wtorek, 2 maja 2017

Festiwal niemożności

Niedawno na blogu pisałem o tym, że po raz kolejny może się ziścić wizja spotkania z moim byłym chłopakiem, z którym umawiam się (już można wypowiedzieć) niezliczoną ilość razy i ciągle coś wypada. Nie pamiętam już kiedy o tym pisałem, nie pamiętam kiedy umawialiśmy się na spotkanie w sposób opisywany na blogu. W każdym razie od tego czasu znów kolejne spotkanie się nie udało. To już taka głupia rutyna.

Z jednej strony zawsze są jakieś preteksty, które mają ręce i nogi, nie są wymyślone taśmowo ciągle na zasadzie tego samego tematu, a więc mogą rzeczywiście być przynoszone przez życie. Z drugiej strony zaczyna być to śmieszne. Najważniejsze jest jednak to, że ja przestałem się tym przejmować i zaczęłam traktować to przymrużeniem oka. Nie nastawiam się na to i nawet specjalnie nie biorę tego pod uwagę. To tak, jak wygrana w Lotto. Jeśli się pojawi będzie super, ale i tak wiadomo, że jej nie będzie. Oczywiście w przypadku tego spotkania może jednak uda się je zrealizować. Pytanie tylko, kiedy?

W sumie dla mnie to bez różnicy ponieważ i tak planuję już wszystkie swoje działania nie uwzględniając tego elementu, a szczególności wszelkich jego pomocnych stron, które mogłyby się pojawić, gdyby spotkanie się ziściło. Muszę zatem liczyć tylko na siebie. Jeśli uda się w tym czasie jednak spotkać z moim byłym, będzie to jedynie bonus, ale nie nastawiam się na to. Dlatego też długi weekend zapowiada się wyjątkowo spokojnie. Dziś mija kolejny termin otwierający potencjalnie możliwość spotkania i znowu nie wierzę, żeby to się mogło ziścić. I pewnie się nie ziści. Jak zwykle.

A może po prostu Los szykuje mi zupełnie inną osobę, którą mam spotkać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz