Złośliwość przedmiotów martwych jest przysłowiowa. Mnie przytrafiła się ostatnia złośliwość przedmiotów internetowych. Ze względu na opóźnione dotarcie na konto pieniędzy w równie opóźniony sposób zapłaciłem za abonament mojego bezprzewodowego internetu. Spodziewałem się płacąc w środku tygodnia, że pieniądze zostaną zaksięgowane u operatora najpóźniej w piątek. Tymczasem, choć z pewnością pieniądze były u niego na koncie następnego dnia, zostały one zaksięgowane dopiero we wtorek. W efekcie miałem nie tylko weekend, ale także poniedziałek bez internetu, bo założyli mi lejek z tak małym transferem danych, że nie dało się korzystać z sieci.
Na szczęście mam tutejszy internet w pomieszczeniu, które wynajmuję. Internet ten wygląda w ten sposób, że jest główny router, podłączony do niego dodatkowy router, a z niego kablem połączony końcowy router bezpośrednio u mnie w pokoju. Jest to zresztą mój stary router Asus z poprzedniego mieszkania, którym zastąpiłem jakiś tutejszy sprzęt. A teraz mi znów służy. Zatem połączenie internetowe jest od tego routera do routera pośredniego, a przez niego do routera właściwego. Łańcuszek routerów i efekty tego, jak można się spodziewać, są takie, że niekiedy w internecie strony w przeglądarkach nie potrafią się załadować, gdyż jest zbyt długi czas oczekiwania. Trzeba je ręcznie odświeżać i jest to bardzo niewygodne.
O ile jednak przypadku mojej pracy wykonywanej poprzez strony internetowe dało się to jakoś przeboleć, bo co najwyżej można było formularze na stronie pracy odświeżać, ale i tak praca szła do przodu, o tyle w przypadku gry było kompletnie tragicznie. Na routerze bezprzewodowym przeważnie loguję się bez problemu, rzadko zdarzają się kłopoty. Tu było dokładnie odwrotnie. Głównie nie mogłem się zalogować i dziennie traciłem godzinę lub więcej na bezowocne próby logowania powtarzane w kółko. Gry zaś nie da się ręcznie odświeżyć jak strony w internetowej przeglądarce. Można ją tylko uruchamiać on nowa. Jak się okazuje, gra jest najlepszym testem sprawności połączenia internetowego. A z drugiej strony - wyzbyłem się obaw, że niepotrzebnie zainwestowałem we własny, niezależny internet LTE, bo jak widać jest ona zdecydowanie lepszy.
Przynajmniej teraz internet mogę zawsze łatwo zabrać ze sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz