tak zwaną godzinę miłości, czyli godzinę równą pod względem liczby minut samej sobie (na przykład 12.12 lub 18.18). Nazywa się to czasem imieninami godziny. Dziś mamy imieniny miesiąca, bo jest 09.09 - a zatem postanowiłem napisać post na temat godzin miłości. Ostatnio zadziwiająco często zdarza mi się trafiać na tego rodzaju godziny, a jest to tym bardziej zaskakujące, że niestety raczej nie mam na oku nikogo z kim mógłbym wiązać swoją przyszłość w jakikolwiek sposób. Czyżby więc to oznaczało, że ktoś jest, być może nawet niedaleko ode mnie (w sensie czasu poznania go), a godziny miłości, na które ciągle trafiam, są tylko tego znakiem?

Byłoby to bardzo optymistyczne tłumaczenie i w istocie bardzo chętnie przyjmuję takie do wiadomości. W życiu nie zawsze jest tak, że musimy ściśle racjonalnie trzymać się wszystkiego i ściśle racjonalnie wszystko sobie wyjaśniać. Czasem warto sięgnąć po nieco magii i mistycznego wytłumaczenia tylko po to, aby po prostu poczuć się lepiej. To taki wewnętrzny PR albo wewnętrzna propaganda sukcesu. Wiem, że może to być przez wiele osób uznane za coś głupiego, ale tego rodzaju autosugestia czasem naprawdę działa i pozwala troszeczkę lepiej spojrzeć na świat, który to świat i tak jest niczym w "Rogue One" (jeden z moich ulubionych filmów), a więc posępny i niezbyt optymistyczny.

W sumie jednak nawet w "Rogue One" Rebelianci wykradli plany Gwiazdy Śmierci. Dlaczego więc nie miałbym w swoim życiu znaleźć sobie kogoś, kto byłby moją gwiazdą, ale nie śmierci ale Gwiazdą Życia. Tego typu roszada byłaby jak najbardziej wskazana. Gwiazda Śmierci niszczyła całe planety, Gwiazda Życia mogłaby niszczyć całe tabuny życiowych nieszczęść. Pomarzyć sobie można, przynajmniej dobrze, że nie opuszcza mnie humor. Zresztą nie opuścił mnie by do ostatniej chwili mojego życia, nawet w sytuacji, gdybym miał popełnić samobójstwo. I w takiej dramatycznej sytuacji bym chętnie zażartował z siebie - że wisi mi to lub też nie wiem co mi strzeli do głowy.

Tak czy inaczej, warto cieszyć się nawet detalami w życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz