poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Polityczny Mleczko

Trudno znaleźć byłoby chyba kogoś, w jaki sposób nie wychował się na świetnych obrazkach Andrzeja Mleczki. Nadal Andrzej Mleczko robi swoje rysunki, obecnie już koloryzowane. Brzmi to może dwuznacznie, w tym również dwuznacznie politycznie, ale zarazem zabawnie, tak jak jego same rysunki są przecież zabawne. Tak więc Andrzej Mleczko, dosłownie a niekiedy także w przenośni, koloryzuje rzeczywistość. Ostatnio mogłem zobaczyć jego dwa bardzo śmieszne rysunki polityczne, nomen omen w tygodniku "Polityka".

Pierwszy rysunek skompromitował mnie pod względem politycznym. Jest na nim dwóch panów, jeden mówi do drugiego: Jestem za ochroną środowiska naturalnego. Moim środowiskiem naturalnym jest ministerstwo. Mówiący te słowa pan był trochę bardziej starannie narysowany niż jego słuchacz. Kompromitacja moja polegała zaś na tym, że dopiero za którymś z kolei oglądaniem rysunku zorientowałem się, że ten tak starannie wyrysowany mówca to minister Szyszko we własnej osobie. A zatem ogólnie dowcipny rysunek stał się dowcipnym rysunkiem stricte politycznym, mało tego - dotyczącym polityki jak najbardziej aktualnej. Drugi rysunek, ewidentnie również dotyczy aktualnej polityki. Przedstawia manifestację ludzi przed Sądem Najwyższym i dwie kobiety, które ze sobą rozmawiają. Jedna mówi do drugiej: Mówiłam ci, w dzisiejszych czasach uczciwych ludzi ze świecą szukać. Oczywiście obie trzymają manifestacyjne świeczki. W tym zakresie Andrzej mleczko stworzył rysunek zgodne z prawdą historyczną, oddając hołd astroturfingowi. Wszystkie świeczki trzymane w rękach przez demonstrantów na tym rysunku są bowiem dokładnie takie same, tak jak na tych rzekomo spontanicznych manifestacjach, w czasie których uczestnicy dziwnym trafem trzymali świeczki identycznego rodzaju. Przypomnimy także, że niektórzy uczestnicy tych spontanicznych manifestacji trzymali profesjonalnie wydrukowane grafiki (z napisem KONS-TY-TUC-JA), które dziwnym trafem idealnie pasowały do kreacji eksponowanej równolegle w niektórych ulicznych gablotach kampanii propagandowej.

Cieszę się że Andrzej Mleczko robi naprawdę świetne rysunki oparte na grze słów, które wyśmiewają naszą rzeczywistość polityczną, kompletnie niezależnie od tego, kogo on wyśmiewa. Wiadomo, że wyśmiewa rządzących, ponieważ bliżej mu do III Rzeczpospolitej, ale robi to w taki sposób, w jaki od niego należy oczekiwać, czyli jako prawdziwy niedościgniony w swoim fachu artysta. Testem na jakość rysunków Andrzeja Mleczki i jest dla mnie mój własny aparat gębowy. Jeśli oglądając jego rysunki uśmiecham się, lub wręcz zachichoczę, to znaczy że są naprawdę świetne. A to, czy mają być one szpilką wkładaną władzy czy też nie, jest zupełnie bez znaczenia. Takie jest prawo satyryków, że powinni atakować wszystkich zasługujących na atakowanie. Pamiętam przecież rysunek Andrzeja Mleczki z turystami, którzy zbulwersowani widokiem naturalnej tęczy zawieszonej nad krajobrazem mówią, że mają dosyć tej nachalnej propagandy homoseksualizmu :-) O ile gorzej wyglądają w tym zakresie różni politycy, którzy mając całkowicie poważne intencje robią de facto polityczny kabaret ze swoich wystąpień. Powinni brać przykład z Andrzeja Mleczki zakresie wyśmiewania się z rządzących.

Bo Andrzej Mleczko wykreśla (to gra słów) kanony polskiego humoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz